Haniebnie spudłował, zapewne z powodu jakiejś drzewnej klątwy sprzyjającej Granicznym i utrudniającej życie krasnoludom. To musiało być to - w końcu elfy są zdradzieckie z natury i wypaczają wszelkie zielone świństwo, by pracowało na ich rzecz, czyli przeciwko synom Grungniego.
Wraz z Galebem szybko naprawili fuszerkę i po krótkim zwarciu z najmitą ten padł na ziemię, z której nie miał prawa się podnieść. No chyba, żeby wampir-nekromanta wrócił.
Zasłonięty tarczą i z bronią gotową do użycia czekał na rozwój wydarzeń lub dalsze rozkazy. Gdyby tamci ruszyli kupą, to zamierzał poczęstować ich ładunkiem kul z garłacza. W innym wypadku przywita ich bardziej tradycyjnie - ostrą i wytrzymałą stalą, z jakiej wykonano jego topór.