Xavi tymczasem wstał i podszedł do lustra, by sprawdzić czy się w nim odbija. Odbijał się, tak samo pozostali. Pomacał i obejrzał w lustrze swoje zęby. Wyglądały całkiem normalnie.
- To coś… Xolotl… mówił komuś z was coś jeszcze, zanim zebrał nas razem? - zapytał. - Jak tam w ogóle trafiliście? Ja…ja już, kurwa niczemu się nie dziwię, ale nic nie pamiętam, odkąd mnie porwali.
- Sami go znaleźliśmy - stwierdził Ucho, - chociaż wychodzi na to, że to on nas do siebie doprowadził.
Opowiedział mu pokrótce jak dotarli na cmentarz.
- Przynajmniej was zapytał o zdanie - westchnął Xavi. - Nawet jeśli koniec końców i tak miał je w dupie. A właśnie, w nocy szukał cię jakiś koleś, kumpel Maniveli. Był wkurwiony, że strzelałeś do Narwańca i chciał, żebym cię namierzył. Dałem mu zmyślony adres. Ale to przez niego w końcu trafiłem do Xolotla. On i Narwańcy muszą być bliżej niż Xolotl przyznaje… sam już nie wiem, przedwczoraj świat był dużo prostszy. Puta, wszystko co normalne szlag trafił! - Javier, wykorzystując fakt, że gospodarz wyszedł, kopnął butem lustro, które pękło na dole.
- Jebany… - Alvarez wyszczerzył zęby. - Siedem lat nieszczęść.
Zarechotał.
- To nie tak dużo jak mamy żyć wiecznie - Javier zaśmiał się nerwowo. - Wiecie co? Nie jest tak najgorzej. Wczoraj jak nie odbieraliście telefonów myślałem, że wszyscy nie żyjecie. W sensie tak naprawdę, na amen. Dobrze was widzieć.
Perezowi minęła nagła wesołość. Nie wiedzieć dlaczego ciągle czuł, że wydał na Javiera wyrok i czuł się z tego powodu winny. Z drugiej strony Xavi stał przed nim i to z jednej strony go cieszyło, z drugiej zaś wywoływało jakiś bliżej nieokreślony niepokój.
- Ja też się cieszę - odparł w końcu.
Poszedł do sąsiedniego pokoju zadzwonić do Bacaba, a Xavi w tym czasie wypatrzył swój laptop, komórkę i pistolet. Leżały na stoliku obok miejsca, w którym się obudził. Obejrzał je dokładnie, włączył, przeskanował na spyware, rozkręcił i obejrzał pod kątem pluskiew - nie wiadomo właściwie po co, bo Xolotl i podobne mu istoty raczej nie wyglądały na będące za pan brat z technologią.
- El Nino, zbieramy się! - zawołał w końcu Ucho.
- Lecę! Czekaj, czy my mamy tu jakiś samochód?
To było dobre pytanie, zważywszy, że nie pamiętali jak trafili do domu Angelo. |