| - Puta - zaklął Juan - co się z nami stało? Wydawało mi się że zginąłem i trafiłem do piekła, a teraz siedzę tutaj z wami… To, to nie był sen prawda? Zginęliśmy, ale jesteśmy jakby żywi?
- To nie był sen Juan - Alvaro złapał go za ramię. - Umarliśmy, żeby żyć i dostaliśmy nowego Patrone. A ten pedał Pies, jeśli jeszcze do kogoś nie dotarło - wlepił oczy w Angelo, - niech się dyma, tak jak dymał cały czas nas.
Martinez spojrzał na niego, lecz jego piękna twarz nie zmieniła wyrazu, pozostając skupioną i zamyśloną. Zaraz, czy on aby jeszcze nie wyprzystojniał? Coś w Angelo zmieniło się, a raczej przybrało na sile - coś nieuchwytnego. Młody mężczyzna stał nieco z boku, niezwykle jak na siebie cichy. Dopiero słowa Alvaro, a może jego spojrzenie, sprowokowały go do ruchu.
- Pierdolenie - warknął, po czym podszedł do drzwi. Odruchowo zdjął marynarkę z wieszaka, choć wcale nie czuł chłodu. Tak naprawdę niewiele teraz czuł, przytłoczony tym, czego nie potrafił wyjaśnić, a co tkwiło najwyraźniej w głowach ich wszystkich. - Muszę pogadać z Psem. I się napić. Puta, zdecydowanie muszę się napić.
- Nie wiem czy Pies, czy Gruby to teraz nasze zmartwienie… słyszeliście co mówił mistrz, mamy inne zadania w tym momencie. Oreja, Ty byłeś chyba najbardziej świadomy… jest coś o czym powinniśmy wiedzieć a o czym Xolotl nam nie powiedział? - spytał Juan, któremu całkiem nie odpowiadało służenie jakiejś demonicznej istocie, ale skoro nie ma wyjścia, to nie ma co roztrząsać tego co się stało.
- Mistrz... - prychnął pogardliwie Angelo, ale nic nie dodał. Stał chwilę jeszcze w progu, patrząc na chłopaków, po czym wyszedł z mieszkania.
Perez splunął na podłogę gdy trzasnęły drzwi.
- Pies może już nie żyć... - rzucił za nim Tito, który do tej pory wydawał się jak pogrążony w transie. - Odstrzelony Kapelusz Uccoz powiedział, że mieli go uwolnić, po tym jak zajebią mnie. Pamiętasz? Akcja się posypała, Pies prawdopodobnie umarł paskudną śmiercią chroniąc moją dupę. - stary Alvarez nie był pewien, czy Angelo jeszcze jest i słucha. Chyba nie miało to większego znaczenia, mówiąc patrzył prosto w oczy Orei, lecz ten tylko wzruszył ramionami.
- Był gotów nas sprzedać, żeby chronić swoją dupę - powiedział tylko.
Hernan wciąż był zszokowany i gdyby nie stał o własnych nogach i nie słyszał głosów swoich amigos to by nie uwierzył, w to że żyje. Nie wiedział czy śmiać się czy płakać.
- Kurwa – szepnął sam do siebie. Czuł że jego ciało się zmieniło, wydawało mu się, że jest silniejszy, potężniejszy. Złapał za spodnie i rozchylił je zaglądając do środka. Mały Hernan wydawał się nie ucierpieć w trakcie brutalnego gwałtu, którego padł ofiarą jego pan. Ciekawe czy jeszcze mu stanie? Czy wciąż może korzystać z ludzkich przyjemności? Bo jeśli nie, wystruga sobie drewniany kołek albo wychleje całą wodę święconą z chrzcielnicy i pierdolnie to wszystko...
- Myślicie, że ten stan da się odwrócić? – spytał – Xololt wspominał chyba, że po wszystkim pozwoli odejść. Znajdźmy tego pedała Pizzaro czy jak mu tam i miejmy to za sobą.
- Puta madre, czy my mamy w tym jeszcze coś do gadania? Uccoz, Aztekowie, jebane dymiące węże z bajek, a teraz kurwa mazaltański Hrabia Dracula... słuchajcie, ktoś to musi powiedzieć na głos: dajemy dupy na prawo i lewo i wykonujemy polecenia każdego, kto zdecyduje się je wydać. Zaczyna mnie to męczyć. - W głosie Tito nie było buntu, tylko jakaś pustka i odrętwienie. Dar usunął z jego twarzy parę zmarszczek, a wyzierająca spod tatuaży skóra miała kolor papieru do ksero. Siedząc nieruchomo w fotelu sprawiał wrażenie dosłownie martwego. - El Sombre.. to nie ten “indianin”? Miał chyba też jakiś związek z Wężem i piramidami.. jak mu tam było na imię Xavi? Naprawdę przestaję za tym nadążać.. zmierzam do tego, że może odnalezienie go może być w naszym interesie i coś rozjaśni.
- Cze przed całą tą aferą nie mieliśmy szukać jakiegoś klejnotu czy czegoś takiego? Czy nie tego ten cały wąż chciał od na? - Juan grzebał chwilę w pamięci - “Serce Diabła”?
- Tak! Serce Diabła! Pamiętam jak dziś! Słup dymu wyleciał z ust Grubego Alfredo i kazał nam je odnaleźć. - Tito zdawał się wydobywać wspomnienia dziwnych zdarzeń i ksywę na wpół zapomnianego gangstera z najgłębszych pokładów pamięci, co najmniej z czasów Powstania Zapatystów. Kiedy to było tak naprawdę? Przedwczoraj? - A potem do Alfredo zadzwonił Pies i pojechałem z Angelo na spotkanie z Uccozami. Skończyło się strzelaniną...przyjechali Aztekowie... następna rzecz jaką pamiętam to wykopywanie się z grobu. Jakoś nie miałem głowy się tym zająć, ktoś coś wie?
- Serce diabła… - odezwał się milczący dotąd Xavi, siedzący na podłodze pod ścianą, z głową w dłoniach. Odsłonił twarz bladą jak płótno. - Złoty pierścień z czarnym diamentem. Skradziony go pół roku temu z muzeum w Mexico City, razem z jadeitowym sztyletem i monetami. El Sombre na pewno go szuka. El Sombre… Pizarro… to niemożliwe. Chociaż… to wszystko jest niemożliwe a jest. Kim my teraz jesteśmy? - jęknął. - Wąż powiedział, że nas zabije jeśli go zdradzimy. Czy Xolotl nas ochroni?
- Tego nie wie nikt - bąknął Ucho i tak naprawdę nikt nie wiedział, na które z dwóch zadanych pytań odpowiedział, - ale mam nieodparte wrażenie, że ten wężowy chuj-mój i tak by nas wyciulał i skończylibyśmy w piachu. To raz. A dwa, Xolotl to moim zdaniem teraz najlepsza opcja dla nas, cokolwiek byście o nim nie myśleli.
- Łatwo ci mówić amigo. Ja i Juan mamy trochę inne zdanie, nie prosiliśmy, żeby zrobił z nas… - Hernan sam nie wierzył, słowo wampir nie przechodziło mu na razie przez usta – Byliśmy gotowi umrzeć jak mężczyźni a ten chujek i tak nas wykiwał. Tito ma rację. Każdy nas rucha jak chce. Najpierw Pies, teraz Mistrz i ten obsrany wąż. A ty Xavi nie masz się czego bać bo już nie żyjesz, tak jak my wszyscy. Jesteś pierdolonym trupem na sterydach, co może cię gorszego spotkać?
- Co gorszego… - Javier zachichotał. - Cholerna racja, Hernan. Nic.
Zaraz potem zaczął się głośno i obłąkańczo śmiać, z ramionami splecionymi na piersi i wciąż leżąc na podłodze.
- Skoro wiemy już, że mamy przejebane to może spróbujemy podzielić się robotą? Nie prosiłem się o stan, w którym się znajduje, ale z tego co mówił Xolotl może da się to jeszcze odkręcić… A jeśli nie to zajebiemy przynajmniej kilku skurwieli i pokażemy, że “Węże” nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Ja sprawdziłbym ten sierociniec, może tam dowiem się czegoś więcej.
- Spotkałem już Bacaba, spróbuję podrążyć temat - Perez był wdzięczny Juanowi, że sprowadził rozmowę na właściwy tor.
- Ja od sierocińców wolę trzymać się z dala – przyznał Hernan – Choć kusi mnie, żeby w końcu porządnie nastraszyć te rozmodlone kurwiszony. Wybiorę się do szpitala i złożę wizytę dupci tego Pizzaro. Zobaczymy czy jest taka niedostępna jak twierdzi Xololt.
Xavi skończył już się śmiać, otarł łzy i teraz z niepokojem przysłuchiwał się rozdzielaniu zadań.
- Pojadę z Uchem do handlarza - wtrącił szybko. - Wiem czego El Spectre mógł tam szukać.
Oreja spojrzał pytająco na Xaviera.
- A czego może szukać El Spectre? Serca Diabła, naturalmente - powiedział Orozco. - Skoro był u Bacaba, to znaczy, że Bacab może je mieć… lub miał.
- Tito, a ty? - spytał Juan
Stary konował westchnął. Na wyrost melodramatyczny gest, zważywszy że jego płuca były martwe.
- Przejdę się do tego Oszusta. Mój stary Swatch od córki ucierpiał w czasie całego tego wygrzebywania się spod ziemi i tak czekała mnie wizyta u zegarmistrza. - Wstał i ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał się w drzwiach. - Ta sytuacja jest… nowa. Jesteśmy jak świeży maleńki gang, który właśnie przyjechał do miasta. Nie jestem zachwycony, ale chyba chwilowo ten Xolotl jest chwilowo naszym jedynym punktem zaczepienia w tym świecie. I póki co jesteśmy za chudzi w uszach by mu podskoczyć. Co nie znaczy że nie objawią się kolejne siły.. lub przypomną te już znane. Miejcie oczy otwarte jeśli traficie na coś związanego z Sercem Diabła
__________________ ---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Ostatnio edytowane przez Gortar : 27-02-2019 o 10:19.
|