Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 09:10   #15
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
dy Delran zasłonił Pelaiosowi Astine, diabelstwo przesunęło się w bok, by znów wszystkich widzieć. Zrobił to odruchowo nawet nie zastanawiając się nad zachowaniem towarzysza.
Ten powóz jest w kiepskim stanie. Obicia zdążyły spleśnieć. Nie wjechali tu wczoraj – przyznał. – W zasadzie… lepiej nie mówić o tym kto ma lub miał większe szanse przeżycia. To jak obstawianie kogucich walk nawet nie oglądając zawodników.
Diabelstwo nie skomentowało wzmianki o tym, że są tu po to by pomóc Astine. Mógł wejść w polemikę, która by w tej chwili zapewne niewiele wniosła. Odnotował jednak w pamięci ten szczegół.
Nim rozmowa zeszła na inne tematy, do grupy dołączył Neff ponownie zwracając się prosto do ich umysłów.
“Jeśli chcecie kogoś odnaleźć – mieszkańców wioski, bądź kogoś z tego powozu – to moje zdolności mogą się przydać. Potrzebuję jedynie imienia osoby, jej portret, lub przedmiot który do niej należał. Jeśli chodzi o przedmiot, to prawdopodobnie uda mi się zlokalizować ‘ostatniego’ właściciela. Aha – będę potrzebował po jednym dzwonie czasu na jedną osobę, więc lepiej gdy pozwolicie mi na to, gdy gdzieś odpoczniemy na chwilę. Jeśli chodzi o sztylet, który znalazłaś Dzierlatko, jeśli jest magiczny, mogę dokładnie Ci powiedzieć na czym tak magia polega i jak się go używa. Na to jednak też będę potrzebował jeden dzwon.”
Hanah znów zamrugała i potrząsnęła głową.
“Nie jest magiczny” – spróbowała odpowiedzieć. Było to jednak zbyt intymne jak na jej gust.
Jeśli możesz kogoś odnaleźć, to mam kolczyk tej szlachcianki – podała elfowi biżuterię.
Łotrzyk westchnął głośno.
Czyli decyzja podjęta, tak? Idziemy w las? – spojrzał na Astine, po czym zwrócił się do Hanah. – To trochę niesprawiedliwe, tak bardzo znęcać się na kobietą, która jest tak blisko domu, jednak przez twoje “śledztwo”, nie może tam dotrzeć… Ale cóż, kim ja jestem żeby oceniać, prawda? – uśmiechnął się szeroko do swojej towarzyszki i cofnął się o kilka kroków. Nie miał najmniejszej ochoty, szwędać się po lesie, więc był w stanie zrobić wszystko, żeby tego uniknąć…
Hanah uniosła brwi wysoko do góry w bezbrzeżnym zdziwieniu.
Znęcać? – kapłanka spojrzała na przewodniczkę i z powrotem na mężczyznę. – Jako przedstawicielka wiary Ilmatera nie mogę po prostu obojętnie przejść obok. Jeśli istnieje szansa aby pomóc jeszcze jednej osobie zamierzam podjąć wszelkie środki jakie mogę – westchnęła ciężko wodząc spojrzeniem po pozostałych. – Ale nie będę oponować jeśli wszyscy chcecie pójść do wioski. To po prostu mój obowiązek.
Pelaios słuchał wymiany zdań nie do końca potrafiąc lub chcąc zrozumieć o co chodzi towarzyszom. Miał wrażenie że ktoś tu próbował zagrać na sumieniu i współczuciu ale ciężko było stwierdzić kto i czy nie aby obie strony. Na pewno zaś nie wiedział jak to wszystko się ma do obecnej sytuacji.
Podszedł do telepaty i objął go ramieniem na wysokości szyi. Wskazał las.
Czy… - zaczął i urwał uświadamiając sobie że tamten chciał rozmawiać inaczej.
“Czy jeśli szlachcianka nie żyje, będziesz to wiedział, czy zaprowadzisz nas do ciała? “
”Niestety wiedza o jej stanie nie będzie mi znana. Jedynie przybliżona lokalizacja” – odparł bezgłośnie mistyk.

Astine była trochę skołowana tym, w jaki sposób rozwijała się rozmowa.
Wiecie… ja chciałabym najpierw sprawdzić przynajmniej dom rodziców. Jest na początku wioski, oddalony kawałek od głównej drogi, więc raczej nie powinno nam to długo zająć… chyba. Chociaż jeżeli chcecie najpierw ruszyć w las to… – Dziewczyna zerknęła w kierunku osady. – to pomogę wam.
Nie mamy czasu, by tracić go na błąkanie się po chaszczach. W wiosce przynajmniej znajdziemy dach nad głową. – wtrącił się nagle drwal, po czym otaksował wzrokiem pozostałych. – Nie wyglądacie mi na takich, co przywykli do obozowania w głuszy. Poza tym las to groźne miejsce w dzień, a co dopiero w nocy i z tą przeklętą mgłą.
Kiedy skończył splótł ręce na piersi.
Emm… Yy… chyba oba kierunki są dobre... – niepewnie dorzuciła swoje trzy grosze akolitka, po czym zerknęła w kierunku wioski i przełknęła ślinę. – Łan wygląda strasznie.
Neff w przypływie kolejnego ataku warknął prosto w twarz Drwala.
–[i] Ty parszywy ignorancie. Te karłowate krzaczki nazywasz lasem? Gdybyś tylko chociaż raz spojrzał na majestatyczne puszcze Evermeet wiedziałbyś… ja… przepraszam.
Arn popatrzył na elfa spode łba, postąpił w jego kierunku dwa kroki.
Jak mnie długouchy?! Myślisz, że twoje dziwaczne magiczne sztuczki są lepsze ode mnie, co?!
Musisz uwierzyć mi na słowo, że nie chciałem rzec tak bolesnych obelg. Ja… czasem nie panuję nad tym co mówię i o czym myślę. To swojego rodzaju choroba – zawstydzony elf mógł jedynie spuścić wzrok.
Mężczyzna nie wyglądał na przekonanego, ale dostrzegając miny pozostałych ostatecznie prychnął gniewnie, uniósł ręce i zostawił Neffa w spokoju.
Kapłanka wzięła głębszy oddech widząc dokąd to wszystko prowadzi. Powinna bardziej uważać przy naukach metoryki.
Ae, nie chcę się kłócić… Przepraszam, macie rację. Chodźmy do wioski
Wybuch Neffa sprawił że diabelstwo wzdrygnęło się i odsunęło się od elfa. Słuchał wymiany zdań z drwalem z nie mniejszym zdziwieniem. W końcu pokręcił głową i odwrócił się w kierunku wioski. Widząc że przyjdzie im udać się właśnie tam westchnął ciężko, jako że miejsce nie sprawiało przyjaznego. Znów poczuł jak dreszcz sunie po plecach.
No to chodźmy – rzekł wracając do wierzchowca.
 
Morfik jest offline