Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2019, 17:30   #5
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ex posadziła statek niezwykle gładko i to mimo pogarszających się z minuty na minutę warunków pogodowych. Eon cały czas siedział przy radarach, ale te albo były “ślepe” z powodu burzy, albo faktycznie udało im się na razie uniknąć pościgu. Kobieta wstała z fotela pilota i z krzywą miną spojrzała na wskaźniki pogody.

- Wiatr 120km/h i rośnie. Kurwa. Jak tak dalej pójdzie to nas tam zmiecie. A już w ogóle będzie fajnie, jak w środku znajduje się jakieś hiper-paliwo, którym nie wolno kolebać, żeby nie jebło. Zawsze marzyłam żeby odejść z hukiem, ale kurwa, nie teraz i nie tak dosłownie.

Drell słuchał jej marudzenia i mrużąc lekko oczy, zaproponował:
- Może powinniśmy sprawdzić co tam jest?
Acevedo był już w skafandrze, ze zwojem grubej, syntetycznej liny i z jednym ze swych zapasowych pistoletów w kaburze. Gotowy do wyjścia na powierzchnię. Słowa członków załogi trochę jednak ostudziły jego zapał do spacerów.
- Równie dobrze możemy zobaczyć. Już głębiej w dupie przecież nie będziemy - odpowiedział Eonowi. - Tylko gdzieś schował paczkę?
- Nie było czasu, a jest za duża żebym z nią chodził. W schowku, pod podłogą ładowni.
Czyli, w przypadku Perseverence, w standardowym miejscu. Na każdym statku, który choć częściowo para się brudną robotą jest jakiś schowek. Ekranowany, by zawartości nie dało się wykryć na pierwszy rzut oka. Gdyby batarianie mieli więcej czasu i wykorzystali profesjonalne skanery niechybnie położyliby łapska na przesyłce - no, ale drell nie dał im czasu.
Metalowa, z grubsza kwadratowa skrzynia miała wymiar trzydzieści na trzydzieści centymetrów i faktycznie, była dość ciężka.


1

Nathan wyjął ją mimo rwącego protestu ledwo co opatrzonego ramienia. Rzucił okiem na zamek kodowy i bez ogródek rzucił.
- No i chuj, zamknięte.
- Kurwa. - zgodziła się Ex z drugiego pomieszczenia, gdzie zakładała skafander. Co ciekawe, chociaż deklarowała nieraz, że nie ma czego się wstydzić, gdy przychodziło do rozbierania się - jeśli mogła - zazwyczaj się chowała.
- Mógłbym spróbować go złamać - odezwał się Eon - ale to by mi trochę zajęło.
- Czyli mamy do wyboru - wpierdolić się w sam środek burzy lub siedzieć na dupach i łamać zamek. Chyba jednak wolę pierwszą opcję. - rzekła Ex, wychodząc w skafandrze, podobnym do tego, który miał na sobie Nathaniel.
- To co, my idziemy, a Eon zostaje i się opierdala? - zapytała, sięgając po uprzęże do wspinaczki.
- Na razie dobrze wychodzimy na tym, że zostaje na statku. Zwycięskiej taktyki się nie zmienia - odparł mężczyzna, rzucając różowowłosej koniec liny. - Idziemy prosto na koordynaty. Jak ten wiatr jeszcze się wzmoży, to skończymy jako plamy na jakichś skałach, a to nie jest mój plan emerytalny. Eon, jak uda ci się do tego dobrać - machnął na skrzynię - daj nam znać przez radio. W razie czego spróbuj powtórzyć komunikat parę razy, w tej burzy mogą być zakłócenia.
Podszedł do włazu, zamknął hełm i rzucił w radiowy eter:
- Komu w drogę, temu czas.

Powierzchnia Maidli dawała z siebie wszystko, aby otrzymać nagrodę za najlepszą rekreację piekła. Skalista pustynia, pełna szczelin i wzniesień, wszędzie szara, czerwona lub żółta. Nie, żeby krajobraz był rozległy. Widoczność była fatalna, w najlepszym wypadku dwadzieścia metrów. Potężny podmuch wiatru szarpnął Acevedo, tak że musiał przykucnąć i zaprzeć się nogami.
- O tak, jak spacer na plaży w Rio.
- Widzę, że humorek dopisuje. - rzuciła Ex przez ich wewnętrzny komunikator. Naprężyła swoje nieproporcjonalnie wielkie, jak na kobietę, mięśnie, jednocześnie wbijając długą włócznię w podłoże. Podciągnęła się do niej, po czym znów wbiła dalej. I znów podciągnęła. Tak przesuwała się mozolnie do przodu. Lina pomiędzy dwójką najemników falowała jak szalona.
Acevedo wolał mieć wolne ręce. Co w paskudnej wichurze nie działało na jego korzyść. Nie mając na czym się wesprzeć, trzymał się nisko starając się na ile było to możliwe wykorzystywać nierówne podłoże, chowając się przed podmuchami.
- Alternatywa to płacz. Dziękuję bardzo, pozostanę przy humorze - burknął, ale jakoś mało żartobliwym tonem.

Dalszą drogę pokonywali w milczeniu, sapiąc coraz ciężej. Poruszali się z frustrującą powolnością, walcząc niemal o każdy centymetr pokonanej odległości. Choć oboje byli wytrenowanymi najemnikami, ich ciała pod skafandrami zlewał pot nadzwyczajnego wysiłku.

Ciężko było mówić o otoczeniu, gdy całą widoczność ograniczał wirujący i uderzający w nich piasek. Właściwie to już po paru metrach stracili z widoku własny statek, a teraz szli prosto w niewiadomą, mając jedynie za wskazówkę podane współrzędne miejsca, do którego powinni dostarczyć pakunek.

- Może powinniśmy wziąć tą paczkę. Jak pomyślę, że musimy jeszcze wrócić i przyjść tu ponownie... - wydyszała przez komunikator Ex.

- Oj, Alex, Alex - mruknął Nathan, korzystając ze swego ulubionego pseudonimu dla towarzyszki. - Nie wiemy na co, albo na kogo się natkniemy na miejscu. Mogliby spróbować nas zabić i po prostu ukraść paczkę. A tak, tylko nas zabiją - wisielczy humor nie opuszczał mężczyzny.

- Faktycznie, pocieszające - odpowiedziała, tym razem puszczając mimo uszu fakt przekręcania jej ksywki. Choć nie widzieli swoich twarzy, w głosie kobiety Nathan mógł wyczuć ten jej charakterystyczny, ironiczny uśmiech.

- Jesteśmy już blisko, właściwie... właściwie to tu. - Zakomunikowała Ex.

Przystanęli. Burza piaskowa robiła swoje, ograniczając ich widoczność. Na ile jednak mogli się zorientować... nie było tu niczego. Żadnych jaskiń, żadnych anten, żadnych kabli - nic, co by świadczyło, że w pobliżu znajduje się choćby strzępek cywilizacji.
- Jakie wspaniałe nic pośrodku niczego… Daj mi tę swoją włócznię. Musimy określić nasz perymetr - odebrał kawał żelastwa i z wielkim rozmachem wbił w pokruszone, kamienne podłoże, które mimo wszystko nie chciało ustąpić, więc napiął mięśnie i wbił włócznię jeszcze raz. Tym razem stanęła na sztorc. Odpiął linę od swojego pasa i rzucił koniec Ex.
- Ty sprawdzasz półkole w tę stronę - machnął na chybił trafił w jednym kierunku - a ja w drugą. Oddalamy się tylko tyle, żeby widzieć włócznię.
Po wydaniu polecenia sam zaczął się uważnie rozglądać. Okolica była z grubsza płaska, ale wszędzie były jakieś rozpadliny, głębokie na metr, albo pół. W części z nich zbierał się nawiany pył tworząc spore kopce. Słowem, spory syf do ogarnięcia. Tyle, że do Nathana szczęście uśmiechnęło się już po paru minutach.
- Myślisz, że taka wichura nosi ze sobą granaty? - rzucił nieoczekiwanie idiotyczne pytanie.

- Jak się nie zamkniesz, to zaraz sprawdzę - warknęła Ex w odpowiedzi. Cierpliwość nie była jej mocną stroną, a brak jakichkolwiek wskazówek, że trafili w dobre miejsce z każdą minutą frustrował ją coraz bardziej.

Mężczyzna stał przy lekko zagłębiony w ziemi włazie, który ewidentnie został wysadzony, a od tamtego czasu przysypany piachem i gruzem. Wystarczyło jednak trochę pokopać, by udrożnić przejście szerokie na dobre półtora metra, za którym rozciągał się wybudowany przez kogoś tunel.


2

Solidne, metalowe stropy, ściany i podłoga wymagały ingerencji ciężkiego sprzętu. Ktoś musiał sporo w to zainwestować i jednocześnie nie pozostawił na powierzchni niczego, co wskazywałoby miejsce budowy. A już po pierwszym zakręcie stało się wątpliwe, by ktoś im opowiedział co to w ogóle było za miejsce - trupy były fatalnymi gawędziarzami, nawet gdy nie ziały w nich dziury po pociskach.

________________________________
1 - grafika z gry OverWatch
2 - grafika autorstwa Hideyoshi
 
Zapatashura jest offline