Powrót w ciepły i przyjemnie pachnący dom po niezbyt owocnym patrolu ucieszył Oswalda bardziej niż ten po sobie pokazywał. Wojownik podszedł do kominka i grzał przy nim ręce wpatrując się w płomienie aż nie pojawił się Grandil. - Oczywiście, że przekażemy wiadomość. - Odwrócił się w stronę izby i po paru wolnych krokach usiadł przy stole. - Ale nie ma chyba sensu gnać tam już dziś. Jedna noc nas chyba nie zbawi? Odpoczniemy tu do jutra, wyczyścimy ubrania i ruszymy dalej skoro świt. A nuż w nocy przyda wam się para mieczy w razie ataku. - Odpasał miecz, oparł go o krawędź stołu i zwrócił się do Morweny. - Nie mam nic przeciw. Masz konia? - Zapytał pomimo bycia pewnym odpowiedzi. - Zresztą... Możesz jechać z jednym z nas. - Machnął ręką.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |