Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2019, 15:41   #176
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Dokładnie wszystko zaczęło się od nóg. Alessandro ułożył ją na siedząco oraz spiął nogi w kostkach tak, żeby były przytwierdzone do końcówek kija długości mniej więcej 80 cm. Widać było, iż ów przedmiot ma klasyczne zastosowanie, ponieważ kij miał specjalne uchwyty. Co ciekawe, ów kij miał na środku jeszcze hak skierowany do góry, lecz póki co ciężko było się domyślić, do czego służy. Markiz skrępował jej dłonie, każdą osobno. Dał im trochę luzu linkami, ale także przytwierdził do końcówek kija. Agnese musiała być cały czas pochylona. Przewiązał jej talię także, oraz też przymocował w identyczny sposób. Kobieta wyglądała obecnie tak, jakby leżała na plecach mając uniesione, rozszerzone nogi i ręce przymocowane do wspólnego czegoś na górze. Tym czymś był ów kij. Markiz przyczepił do haka linę, która schodziła z góry i Agnese poczuła, że jest zawieszona w tej uprzęży u sufitu. Jeszcze tylko gwałtowne odkopnięcie fotela. Mocne szarpnięcie i bujała się nad podłogą pół metra.

Piękna wampirzo Agnese jęknęła. To było dziwne… ale dziwnie podniecające. Była ciekawa jak Alessandro przyszło to do głowy. Na próbę poruszyła rękami i nogami. Zerwałaby więzy bez trudu, ale obiecała że się podda. Grzecznie czekała na ciąg dalszy, czując jak spomiędzy płatków wypływa jej co nieco soczków. Wisiała, przez chwile się huśtając, obracając wraz z każdym lekkim przemieszczeniem się liny. Dostrzegła, że markiz podchodzi do ściany oraz nieco podciąga ją do góry, potem zaś idzie do niej trzymając w dłoni lekki, pierzasty bacik.
- Myślę kochanie, że wiesz, co teraz będzie. Dostaniesz kilka klapsów. Chyba że ładnie mnie poprosisz, wtedy może okażę ci łaskę - uśmiechnął się wesoło.
- Mmm… ale wiesz, ze nie jestem taką grzeczna dziewczynką. - Pokazała mu języczek, jak małe dziecko.
- Właśnie dlatego zostaniesz ukarana
- podszedł do niej pchając ją mocniej. Dziewczyna wisiała podczepiona na jednej belce za ręce i nogi na końcówkach oraz dodatkowo na wysokości pasa. Głowę miała odchyloną mocno do dołu, zaś swoje łono można by rzec doskonale wyeksponowane. Pchnął ją, poruszyła się niczym na huśtawce obracając się oraz przemierzając kilka metrów po łuku, kiedy zaś zbliżyła się do markiza poczuła na pupie pieczenie. Uderzył ją lekko, gdy przy huśtaniu zbliżyła się do niego. Potem ponownie przy kolejnym zbliżeniu. Lekko ale tak, iż czuła na pośladku te jego razy. Wampirzyca czuła jak z każdym kolejnym uderzeniem jej podniecenie rośnie. Czuła jak jej głowa odpływa, jak wszystkie myśli skupiają się na przyjemności, którą chciała otrzymać, którą chciała dać.
- Ach… - Jęknęła czując jak soczki z jej kwiatu zaczęły spływać pomiędzy pośladki. - … Alessandro, ja… - Tak bardzo chciała by coś znalazło się w jej wnętrzu. Wypełniło jej głodne ciało. Chciała go dotknąć, wziąć całego w siebie. Jej pięści zacisnęły się a liny, którymi była związana zatrzeszczały. - … chcę ciebie najdroższy.

Schwytał ją nagle gwałtownie zatrzymując. Złapał za nogi tak, że jej szparka znalazła się dokładnie naprzeciw rozbudzonego penisa.
- Chcesz? - spytał. - Ja też chcę - zamiast ruszyć biodrami naciągnął ją na siebie. Wszak wisiała. Trzymał wampirzycę za uda poruszając gwałtownie, nabijając ją także wszystko dochodziło do końca, zaś jego woreczek wręcz uderzał o jej ciało. Jęczał biorąc ją,
- Kocham cię - wydusił z siebie, zaś wampirzyca poczuła, że właśnie jego męskość dochodzi, ze zaraz w niej wystrzeli przy tak gwałtownym zbliżeniu.
Wampirzyca krzyknęła czując jak gwałtownie się w niej zanurza, doszła nim dotarł do jej tylnej ścianki. Chciała wić się pod nim, przyciągnąć go do siebie, ale w tej pozycji, mogła tylko oczekiwać kolejnego cudownego uderzenia. Więc uderzenie przyszło wsparte potężnym wystrzałem, który dodatkowo upieścił wnętrze jej pochwy. Było szalone oraz niesamowi …
- Przepraszam, czy mogę popatrzeć? - usłyszeli nagle głos Gilli, która stanęła nieco dalej nie przeszkadzając.

Markiz zresztą może nawet w pierwszej chwili nie usłyszał, bowiem poruszał się dalej, zaś Agnese czuła jego potężniejący orgazm. Przez głowę wampirzycy nawet przemknęło by odpowiedzieć, ale jej słowa zdusił kolejny jęk, który wyrwał się z jej ust. Głowa skupiła się całkowicie na rozkoszy, którą otrzymywało ciało. Teraz mógł na nich patrzeć cały pałac, a Agnese możliwe, że nawet by nie zauważyła. Dopiero po chwili zaczynała odzyskiwać świadomość. Markiz usiadł na podłodze nie mogąc stać po tak dojmującym uczuciu, zaś ona wisiała. Dopiero wtedy doszło do niej wcześniejsze pytanie Gilli. Rozejrzała się szukając swojej ghulicy. Gila stała pod ścianą. Nie usiadła bez pozwolenia.
- Signora, czy mogę popatrzeć? - powtórzyła pytanie. Faktycznie wydawała się zainteresowana urządzeniem, które stanowiło uprząż do podwieszania niegrzecznych kobiet.
- Obiecałam końcówkę nocy Alessandro, jeśli się zgadza, ja nie mam nic przeciwko, a nawet miło będzie mi widzieć cię tutaj. - Odpowiedziała uśmiechając się do kobiety. Czuła jak w jej przechylonym ciele, nadal są soki Alessandra. Było jej jednak, mimo to, nieprzyjemnie pusto. - Najdroższy? - Zerknęła na markiza odchylając głowę.
- No chyba się zgodzimy, niech wie, co ją czeka, jeśli kiedyś sama będzie niegrzeczna. Co ty na to? - spytał z podłogi.
- Ja się zgadzam. A jeśli chodzi o niegrzeczne dziewczynki… - Spojrzała na niego zalotnie. - … chcę więcej. - rzuciła głodnym głosem.
- Uff, więc przygotuj się, twój oprawca już odpoczął - powiedział ze śmiechem.
- Jestem gotowa… na ciebie kochanie jestem gotowa cały czas.
Markiz sięgnął po coś. Agnese uczuła nagle dotyk, ale zupełnie inny. Nie bolesny, jak poprzednie klapsy, raczej swędzący, lub jeszcze bardziej łaskoczący.


Markiz trzymał w dłoni pawie pióro oraz pieszczotliwie przemierzał jej ciało. Ręce, brzuszek, nogi. Szczególnie zabawiał się z udami delikatnie pieszcząc, ale jednocześnie wywołując dreszcz. Do tego pióra doszły kolejne, cały pęk trzymany przez markiza omywał ją wywołując pieszczotliwe uczucie, które jednak dawało niespełnienie. Aż nagle .. Agnese poczuła, że pieszczota się kończy. Narzeczony przytrzymał ją.
- Pawie są piękne, moja piękna pani - wyszeptał. Wampirzyca poczuła, jak końcówka pióra właśnie wnika w jej pupę. Wkładał je tak, że piękne fragmenty wyglądały na zewnątrz zaś ona, jakby miała pawi ogon, bowiem do tego pióra doszły kolejne, wszystkie które trzymał. Zadrżała zaskoczona. Pierwsze piórka były jedynie pieszczotą jej tylnego otworka, jednak kolejne powoli zaczynały go rozpychać. Czuła jak mięśnie jej szparki, zaczynają lekko pracować, wołając by i je wypełnić. Ale on zamiast tego ustawił się z przodu. Przy jej odchylonej głowie.
- Otwórz usta, moje kochanie, musisz go przyjąć tutaj.
- Signora, wygląda pani niesamowicie, niczym prawdziwa pawica
- krzyknęła jej Gilla, która świetnie się bawiła oglądając perwersyjne sceny.
- Mmm… do ust? - Agnese patrzyła na górującego nad nią markiza. Chciała by wypełnił znów jej szparkę, jednak posłusznie rozchyliła wargi. On zaś znalazł się w niej. Bardzo głęboko, włożył jej aż do gardła. Agnese może przeleciało jeszcze przez myśl, że może z tymi piórkami to jednak nie mógł się swobodnie do niej dobrać w normalny sposób, dlatego usta, ale obecnie wręcz niemal przytkało ją, pomimo iż była wampirzycą. Wejście było tak głębokie oraz ostre. Cieszyła się, że nie musi oddychać, bo w tej chwili na pewno zabrakłoby jej tchu. Na sekundę zaskoczona rozchyliła po prostu szeroko wargi, jednak po pierwszym szoku, posłusznie zsunęła je obejmując nimi rozpalone, nabrzmiałe ciało. Wsuwał się w nią i wysuwał. Czuła, jak bardzo podnieca go, kiedy dotyka go języczkiem, kiedy suwa się po jej podniebieniu. Był czerwony, nabrzmiały. Kiedy prawie wychodził na zewnątrz, soczek lał się pomieszany ze ślina po jej twarzy, ale on nie zwracał na to uwagi. Była jego oraz pragnął jej, pragnął ją brać właśnie tak. Agnese nie wgryzała się w niego tym razem, chciała by w pełni nacieszył się jej usteczkami. Gdy tylko wysuwał się z niej prawie, zatykała jego otworek języczkiem, drażniąc się z nim. Tak wtedy pęczniał na chwilkę, żeby moment później wystrzelić jeszcze większą liczbą soczków, aż wreszcie jęknął przytrzymując ją. Jego nasienie wytrysnęło. Część do jej ust, część na twarz, bowiem wyjął w ostatniej chwili, a potem znowu włożył strzelając ponownie. Jęczał podniecony oraz przepełniony przyjemnością, zaciskając na jej ramionach swoje dłonie. Wampirzyca spijała go ssąc mocno, gdy tylko nie był na tyle głęboko, że musiała przerwać. Przymknęła oczy czując spływające po nich nasienie. Jej pupa zacisnęła się na tkwiących w niej pawich piórkach, unosząc je przy tym.

Gdyby widziała przy tym Gillę wpatrzona, nieco zahipnotyzowaną wręcz owym ogonkiem pawim, poruszającym się w podnieconym tyłeczku wampirzycy, dostrzegłaby absolutne zdziwienie oraz podniecenie. Mogłaby ogarnąć również, iż palce ghulicy znikają pod jej odzieniem i zaczyna sama siebie pieścić. Zresztą nawet mógł to widzieć, bo markiz wyszedł z jej ust wreszcie oraz tym razem utrzymał się na nogach. Zakręcił ją tak, że obróciła się kilka razy, zaś pióra wręcz popędziły przez powietrze tworząc wspaniały, pawi, cudowny welon. Agnese cały czas miała przymknięte oczy z uwagi na słodkie soczki swego narzeczonego które zalały jej twarz, jednak ze smakiem oblizała usta. Kręcenie sprawiło, że całkowicie straciła orientację. Jej wciąż spragniona szparka skutecznie zagłuszała myśli, a zamknięte oczy powodowały, że skupiała się tylko na niej i na szumie pawich piór. On zaś jakby wyczuł, że dziewczyna już nie może wytrzymać po prostu wyszarpnął z niej pióra odrzucając na bok wbijając się po prostu w jej napęczniałą, rozpaloną szparkę. Kwiat piękny, który odchylał wszystkie płatki mając nadzieję, iż ktoś zwróci na niego uwagę. Ponownie gwałtownie, choć obecnie pod nieco innym kątem. Wampirzyca słyszałaby, gdyby mogła, jęk swojej sługi, która się sama zaspokajała coraz mocniej, jednak nie potrafiłaby nic obecnie usłyszeć ani poczuć czegokolwiek poza tym, co dawał jej ukochany markiz. Wampirzyca już bez skrupułów krzyczała i jęczała z rozkoszy, czując jak Alessandro ją bierze. Ciemny świat, spod jej zamkniętych powiek, wypełnił o cudowne gorące pulsowanie jego męskości. Wampirze zmysły mówiły o każdej, najdrobniejszej żyłce, każdej drobinie krwi, która wypełniała jej ciało.
- Mocniej! - Jej głos poniósł się po komnacie. Poczuła mocno na karbkach swych wewnętrznych ścianek jak przyśpieszył. Jego pulsująca purpurowo główka przemknęła przez nie podrażniając rozkosznie każdą, najmniejszą cząstkę, aż dotarła do tylnej ścianki uderzając w nią niemal, wyginając ją do jeszcze bardziej wewnątrz, powodując uczucie całkowitego wypełnienia. Potem cofał się oraz znowu uderzał. Jeszcze raz ponownie, jeszcze znowu … chwile płynęły w kompletnie nieznanym jej tempie. Szczególnie, że zazwyczaj mogła się chwycić, objąć, tymczasem tutaj była niczym szmaciana lalka jedynie wystawiano swoją najgłębszą intymnością na jego chuć. Pragnął jej, brał, aż wreszcie krzyczał także, kiedy dopadł go kolejny orgazm strzelający porcjami kleistej mazi. Brał ją jeszcze chwilkę, aż wreszcie znieruchomiał w niej trzymając się ledwo na chwiejnych nogach.
- Błagam Alessandro… - Wyjęczała cicho. Jej ciało drżało. Nie wiedziała nawet ile raz doszła podczas tego ataku. - Chcę cię posiąść.
- Wtedy nie byłabyś ukarana
- wyszeptał. Jego inkubie pozostałości zaś sprawiły, że po chwili znowu mógł się nią zająć. - Nie byłabyś ukarana wystarczająco. - Wszedł mocno w jej pupę, tam gdzie przed chwilą znajdowały się pawie pióra. Jego męskość była całkiem schlapana soczkami, które choć trochę złagodziły gwałtowne wtargnięcie rozciągające jej tylny otworek.

Wampirza Agnese krzyknęła, czując jak jej mięśnie zacisnęły się na nim. Okrzyk przerodził się w pomruk. Nawet na chwilę otworzyła oczy ale zamknęła je oślepiona, czując lekkie pieczenie. Jednak później coraz większą, rosnącą przyjemność. Colonna kolejny raz penetrował jej tylny otworek oraz wiedział gdzie jest ukochanej najbardziej przyjemnie. Obecnie koncentrował się wyłącznie tam. Nigdzie indziej. Zwyczajnie brał posuwając tak, by jak najbardziej wzmagać jej rozkosz pomimo nawet bólu rozciąganego tyłka. Tak żałowała że nie może go objąć, dotknąć. Poddawała się mu czując że to ten brak dotyku jest prawdziwą karą.

Chwilę później uczuła kolejny wystrzał w sobie, bodajże czwarty podczas karania i dopiero wtedy markiz zaczął ją rozwiązywać.
- Jakaś ty piękna, jak bardzo cię kocham - zaczął od nóg wiszącej wampirzycy. Agnese mogła dostrzec jego spojrzenie pełne miłości oraz pożądania. Potem zaś, kiedy ustawił jej nóżki na podłodze, zabrał się za odwiązywanie rąk oraz uwalnianie talii.

Gdy tylko Agnese poczuła, że ma wolne ręce, rzuciła się na niego. Objęła go mocno nogami w pasie i rękami wokół szyi. Jej usta zaczęły całować jego twarz. Markiz czuł jej podniecenie.
- Jesteś okrutny. - Szepnęła między pocałunkami, a Alessandro mógł przysiąc, że w oku narzeczonej pojawiła się krwawa łza. - Tak długo nie dać mi się dotknąć, ani pocałować. - Ściskała go mocno, nie planując puścić.
- Przepraszam, wybacz, przepraszam, chciałem … chciałem ci zrobić przyjemność. Kochanie bo nie wyobrażam sobie czegoś lepszego aniżeli być kochanym dotykanym, obejmowanym przez ciebie - mówił gorączkowo oddając jej pocałunki. Właściwie kiedy się za niego zabrała to upadł na plecy na niedźwiedzią skórę leżącą na podłodze komnaty.
- To było niesamowicie przyjemne. - Wymruczała między pocałunkami. - Teraz chcę bliskości, dużo… - ugryzła go lekko w ucho.
- Mrr … - objął ją mocno. - Bliskości mojego uszka? - spytał cichutko nie wypuszczając ją ani na chwilę ze swojego łańcucha objęć.
Agnese kąsnęła jego szyję, po czym zaczęła mocno ssać i całować to miejsce. - Bliskości wszystkiego.
- Ach taaak
! - krzyknął poddając się jej działaniu, które doprowadziło go do natychmiastowej rozkoszy. Tak działały moce wampirze na człowieka, ale na niego tak szczególnie działała ona. Odruchowo jeszcze mocniej przyciągnął ją najsilniej jak tylko potrafił blisko.
- Wejdź we mnie. - Szepnęła i kąsnęła go zaledwie odrobinę niżej.
Leżeli razem na skórze niedźwiedzia, ona chwilowo wyżej, ale po chwili on ułożył ją na plecach zakładając nóżki ukochanej na własne ramiona. Doskonale pamiętał, iż kobieta lubi tą właśnie, bardzo ciasną pozycję. Pochylił się nad nią wyginając mocno jej ciało. Powoli zbliżył się jego penis do jej szparki, bardzo mocno wyeksponowanej oraz pokrytej soczkiem, aż wreszcie dotarł do tego miejsca oraz wniknął do wewnątrz. On zaś pochylał się coraz bardziej wyginając ją tak, aż wreszcie jego ciało znalazło się niemal całkowicie nad jej, zaś ich równo ułożone buzie uśmiechnęły się do siebie.
- Kocham cię, pragnę cię.
Agnese chwyciła go za szyję i pociągnęła do siebie. Zaczęła całować go gorączkowo. On zaś oddawał jej pocałunki. dociągnięcie sprawiło, iż jego męskość wniknęła w nią jeszcze bardziej, najgłebiej jak się dało. Nie były to takie szalone uderzenia, jak poprzednio. Raczej coś niesamowicie bliskiego oraz spajającego obydwie kochające się osoby. Delikatnie poruszał się w niej. Właściwie nawet nie mógłby inaczej w takiej pozycji.
- Chcę być tak codziennie - wyszeptał nie mogąc się powstrzymać od jęku przyjemności. Wampirzyca czuła, jak drży. Fala rozkoszy nie wzrastała tutaj szybko, ale trwała, ściśle powiązana z taką wielką, intymną czułością. Mimo to Agnese po wcześniejszych zabawach była cały czas rozpalona. Drżała razem z Alessandro, nie przerywając pocałunku. Rozcięła swój i jego język i zaczęła spijać znajome vitae. Powodując, iż rozkoszne fale przebiegały przez nią zarówno od kubków smakowych, jak od podbrzusza. Podobnie markiz. Nawet jeśli nie mogli wykonywać mocniejszych ruchów biodrami, to minizmiany ułożenia, lekkie, choć intensywne pchnięcia, mocne ruchy mięśni naprężających się, powodowały, że zbliżali się bardzo szybko do wspólnego szczytu. Usztywnienie penisa, które już potrafiła wyłapać, dało jej informację, że na dole jego trzona ponownie zbiera się nasienie oraz, że zaraz wystrzeli. Agnese czuła jak i w niej zbiera rozkoszna fala. Nie przerywała jednak pocałunku. Potem zaś dotarła do niej kolejna piramida przyjemności. Męskość narzeczonego zadziałała, zaś ona doskonale poczuła to na swoich wrażliwych ściankach. Doszła kolejny raz wraz z nim, pewnie zemdlałaby, gdyby nie była wampirzycą. Markiz wyczerpany, albo raczej także przygnieciony ową potężną górą przyjemności ciężko oddychał oraz leżał, dalej nie wychodząc z niej. Spojrzenie jego jednak było skierowane na jej twarz oraz niosło prawdziwe uczucie.
- Kocham cię. - Powiedziała cicho. Jej głowa nadal skupiona była na rozkoszy. Patrzyła na niego rozmarzonym wzrokiem nie widząc świata wokół.
- Także cię kocham - powiedział do niej.
- Ja zaś kocham was obydwoje - odezwała się Gilla. Siedziała na krześle naga, mająca rozłożone nogi, zaś jej pokryta kropelkami szparka wskazywała, jak bardzo podniecało ją oglądanie narzeczonych, które przekształciło się w pieszczenie siebie samej.
 
Kelly jest offline