Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2019, 13:03   #344
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wtorek, 2 sierpnia A.D 1250r.

“Teraz zaś straciło moc nad nami Prawo, gdy umarliśmy temu, co trzymało nas w jarzmie, tak, że możemy pełnić służbę w nowym duchu, a nie według przestarzałej litery.”
List do Rzymian 7, 6


Płock.
“Gmach Inkwizycji”

Dobiegało południe gdy wszyscy przedstawili to co udało im się ustalić. Dotychczas nie prowadzili tak zaawansowanych wymian informacji. Teraz udało im się zestawić w czasie jednego spotkania historie o mgle i cieniach wokół plebanii. Fyodor ponownie przytoczył wszelkie szczegóły ze spotkania z demonicą we śnie. Anna opowiedziała o nawiedzeniu przez wyłaniającego się z mgły demona.

Wszystko wskazywało na to, że mieli już wszystkie trzy strony konfliktu. Niesionego wiatrem czarownika, demonicę przemawiającą w snach i rogatego władcę mgły.

Jednak nie było dane im dłużej rozmawiać. Chwilę po południu w nowej siedzibie Inkwizycji zrobiło się tłoczno.

Pierwsza przybyła Dadźboga. Dziewczyna w średnim wieku. Wdowa. Jej przyjaciółka pracowała w karczmie w której do niedawna mieszkała Francisca. Jak sama o sobie mówiła: umiała prać, gotować, sprzątać. Mieszkała pod miastem, gdzie utrzymywała się z kawałka ziemi, który uprawiała. Jednak nie od dziś wiadomo, że pranie gaci wielkich panów jest lepiej płatne niż szarpanie się z pługiem. Franka ruszyła z nią do pomieszczeń kuchennych, żeby omówić szczegóły

Potem przyszło dwóch mężczyzn. Jeden w wieku bliskim Fyodorowi.



Drugi znacznie młodszy. Znacznie wyższy. Uzbrojony w wielki topór nie pozostawiał złudzeń co do celu wizyty. Od razu przeszli do rzeczy bez specjalnych uprzejmości takich jak choćby przedstawienie się z imienia.

- Jesteśmy tu po Czerwonego kapłana, który wczoraj przy zakładzie bednarza dokonał zabójstwa z zimną krwią handlarza Helmuta Dohna. Natychmiast ma stawić się przed obliczem naszego kasztelana.

Nagle z tyłu zaczęła kaszleć postać w habicie. Młody mnich, który już poprzedniego dnia ich odwiedził. Zaczął podniosłym tonem:
- Tak się składa, że jego ekscelencja biskup pragnie natychmiast pomówić z Fyodorem z domu Reznovów. A wiadomo wszak, że władza Boska ważniejsza niźli cesarska.
- Obetrzyj lepiej mleko spod nosa młody - powiedział sługa kasztelana niby mimochodem kładąc dłoń na niewielkim buzdyganie wiszącym przy pasie.

I oto Czerwony Brat stał się jedynym, który mógłby rozwiązać ów spór. Trzeba było tylko określić czy ważniejsza jest w tym momencie władza świecka, czy kościelna. I choć dla Inkwizytora wątpliwości jako takich nie było, bo przecież książę panował z nadania Pana.

Tyle tylko, że Pan nie zesłał swoich aniołów, by z ognistymi mieczami bronili inkwizytorów. A książę otrzymał list z prośbą o zbrojnych. Jak więc zareaguje jego kasztelan, gdy okaże się, że Inkwizycja nie jest zainteresowana rozmową? Odwlekanie spotkań doprowadziło do konieczności wyboru jednej ze stron. Umocnienia sojuszy, bądź pogrzebania szansy na współpracę.

***


Płock. Lazaret

Jedno co było pewne, to Fyodor nie mógł oddelegować siostry Anny na żadne ze spotkań. Ta natychmiast po zakończonym zebraniu ruszyła do lokalnego lazaretu. Z radością przywitały ją siostry zakonne, które już od wschodu słońca pomagały przy chorych. Cyrulik tylko chwilę zagadnął.
- Stary jest jak niedźwiedź. Wykuruje się z tego i za miesiąc, może dwa znowu założy zbroję. Teraz się już tacy nie rodzą. A młody…
To zawahanie w jego głosie było najbardziej niepokojące dla młodej zakonnicy.
- Zaleczymy to. Noga świetnie poskładana. Ale nigdy nie będzie już biegać czy sprawnie walczyć. No chyba, że konno.

Gardło ścisnęło się dziewczynie. Mimo wszelkich darów od Pana, Gerge był przede wszystkim wojownikiem. Był jej silnym ramieniem.

Poszła do niego i padła na kolana obok jego łóżka. Spał. Czuła wyraźnie alkohol, więc z pewnością raczono go winem. Musiał się uskarżać na ból. Nic dziwnego.

Zrzuciła pościele odsłaniając nogę Gergego. Rzeczywiście wyglądała okropnie. Zakonnica położyła dłoń na ranie, a w drugiej ręce trzymała różaniec. Odmawiała przy tym gorliwą modlitwę. I wtedy coś zaczęło się dziać. Czuła jak ciepło rozlewa się pod jej palcami. Widziała jak rana się zasklepia. Za pośrednictwem zakonnicy dokonywał się cud. W końcu odsunęła dłoń. Noga była nadal posiniaczona. Ale były to tylko siniaki. Jakby ktoś kopnął go w goleń. Po złamaniu nie było śladu. Tymczasem inkwizytor otwierał oczy. Znieczulenie nie było już potrzebne, ale kac jaki pozostał po jego zastosowaniu nie ułatwiał mu skupienia wzroku na młodej zakonnicy. Uśmiechnął się, widząc jak słońce okala jej sylwetkę i przywodzi na myśl anioła.

***


Płock. "Siedziba Inkwizycji"

Francisca trzymała w dłoni list. Znalazła go we własnej sypialni. Ktoś wszedł i zostawił go bez większego trudu. Cóż, była to niedogodność, którą należało rozwiązać. Dziś list. Jutro nóż w gardło śpiącej inkwizytorki. Tak, ten problem był istotny. Tymczasem jednak z dołu dochodziły głosy kolejnych petentów inkwizycji. Oto kolejne instytucje zapraszały ich na spotkania. Zwinięty list Wenecjanka schowała w rękawie skromnej sukni i dołączyła do Fyodora.


„I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni Ducha”.

List do Efezjan 5, 18

Gdzieś w lesie…

Było już bardzo późne popołudnie gdy karawana inkwizycji zatrzymała się na popas. W okolicy była mała karczma, jednak nie było szans na zapewnienie noclegu tak wielu osobom. Również uzupełnienie zapasów okazało się kłopotliwe.

Eberhard i Bogumysł stanęli przed wyborem: zakupić wino na dalszą podróż, czy uzupełnić bukłaki w pobliskim jeziorze. Dobromir nie miał ani chwili dylematu, napełnił bukłak winem przygotowywanym przez gospodarza. Ale Dobromir nie był pod komendą inkwizytorów. Mógł robić co chciał. Witold z Klarą również zbliżyli się do zakłopotanych Czerwonych Braci. Młody inkwizytor szybko domyślił się w czym problem.
- Weźmy wino. Trochę odpoczynku należy nam się po tej masakrze w Broku. Uniknęliśmy walki, ale morale cierpi. Słyszałem, że tym wojom aż się rwą palce do bitki.
Hugin opierajacy się o swoją włócznię pokręcił przecząco głową i wykonał jakiś gest ręką. Nikt z nich nie czytał języka migowego, ale nie było się trudno domyślić, że wojownik jest przeciwny spożywaniu alkoholu przez wszystkich zamiast wody. Wszak został im jeszcze dzień drogi. Pojawiała się przed nimi perspektywa walki “po pijaku”, czy nawet spotkania z biskupem i kasztelanem “na kacu”.

Germanin towarzyszący Bogumysłowi starał się zaproponować dobromirowi uczciwy rycerski pojedynek. Ten jednak odmówił.

- Broń musi być gotowa do walki z wrogiem, nie zaś stępiona na czczych zabawach z przyjaciółmi. To, że dziś las nam sprzyja nie znaczy, że sprzyjać będzie jutro.

W wojowniku było coś niepokojącego. Nie był to jego zapach, czego była pewna Klara. Pachniał lasem i łąkami. Wiele dni spędził w siodle. Słyszała jego krok. Sprężysty i równy jak u Hugina. Ktoś, kto doskonale zna swoje ciało i jest w każdej chwili gotów do walki rusza się zupełnie inaczej niż zwykły człowiek. Przy lekkości Dobromira Bogumysł i Eberhard wydawali się słoniami w składzie porcelany. Ale to jeszcze nie było to co niepokoiło Klarę. Miała jakieś dziwne przeczucie, którego nie mogła rozgryźć. On sam z ciekawością obserwował cały ten korowód inkwizytorski nie mogący zdecydować czy pić, czy też lepiej nie pić.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline