Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2019, 21:55   #105
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Wychodząc ze szpitala Ann wybrała numer Lexi.
- Co tam, maleńka? - od razu odezwał się radosny głos dziewczyny, trochę zdyszany. - Mamy tu trochę bałaganu po tym jak rano roboty zwariowały.
- Możesz się wyrwać na chwilę z pracy? - Ferrick zastanawiała się co jeszcze działo się rano w mieście, o czym nie miała zielonego pojęcia. - Potrzebuje twojej pomocy.
- Nooo… - zamilkła na moment, Ann domyśliła się, że wyciszyła holo i z kimś rozmawiała. - Szef będzie wściekły, ale w sumie chyba bardziej niż teraz to nie może być. Kiedy?
- Zaraz. Przyjadę po ciebie i wszystko wyjaśnię po drodze.
- Zgoda, powiesz też szefowi, że to sytuacja pilnie rodzinna? - zapytała jeszcze z małą desperacją zanim się rozłączyła.
- Jak zwykle postrzelona. - Skomentowała to pod nosem Azjatka wchodząc do pojazdu CT i wyznaczając kurs na miejsce pracy przyjaciółki.
Trzeba było przyznać: magnetyczne samochody były nieziemskie. Jedyne czego musiały przestrzegać to swoje własne ograniczenia prędkości, a miasto pod i obok nich przesuwało się płynnie. Niewielu mogło sobie na takie cacko pozwolić, ale tym razem to firma stawiała. Zresztą tego dnia poruszanie się za jego pomocą było też trochę ryzykowne, w końcu to była zdalnie sterowana maszyna, a wiadomo co z takimi działo się z samego rana.
Lexi za to aż zagwizdała widząc czym koleżanka pod nią podjechała. Została też zmuszona do powiedzenia pewnemu bardzo niezadowolonemu mężczyźnie, że to sprawa życia i śmierci, zanim mogły rozsiąść się w unoszącej się teraz tylko odrobinę nad ziemią maszynie.
- No dobra, to o co chodzi? - zapytała dziewczyna, mrużąc brwi i przeszywając Ferrick wzrokiem. Tylko co jakiś czas zezowała na milczącego Dru.
- Moja znajoma jest teraz w szpitalu w stanie krytycznym. Lekarze podejrzewają zatrucie, ale nie są w stanie ustalić jego przyczyny. Mam nadzieję, że znajdziemy coś w jej mieszkaniu. Podejrzewam, że może to być coś naprawdę nietypowego, a co mogło się ostatnio przewinąć przez laboratoria śledcze. Jak choćby to co znaleźliśmy u Amandy. - Odpowiedziała Azjatka na jej pytanie.
- Oh, wyjdzie z tego? - zatroskała się od razu Lexi. - Nie wiem czy będę bardzo pomocna, to mogło być coś organicznego, ale postaram się.
Samochód magnetyczny błyskawicznie zabrał ich pod budynek, a Ann odnalazła odpowiednie mieszkanie. Szpital musiał już powiadomić policję, drzwi bowiem były zamknięte i oznaczone żółtą, holograficzną taśmą "DO NOT CROSS". Glin nie było jednakże nigdzie widać, nawet żadnego radiowozu pod blokiem.
Ann od razu zabrała się za otwieranie zamka. To nie było takie proste, zamek był częściowo elektryczny, z wejściem na kartę albo kod, a klucz służył jako dodatkowe zabezpieczenie. Dziewczyna miałaby z tym spory problem, gdyby Lexi nie nacisnęła klamki. Drzwi uchyliły się. Ze środka dobiegała je cisza. Ferrick otworzyła drzwi szerzej, rozejrzała się po najbliższym pomieszczeniu i przeszła pod taśmą do środka.

W środku było pusto. Jessica mieszkała w dużej kawalerce, po przekroczeniu progu praktycznie od razu
znalazły się w największym pomieszczeniu. Obok wisiała pojedyncza kurtka i stało kilka par kobiecych butów, dalej zmieściła się spora rozkładana kanapa - rozłożona i ciągle pościelona, fotel, krzesła, mały stół, biurko, regał. Wszystko w starym, mało wyszukanym stylu, trochę podniszczone. Podobnie wyglądały mała kuchnia i łazienka. Wszędzie brak osobistego ducha tego miejsca wskazywał na mieszkanie do wynajęcia. W szafie Mayers trzymała trochę ubrań, jej torebka leżała na łóżku, częściowo wybebeszona. Pościel i podłogę zdobiły ślady wymiotów, na nocnej szafeczce stała niedopita kawa. Drugi kubek leżał przewrócony, płyn wylał się z niego i zasechł. Był przeźroczysty, z białym nalotem po którym dało się poznać, że cokolwiek w tym kubku wcześniej było. Kolejne ślady wymiotów były w łazience, gdzie leżało też otworzone pudełeczko z lekami. Kilka tabletek wypadło na kafelki tuż obok. Lodówka zawierała niewiele żywności: trochę warzyw, serek, napój, mlekopodobny płyn, kupną kanapkę ciągle zapakowaną w próżniowe opakowanie.
- Zdążyłaś z nią porozmawiać? - zapytała trochę niepewna Lexi. - Nie powinnyśmy tu nawet być - dodała szeptem. - Wspomniała czym mogła się zatruć?
- Podejrzewała, że zatruła się wczoraj na kolacji, ale chciałabym wykluczyć, czy coś nie zaszkodziło jej w domu. Skoro jej stan jest krytyczny dopiero po tylu godzinach, musiałby to być jakaś bardzo wolno, a jednocześnie bardzo silnie działająca trucizna. To raczej niespotykane.
- Czasami do niektórych substancji potrzebny jest wyzwalacz - mimo swoich słów Lexi nie była przekonana do tego. - Nie znam się na truciznach i tym co mogło się stać. Tu by się przydał detektyw śledczy czy jak oni się tam nazywają. Tacy z seriali - westchnęła z małym uśmiechem. - Możemy pobrać próbki, ale zbadanie tego potrwa.
- Policja nie zainteresuje się śladami, jeśli nie będzie zbrodni, a ja chcę uratować Jessikę, a nie szukać jej mordercy. - Ann wzruszyła ramionami. - Pobierzmy próbki z tego co mogła dotykać lub przyjąć w tym mieszkaniu. Nie wygląda na to, by było tego wiele. Jeśli powiesz mi jak, pomogę ci to analizować. Wpiszemy to jako pilne zlecenie centrali, byś nie miała kłopotów.
- Jeśli to co odkryją będzie nielegalnym środkiem, to już będzie przynajmniej przestępstwo - zauważyła Lexi. - Niech będzie, mam kilka pojemników.
Pokazała je Ann, pobierając próbki najbardziej oczywistych substancji. Było jednak jasne, że to nie ona tu jest od kombinowania i dumania. A analiza tych rzeczy wcale nie przebiegnie szybciej niż ta w szpitalu, która zaczęła się jakiś czas temu i być może już nawet skończyła.
- Zadzwonię do szpitala i dowiem się czy odkryli coś istotnego. - Powiedziała Ferrick uruchamiając holofon.

Głos po drugiej stronie odezwał się niemal od razu, podając nazwę szpitala i umożliwiając wybranie celu połączenia. Zaraz potem zgłosił się ktoś bardziej ludzki.
- Słucham?
- Ann Ferrick. Chciałabym się dowiedzieć czy jest jakiś postęp w sprawie leczenia Jessicki Mayers.
- Proszę zaczekać - przez chwilę trwała cisza. - Stan panny Mayers ciągle jest ciężki, ale obecnie stabilny. Stosujemy drogie środki, które systematycznie radzą sobie z zatruciem.
- Ale nadal nie udało się odkryć przyczyny jej stanu. - Dopowiedziała Azjatka. - Jestem w mieszkaniu pacjentki. Może ktoś mógłby mi podpowiedzieć czego szukamy?
- Udało się odkryć, że to związek chemiczny, nie występujący naturalnie - przyszła odpowiedź. - Nie posiadam dokładnego wskazania co to jest.
- Dokładnego rozumiem, ale mamy jego wzór, skoro został wyselekcjonowany. Czy możemy go dostać do porównań przy badaniu tego co znajduje się w lokalu? - Ann wyraźnie ucieszyła się z tej niespodziewanej wiadomości.
- Zostały wyselekcjonowane pojedyncze związki chemiczne, nie jeden spójny - sprostował głos po drugiej stronie. - Możemy pani przekazać na podstawie zgody policji, ale nie wiem czy to pomoże i czy nie wprowadzi w błąd.
Dane z analizy krwi i zawartości żołądka pojawiły się prawie od razu na holo Ann. Niewiele jej mówiły.
- Dziękuję. - Powiedziała, rozłączyła się i podeszła do Lexi. - Wyodrębnili z organizmu Jessicki coś takiego. - Pokazała dziewczynie wiadomość. - Zbierzmy jak najwięcej próbek i spróbujmy coś znaleźć. Chyba zacznę od torebki. Zobaczymy co mogłoby być nośnikiem dla trucizny. - Dodała podchodząc do łóżka.

Założyła ochronne rękawiczki i ostrożnie rozchyliła otwartą torebkę dziennikarki. Nie znalazła tam nic ciekawego, oprócz może faktu, że wyglądała na przetrząsaną. Tylko czy jakaś kobieca torebka tak nie wyglądała? Może jeszcze to, że nie była tak ciężka i mocno wypełniona jak to często bywa? Znalazła trochę kosmetyków, chusteczki, elektroniczny klucz do mieszkania. Nic mogącego zawierać dane, ani nic jawnie dziwnego co mogłoby w sobie zawierać chemię z którą Jessica obecnie walczyła w szpitalu. Szminka? Tusz do rzęs?
- To mi coś przypomina - Lexi dumała nad chemicznymi wzorami odkąd Ann jej je pokazała. Trochę jakby to co mi podesłałaś z tego wybuchu w sądzie, ale nie do końca.
- To by się zgadzało z moją teorią. - Ann pokiwała głową. - Jessicka pracowała nad sprawą powiązaną ze śmiercią Amandy. Najwyraźniej dla kogoś zrobiła się kłopotliwa. Trzeba sprawdzić czego się mogła dowiedzieć. Poszukam jej komputera, albo czegoś gdzie mogła robić notatki.
Azjatka zapakowała kosmetyki z torebki do osobnych torebek i poszła w kierunku biurka. Nie znalazła nic. Holofon oczywiście był naturalnym tropem, ale ten odjechał stąd w karetce razem z kobietą. Ann nie natknęła się na inne urządzenia. Komputerów jako takich niewiele nie związanych z informatyką osób używało, podobnie jak osobnych urządzeń specjalistycznych. Holo, czasami w dwóch kopiach, wystarczało. W tym przypadku dziewczyna nie natknęła się nawet na tą drugą kopię, ale to niczego nie dowodziło. Była tu policja i część dowodów mogli jednak zabezpieczyć. Mimo to Ann dokładnie przeszukała biurko, w poszukiwaniu ukrytych informacji. Holofon był zbyt oczywisty na ich przechowywanie. Oczywiście nie każdy musiał być paranoikiem. Jednak w jakimś sensie Jessicka wydawała jej się pokrewną duszą. Nic nie znalazła. Albo kryjówka była zbyt dobra, a Ann nie miała elektronicznego wykrywacza, albo nic takiego tu nie było. Ktoś mógł już znaleźć i zabrać. Albo Mayers jednak była naiwna. Był jeszcze inny sposób zachowywania danych, bardzo popularny - w chmurze lub na zewnętrznym serwerze. Wyglądało na to, że bez pomocy dziennikarki ciężko będzie dowiedzieć się więcej.

Zebranie materiałów zajęło im trochę czasu, potem Ann odwiozła Lexi do pracy i wpisała w jej grafiku zlecenie na badania przywiezionych próbek oraz porównanie ich z dostępnym materiałem z badań w sprawie Amandy. By sprawa wyglądała bardziej oficjalnie powołała się ponownie na nazwisko ojca. W końcu sprawa w której został ranny w ostateczności też łączyła się ze sprawą Amandy, więc mogło jej to nawet ujść na sucho.
Do przesłuchania Alexa nie pozostało już wiele czasu, więc dziewczyna ponownie tego dnia skierowała się na trzynasty posterunek.
 
Eleanor jest offline