Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2019, 23:22   #175
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Faktycznie chwilę później karoca wtoczyła się za prowizoryczną bramę, która zaraz została zamknięta. Wampirzyca zgodnie z obietnicą, wysunęła wszystkie kulki z pupy Gilli.
- Moja piękna, będziemy musiały wysiąść.
Ghulica oddychała ciężko. Wydaje się, że początkowo nawet nie rozumiała, co do niej wampirzyca mówi. Dopiero powtórzenie dotarło do jej świadomości. Contarini widziała, iż ponownie doprowadziła ją na skraj cudownego szaleństwa. Dopiero po chwili, zachowując się niczym otumaniona, jakimś sposobem zdołała się ubrać oraz wyjść. Oczywiście markiz czekał na narzeczoną natychmiast podbiegając do niej oraz obejmując szalonym uściskiem.
Agnese objęła go mocno.
- Ktoś przyszedł czy możemy się zająć sobą?
- Przyszedł
– lekko skrzywił się markiz. - Najpierw pojawił się wysłannik kardynała, ale odpowiedziałem mu tak jak zostało ustalone. Potem nadeszła Oko, potem jeszcze twój ojciec. Rozmieściłem ich w osobnych komnatach, Borso zorganizował napitek oraz czekaliśmy na ciebie kochanie moje – wyjaśnił trzymając ją wewnątrz obręczy swych kochających ramion.
Agnese posmutniała i wtuliła się w narzeczonego.
- Nie powinnam ich olewać prawda? - Pomyślała o pieszczocie, którą niedawno zapewniła Gilli. Najchętniej kontynuowałaby już tej nocy igraszki.
- Chyba nie - przyznał - więc najpierw Oko, czy tato? - spytał. - Wolisz pójść sama, czy ze mną?
- Wolę cię nie wypuszczać z rąk.
- Powiedziała z uśmiechem. - Może najpierw Oko, to nie powinno zająć długo.
- Wobec tego chodźmy
- ujął ją za dłoń oraz ruszyli.

Oko czekała w bibliotece popijając krew z eleganckiego kielicha. Uśmiechała się na ich widok.
- Witam drogą przyjaciółkę – powitała wampirzycę.
- Witaj. - Agnese uśmiechnęła się i zajęła miejsce w fotelu. - Widzę, że powróciłaś do oryginalnej formy.
- Tak, wszystko nie jest takie proste, jak się wydaje, ale warto. Przynajmniej ja tak uważam.
- Ustaliliśmy, że udam się sama by ci pomóc tym razem.
- Wampirzyca położyła dłoń na ręce siedzącego obok Alessandra. - Pałac po ostatnim ataku wymaga ciągłego doglądania.
- Rozumiem, to nie jest problem. Ale wszystko się przesunęło o jakiś czas. Przyszłam osobiście, żeby to powiedzieć. Zaiste utrzymuję z mojej strony obietnicę, natomiast wszystko zależy od kilku innych rzeczy. Przypuszczam, iż po konklawe potrzebowałabym ciebie na chwilę.
- Jeśli tylko nie będzie konkurować z terminem jaki ustalimy na ślub, z przyjemnością pomogę.
- Odparła z uśmiechem Agnese.
- Pomożesz z przyjemnością? Cieszę się. Moja rola, żeby zapewnić tą przyjemność. Terminem ślubu nie przejmuj się, nie będzie kolidowało. Chciałabym pokazać ci to, czy owo, zresztą wtedy może także markiz będzie mógł. Przy okazji, jeśli ktoś ode mnie zjawiłby się na terenie Rzymu oraz nie zdążył powrócić mógłby się tutaj przespać? - spytała niewinnie.
- Wiesz… to zależy od kilku czynników. - Agnese zamyśliła się. - Kto to, a także kiedy. Po ostatnich atakach staramy się ograniczyć ilość osób w pałacu, nawet trochę z uwagi na ich bezpieczeństwo.
- Niedokładnie teraz. Obecnie koncentruję wszystkich swoich na dole, ale za jakiś czas, takie przypadki, niezbyt częste, ale możliwe, mogą się zdarzyć. Nie planują wciągnąć was w swoją politykę. Mówię wyłącznie o schronieniu podczas ewentualnego spóźnienia. Oczywiście taka osoba miałaby znak ode mnie jakiś.

Agnese zerknęła na markiza. Kiedyś prowadziła elizjum i na tego typu prośbę odpowiedziałaby bez zastanowienia, tak. Ale to nie był ani jej pałac ani elizjum.
- Alessandro, to twoja decyzja.
- Może porozmawiamy o tym później, kiedy rzeczywiście pałac będzie naprawiony. Zauważy pani
- zwrócił się bezpośrednio do Oko - że nie mówię nie oraz cenię atencję. Po prostu chciałbym działać po kolei. Najpierw pałac, potem przygotowanie odpowiedniego miejsca, potem ewentualne goszczenie pani podwładnych. To chyba uczciwe - markiz stanowczo nie chciał podjąć decyzji, skoro Agnese lawirowała. Wolałby pierwej z nią spokojnie porozmawiać.
Oko skinęła, jakby nigdy nic.
- Wobec tego wrócimy do tego później - dała znać, że nie wypuści sprawy. - Czyli rozumiem, że jeśli będzie inny termin, niżeli termin ślubu, mogę liczyć na ciebie - zwróciła się do Agnese - lub na was obydwoje, jeśli zechcecie.
- Na pewno uda nam się jakiś termin ustalić.
- Odparła z uśmiechem Agnese.
- Przy okazji, wiesz, że księżna Matalesta zmieniła swoją siedzibę? - spytała niewinnie.
- Nie mówiła. Ale mam nadzieję, że mnie zaprosi gdy będzie okazja. - Odparła spokojnie Agnese. Była ciekawa czy wizyta ojca nie jest między innymi po to by przekazać jej tą informację. - Przyznam też, że po ataku na chwilę się odcięłam by pomóc tutaj przy pracach.
- Rozumiem cię, pewnie także tak bym zrobiła, gdybym miała kogoś, na kim mi zależy. Cieszę się, że przyjęłaś jednak moją propozycję oraz liczę, iż pomimo wampiryzmu będziesz wspaniałą mamą, signora Contarini
- stwierdziła wesoło Oko.
Agnese na chwilę speszyła się. Choć mogły to wyłapać tylko bardzo spostrzegawcze oczka, na przykład takie jak jej kuzyna.
- Też na to liczę. - Odparła nie zmieniając uśmiechu na twarzy.
- Cóż, proponuję, żebyście nacieszyli się sobą, zaś później będziecie mogli się już cieszyć w większej ilości osób. Obiecuję, że wszystko będzie załatwione. Cóż, będę szła. Trochę wam zazdroszczę - powiedziała uśmiechając sie oraz ruszając do drzwi.
- Może czas poszukać, Oko. - Zaproponowała Agnese.
- Wiesz, jak jest, niełatwo może spocząć głowa nosząca koronę. Gdybym znalazła kogoś, mógłby być użyty przeciwko mnie. Nie jesteś księżną, więc nie jesteś tak skrępowana, ale jednocześnie władza uzależnia - przyznała. - Miłych nocy - powiedziała wychodząc.
- Miłych nocy. - Agnese przeniosła wzrok na markiza gdy drzwi za Oko się zamknęły. - To teraz odwiedzimy mojego tatusia? - Spytała uśmiechając się już cieplej.

Kolejna wizyta była bardzo miła. Ojciec czekał w komnacie niedaleko. Co ciekawe, trzymał w ręku jakąś dużą tubę na zwoje.
- Chodź w moje ręce ulubiona córciu - rozłożył objęcia, ech totalny rubaszny tatko vel ekskochanek.
Agnese podeszła i uściskała ojca, mocno.
- Co cię sprowadza, tato?
- Właściwie fakt, że muszę chwilowo opuścić Rzym. Mam coś do załatwienia. Postaram się wrócić na wasz ślub, ale nie ręczę, że się uda
- wyjaśnił.
- Brzmi jakbyś się wymigiwał. - Powiedziała lekko żartobliwie. - Mam nadzieje, że uda ci się wrócić.
- Także mam. Dlatego właśnie przyszedłem, bo mam dla was prezent. Ślubny właśnie. Właściwie raczej dla ciebie, ale przypuszczam, że twojemu narzeczonemu zrobiłem najlepszy prezent z ciebie, córeczko.

Chwilę zwlekał, wreszcie wydobył z tuby papier rozkładając na biurku.

[MEDIA]https://archangelnikk.files.wordpress.com/2010/04/scan10026-large.jpg[/MEDIA]

Bardzo stara mapa pokazująca Egipt.
- To dla ciebie.
- Jest piękna. Dziękuję.
- Agnese przesunęła palcem po starym pergaminie. Po dłuższej chwili obejrzała się na ojca. - Chcesz zdradzić skąd ją masz?
- Sam ją zrobiłem, ale że jest piękna, to mało. Jest też użyteczna. Bardzo użyteczna. Jak domyślasz się, niewiele map Egiptu znajduje się na terenie Europy
- powiedział uśmiechając się.
- Wierzę, że skoro ją sam stworzyłeś to jest najdokładniejsza. - Ucałowała policzek ojca.
- Moja droga, dokładność to połowa sukcesu. Istotniejsza jest zawartość - wyjaśnił odkrywając jakby wielką tajemnicę. - Wiesz kochana, czasem pewne rzeczy mają nieco inne zastosowania niżeli te, które się wydają.
- Zdradzisz, jakie zastosowanie ma ta mapa?
- Agnese czuła że musi po prostu dać ojcu opowiedzieć.
- Bardzo istotne. Tam gdzie pisze Catadupae znajdziesz piramidę, grobowiec. Śpi tam starszy członek rodziny. Łajdak należący do najgorszego sortu tych, którzy stąpali kiedykolwiek. Jest przekonany, że nikt nie wie, gdzie jest. Chroni go plemię mające wyjątkowe cechy, znacznie silniejsi niżeli przeciętni ludzie. Jednak przypuszczam, iż sobie z tym poradzisz. Cóż córeczko, jest twój - uśmiechnął się do niej bardzo słodziutko.
Agnese uśmiechnęła się szeroko.
- Ofiarowujesz mi starszego klanu? - Spytała. Ojciec zaś odpowiedział jej słodkim uśmiechem.
- Zakładam córeczko, że to miły prezent ślubny?
- Wyjątkowy.
- Odpowiedziała z uśmiechem i skupiła wzrok na mapie szukając właściwego napisu. - Może udamy się z Alessandro na podróż poślubną do Afryki.
- Właściwie o co chodzi?
- spytał markiz, który do tej pory nie brał udziału w dyskusji rodzinnej. - Dlaczego niby ta mapa, piękna, jednocześnie jest tak ważna, żeby udać się do Egiptu, który jest obecnie pod władzą Turcji?
- Będę mogła wyjaśnić później?
- Mrugnęła do niego zalotnie.
- Oczywiście kochana.
- Właśnie, aha przy okazji, księżnej spalono siedzibę, znaczy wnętrza, bowiem kamień się nie dał. Dlatego chwilowo się przeniosła. Niedaleko do pałacu Scantuccich
- wymienił nazwę niewielkiego pałacu, ale szalenie dobrze umocnionego. - Pewnie odezwie się, kiedy już sama się oporządzi. Przy okazji, poznałaś może księżną Mediolanu?
- Poznałam to duże słowo, walczyłyśmy przez chwilę razem.
- Agnese oderwała się od mapy. - Czemu pytasz?
- Okazało się, że owa pani była zamieszana w ów atak. Obecnie jej stanowisko można uznać za jakby to powiedzieć, właściwie wakujące
- wyjaśnił uprzejmie.
- Jestem ciekawa kto je zajmie. - Agnese przysłuchiwała się temu z zainteresowaniem. - Czyżby Matalesta zabiła księżną Mediolanu?
- Właściwie takie wielkie słowo. Wyzwała ją na pojedynek, ale później pokonała oraz wyssała do absolutnego czysta. Księżna to przyzwoita osoba, jednak bywa drażliwa.
- Zauważyłam.
- Agnese aż nazbyt dobrze pamiętała swoje sprzeczki z księżną. - Czy wiadomo kto zasiądzie na tronie Mediolanu? To dlatego uciekasz z Rzymu?
- Niezupełnie uciekam, raczej jestem posłem. Muszę kogoś znaleźć oraz złożyć pewne propozycje. Może sam się osiedlę w Rzymie lub Mediolanie? Wiesz, dobrze jest mieć chody u księcia, któremu się pomogło wejść na tron. Gdybyś wywodziła się z Lombardii oraz lubiła taką robotę, zaproponowałbym ciebie, jednak jak cię znam, nie byłabyś szczęśliwa.
- Może kiedyś, jak już oszaleję.
- odparła żartobliwie Agnese. - Wiesz, że jesteś zawsze mile widziany w moim pałacu we Florencji.
- Powinno być już znacznie spokojniej na terenie Rzymu. Wiem doskonale, iż może się pojawić Morgan. Jednak księżna oraz Oko postanowiły bliżej współdziałać, zaś razem są na tyle silne, że praktycznie mogą spacyfikować wszystko. Droga córciu, muszę ruszać, bowiem planuję przed świtaniem zrobic solidny kawał drogi. Markizie Colonna, jeśli mojej Agnese cokolwiek się stanie …
- Ależ …
- żachnął się narzeczony.
- Doskonale - podszedł do drzwi. - Trzymajcie się dzieciaki miło.
- Pisz czasem, dobrze?
- Agnese zwinęła mapę i trzymając ją przyglądała się ojcu. - I postaraj się wrócić.

Skinął wychodząc, zaś chwilę później już jakby go nie było. Markiz spoglądał to na swoją narzeczoną, to na drzwi, to na mapę.
- O co z tym chodzi, kochanie? - postanowił ponowić pytanie.
- Na mapie jest miejsce gdzie śpi starszy klanu. Wampiry gdy zapadną w długi sen są prawie bezbronne. - Agnese podeszła do tuby i wsunęła do niej mapę. - Do tego z tego co powiedział ojciec, był dosyć paskudnym wampirem… a gdybym go dopadła i wypiła mogłabym się stać potężniejsza. - Obróciła się w stronę markiza i uśmiechnęła zalotnie, ściskając tubę między swoimi piersiami. Uniosły się i sama poczuła, że stykają się z chłodnym materiałem opakowania.
- Potłumaczyć coś jeszcze, czy zajmiemy się czymś innym?
- Chciałbyś odebrać swoją karę?
- uśmiechnął się, zaś końcówka jego języka leciutko oblizała wargi. Faktycznie, owo inkubienie zdecydowanie ośmieliło markiza oraz otwarło na nowe przyjemności miłosne.
- Chyba powinnam… - Głos Agnese przerodził się w pomruk. - … chcesz mnie ukarać tutaj czy może przeniesiemy się do ciebie?
- Zdecydowanie do sypialni.Tam mam odpowiednie narzędzia, żeby urzeczywistnić swój niecny plan
- wyszeptał jej do uszka leciutko całując.
- Idziemy tam, czy chcesz mnie zanieść? - Wymruczała, przywierając do niego swoim ciałem.
- Wezmę cię moja droga, byś mogła się już przygotować, co się stanie - uśmiechnął się markiz chwytając ją w ręce oraz unosząc niczym księżniczkę. Później ruszył do swojej sypialni, dokładniej zaś do tajemniczego pokoju, który niedawno wspólnie znaleźli. Agnese przytrzymywała tubę z mapą i odrzuciła ja dopiero gdy znaleźli się w pokojach markiza, na jeden z foteli. Już bez zbędnego balastu dała się zanieść do tajnego pokoju. Umierała z ciekawości, co ciekawego naszykował jej Alessandro. Colonna zaś ułożył ją na łóżku mówiąc:
- Wybacz kochanie, ale pierwszą rzeczą jest rozebranie ciebie, inaczej nie mógłbym cię odpowiednio ukarać. Nie radzę się opierać, bo kara będzie jeszcze sroższa - puścił do niej oczko zdejmując z niej strój. Powoli, jakby specjalnie się droczył.
- A tylko ja mam być rozebrana? - Agnese cierpliwie poddawała się zabiegom, czując jak przez jej ciało przechodzą dreszcze gdy tylko dłonie markiza ocierały się o jej nagą skórę. Kusiło ją by się oprzeć.
- Rozbiorę się później, na razie moja droga, chcę się napatrzeć na ciebie, na gołą ciebie! - powiedział mocniej kontynuując negliżowanie wampirzycy. Suknię, buciki, jedwabne pończoszki, aż została tylko okryta bielizną. Jednakże ją też zaczął zdejmować Colonna poczynając od góry.
Agnese zatrzymała jego dłonie, uśmiechając się zawadiacko.
- Jestem ciekawa co będzie gdy zacznę się opierać. - Powiedziała podnieconym głosem. Markiz widział jak pod cienkim materiałem halki sterczą jej różowe sutki.
- Wtedy będzie jeszcze gorzej, bo cię nie ukarzę. Więc co wybierasz - spojrzał bardzo perwersyjnie.
Agnese zamruczała udając lekkie niezadowolenie, ale puściła jego dłonie.
- Jestem cała twoja.
- Tak myślę
- halki już nie zdjął, zwyczajnie rozdarł przez chwilę przypatrując się jej drgającym cycuszkom. Później to samo zrobił z dolną częścią bielizny. Reformy zostały odrzucone gdzieś w bok, zaś kobieta leżała przed nim nago. - Teraz poczekaj oraz myśl na temat swojej kary - Zaczął się sam rozbierać.

Kiedy już był także nagi Agnese dostrzegła jego podniecenie. Męskość markiza sterczała już do przodu niczym lekko uniesiona dzida, która pragnie wrazić się gdzieś, ugodzić jakiś odpowiedni cel. Następną rzeczą, którą uczynił było przeniesienie wampirzycy na fotel.
- Tutaj mi będzie wygodniej - zobaczyła, jak przynosi potężny zwój liny oraz zaczyna ją krępować.
Agnese obserwowała go, czując jak narasta w niej podniecenie. Gdy tylko miała okazję pozwalała udom otrzeć się o siebie, by choć odrobinę ulżyć napęczniałym płatkom.
- Alessandro… - jęknęła cichutko, poddając się krępowaniu. - … pragnę ciebie.
- Ja ciebie też, bardzo
- przyznał nagle - ale czy mam przerwać, czy naprawdę tego chcesz? - spytał pełen czułości.
Agnese uśmiechnęła się ciepło.
- Już mówiłam jestem cała twoja, kontynuuj najdroższy.
 
Aiko jest offline