Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2019, 07:47   #18
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Ostrzał rozpoczął się na trzy. Z takiej odległości skuteczne były tylko pojedyncze strzały. I choć cała czwórka zaliczyła trafienia z taurusów i karabinów, to potwór… poczuł je raczej jako ukąszenia owadów. To zwróciło uwagę potwora w kierunku wzgórza, na którym się ukrywali żołnierze.

Ale nie zainteresowało.

Wykonał gest miecz wywołując trzy małe eksplozje czarnego ognia, z których wyłoniły się trzy czarne pokraczne sylwetki.

- Haec insecta interficere. - ryknął w swoim języku, który Elizabeth wydawał się znajomy. I stwory ruszyły w kierunku wzgórza z dzikim wrzaskiem i furią w ślepiach.

- Co, na Boga? - Syknęła Lili. - Carson, walisz w tego największego. Guerra, lewa pokraka. Pearson - prawa. Strzelać bez rozkazu.

Kit nie odpowiedział. Kontynuował ostrzał największego potwora. Chybił i to strasznie, może to nerwy, może coś innego… ale przestrzelił chybiając.

Pozostali pokryli ogniem ze swoich taurusów wroga. Potwory oberwały, ale nie przejęły się postrzałem, który powaliłby zwykłych żołnierzy.

Strzał Lili był równie celny, ale karabin piechoty jakiego używała, nie miał odpowiedniej siły przebicia, by nawet zwrócić uwagę przeciwnika na postrzał.

- Ty gnoju! - warknęła wkurzona sierżant van Erp i chwyciła większą ze swoich zabawek wybierając granat fosforowy.

Kit nie zmienił celu i zamierzał kontynuować ostrzał, dopóki mniejsi napastnicy nie wlezą mu na kark.

Granatnik wyrzucił pocisk i ten eksplodował silnym ogniem. Trafienie był celne, acz.. ogień nie wydawał się ich szczególnie drażnić. Może to z powodu krwawego śluzu którym byli pokryci? Może… Niemniej nadal to był biały fosfor i płomienie przepalały się przez ich skórę. Po prostu nie padli na ziemię tarzając się po niej w bólu, jak uczyniłby to człowiek czy zwierzę. Nadal szarżowali ślepo pod kanonadę dwójki AST.

Kit trafił celnymi strzałami w potwora, raniąc go w plecy, gdy ten rozbebeszał ich Peacemakera nie dbając szczególnie o amunicję wyrzucaną z lufy taurusa. Zaś ogień w połączeniu z zaporowym strzelanie Guerry zabił jednego ze stworów.

Tymczasem wielki duży skrzydlaty potwór, spojrzał gdzieś na południe, zamarł i… znikł w oślepiającym blasku.

Kit, straciwszy nagle z oczu cel podstawowy, po sekundzie przeniósł ogień na najbliższego z przeciwników.

- Nie ogień…- Powiedziała do siebie Lili celując do stwora najbardziej po prawej. Tym razem wybrała inny granat. Crio poszło na następny strzał.

Walili ze wszystkiego co mieli w karabinach i granatniku Huk strzałów połączył się z wybuchem zamrażającego granatu. Potwory nie przerwały tej jatki. Pozostała po nich czarna śmierdząca maź, żadnych mięśni, żadnych kości.. tylko glut lekko zmrożony.

-Twarde sukinsyny - podsumował Guerra.

- Ale największy uciekł - powiedział Kit. - Coś go spłoszyło.

Wziął lornetkę i spojrzał w stronę, w którą spoglądał przed zniknięciem potwór z mieczem.

- Nie wyglądał na spłoszonego - ocenił Pearson. - Raczej jakby czegoś nasłuchiwał. Albo kogoś.

- Jakoś się nie przejmę, jeśli nie spotkamy kolejnego takiego na tej misji - odparł Dominic sprawdzając poziom amunicji w swojej spluwie. Po czym zerknął na Lili.-To co teraz szefowo?

- Proponowałbym sprawdzić Peacemakera - powiedział Kit. - A nuż ruszy. Jeśli nie, to zabierzemy wszystko, co się da. - Spojrzał na Lili, czekając na jej decyzję.

- Idziemy po Peacemakera, tylko ostrożnie. I lepiej omijać pozostałości po tym czymś. - odpowiedziała im zbierając swoje zabawki. - Ruszamy. Tak jak poprzednio.

Pojazd wyglądał z bliska równie koszmarnie, co ze wzgórza. Duży skurczybyk nie zdołał go może poszatkować, ale rozrąbał na pół, uszkodził wieżyczkę i rozwalił część magazynową. Trzy z sześciu ogniw były nieodwracalnie zniszczone. Nieco lepiej się trzymały skrzynki z amunicją. Mieli dwanaście dodatkowych magazynków do taurusów oraz dwie taśmy destructorów, oraz cztery do railguna Louise. Oraz cztery zestawy medyczne. I dwanaście dodatkowych racji żywnościowych. Niestety, musieli to sami dźwigać. Stracili także dwie jednorazowe wyrzutnie rakiet. Więc musieli się opierać na tym co niósł ze sobą Russell.

- Czyli wracamy na piechotę. - Powiedziała ironicznie Lili.

- Piechota, ta szara piechota... - z równą ironią powiedział Kit. - Ciekawe, jak spece z CIA wyobrażają sobie wzięcie języka - zmienił temat.

- Dobra, brać co zostało i wracamy. Dla odmiany Geurra idziesz na przodzie. Tylko szybko.

- Ok.- stwierdził Guerra ruszając przodem i spoglądając niechętnie na wzgórze. Teraz, obładowany zapasami, dyszał co kilka kroków.

- Sądzicie, że ktoś mógł go wezwać? - Po chwili marszu Kit zwrócił się do pozostałych meatboy'ów. - Wolałbym sobie nie wyobrażać, jak wygląda jego szef.

- Pewnie jest większy i wredniejszy… ale jeśli jest szef, to jest hierarchia. Jeśli jest hierarchia, to to… jest inwazja.- ocenił ten tok rozumowania Ważniak.

- A może jest mniejszy i wredniejszy - Lili wyraziła swoje zdanie ironicznie rzecz jasna.

- Nie zawsze największy rządzi - dodał Kit. Słowo 'wredny wolał dyplomatycznie pominąć. - [/i]Niekiedy najmądrzejszy. [/i]

- Na pewno wrogi.- skomentował Guerra, gdy w końcu wdrapali się na wzgórze. Jęknął zdając sobie sprawę jaka droga przed nimi.- JR będzie miała ubaw z nas, jak dotrzemy do reszty ekipy.

- Jakoś nikt nie wpadł na to, że należy zabrać ze sobą taczkę lub dwukołowy wózek - stwierdził z pewnym żalem Kit, również nieco przeciążony.

- Oj, nie marudźcie.- skomentowała, sapiąc, Lili.

- Następnym razem doczepimy tobie taki wózek, Kit.- odparł zgryźliwie Guerra. -Będziesz testerem tego rozwiązania.

- Rozwiązanie tak stare, jak historia koła. - Kit zdawał się nie przejmować przedstawioną przez Guerrę wizją.

- I pewnie dlatego walczyłem z całymi legionami… chińskich rikszarzy. A nie.. z ani jednym.- odparł ironicznie Dominic.- Żołnierze mają od takich spraw mają zaopatrzenie.

- Dajcie spokój…- burknął Ważniak.-I bez waszych pogaduszek jest ciężko.

- I właśnie zostałeś zaopatrzeniowcem.- Zaśmiała się Elizabeth. - To ponoć intratne fucha.

- Trzeba, podobno, mieć do tego żyłkę - odparł Kit.

- Żyłka by się przydała. Jak przypominam sobie ile mamy do przejścia, to mam ochotę się powiesić. Nie po to wstąpiłem do AST, by robić kilometry jak piechociarz.- burknął pod nosem Guerra.

- Cóż... - Kit, który aż tak uzależniony od kombinezonów nie był, niezbyt się wzruszał cierpieniem Guerry. - Życie lubi płatać figle.

- Złoto i godności, dla których zaciągnąłeś się będą później.- Lili pocieszyła towarzysza broni

- Nie wspominając o tłumie wielbicielek. - Zaśmiała się. - Więc naprężaj muskuły i do przodu.

Dalsze minuty upływały, na wyjątkowo mozolnej i powolnej podróży. Na szczęście jedynym zagrożeniem jakie drużyna dostrzegła, były szkielet… tym razem łosia kroczący majestatycznie wśród chmary całkiem żywych i całkiem dużych czarnych szczurów.

Zbyt daleko od nich, by stanowić realny problem.

- Ciekawe, czy szczury to lokalna fauna, czy też są przybyszami, jak te harpie, które napadły na Gargoyla - powiedział Kit.

- Mnie bardziej zastanawia czy ludzie, którzy tu byli też tak upiornie wyglądają ?- Lili nie miała ochoty patrzeć na szkielet łosia przechadzający się między równie upiornymi i równie martwymi drzewami.

- Może ktoś przeżył. Z tego co wiem o ludziach… są jak szczury. Potrafią przetrwać więcej niż się z pozoru wydaje. - stwierdził beznamiętnie Guerra.

- Niektórych można określić mianem szczura. - Powiedziała van Erp.

- Można.- odparł enigmatycznie Dominic zgadzając się z panią sierżant.

- Ło! Żebyś ty się tak ochoczo ze mną zgadzał w innych kwestiach.- sierżant z wysiłkiem pokonywała kolejne metry.

- Zacznij mieć w nich rację, to będę ochoczo merdał ogonkiem spijając mądrość z twoich ust - odparł ironicznie Guerra rozglądając się dookoła. - Poza tym… wystarczy że Pearson potakuje ci we wszystkim. Znudziłabyś się, gdybym czynił podobnie.

- Wcale tak nie potakuję. Po prostu uznaję doświadczenie sierżant van Erp.- wtrącił Ronald.

- Aż mi się łezka w oku kręci gdy to słyszę. - Lili rzuciła, nie precyzując do kogo.

- Aż miło słyszeć, że macie ochotę na żarty - stwierdził Kit. - Dobry humor dobrze świadczy o morale armii - dodał z wyraźną kpiną. - Co byście powiedzieli na to, by na chwilę się zatrzymać i, korzystając z ciszy i spokoju, coś zjeść? Przed nami jeszcze długa droga.

- Ja nie mam nic przeciw.- stwierdził Guerra, a Ważniak czekał na decyzję Lili.

- Im szybciej dotrzemy do reszty tym lepiej. Więc żadnych zbędnych postojów. - zadecydowała Elizabeth.

- Właśnie.- stwierdził Ważniak, a Guerra wzruszył ramionami w niemym geście: “A nie mówiłem.”

Kit nie skomentował tego polecenia. Rozejrzał się jedynie dokoła w poszukiwaniu ewentualnych przeciwników.


Po długim marszu wreszcie pojawiły się sygnały, świadczące o obecności w pobliżu innych członków oddziału. W końcu dotarli do reszty i mogli nawiązać łączność radiową.

- Poruczniku? Tu van Erp. Zbliżamy się do was na piechotę.

- Jaki status? - odezwał się Wolvie.

- Wszyscy cali. Nie udało nam się uratować Peacemakera. Część zapasów mamy ze sobą.

- Co się stało?- zapytał krótko porucznik.

- Zaatakował go… - Lili zająknęła się na chwilę, bo to co miała zamiar powiedzieć brzmiało niedorzecznie. - Demon z piekła.

- Mhmm… a dokładniej? - Wolvie nie wydawał się zaskoczony jej słowami. Trudno było ocenić, czy to dobry czy zły znak.

- Ognistym miecze rozpruł poszycie wozu jakby to był karton. A później stworzył trzy inne stwory, które nas zaatakowały. - Elizabeth uznała, że jak już ma zostać uznana za niepoczytalną, to powie wszystko.

- I jak wam poszło? Chyba dobrze, skoro żyjecie i nie jesteście ranni.- ocenił Jones.

- Tak, mamy prawie wszystkie zapasy - zrelacjonowała.

- Dobrze, dobrze… ku nam. Zrobimy małą odprawę.- odparł porucznik.

- Powinniśmy dotrzeć do was za około pół godziny. Bez odbioru.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 28-02-2019 o 21:14.
Efcia jest offline