Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2019, 22:09   #14
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
stine również przez dłuższą chwilę przyglądała się katastrofie, którą miała przed oczyma. Dłoń mocniej jej się zacisnęła na łuczywie, a cała lekko nawet poczęła drżeć. Powiedziała coś do siebie pod nosem, po czym wzięła kilka głębokich oddechów by się uspokoić. Zbliżyła się do niej także Luna, która wepchnęła jej swój wilgotny nos w wolną dłoń. Gest ten pozwolił jej odzyskać spokój.
– Muszę zobaczyć to na własne oczy – rzekła raczej cicho ewidentnie bez takiego zdecydowania, jak wcześniej. Po chwili jeszcze dodała niemal szeptem: – Zobaczyć… Przygryzła lekko wargę.
Hanah zajmująca się jeszcze wozem poniosła spojrzenie na stojąca nieopodal dwójkę. Pozostawiła dokładniejszą inspekcję diablęciu i podeszła do Astine.
– Los nas wystawia na próbę lecz miejmy wiarę, że miejscowym udało się ujść z życiem. Odnajdziemy ich i stawimy czoła temu co spowodowało tę katastrofę – powiedziała łagodnie kładąc przy okazji dłoń na ramieniu kobiety.
– Nie lepiej założyć, że wszyscy… – diabelstwo zaczęło zadawać pytanie, ale urwało patrząc na Astine i odkaszlnęło nerwowo. – Ekhm… tak. Pewnie zdołali przeżyć.
Pelaios przetarł oczy. Przeklęta mgła sprawiała, że swędziała go skóra.
– Możemy iść za śladami w las, odnaleźć sprawców zamieszania z wozem… – zasugerował patrząc na pozostałych, po czym spojrzał na Hanah i Astine. – Aleeee las nie ucieknie. Chodźmy do wioski
Tropicielka popatrzyła na Hanah z wdzięcznością w oczach i gestem uspokoiła wilczycę, która zaczęła warczeć.
– Przypominasz mi trochę pewną niziołkę, którą poznałam jakiś czas temu. Ona… też mi pomagała… z problemami. Dziękuję – rzekła Astine, po czym posłała krótki, ale ciepły, uśmiech do diablęcia.
Derlan zauważył ten uśmiech, spojrzał szybko to na diablęcie, to na Astine. Nie podobało się mu to do końca. Czyżby zazdrość? Nie był pewien, ale musiał interweniować.
– Nie zapominaj, moja droga, że wszyscy jesteśmy tu po to, żeby ci pomóc – przeciął swoim ciałem linię łączącą spojrzenia Pelaiosa i Astine, ustawiając się tyłem do diablęcia. Już miał prowadzić dalej swój monolog, kiedy nagle wtrąciła się Hanah.
– Ja co jak ci co jechali tym wozem wciąż żyją? Moglibyśmy to sprawdzić skoro mamy ślad – kapłanka spojrzała na złodzieja i Astine, a potem na diabelstwo i całą resztę.
– Nie jestem pewien czy żyją – odpowiedział tiefling ciężko wzdychając – Sądząc po uszkodzeniach, braku jakichkolwiek ciał oraz fakcie, że uzdy zostały poprzegryzane… To nie było zwykłe porwanie. To nie byli bandyci.
– Idąc tym rozumowaniem bestie powinny zostawić chyba więcej… pozostałości? Jak dla mnie to jest wystarczający powód aby to chociaż sprawdzić – kapłanka nie ustępowała.
Diabelstwo uśmiechnęło się słabo do Hanah i spojrzało na resztę drużyny.
Delran wywrócił tylko oczami. Przybyli tutaj w zupełnie innym celu. Co, kogo obchodzi, co się stało z ludźmi z wozu…
– Nie zapominajmy, że przybyliśmy tu, żeby pomóc Astine, to jest nasz główny cel – uśmiechnął się czule do tropicielki, starając się coraz bardziej zasłonić ją przed wzrokiem diablęcia. – Ruszajmy do wioski, szkoda czasu, może po wszystkim uda nam się zająć sprawą tego lasu.
Tropicielka przysłuchiwała się ich słowom z niepokojem.
– Przetrwać w lesie nie jest łatwo, zwłaszcza kiedy nie jest się na to przygotowanym. Podróżni najpewniej nie byli, chociaż nie można ich od razu skreślać. Ale… wydaje mi się, że większe szanse mają ludzie z wioski, chociaż… – Przygryzła wargę. Westchnęła. – Ja… Właś… nie wiem, co powinniśmy zrobić. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.
– Spokojnie. Nie ty jedna szukasz swoich bliskich i to całkowicie zrozumiałe, że chcesz od nich zacząć – Hanah zdawała się nie być zrażona nastawieniem towarzyszy. – Wiemy jak dawno mogło to się zdarzyć? Kupcy nic nie wspominali o szlachciance wjeżdżającej we mgłę. Jeśli ktoś próbował zatrzeć ślady to zwyczajnie wydaje mi się, że nie mógł być to potwór.
Kapłanka nie naciskała, a jedynie próbowała pokazać innym skąd wychodziło jej rozumowanie.
Astine odpowiedziała jej krótkim uśmiechem i lekkim skinieniem głowy.
– Odnośnie powozu… jeżeli dobrze widziałem to on najpewniej jechał z południa, nie od strony Waterdeep. Nic dziwnego, że o nim nie słyszeliśmy.
– Oni też mogli nie wiedzieć o mgle prawda? Może w nią wjechali nieświadomi zagrożenia? – niebieskooka pozostawiła tę sugestię niedopowiedzianą.
– Chyba nie można tego wykluczyć.
 
Jaracz jest offline