Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2019, 20:05   #219
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Znudzony Gozreh wymaszerował z pokoju nie znajdując nic ciekawego, ni godnego jego zainteresowania. Postanowił więc sprawdzić resztę pomieszczeń z podziemia i tu… cóż. Może nie znalazł skarbu, ale w pokoju Timiego… znalazł Timiego. W kałuży krwi, z poderżniętym gardłem. Rana jednak wydawała się nie cięta a kłuta i krew z niej wypływająca wciąż się nieco sączyła.
- Hej… może ktoś tu pomóc z leczeniem?! - wrzasnał eidolon, od razu przyciągając uwagę czarownika, który ruszył w kierunku jego głosu, a Chaaya wraz z nim.
Krótkie sprawdzenie sytuacji wystarczyło, by potwierdzić, że Timmy jest jeszcze do odratowania, więc czarodziej sięgnął po różdżkę, uznając, że lepiej użyć dwóch uzdrowień na raz. Jednego z różdżki i jednego z pieśni bardki.
- Ty sprawdź czy małej nic nie jest - rzekł do zwierzaka, który pognał co kot wyskoczy do mieszkanka Beatrycze. Niestety… choć nie. Na szczęście dziewczynki tam nie było. Ani martwej, ani żywej.
Przyjaciel małych arystokratów odzyskał nieco kolory, ale oczy miał zamknięte i oddychał z wyraźnym trudem. Potrzeba będzie trochę czasu, zanim się ocknie.
- Gozreh zostań tu przy nim - rzekł Jarvis i ruszył wraz kochanką do komnaty Remiego, podczas gdy Godiva już plądrowała otwartą szufladę.
- Znalazłam kolczyk! Ale zepsuty. Ktoś wydłubał mu oczko - poinformowała smoczyca i pokazała dziwną, nakręcaną zabawkę w kształcie robaczka, schowawszy już do sakiewki znalezioną platynę.
- Od razu wiedziałem, że to nie był zwykły kaprys czy żart - westchnął pod nosem przywoływacz. - Coś było w nim ukryte. No cóż.. z pewnością sami go naprawią. W końcu to bogata kupiecka rodzina.
- Zabieramy księgę? Chcesz mieć taką pamiątkę Chaayu? - zapytał w obecności innych zawsze zwracając się do niej formalnie. Jej imię zachowując na czas, gdy byli tylko razem.
~ Nie ~ odparł Starzec z czystej przekory.
- Chwileczkę… - Złotoskóra tupała nerwowo stopą przy równoczesnym drapaniu się po głowie z zawziętością łasiczki. - Pokaż mi ten nath! - Burknęła, wyrywając cacko ze szkatułki. Przyjrzała się uważnie. Nie kolczykowi. Szkatułce… po czym rozdarła aksamit spod wieczka, skąd wypadł pierścień. Bardka podrapała się jeszcze mocniej, czując jak coś w jej głowie próbuje wydostać się na powierzchnię.
Zapatrzyła się na pawi łebek i brakujące w nim rubinowe oczko. Popatrzyła na pierścionek, który dopiero co znalazła, popatrzyła na żuczka…
- Co znaleźliście przy ciele Remiego? On coś zbierał. W książce są obrazki. Kradł jakiąś biżuterie i coś zbierał, by to włożyć do czegoś innego. Gdzie ta księga?! - Rozeźliła się dziewczyna, choć sama nie wiedziała dlaczego. - Muszę zobaczyć… wszystko.
~ Nie ~ napierał rozgniewany smok, próbując wymusić swoją wolą na “naczyniu”.
Mężczyzna podał ukochanej księgę, a skrzydlata zaczęła wyjmować kolejne znalezione przy trupie fanty.
- Przymknij się wyliniała jaszczurko! - Żachnęła się tawaif, machając rękoma w powietrzu i odgrażając się niewidzialnemu rozmówcy. - Nie będziesz mi mówić co mam robić!
Niewidzialny oponent podjął smocze wyzwanie i gad poczuł jak do kobiecego umysłu wracają strzępki pamięci.
Pojawił się Gula…
Za chwilę ukształtował się jego brat “Ranveer”...
Mignęła Safera i jej organizacja szukająca i pilnująca artefaktów…
Do Kamali jednak nie dochodził jeszcze sens całego obrazu. Skupiona wertowała kartki by pokazać, że wcale nie zwariowała i że w książce faktycznie były obrazki, w tym wierna kopia nath z zaznaczonym oczkiem.
Przyjrzawszy się drugiemu oczku, tancerka poszukała w innej biżuterii podobnego mu kształtem i kolorem. Podniosła w geście triumfu obrączkę, która była kolczykiem do nosa, gdzie pysznił się maciupki rubinek i czarna perełka.
- Masz rację - odparł Jarvis, uśmiechając się do niej ciepło. - Myślę jednak, że lepiej będzie jak ów rubin nie wróci do kolczyka. Obecni strażnicy go nie upilnowali.
- Ale przecież… mówiłeś, że kolczyk nie był magiczny, więc… po co kraść komuś kamień i wkładać go do innej oprawki? - zdziwiła się kurtyzana. W końcu machnęła ręką. - Idę sprawdzić co z Timim… - mruknęła i wyszła z pomieszczenia, kiedy czarownik usłyszał od krzyczącego chowańca, że w pokoju Timiego jest ukryte przejście. Również tam więc ruszył, pozostawiając smoczycy pozbieranie pozostawionych przedmiotów.
- Ech… ja to jestem tu najbrudniejszej roboty; poszukaj, pozbieraj, pozabijaj - gderała wykonując polecenie, choć ostatnie słowo wywołało złowieszczy uśmiech na jej twarzy.

Dholianka widząc, że chłopak się jeszcze nie ocknął, rozejrzała się po przestronnym pomieszczeniu w którym był ubrany stojak na zbroję, regał na broń, liche łóżko z dziwnie wypchaną poduszką i właz w podłodze, który został częściowo odsłonięty przez Gozreha.
- Zaglądałeś tam? - spytała go, przywalając z pięści w poduszkę, szybko tego żałując, gdyż ta okazała się wypchana czymś twardym. Kucnęła w przypływie ogromnego bólu, trzymając się za knykcie i mocno żałując swojej głupoty i roztrzepania… ale… ale ta poduszka, aż prosiła się o wytrzepanie!
- Nie. Nie mogę się oddalać za bardzo od Jarvisa. Tym bardziej, że on nie przedłużył naszej więzi za pomocą magii. Jeśli bym tam zszedł i odszedł kawałek... - wyjaśniał kot. - ...mógłbym zniknąć i Jarvis musiałby mnie przywoływać jeszcze ra..
Przerwał, bo wszedł przywoływacz właśnie.
Kobieta popatrzyła złowrogo w kierunku zwierzęcia, by ten przypadkiem nie puścił pary z pyska co tu przed chwilą miało miejsce. Wstała dystyngowanym ruchem i chwyciwszy zdradziecką poduchę za rogi, wysypała jej zawartość na podłogę.
Monety o różnym nominale posypały się z brzdękiem po całym pokoju.

~ Ja tu jestem władcą. Taka była umowa. ~ Tymczasem nadąsał się Starzec, niezadowolony z swojej porażki.
“Świetnie to zaplanowałaś… nie ma co “wnuczko”” skrzeknęła gderliwie Laboni, na widok rozgardiaszu.
~ O co wam wszystkim chodzi? Przecież to tylko głupi kolczyk… i trochę złota! ~ Chaaya szła w zaparte, choć pasmo “nieszczęść” jakie się za nią ciągnęły nie były zbyt chwalebne.
~ Nie musieliśmy badać tego co się stało z pawim oczkiem. Ta wiedza nie była konieczna. ~ O dziwo, antyczny jakoś nie chciał powiadomić dziewczyny o tym co spotkał na dnie jej pamięci. Czy to z powodu własnego Ego, czy też… możliwe, choć mało prawdopodobne, że taka informacja mogłaby jeszcze bardziej przerazić i załamać tancerkę, lub... jeszcze mniej prawdopodobne, że smok nie chciał wystraszyć jej tą wiedzą.
To musiała być tylko urażona duma, prawda? Tak przynajmniej gad tłumaczył sobie swoje pobudki.
Bardka nadąsała się i rozmyślała nad jakąś ciętą ripostą, w ostateczności dała za wygraną i zabrała się do zbierania pieniędzy.

Jarvis zaś przyjrzał się dziurze… a znalazłszy jakiś kamień, nasycił go magicznym światłem i rzucił do środka po odsunięciu całkiem włazu.
Wszyscy zebrani usłyszeli głośny łopot skrzydeł i zaskoczone “Krrraaaa krrrraaaa” po czym coś jakby chrząknięcie.
- Em… czy to ty Bumi? - Cisza. - Nie? To może Timi? Zgłodniałem trochę… - Głos był skrzekliwy, nieco skrzypiący. Niby mówił w mowie wspólnej, ale nie należał on do człowieka, był sztuczny i nieco niepokojący, a to dlatego, że nie kojarzył się z niczym co do tej pory spotkali i słyszeli.
- Timi został zraniony. Wyleczyliśmy go i czekamy, aż się ocknie - odezwał się Jeździec, uznając, że pominie pozostałe szczegóły. Sięgnął po dubeltowy pistolet. Tak na wszelki wypadek.
Oświetlony słabym światełkiem pokój był, zdaje się, że okrągły… Magiczny kamyczek leżał na podłodze, która z pewnością kiedyś była wspaniałym kręgiem przywołań, teraz jednak zabrudzonym i co najważniejsze zapieczętowanym, a raczej… zniszczonym. Sala była duża i nie dało się dostrzec nic więcej.
- To bardzo miłe z twojej strony… - odparł głos i czarownik usłyszał jakiś metaliczny stukot, który już się nie powtórzył. - Jesteście nowymi kompanami tego… tego… khhhraaa khhhraaa jak mu tam. Zapomniałem.
- Jesteśmy przyjaciółmi Beatrycze. A właściwie jej brata. Remi zaś… - Zamyślił się magik i podrapał po podbródku. - ...chyba już nie wróci.
- To dobrze… macie trochę gołębiego mięsa? Jestem głodny…
Kolejny metaliczny stukot rozbrzmiał w sali cichym echem, zupełnie jakby coś przeskakiwało z czegoś co było przytwierdzone do metalowego… czegoś.
- Nie, ale poszukamy - stwierdził uprzejmie mężczyzna i zamknął właz, dodając cicho do pozostałej dwójki. - Tam chyba schodzić nie będziemy.
- Popatrz co znalazłam. - Chaaya pochwaliła się dziwnie wyglądającym pasem, pierścionkiem i miksturą. Wszystko wydawało się być magiczne i bardzo nietypowe kształtem, co oczywiście pasowało takiej sroczce jak bardka.
- Co tam jest na dole? Przeszukajmy to miejsce - odparła żądna zdobywania fantów, które chciała potajemnie sprzedać na… pewien sekret dla kochanka.
- Coś rozumnego i mięsożernego - ocenił przywoływacz i spojrzał na Timiego. - Najpierw jego winniśmy ocucić. On nam powie.
- To go cuć… - odparła złotoskóra chciwie przypatrując się włazowi. - A ja się spytam kim to coś jest… nie będę schodzić, ale skoro rozumne… to może nie jest złe?
- Nie przejęło się zaginięciem Remiego. - Jarvis sięgnął po różdżkę, by użyć jej ponownie na nieprzytomnym jąkale. - Jeśli znaleźlibyście w tej komnacie gołębie mięso, to by pomogło w zaprzyjaźnianiu się.
- I oczywiście chcesz nakarmić nieznajomego, zamiast własnego koteczka. - Gozreh użył słodkich oczu i wytrzymał dwie sekundy nim zaśmiał się sarkastycznie i zabrał się za poszukiwanie owego smakołyku.

Kamala otworzyła właz ze stękiem, uklękła przed nim i zajrzała do środka wypinając zgrabny tyłek do publiczności.
- Ale tu ciemno… halo… alo...alo.. o echo… - Zaśmiała się, ale nikt jej nie odpowiedział. Spoważniała więc i zaczęła się zastanawiać, co może kryć się w podziemiach wieży szalonego maga.
Cóż… najprościej rzecz ujmując, mogło to być wszystko.
- J-jest tam kto? - spytała z lękiem, gdy dotarło do niej, że może jednak wolałaby nie uzyskać odpowiedzi na to pytanie.
- Nikogo poza mną tu nie ma… - odparł głos z ciemności, a kobietą wstrząsnął dreszcz. Obejrzała się na kochanka, jakby w końcu zaczęła podzielać zdanie, że nie warto tam zaglądać.
- To wielce nieuprzejme, że tak krzyczycie do mnie z góry, gdy tymczasem ja muszę tu siedzieć o głodzie i smrodzie w tej ciasnej klatce… - poskarżył się nieznajomy, gdy tymczasem Timothy zaczął zezować pijanym wzrokiem na czarownika.
- Więc… zabiliśmy Remiego. Chcesz jego głowę, czy może Beatrycze… - zaczął mówić mag, by nagle… przerwać. - A dokładniej, to moja siostra go zabiła.
- B-b-b-buumi… c-c-c-o wy-wy-wyście jjjjeeej z-z-robi-lili? - Wychrypiał zlękniony myśliwy, podnosząc się na łokciu i rozglądając po pomieszczeniu. Wlepił spojrzenie na kształtną pupę “damy”, która ciągle wgapiała się w dziurę po czym spuścił grzecznie wzrok.
- A jak masz na imię? - zapytała Dholianka, kiedy ciekawość i upór Deewani wziął nad nią górę.
- Orfeus… a ty jak?
- Cha...Paro.
- Nic nie zrobiliśmy. Nie ma jej tutaj. Ani śladu po niej - odparł tymczasem przywoływacz i spytał Timiego. - Kto cię próbował zabić? Co się stało? Nie powinieneś uciec wraz z nią?
Mężczyzna wskazał palcem w kierunku tyłeczka tawaif, odmawiając spoglądania w tamtym kierunku.
- Rr-r-r-rr-remi… t-t-t-tajn-ne prz-prz-prz-prz… eeejście - wydukał.
- Acha… a Bumi, wiesz gdzie zamierzała pójść? - podpytywał go Jarvis i zerknął w kierunku kształtnej pupy kochanki. - I kim jest Orfeus?
Ranny pokręcił głową nie wiedząc gdzie jego mała przyjaciółka uciekła. W końcu miała na niego czekać na zewnątrz… a tu mu mówią, że przepadła. Zmartwił się, po czym westchnął, bo nie lubił zbyt dużo mówić…
- O-o-o-or-r… k-k-k-ku-kukruk.
- Ork? Wygadany jak na orka. Czemu go uwięziono? - Zadumał się magik.
- N-n-n-nie… O-o-o… - Chłopak westchnął w znużeniu. - O-o-o-o-or-orf-or-orf-orfe-e-e...us! k-K-k-k-KRUK.
- Chowaniec? - zapytał czarownik zdziwiony takim… traktowaniem swojego zwierzęcia. Owszem znał wielu magów chroniących swoich chowańców, ale zawsze woleli mieć swoich blisko.
- N-n-nie wi-wi-wieem… - Timothy opadł ponownie na zimną podłogę, a Chaaya nie mogąc się zdecydować czy bardziej ciekawi ją ów głos, czy bardziej obrzydzał, trajkotała jak najęta do ciemnego zejścia.
Kruk, a może nie, odpowiadał cierpliwie, choć coraz częściej pytał się o gołębie mięso, aż w końcu powtarzał tylko “Jeeść, jeeść!” i to żądanie brzmiało w jego ustach, a może dziobie, jak prawdziwa ptasia skarga.
- C-c-c-c-c… CICHO! - Jąkała w końcu nie wytrzymał tego sprzężonego nadawania.
Bardka drgnęła i odsunęła się od włazu, posłusznie milknąc, bo nie spodziewała się takiego ataku agresji. Myśliwy wydawał się jednak bardziej zmęczony i zagubiony niźli zły. Potarł palcami skronie, a później instynktownie dotknął się w szyję, gdzie niedawno ziała kłuta rana z której ulatywało jego życie. Zadrżał.
- O-on s-star-ry… o-on j-jadł… z-zap-pomniał… - wybełkotał niemal bezgłośnie do Jarvisa, który widział, że dalsze przepytywanie go nie miało sensu. Timi miał wyraźne braki intelektualne, a duża utrata krwi i trauma tylko pogorszyły jego stan.
- Gdzie jest gołębie mięso dla tego kruka. Wystarczy jak pokażesz palcem - rzekł czarownik do rannego, a potem zwrócił się do tancerki. - Jak będziemy mieli karmę dla kruka to zejdziemy tam.
- N-n-nie ma… o-o-on j-ja-jadł d-d-dz-dziś… U-upolo-lować t-trz-r-trz-trz...a. - Wzruszył obojętnie ramionami mężczyzna. Popatrzył w sufit i wzrok mu się rozeszklił, jakby miał się zaraz rozpłakać.
Dholianka pokręciła charakterystycznie głową, przyglądając się ze współczuciem Timiemu.
- Może… Gozreh upoluje jakiegoś gołębia? - spytała cicho i z nadzieją.
- Poślę tu Godivę… a sam pójdę z kotem - wyjaśnił mag, kiedy eidolon… nieudolnie “dramatyzował”. - No tak… nie dość, że nie dają jedzenia to jeszcze zabierają to co upoluję.
- Nie szkodzi… popilnuje go. - Kobieta z pustyni wstała i podeszła do lężącego, kucając przy nim.
- L-l-l-lubi m-m-mło-o-de… dz-dz-dz-dziób g-go b-bo-boli.
- Co ja jestem... obsługa karczmy? - sarknął kocur, gdy opuszczał z Jarvisem komnatę. Smoczyca pojawiła się z dużym pakunkiem i małym pakuneczkiem zawieszonym na włóczni, związanymi różową wstążeczką, kilka sekund później.
- Spakowałam wszystko - rzekła dumnie i zerknęła na jąkałę. - Jego też mam wynieść?
- Nie trzeba… chwile odpocznie i sam wstanie… tak myślę. - Kamala chwilę patrzyła w milczeniu na chłopaka, po czym zainteresowała się łupami. - Co tam jeszcze znalazłaś? - Sama też pochwaliła się zdobyczami, które leżały na łóżku.
- Dużo… - rzekła radośnie skrzydlata i rozłożyła swój pakunek na łóżku, który oprócz wszelkiego rodzaju łupów, w postaci broni i biżuterii oraz magicznych przedmiotów, zawierał też buty, pasy i różne części męskiej garderoby, które jej się spodobały.
- W domu trzeba będzie posprawdzać czy coś jest magiczne i może spróbujemy zidentyfikować - zarządziła bardka, kiwając w uznaniu głową. Zdobyli całkiem sporo, choć prawie przypłacili za to życiem…
Dziewczyna pomasowała bolące miejsca po rażeniu piorunami. Zgrywała twardą, ale te małe gnoje nieźle ją przetrzepały i najchętniej to chciałaby się rozpłakać, ale duma jej nie pozwalała. Poza tym to jej ukochany oberwał mocniej, prawie tam umarł… a jednak nie rozklejał się nad sobą, więc i ona nie mogła.
- Mhmm… szkoda, że zbierał tylko biżuterię. Ciekawe jakie sukienki, by wybrał. - Zadumała się Godiva, rozważając tak abstrakcyjną sytuację.
- Myślę, że ubrania nie były mu tak potrzebne jak magiczne właściwości przedmiotów… - Tancerka wzruszyła ramionami bo i widok mężczyzny w damskim przyodziewku nie robił na niej wrażenia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline