Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2019, 22:45   #80
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
- Taak, ludzie zazwyczaj spodziewają się ode mnie cudów i prostych odpowiedzi na wszystkie ich problemy, do tego rymowanych – Celestium uśmiechał patrząc na Hochmeistera swoimi dziwnymi, lekko złotymi oczami. – Mówiłem już, że to tak nie działa. Widzę tylko to, co zostanie mi objawione w gwiazdach.

Może i cesarski astrolog nie potrafił wskazać im miejsca pobytu Katriny Schetter, ale budził u niektórych z nich bliżej jeszcze niesprecyzowane podejrzenia, choć w zasadzie nie dał im do tego żadnego konkretnego powodu.

Dalsza podróż upłynęła w dość kłopotliwej ciszy. Nie rozmawiali zbyt wiele ze sobą, a do Celestiuma nie odzywali się prawie w ogóle. Ten zaś szanował ich niechęć do pogaduszek i nie kłopotał ich zbytnią ilością pytań. Caromann z kolei ewidentnie należał do milczków. Zdawali sobie sprawę z tego, że szanse na złapanie uciekinierki przed Altdorfem zmalały do zera. Na szczęście obyło się bez zbędnych niespodzianek i kolejnych ataków zwierzoludzi. Z każdą godziną zbliżali się do Altdorfu. Z każdą godziną zbliżało się Geheimnichsnacht. Każda kolejna noc była bardziej upiorna, krwisto-czerwona.


Mieli nadzieję dotrzeć do stolicy w dwa dni, jeszcze przed tą przeklętą nocą. Konie były wypoczęte, droga wygodna. Niestety, drugiego dnia wspólnej podróży niebo zasnuło się chmurami, a z tych lunął rzęsisty deszcz. Trakt szybko rozmókł, końskie kopyta i koła wozu zapadały się w błotnistej mazi, a ich ubrania kompletnie przemokły. Wyglądało jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko nim, a sami bogowie nie chcieli sukcesu ich misji. Późnym popołudniem ulewa wreszcie straciła na impecie, a w końcu spadły na ziemię ostatnie krople wody. Musieli jednak zatrzymać na ostatni nocleg.


Zajazd „Siedem Dębów” przeżywał prawdziwe oblężenie. Nikt z podróżnych nie chciał pozostawać na szlaku tej nocy. Dotarli do niego już po zmierzchu, gdy na nieboskłonie znajdowały się Mannslieb i Morrslieb, oba w pełni. Na podwórzu zajazdu panował chaos. Ludzie, zwierzęta, bagaże blokowały przejścia. Powoli jednak wszyscy wchodzili do wnętrza zajazdu, a konie zamykano w stajni. Kiedy już przyszła pora na nich, Celestium popatrzył w górę, po czym gwałtownie zaczął wycofywać się, przepychając się przez tłum.

- Konia! Świeżego konia! Natychmiast!

Zaskoczony stajenny zaczął siodłać wierzchowca, gdy tylko zobaczył wypchaną sakiewkę. Astrolog wskoczył na potężnego, karego wałacha, wbił pięty w jego i ruszył z kopyta w stronę Altdorfu.

- Nikolas! Czekaj! – Caromann podążył w jego ślady, choć dla niego zabrakło już konia na zmianę.

Na niebie świeciły trzy księżyce.

 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline