Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2019, 13:08   #39
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Poszukiwacze Przygód jedli sobie w relatywnym spokoju kolację, z wyjątkiem Bandziora (który udawał niedawno Giermka), który w relatywnym spokoju okradał piętro karczmy, a teraz nie niepokojony przez żadnego z tak zwanych stróżów prawa minął ich i poszedł sprzedać łupy. Znikał akurat w wieczornym mroku, gdy wtem akcja w karczmie zagęściła się.

Rudi oraz wciągnięci przez niego do karczmy Alexander, Jagoda i Jacek zamknęli Poszukiwaczy Przygód w alkowie. Trudno powiedzieć kto był bardziej zaskoczony - karczmarz, który przez trzydzieści lat prowadzenia interesu nie wiedział, że alkowa jest za drzwiami; Poszukiwacze Przygód, których nagle uwięziono za drzwiami, których, przysięgaliby, jeszcze minutę temu nie było; czy sam Rudi, któremu poszło to tak gładko. Timi, który chciał wyjaśnić sytuację został niestety wyprzedzony przez Rudiego, który wspomniał o "samosondzie" i Georgu, który kazał poddać się uwięzionym w środku
Ostrzeżenie Wernera i interwencja Jacka, który rozdarł się do właściciela karczmy, nie mogły już zbyt wiele zmienić.

Skonfundowani Poszukiwacze Przygód zareagowali... no cóż, właściwie to dokładnie tak jak można się tego było spodziewać. No bo co zrobić, kiedy najpierw ktoś mówi, że inni chcą cię zaatakować i blokuje drzwi, drugi ktoś krzyczy, że są otoczeni, a po chwili nagle trzeci ktoś zaczyna się do tych drzwi dobijać, a na sam koniec czwarty ktoś przekonuje żeby wyszli, bo kucharka śniadanie przygotowuje, choć już po zachodzie słońca? O piątej ktośce, która wspomniała coś o skarbie już nawet nie powinno się wspominać, ale wspomnimy, bo ze środka dobiegło głosem krasnoluda:
- Trzeba jej będzie poszukać, dać w łeb i przesłuchać, coś wie o skarbie

- To wy się poddajcie, albo powystrzelamy was jak kaczki! - krzyknął Szlachcic. W końcu miał jasną sytuację. Ktoś czegoś od nich chce, więc trzeba go zaatakować. Śmierć wszystkich jego ludzi i jego samego była dla niego mniejszym poświęceniem niż poddanie się czy posłuchanie kogokolwiek.

Niziołek nic nie mówił, tylko od razu rzucił się do okna i zręcznie przez nie wyskoczył. Przynajmniej tak można było wnioskować po trzasku wyłamywanych okiennic i braku huknięcia o ziemię.

- To pułapka, a i ci strażnicy są pewnie podstawieni - usłyszeli szept jakiegoś Paranoika musiał dostać się inną drogą do miasta niż reszta jego kolegów, bo nie przypominali sobie, by ktoś taki właził - Gadajcie, to On was przysłał, prawda?

Akolitka obnażyła miecz i z okrzykiem -Krew dla Boga Krwi... znaczy ten... Ku chwale Myrmydii rzuciła się na drzwi. Te okazały się jednak wytrzymalsze.

Elf próbował naraz przestrzelić drzwi z rusznicy, wyważyć je, wyjąć miecz i tarczę, zajść wszystkich od tyłu i poderżnąć gardła strażników sztyletem, ale zabrakło mu rąk i wszystko mu się wysypało.

A ze szczelin między drzwiami i futryną zaczęło coś przeświecać. I jakby dymem było czuć...

//Było coś takiego, ale Phil przekonał mnie do innej interpretacji deklaracji Avitto.
Poszukiwacze Przygód jedli sobie w relatywnym spokoju kolację, z wyjątkiem Bandziora (który udawał niedawno Giermka), który w relatywnym spokoju okradał piętro karczmy, a teraz nie niepokojony przez żadnego z tak zwanych stróżów prawa poszedł to sprzedać i zniknął gdzieś w wieczornym mroku, gdy wtem akcja zagęściła się.

Rudi oraz wciągnięci przez niego do alkowy Alexander, Jagoda i Jacek zamknęli Poszukiwaczy Przygód w alkowie. Trudno powiedzieć kto był bardziej zaskoczony - karczmarz, który przez trzydzieści lat prowadzenia interesu nie wiedział, że alkowa jest za drzwiami; Poszukiwacze Przygód, którym nagle ktoś zabiera stół przy którym jedli i blokuje nim drzwi, których, przysięgaliby, jeszcze minutę temu nie było; czy sam Rudi, któremu poszło to tak gładko. Timi, któremu zamykane tuż przed nosem drzwi omal go nie rozkwasiły także powinien być dopisany do listy zaskoczonych ludzi.
Szepczący do Rudiego przez zamknięte drzwi Werner, który mówił tak cicho, by Bohaterowie go nie słyszeli, ale za to słyszał go jakimś cudem Jacek, który zaraz później rozdarł się do właściciela karczmy, byli tylko wisienką na torcie. Ewentualnie truskawką.

Skonfundowani Poszukiwacze Przygód zareagowali... no cóż, właściwie to dokładnie tak jak można się tego było spodziewać. No bo co zrobić, kiedy najpierw ktoś mówi, że inni chcą cię zaatakować i blokuje drzwi, drugi ktoś krzyczy, że są otoczeni, a po chwili nagle trzeci ktoś zaczyna się do tych drzwi dobijać i coś szeptać, tak by tego nie słyszeli, a na sam koniec czwarty ktoś przekonuje żeby wyszli, bo kucharka śniadanie przygotowuje, choć już po zachodzie słońca? O piątej ktośce, która wspomniała coś o skarbie już nawet nie powinno się wspominać, ale wspomnimy, bo nagle dostała czymś w łeb i zgasło jej światło.

- To wy się poddajcie, albo powystrzelamy was jak kaczki! - krzyknął Szlachcic. W końcu miał jasną sytuację. Ktoś czegoś od nich chce, więc trzeba go zaatakować. Śmierć wszystkich jego ludzi i jego samego była dla niego mniejszym poświęceniem niż poddanie się czy posłuchanie kogokolwiek, a teraz trzeba mu było przyznać, że miał sporą przewagę liczebną. A właściwie to miałby ją, gdyby inni słuchali jego rozkazów.

- Bierzemy ją, słyszeliście, skarb jest, ale nikt nam nie powie. Na szczęście ona wie - rzucił Krasnolud, ten od młota walącego Jagodę w łeb.

Niziołek nic nie mówił, tylko od razu rzucił się do okna i przez okno, na zewnątrz. Zręcznie wylądował i tyle go było widać.

- To pułapka, a i ci strażnicy są pewnie podstawieni - z kąta odezwał się ubrany w maskujący płaszcz człowiek, którego nie znali. Paranoik musiał dostać się inną drogą do miasta niż reszta jego kolegów - Gadajcie, to On was przysłał, prawda?

Akolitka obnażyła miecz i z okrzykiem -Krew dla Boga Krwi... znaczy ten... Ku chwale Myrmydii rzuciła się do ataku, raniąc Wielkiego G.

Elf próbował naraz wystrzelić z rusznicy, wyjąć miecz i tarczę, zajść wszystkich od tyłu i poderżnąć gardła strażników sztyletem, ale zabrakło mu rąk i wszystko mu się wysypało.

Bard cichutko i spokojnie rozlał oliwę i podpalił ją, a Niezaangażowany Cywil, który absolutnie nie wyglądał na maga rzekł -Ja ich nie znam i nie angażował się w żaden sposób w to co się działo.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 28-02-2019 o 14:00.
hen_cerbin jest offline