Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 12:01   #59
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Tf7ddGcxzJ4[/MEDIA]

Oczywiście palant pokroju RB nie byłby sobą, gdyby się nie spóźnił, ani nie wywinął po drodze żadnego numeru. Z drugiej strony bycie gwiazdą wieczoru miało pewne prawa i przywileje. Tacy grali ostatni, gdy na placu boju pozostawali najtwardsi fani, a reszta leżała pokotem po kątach pijana albo naćpana. Albo jedno i drugie.

To był koncert punkowy - prostego faktu nie szło przeoczyć. Wszędzie gdzie Mazzi się nie obejrzała, widziała krzykliwych, hałaśliwych ludzi odzianych wedle tego samego klucza: skóry, ćwieki i łańcuchy. Dziewczyny, faceci - skandowali razem wesoło hasło, wymieniali się pod sceną, uprawiając pielgrzymki do baru i z powrotem. Wśród nich znajdował się oddział sierżant, wszak przyszły się tu zabawić. Na razie czekały, umilając czas do, wedle Val, północy kiedy to na scenę wejdzie pewien szarpidrut, a Lamia w końcu spełni obietnicę, robienia za rozpiszczaną, rozentuzjazmowaną fankę. Do tego momentu miała względnie wolne, co nie przeszkadzało jej cieszyć się wypadem. Co prawda gwar i liczba ludzi wokoło działały trochę na nadszarpnięte nerwy, jednak obecność pozostałej trójki dziewczyn działała terapeutycznie. Saper śmiała się więc, żartowała, tańczyła i piła, lawirując między całą grupą. Patrzyła czy Amy nie dzieje się krzywda, obmacywała co ciekawsze elementy fizjonomii Madi, lub pozwalała się Val wieszać na sobie. Po pewnym czasie zlądowała ponownie przy barze, kończąc piwo i wtedy pojawiła się ona.

Przepłynęła przez salę, a tłumek sam rozchodził się na boki. dumna, dystyngowana i tak zimna, że pewno nie potrzebowała lodu do drinków. Albo się Mazzi wydawało, albo nagle w okolicy zrobiło się chłodniej. Królowa Śniegu, o dziwo, zatrzymała się obok niej. Nastąpił etap skanowania i macania spojrzeniami, szybki drink. I propozycja. Kim była? Właścicielką speluny, managerem, ochroniarzem? Kogo? Na pewno nie RB, nikt jego pokroju nie zbrukałby się czymś podobnym.

Alkohol trafił do gardła, szkło stuknęło o blat, a sierżant zapatrzyła się w nie przez moment. Rewizja bardzo osobista… tak, brzmiało kusząco. Poza tym nie wypadało odmawiać Królowej Śniegu. Nie żeby chciała to zrobić, w końcu mogła być dziś nie do końca grzeczna. Wstając ze stołka poprawiła włosy, usilnie nie myśląc o tym, który poprzednio stawiał jej drinki.
- Jakby szukały mnie takie trzy… dredziara, krótkościęta brunetka i blondi i opatrunkiem na twarzy to jestem za kwadrans - nachyliła się nad barem i barmanem, przekazując prośbę razem z paroma talonami. Reszta oddziału nie mogła się martwić, że gdzie wybyła i robiła sobie krzywdę, albo jej tę krzywdę uczyniono bez zgody. Dopiero wtedy raźno ruszyła za intrygującą kobietą. Mówiła coś o fajce? Świetnie… akurat miała ochotę zapalić.

Droga przez salę okazała się podobna jak wszystko tutaj czyli chaotyczna i hałaśliwa bo taki tutaj dominował element klienteli. Ale do drzwi z ponurym ochroniarzem na straży doszła po wyminięciu innych uczestników zabawy czy okrążeniu iluś stolików. Ochroniarz nie odezwał się słowem. Otworzył przed nią drzwi i skinął głową na znak aby weszła. Gdy weszła on zamknął drzwi a ona znalazła się w krótkim korytarzyku. Widziała jakieś schody na górę i kilka drzwi na tym samym poziomie. Drzwi odcięły ją od sporej dozy dźwięków buchających z sali baru i sąsiednich. Więc wydawało się tutaj nienaturalnie cicho. W oczy wpadały tylko jedne drzwi bo przez mleczną szybę widać było zapalone światło. A pod szybą znaczek toalet dla pań z dopiskiem “TYLKO DLA PERSONELU”.

Ciekawość brała górę, tak samo jak dreszcz podniecenia, kierujący kroki prosto do kibla. Nie działo się przecież nic niezwykłego. Vip wyhaczył sobie foczkę na szybki numerek, a że nikt nie zgłaszał obiekcji, towar sam mu się przyprowadził pod same drzwi miejsca słynącego z zawierania szybkich i gwałtownych znajomości nie tylko w klubach. Mazzi stukając obcasami podeszła pod drzwi i nacisnęła klamkę, wchodząc do środka.

W środku był względnie standardowy kibel. Na trzy zlewy i dwie kabiny toaletowe. A na samym środku stała ona. Stała w lekkim rozkroku, z jedną nogą wysuniętą nieco w bok. Jednym ramieniem podpierała sobie dla wygody łokieć drugiego w której dłoni trzymała fifkę z wetkniętym papierosem. Prawie nie widać było, że się troszkę uśmiechnęła gdy zobaczyła kto wszedł do toalety. Znowu zeskanowała bez słowa nowoprzybyłą od dołu do góry i z powrotem. Przez skórzaną kurtkę, skórzaną mini, kabaretki i buty na wysokim obcasie. Strzepnęła bez słowa popiół do zlewu i wydmuchała dym w stronę nowo przybyłej. Ale odezwała się oschle i stanowczo tak samo jak wcześniej.

- Co tu robisz dziewczynko? Zgubiłaś się? Nie widziałaś napisów? Tu może przebywać tylko personel. - odezwała się tak jakby pierwszy raz widziała ciemnowłosą punkówę stojącą w wejściu.

Zostawało wejść w rolę i nie spartolić, chociaż akurat do ostatniego Mazzi miała niezaprzeczalny talent.
- Tyle tu stroboskopów i wódy że ciężko zauważyć, zresztą kto by się przejmował narzuconymi przez patrycjuszy metodami ciemiężenia proletariatu - machnęła zbywająco ręką, sięgając do kieszeni po własną paczkę fajek - W damskim ktoś urządził konkurs na głębokie gardło, w męskim na głębokie jelito… a ja się chcę po prostu wyszczać - odpaliła papierosa, opierając się tyłkiem o umywalkę i dodała z krzywym uśmiechem - A ty co tu robisz? Za ładna jesteś na babcię klozetową.

- Bezczelna jesteś. -
nieznajoma powiedziała to jakby dostrzegła cechę charakteru ale niekoniecznie uważała ją za wadę. Kobieta znów strzepnęła popiół do zlewu dołączając spopielone grudki to kilku poprzednich. - Nie wolno ci tu przebywać jeśli nie jesteś z personelu. A nie jesteś. Więc nie wolno ci też tutaj szczać ani palić. - oznajmiła jakby informowała ją o jakichś prawach a raczej ich braku. - Będzie lepiej dla ciebie jeśli będziesz współpracować i wyjdziesz stąd sama. W tej chwili. - wskazała fifką na drzwi przez jakie właśnie przeszła Lamia. A potem zaciągnęła się nią jeszcze raz nie spuszczając z niej oka.

- Bezczelna? - sierżant powtórzyła, mrużąc jedno oko i smakując to słowo. Zaciągnęła się też z wyraźną przyjemnością, wydmuchując dym w stronę drugiej kobiety - Mhm, a to tylko jedna z wielu moich wad. Niektórzy twierdzą że lepiej mnie mieć na oku, jako element wywrotowy - zrobiła smutną minę, odklejając tyłek od umywalki i powolnym krokiem idąc do obcej - Kto ci powiedział że nie jestem z personelu? Może nie lubię świstać blachami na każdym kroku jak podrzędny pies. Albo trep. Tryb Incognito - stanęła tuż przed nią, kończąc niespiesznie fajkę - A ty co ślicznotko, zgubiłaś się? Na technomłota nie wyglądasz, na brudasa tak samo. Przegrałaś zakład i wzięłaś fuchę od kumpla?

- Czyli nie będziesz współpracować.
- stwierdziła obca patrząc z bliska na twarz drugiej kobiety. Uśmiechnęła się i zaciągnęła kolejnym machem swojej fajki. - Nawet nie wiesz jak mi to pasuje. - uśmiechnęła się oszczędnie, kącikiem ust i leniwym gestem odłożyła swoją fifkę na krawędź umywalki. Szybki ruch jaki nastąpił potem był jawnym kontrastem spokoju i prawie bezruchu jakim dotąd emanowała obca Lamii kobieta. Złapała ją błyskawicznie za bark, pchnęła na umywalkę i jednocześnie wykręciła rękę do tyłu skutecznie ją unieruchamiając. Znalazła się za nią i nad nią. Pochyliła się tak, że poczuła ją na swoich plecach.
- Świetnie. Grzeczne dziewczynki są dużo nudniejsze. - wyszeptała jej tuż do ucha. - A teraz będę musiała sprawdzić czy nie masz przy sobie zakazanych przedmiotów. - warknęła i już w tym momencie troszkę straciła kontrolę nad głosem gdy dało się wyczuć rosnące podniecenie. Szarpnęła schwytaną Lamią i przyszpiliła ją do ściany tak, że prawie ją w nią wbiła.
- Nie ruszaj się. - warknęła do niej i wydawało się, że trochę się odsuwa i rozluźnia uchwyt aby pewnie sprawdzić chęć współpracy przy tym przeszukaniu. Wtedy szarpnęła za kołnierz kurtki, potem za rękawy i w paru ruchach brutalnymi ruchami ściągnęła z saper skórzaną kurtkę zostawiając ja w samym podkoszulku a na koniec znów przyszpiliła ją do ściany.

- Nie mów że mnie przykujesz łańcuchem do umywalki - sierżant nie broniła się, dając sobą porzucać po łazience. Ktoś tu lubił dominować, chociaż w innym stylu niż Betty, jednak całość zabawy polegała na tym samym - Nie masz żadnego łańcucha - parsknęła, ocierając się pośladkami o biodra tamtej, gdy były blisko i jak ona dodała niskim głosem.
- Szkoda, lubię łańcuchy - rozstawiła trochę szerzej nogi, aby stanąć pewniej, choć nie na tyle by ułatwić przeszukiwanie - Widzę nikt cię dawno nie wybolcował i musisz sobie odbić, co? Urwałaś sie z kuchennego powroza, laleczko i łyknęłaś testosteronu… dawaj, zobaczymy co tam kitrasz za pasem oprócz blachy i klamki.

- Widzę, że to nie jest twój pierwszy raz w te klocki. -
w głosie tej obcej błysnęło coś na kształt zrozumienia czy uznania. Wdzięcznie i chętnie współgrała z ocieraniem się pośladków Lamii o swoje biodra. Złapała za nie i przycisnęła mocno do swoich. Sama przysunęła się do schwytanej kobiety znów ściskając ją między sobą a ścianą jak naleśnik.
- No to chyba mam coś co nas obie bardzo ucieszy. - szepnęła jej do ucha coraz bardziej napalonym szeptem. Lamia poczuła jak jedna z obcych dłoni znika z jej bioder. Druga zawędrowała trochę wyżej, na jej brzuch. A chwilę potem rozpoznała charakterystyczny, metaliczny dźwięk odpinanych kajdanek.

- To cóż kochanie? Zabawimy się na ostro czy będziesz robić jakieś głupoty? - zapytała przesuwając kajdankami po nadgarstki Mazzi więc obie mogły spojrzeć w tym kierunku.

Decyzja aby iść za obcą do kibla była najlepszą popełnioną przez saper tego wieczoru.
- Zacznę robić jak się nie zabawimy - wydyszała jej w twarz, wystawiając ręce do skucia. Kajdankami nie pamiętała aby się bawiła, jednak coś się jej kojarzyły bardzo pozytywnie. Tak samo jak nowa znajoma. - Nie żałuj sobie, dużo wytrzymuję.

- Bosko.
- nowa znajoma w podzięce za tą chęć współpracy zatrzasnęła z suchym trzaskiem kajdanki na jednym nadgarstku saper. Potem bez ceregieli ją odwróciła i znów trzasnęła o ścianę. Tym razem plecami. Złapała za drugi nadgarstek i z wyraźną wprawą skuła obydwa nadgarstki.
- O tak. Teraz wyglądasz o wiele lepiej. - dodała z uznaniem i zadowoleniem.

- Tak mi się właśnie od początku zdawało. - pokiwała głową spoglądając poniżej twarzy saper i wyciągnęła dłoń w stronę obroży. - “Księżniczka” - przeczytała napis na obroży.
- Bardzo gustowne. Naprawdę mi się podoba. Dlatego cię wybrałam na dzisiaj. - uśmiechnęła się nawet całkiem wesoło. Wsadziła palec przez kółko w obroży i zaczęła się cofać zmuszając saper do podążania za sobą w dość mocno pochylonej i niewygodnej pozycji.

Z jednej strony uwłaczające godności i upadlające… z drugiej każdy ruch i krok tylko wzmagały podniecenie. Oddanie komuś kontroli, przestanie odpowiadać za własne czyny. Do tego ten tyłek opięty wąską, ołówkową spódnicą.
- Moja pani go wymyśliła - odpowiedziała w kontekście przezwiska - Nie zaprzeczę, że ma naprawdę dobry gust - mruknęła ochryple. Na następny koncert Mazzi musiała się po prostu zaopatrzyć w łańcuch.

- Twoja pani? Masz swoją panią? - w głosie i twarzy kobiety pierwszy raz pojawiło się prawdziwe zainteresowanie. Zatrzymała się i podniosła palec na smyczy wyżej. I jeszcze wyżej. Zmuszając nową niewolnicę do stanięcia na palcach. A sama przyglądała się jej z tą nową dawką zainteresowania. - A ona jest tutaj z tobą? - popatrzyła wracając spojrzeniem na twarz prowadzonej na obroży kobiety.

- Nie przystoi aby ktoś pokroju mojej pani pokazywał się na podobnych imprezach - wyjaśniła łapiąc z trudem oddech nie tylko przez ogień wariujący w żyłach. Patrzyła hardo w oczy tej drugiej, mają w głowie pare całkiem niezłych scenariuszy gdy wykorzystuje ten cięty język do czegoś innego niż przesłuchanie - W swej wspaniałomyślności pozwoliła mi tu przyjść z kumpelami i być - nagle wyszczerzyła się drapieżnie - Małą, brudną, niegrzeczną dziewczynką.

- No cóż, więc chyba nie możemy rozczarować twojej pani.
- obca uśmiechnęła się, tym razem całkiem nawet sympatycznie. - Na czym to skończyłyśmy? - kobieta w garsonce zmrużyła oczy jakby próbowała sobie przypomnieć o czym wcześniej rozmawiały. - A tak. Rewizja. - uniosła wolny palec do góry gdy sobie przypomniała po czym znów popchnęła Lamię na ścianę. - Bardzo osobista. - dodała szybko dopadając do niej i znów odwracając ją twarzą do ściany.
- A potem zobaczymy jakich sztuczek wyuczyła cię twoja pani. Mała, brudna, niegrzeczna dziewczynko. - wysyczała zjadliwie do jej ucha gdy widocznie obydwie czerpały z tej zabawy taką samą przyjemność. - Nogi szeroko! - odsunęła się od niej i krzyknęła rozkazująco uderzając butami w jej nogi aby zmusić ją do rozkroku. - I pochyl się. - syknęła łapiąc jedną ręką za jej kark a drugą za biodra które znów przysunęła do siebie. Teraz widać uznała, że Lamia jest w odpowiedniej pozycji do przeszukania bo właśnie to zaczęła robić. Zaczęła od włosów gdy jej palce przeczesały jej czaszkę w poszukiwaniu ukrytych przedmiotów. Potem dłonie zaczęły przesuwać się po jej ramionach sprawdzając czy na gołej skórze nie ma tam ukrytych przedmiotów. Następnie wróciła do korpusu zaczynając sprawdzać jej plecy. Dłonie przesuwały się po materiale koszulki od łopatek aż po biodra. A następnie wsunęły się pod koszulkę i zaczęły badać żywe, gorące ciało pod spodem.

Wiedziała co robi, dało się poznać na pierwszy rzut oka i po pierwszym władczym ucisku. Topiła jakikolwiek opór, wymuszając dłońmi posłuszeństwo. Od samego początku przejęła kontrolę i wydawało się ją to kręcić przynajmniej tak samo, jak przeszukiwaną, która pod tym dotykiem wyginała plecy w rozkoszny łuk i mruczała nisko, ocierając się o dłonie i resztę ciała z tyłu. Dodatkowym bodźcem był widok w lustrze tuż przed twarzą, a także zapach perfum i podniecenia równo parującego z obu sylwetek.

- O tak, widzę, że świetnie się rozumiemy. - nieznajoma wydawała się już tak samo rozgrzana jak przeszukiwana. Jej dłonie buszowały pod koszulką skutej kobiety jak po swoim terytorium do jakiego ma słuszne prawo. Wprawie zsunęły stanik i dorwały się zachłannie do tych dwóch kuszących krągłości. Przeszukująca była tak zadowolona z współpracy przeszukiwanej, że złapała ją za włosy, odchyliła mocno głowę do tyłu i łapczywie wpiła się w nią ustami. Całowała mocno, zdecydowanie dając upust swoim żądzom w najbardziej bezpośredni i prostacki sposób. Całowała i napierała tak mocno, że Lamia w końcu wylądowała na kolanach prawie przygnieciona przez ten bezpośredni napór. Gdzieś w tym momencie otworzyły się drzwi i do środka weszły jakieś dwie roześmiane dziewczyny które na widok tej sceny zamilkły i wybałuszyły oczy ze zdumienia.

- Spieprzać! - syknęła nieznajoma i dziewczyny pośpiesznie czmychnęły za drzwi jakby nigdy ich tutaj nie było. - A ty… - mruknęła już nieźle zasapana gdy spojrzała na klęczącą zdobycz. - Właściwie jesteś w świetnej pozycji. - uśmiechnęła się do niej lubieżnie i wróciła do przerwanej roboty. Zostawiła w spokoju rozchełstaną koszulkę Mazzi i zajęła się dołem. Najpierw pogładziła opięty skórzaną spódniczką tyłek saper. Sprawdziła jego jędrność klepiąc go i tarmosząc. Potem zajęła pozycję tuż za nią a jej dłonie zaczęły buszować po skórzanym podołku. Spódniczka jednak słabo chciała współpracować z dłońmi jakie ją sprawdzały więc w końcu sprawdzająca podwinęła ją i zaczęła najbardziej dokładny moment przeszukania gdy zabrała się za sprawdzanie bielizny przeszukiwanej. I tego co pod nią.

Jak przez mgłę do sierżant przebiła się myśl, że dobrze zrobiła tym razem inwestując w bieliznę. Z nią zawsze robiło się przyjemniej we wszelkich zabawach, jak choćby w tym co wyrabiały teraz. Obca, bezimienna laska molestowała ją bezwstydnie, a Mazzi z rękoma spiętymi z przodu wypięła się aby ułatwić zadanie. Wyciągnęła ręce między nogami przez co straciła punkt podparcia i teraz gniotła policzkiem kafelki, lecz zyskała ograniczony, ale jednak dostęp do swoich bioder. Tam też niby przypadkowo spotkała się palcami z palcami nieznajomej. Gdzieś w tych najgorętszych, najbardziej mokrych rejonach.
- Dostanę karę za wparowanie na teren zastrzeżony tylko dla personelu? - wychrypiała ni to pytanie, ni to prośbę, zaciskając nagle nogi przez co ich dłonie ugrzęzły w wilgotnej pułapce.

- Naturalnie. Chyba nie myślałaś, że ujdzie ci to na sucho? - wysapała ta druga gdy do reszty ściągnęła majtki Lamii. Ale te zablokowały się gdzieś w połowie jej ud i dalej zejść nie chciały. Ale tej drugiej to nie przeszkadzało. Też znała swoją robotę. Gdy tylko wypięty, goły tyłek saper był gotowy w ruch poszły kolejne razy gołą ręką. W niezbyt wielki pomieszczeniu rozległo się specyficzne, klaszczące odgłosy, jęki, sapanie i przyśpieszone oddechy gdy nieznajoma wymierzała karę bezczelnej punk girl za jej wtargnięcie na zakazany teren.

- Ty mała! Brudna! Bezczelna! Wywłoko! Nie masz prawa! Tutaj palić! Ani szczać! Ani przebywać! Zrozumiano! - oszczędna w ruchach i mimice lodowa królowa bardzo straciła obecnie na tym swoim wypielęgnowanym wizerunku. Obecnie przypominała gorący wulkan który eksplodował od swoich głęboko ukrytych zwykle żądz. Tak zadbane dotąd ubranie, chociaż nadal je miała na sobie w komplecie, było nieźle potargane i pozaciągane, elegancko i starannie zaczesana fryzura też się już dość mocno rozsypała dookoła twarzy i na resztę głowy. Ale sama zainteresowana nie wydawała sę tym przejmować ani zauważać pochłonięta wymierzaniem sprawiedliwości na skutej kajdankami kobiecie której w ogóle tu nie powinno być. Ale wreszcie wszystko ma swój koniec. Nieznajoma w potarganej dość mocno garsonce opadła na podłogę opierając się plecami o ścianę i ciężko dysząc popatrzyła na leżącą na podłodze twarz Lamii. Zmacała po omacku zlew nad sobą i po chwili macania ściągnęła swoją fifkę.

- Nie masz przy sobie niebezpiecznych przedmiotów. - wysapała w końcu nawet się do niej uśmiechając całkiem rezolutnie. Zaciągnęła się fifką ale w końcu wyjęła ją rezygnując z tego pustego gestu na rzecz zwykłego papierosa. Potem wcisnęła go w zęby skutej kobiecie.

- Dobra to ty już zaliczyłaś swoją przyjemność. To teraz kolej na mnie. Pokaż no co cię ta twoja pani nauczyła. - roześmiała się cicho i wyzywająco patrząc na tą skutą na podłodze kobietę w mało godnej pozie i stanie.

Rzucone wyzwanie saper podjęła wyjątkowo chętnie, udając oczywiście że nie i wcale jej to nie rajcuje. Co prawda zanim przeturlała się i podniosła na kolana minęło z pół minuty, w końcu ciężko tak brać się do pracy kiedy człowieka wypełnia euforia i zmęczone spełnienie. Jednak skoro padł rozkaz, należało go wypełnić.
- No nie wiem… a nie miałam się stąd zmywać bo teren zamknięty? - mruknęła, przekrzywiając kark i oglądając brunetkę uważnie aż wreszcie opadła na kolana, przytrzymując jej głowę na tyle, na ile się dało skutymi rękoma. Wpiła się ustami w jej usta, smakując językiem ślinę i oddech. Badała teren, przyciskając ją do siebie, a żeby to zrobić, przerzuciła skute ramiona za jej plecami.
- Dobra, niech będzie - sapnęła krótko, pchając ją na ziemię i od razu schodząc ze smakowaniem skóry w dół. Rozpięła koszulę, całując i podszczypując falujące piersi. Drażniła je językiem, szczypała sutki aż uroczo stwardniały. Dopiero wtedy wróciła do nich językiem i wargami, dłońmi masując brzuch i biodra.
- Masz batona? Albo inny teleskop? - spytała odrywając się od piersi na krótką chwilę, ale wydobywania dolnych rejonów z niepotrzebnych ubrań.

Lodowa królowa w tej chwili, rozciągnięta na podłodze i pod wpływem wcześniejszych zabaw i obecnych zabiegów skutej kobiety bardzo niewiele zachowała ze swojej lodowej otoczki. Wręcz przeciwnie reagowała bardzo żwawo, wręcz żywiołowo, całe jej ciało dawało Lamii wyraźne sygnały, że postępuje słusznie i takie zabawy kręcą je obie. Uśmiechnęła się słysząc pytanie i bez słowa wygięła się nieco w łuk unosząc brzuch do góry i sięgnęła dłonią gdzieś w okolicę swojego paska.

- Pytasz szefową ochrony czy ma przy sobie podstawowe narzędzie pracy? - popatrzyła ironicznie na swojego dzisiejszego jeńca machając wesoło trzymanym w dłoni batonem. Złożone narzędzie było niewiele większe od standardowego markera a rozłożone miało długość co najmniej połowy ramienia dorosłego człowieka. I chyba nie ściemniała z tą ochroną bo gdy wreszcie Lamia dobrała się do jej ubrania na wewnętrznej stronie garsonki dostrzegła plakietkę “Security”. A pod pachą małą, poręczną spluwę w kaburze.

- I pracuj, pracuj jak chcesz sobie zapracować na to narzędzie. Na razie wychodzi ci całkiem przyzwoicie. Ale dopiero dochodzimy do sedna sprawdzianu prawda? - popatrzyła w dół siebie z rozbawioną ironią na twarzy pieszcząc jednocześnie końcówką batona skórę na policzkach Lamii.

Ta uśmiechnęła się chytrze w odpowiedzi, manewrując spódnicą i bielizną obcej aż zjechała do kolan. Wtedy też przyszedł czas aby na chwilę oderwać się od całowanego obszaru i ściągnąć ubrania do końca.
- Lepiej włożyć pod kran - pokazała brodą na batona, wspinając się po ciele pod spodem aż znalazła się twarzą przy brzuchu.
- Chyba że lubisz na zimno - wzruszyła beztrosko ramionami, gryząc ją w brzuch pod pępkiem i jednocześnie zaczynając desant dłoni między uda. Zniżyła się na odpowiednią wysokość, biorąc się do pracy, a dla ułatwienia, zarzucając sobie nogi pingwinki na ramiona.

Minęła dobra chwila wytężonej pracy gdy Lamia musiała wykazać się oddaniem i zaangażowaniem. Zresztą szefowa ochrony rewanżowała się tym samym mrucząc i jęcząc z zadowolenia a w końcu oplatając za sobą nogi i przyciskając do siebie swoją zdobycz. Gdy na chwilę przestały wydawała się rozogniona i rozklejona na całego. Wręczyła w końcu jej swoją broń obezwładniającą bez żadnego dodatkowego nawilżania. Potem wręcz demonstracyjnie rozchyliła szeroko jedno udo. Potem drugie. I uśmiechnęła się do niej prowokująco.
- Jedziesz. Mała, brudna, bezczelna wywłoko. - wycedziła do niej z bezczelnym uśmieszkiem.

Tak, zdecydowanie przyjście do tej łazienki było najlepszym pomysłem tego wieczoru. Dziarsko przyjęła pałkę, oglądając ją dokładnie jakby się zastanawiała co z nią zrobić. Wzrok jednak szybko uciekł jej ku tak wyeksponowanym wdziękom.
- Jak rozkażesz - odpowiedziała podejrzanie potulnym głosem, oblizując powoli wargi. Odłożyła broń, zamiast niej zgarniając kurtkę którą zrolowała i wepchnęła tamtej pod biodra, unosząc je nad podłogę. Wtedy też zaatakowała, wznawiając pracę ze zdwojonym entuzjazmem. Zmienił się jednak cel pieszczot, schodzących w dół, tam gdzie drugie wejście. Zajmowała się nim, do górnego powoli pakując kawał zimnej stali. Wysuwała i wsuwała ją w środek nieznajomej, nadając szybki, zdecydowany rytm. Kątem oka obserwowała reakcje, przyspieszony oddech i chaotyczne spojrzenia.

- Sama się prosiłaś - syknęła krótko, zmieniając kolejność. Stal zmieniła otwór, wbijając się w niego po pierwsze zgięcie, uwaga ust wróciła do łechtaczki i góry. Chwila przerwy i broń wysunęła się tylko po to aby wrócić do środka, coraz głębiej i szybciej.

- Ty mała, podstępna! - ta druga chociaż musiała dostrzec przygotowania z kurtki i reszty to takiego obrotu sprawy widocznie się nie spodziewała. Gdy chłód twardego metalu wniknął w gorące i żywe ciało po raz pierwszy wygięła się w łuk i zapiszczała jak rozhisteryzowana panienka. Kolejne jednak razy przyjmowała z coraz mniejszym wpływem szoku termicznego i zaskoczenia aż w końcu nic z nich nie zostało. Toaletę zalała fala szybkich, kobiecych jęków gdy dwójka kobiet nawzajem sprawiała sobie przyjemność na kafelkach podłogi tego pomieszczenia. Przynajmniej dopóki obydwu nie zalała fala ulgi i przyjemności. Niespodziewanie czekoladowłosa kobieta leżąca plecami na podłodze zaśmiała się urywanym przez ciężki oddech śmiechem. Wygięła się w łuk złapała za szyję tą drugą i pocałowała ją mocno i drapieżnie zanim znów nie zaległa na wznak.

- Bosko. Po prostu bosko. - wymruczała z zadowoleniem chwilowo zadowalając się leżeniem na podłodze. Zaczęła grzebać coś po swoich kieszeniach i w końcu wygrzebała paczkę papierosów. Tym razem fifkę i struganie niedostępnej damy na poziomie sobie darowała skoro właśnie wspólnie zaliczyły najniższy możliwy poziom. Odpaliła jednego papierosa i drugiego po czym jeden z nich powędrował do Lamii.

- Właściwie teraz ja powinnam cię wybolcować. - poinformowała saper tonem luźnej pogawędki. - No ale w pracy jestem i jakbym chciała cię tak szczerze i solidnie obrobić to raz, ze by to trochę zeszło a dwa już bym się do niczego nie nadawała. - wyjaśniła ocierając czoło i zaciągając się fajkiem. Leżała półnaga i w resztkach swojego dotąd eleganckiego ubrania na podłodze kibla jakby to było najwłaściwsze do leżenia miejsce na świecie.
- Dobre było z tym batonem. Tego się nie spodziewałam. - przyznała z uznaniem z zadowoleniem kiwając głową i patrząc na leżącą obok kobietę już tak jakby po kumpelsku. - A w ogóle to Olga jestem Olga Orlov. Szefowa ochrony. - przedstawiła się łapiąc fajka w zęby i wyciągając dłoń ku drugiej kobiecie nie zwracając uwagi na to, że ta wciąż ma skute nadgarstki.

Karta chyba wreszcie tego przeklętego dnia się odwróciła i ktoś spoza oddziału ucieszył się z obecności saper. Ona się cieszyła, co dało się poznać po dumnej minie i pozie, przybranej na kafelkach, z kiepem w gębie i ramieniem pod głową. Zadowolenie, jak się okazało, Olgi samo w sobie było odpowiednią zapłatą za pot i trud, bo wiadomo że frajdy z tego jakże niewdzięcznego zajęcia punkowa brunetka nie miała.

- Starsza sierżant Lamia Mazzi, 7th ICEC. - złapała podaną dłoń, wychylając się aby ją po szarmancku pocałować - Ale niech cię to nie zmyli, że się niby na czymś konkretnym znam. Już chyba sama wiesz za co mi dali podoficera - puściła jej oko, zaciągając się z lubością fajkiem - Masz plany na niedzielne popołudnie? Pani będzie mnie tresować, myślę że chętnie przyjęłaby pomoc w tym ciężkim, niewdzięcznym zadaniu - wydmuchnęła dym do góry.

- Jutro? Nieee… niee… nie mogę. - Olga skrzywiła się niechętnie i zaciągnęła znowu fajkiem. Wsadziła sobie wolne ramię pod głowę i obserwowała kobietę obok. - Może innym razem. Te miejsce nie funkcjonuje beze mnie więc jestem tu jak uwiązana. - przybrała ironiczną minkę lekko wzruszając ramionami. - Swoją drogą dlatego nie przeszłaby gadka, że nie znam kogoś kto tu pracuje. - uśmiechnęła się w podobny sposób. Zaciągnęła się jeszcze raz mrużąc oczy i Lamia znów miała wrażenie, że ją przenika tym swoim skanerem.

- Masz ciekawe umiejętności. A powiedz, miałabyś ochotę na jeszcze jeden numerek? Ale nie ze mną. Taki deal między mną a tobą. Co ty na to? Zainteresowana? - Olga uśmiechnęła się chytrze i z ciekawością czekała na reakcję drugiej kobiety.

- Zasadniczo dobrze się prowadzę i dbam o reputację, bo wiadomo jak to jest. Złe języki, zawiść, zazdrość, jeszcze mnie zdegradują do plutonowej za szerzenie niemoralnych postaw wbrew regulaminowi i mów o kogo chodzi. Jak nie stary dziad albo mutant myślę że da się załatwić - wyrzuciła wszystko tym samym tonem, jedynie popatrzyła chytrze na Olgę - Ale ja też będę miała jedną małą, tycią prośbę.

- Nie bój się, raczej ładna i raczej zgrabna. I właściwie to co będziecie we dwie robić to wasza sprawa i mnie nie interesuje. Ale chciałabym abyś zrobiła to w specyficzny sposób. I nie chodzi o same rypanie. Ale skoro przechodzimy do interesów to chodźmy do mnie do biura. - szefowa ochrony sapnęła i podniosła się do pionu pomagając sobie za pomocą podręcznego jak się okazało zlewu. Stanęła i wyciągnęła rękę aby pomóc wstać saper.

- Świetnie wyglądasz w tych kajdankach. Aż szkoda cię rozkuwać. - powiedziała jakby przy okazji ale sięgnęła gdzieś po kieszeniach po kluczyk i rozpięła te pęta. Sama zaczęła poprawiać swoje ubranie i doprowadzać się do porządku. Zaczęła od uporządkowania swojej górnej i dolnej bielizny a potem resztę rzeczy.
- I jaka to prośba? - zapytała patrząc w lustro i zapinając z powrotem swoją koszulę.

- Szkoda że nie widziałaś mnie w kneblu - mruknęła pogodnie, potrząsając kajdankami - Rozkujesz mnie, czy mam iść znaleźć jakiegoś punka który mi to zrobi za jabola? - wstała płynnym ruchem, zaczynając się rozglądać po pobojowisku. Kajdany opadły, odzyskała wolność, co pomogło w doprowadzaniu się do porządku. Nie było tak źle. Gacie widziała, spódnicę też. Kurtka i bluzka również były obecne.
- Chciałabym abyś pomogła mi namierzyć gdzie mieszka pewien typ. Wojskowy - popatrzyła na szefową ochrony - Daj mi chwilę, pójdę powiem dziewczynom że żyję i nikt mnie nie wykorzystał.

- Nie bój się, nie idziemy do biura na drugą rundę. To nie zajmie długo.
- Olga wpatrzona w lustro zdążyła już doprowadzić się prawie do pierwotnego stanu. Spódnica była poprawiona, koszula ułożona i przykryta ponownie zapiętą garsonką. Jeszcze szybkie ułożenie krótkich, czekoladowych włosów i przemycie twarzy a lodowa królowa ponownie zstąpiła na ten świat.

- I nie chcę psuć twoich wyobrażeń ale co piąty dorosły mieszkaniec tego miasta nosi jakiś mundur. Jak nie jest stałym bywalcem to cudów nie ma dziecino. - szefowa ochrony odwróciła się od lustra i rozłożyła ręcę. Dała znać, że czas opuścić tą gościnną toaletę i wyszła przodem. Weszła po schodach na górę jakie wcześniej widziała Lamia. Potem jakimś korytarzem, kolejnym i wreszcie otworzyła kluczem jakieś drzwi i weszła do środka.

Środek okazał się średniej wielkości gabinetem. Przy jednej z bocznych ścian stało sporo monitorów z obrazami z kamer jakie pokazywały różne miejsca klubu. Sama gospodyni podeszła jednak za biurko i odsłoniła żaluzje za jakimś oknem. Obserwowała chwilę scenę na dolę jaką była jedna z sal. Chyba nawet ta gdzie złowiła Lamię bo gdy ta podeszła do okna ujrzała swoje kumpele przy barze. Pomieszczenie musiało być bardzo dobrze wytłumione bo zgiełk i muzyka były na tyle ciche, że można było swobodnie rozmawiać.

- O, jest. Tamta. Blondyna w skórzanej kurtce. Na parkiecie pod ścianą. - nakierowała uwagę gościa na jedną z tańczących kobiet. Na tyle zawęziła obszar poszukiwań i podała dokładny opis, że Lamia całkiem szybko namierzyła wskazaną kobietę.

- To fotograf. Artystka, wolna dusza i tak dalej. Lubi być na dole jeśli wiesz co mam na myśli. Sądząc po tym co widziałam w kiblu nie powinno być to dla ciebie zbyt trudne. - szefowa ochrony odeszła od okna i oparła się o blat po swojej stronie biurka.

- Oczywiście nie chodzi mi o same bzykanie. Ale to najszybsza i najpewniejsza metoda aby się do niej dostać. Po to tu przyszła więc ma chcicę. Zbajeruj ją. Tak aby zabrała cię do siebie. Ponawijaj coś, że chcesz być modelką czy coś w tym stylu. Zresztą to jej standardowy tekst do lasek które ją kręcą i nagabywanie na sesję u niej to po prostu się zgódź. Zresztą zrób co chcesz, masz się znaleźć u niej i wygadać temat zdjęć. - Olga mówiła szybko i konkretnie, widać nawykłą było do wydawania poleceń i przedstawiania wytycznych dla podwładnych i podwykonawców.

- Zagadaj o próbki jej prac. Wtedy pewnie pokaże ci swoje albumy ze zdjęciami. Przeglądaj dotąd aż znajdziesz taki z moimi zdjęciami. Zabierz go. Wiem co to za zdjęcia i ile ich jest więc nie kombinuj niczego głupiego jeśli chcesz żyć ze mną w zgodzie. No i klisze. To już załatw sama. Zdobądź lub zniszcz. Ale za kliszę zapłacę ci więcej. Co wolisz? Broń czy prochy? Może talony? Więc jak? Wchodzisz w to? Jak się nie będziesz grzebać to za godzinę czy dwie będziesz z powrotem. - Orlov skończyła przedstawiać swoją propozycję i teraz czekała na reakcję drugiej strony.

- Myślisz że nadaję się na modelkę? - Mazzi udała głupią, obserwując pilnie nowy cel. Ciekawiło ją jak gorące zdjęcia szanowanej szefowej ochrony posiadała fotograf i jak weszła w ich posiadanie, ale czy to coś ważnego? Sierżant nie zastanawiała się długo.
- Zobaczę co da się zrobić - przybiła układ, dodając - O gamblach pogadamy jak będzie po wszystkim… a chuj w to. Nie chcę od ciebie gambli - popatrzyła na Olgę dość poważnym wzrokiem - Kiedyś poproszę o przysługę, nic zdrożnego.

- O nie, bez takich mi tu. Wolę czyste układy. Wrócisz od niej to pogadamy o zapłacie. Jeśli nie załatwisz tych zdjęć trudno, najwyżej zaliczysz sobie kolejny numerek tego wieczoru a ja będę musiała znaleźć kogoś innego do tej roboty.
- Olga mówiła na poważnie i widocznie miała bardzo profesjonalnie biznesowy styl załatwiania interesów nie chcąc mieć jakichś niejasnych zobowiązań na nieokreśloną przyszłość.

- A dostanę buzi na szczęście? - mina saper pozostawała pogodna, zaczepna nawet. Podeszła do drugiej kobiety, stając za jej plecami żeby oprzeć brodę na jej ramieniu. - Dasz buzi i lecę. Chyba mam coś do wyrwania na wieczór.

- Potraktuj to jako zaliczkę. -
Olga uśmiechnęła się, odwróciła głowę i pocałowała Lamię przytrzymując jej policzek. Potem wyprostowała się gdy skończyła. - Oczywiście ani słowa o mnie. - dodała gest zasuwania ust na zamek.

- A kim ty jesteś, znamy się? - udała zastanowienie, odsuwając się podejrzliwie - Nie przypominam sobie… a taką dupke bym zapamiętała - uśmiechnęła się, wracając dość szybko do powagi - Szukam Skanera, chce wiedzieć gdzie jest. Znaleźć i pogadać. To moja cena… jeśli uda się odzyskać kliszę. A za fatygę ja i moje kumpele będziemy mieć miejsce pod sceną na koncercie RB - dodała warunki od swojej strony.


- Skaner za kliszę? Dobra. Jeśli tu dzisiaj będzie to masz to załatwione. No jeśli nie to kiedy indziej albo wybierzesz coś innego ale póki kliszy nie mam w ręku to za bardzo nie ma się o co napalać. A za fatygę, załatwię tobie i twoim foczkom najlepsze miejsca jakie tu są. - Olga zgodziła się na te warunki chociaż z pewnym zastrzeżeniem bo na to czy ktoś przybył dziś do klubu czy nie, wpływu nie miała. - A jak to ci w czymś pomoże to tamta cizia na parkiecie lubi obie strony obiektywu. Jak ją gdzieś dorwiesz obiektywem to mało prawdopodobne, że jej nie zwyobracasz. Jest sentymentalna i lubi mieć pamiątki, że tak powiem. A, że prawie zawsze ma przy sobie coś do robienia zdjęć… - szefowa ochrony rozłożyła dłonie na boki z rozbrajającym uśmiechem. Widocznie uważała, że z takim pakietem informacji zaciągnięcie tamtej blondyny do łóżka powinno być dla Lamii dziecinnie prostym zadaniem.

- Zobaczymy co się da załatwić - Mazzi posłała jej buziaka w powietrzu, zbierając się do wyjścia. Co prawda nie takie plany miała na ten wieczór, ale trzeba było sobie pomagać. Zwłaszcza takim sympatycznym foczkom, do tego tak uroczo pokręconym. Nie na co dzień spotykało się podobne cuda, należało nie stracić ich z oczu. Betty pewnie też będzie zainteresowana, mogłaby ponarzekać na te leniwe, krnąbrne wychowanki. Na razie jednak należało powiadomić dziewczyny aby się nie martwiły… no i przypilnowały Amy, tak na wszelki wypadek.

Olga została w swoim gabinecie a Mazzi przeszła znów przez korytarz i kolejny aż znalazła się na schodach po których tym razem zeszła na dół. Jeszcze którki korytarzyk, drzwi i znów ten sam milczący strażnik który obrzucił ją podobnym spojrzeniem jak gdy tu jakiś czas temu wróciła. Potem jeszcze tylko lawirowanie między chwiejącymi się gośćmi a stolikami i już była z powrotem na swoim stołku. Tym razem proporcje się odmieniły i to trzy jej kumpele trzymały stołek dla niej.

- O! Jest nasza zguba! Gdzie się szlajałaś? - Madi zareagowała jako pierwsza zerkając na powracającą saper wystrojoną jak na modelową punkówę przystało. Pozostałe dwie twarze też zaciekawiły się pochylając się nad barem aby dojrzeć kumpelę.

- W kiblu byłam - odpowiedziała zgodnie z prawdą, uśmiechając się po kolei do każdej z nich. Wpierw do masażystki, potem Amy i na końcu do Val. Stanęła też przy tej ostatniej, opierając się o nią ramieniem.
- Popilnujecie Amy przez godzinę-dwie? Żeby mi jej żaden napruty pancur nie zbałamucił. Mam małą robotę na boku, ale jak się uda pójdziemy na koncert tego szarpidruta pod samą scenę - szybko zrelacjonowała co i jak.

- To przyszłaś nam powiedzieć że spadasz? Ale masz wrócić. - Maddi wydęła swoje pełne usta i bezgłośnie wydmuchała nimi powietrze. W końcu jednak wzruszyła ramionami i roześmiała się. - No a co ja jestem twoja żona czy matka, żeby cię pilnować? Leć cwaniaro. - rzekła machając ręką jakby spławiała ją albo po prostu dawała wolne.

- No. Poczekamy na ciebie. Przecież ja nie wiem gdzie mieszkacie to bez ciebie nie trafię. - Val objęła ramieniem swoją nową kumpelę i trochę żartem a trochę serio mówiła jakby bała się, że jutrzejsza impreza może się jej wyślizgać gdy już była tak blisko niej i była na nią tak bardzo napalona.

- Ja wiem gdzie to jest. Mogę ci zapisać albo zaprowadzić w razie potrzeby. Tylko nie wiem kiedy się skończy ten koncert ale pewnie w nocy to autobusy już nie będą jeździć a z buta to trochę daleko. - Amy która chyba z całej grupki najbardziej oszczędzała swoje gardło przed promilami wykazała chęć pomocy chociaż jak było widać i słychać możliwości miała dość ograniczone, zwłaszcza nocą.

- Jestem samochodem. Jak mi się gdzieś nie porozłazicie po koncercie albo jak ta latawica, nie wiadomo gdzie i po co, to mogę was zabrać. - Maddi dorzuciła swoją cegiełkę do dyskusji i na szczęście z całej czwórki chociaż ona była zmotoryzowana. Latawicą oczywiście nazwała Lamię pozwalając sobie na drobną złośliwostkę. Wiadomość ta wyraźnie ucieszyła pozostałą dwójkę blondynek bo ochoczo pokiwały głowami. - A gdzie was odwieźć? Tam do tej pielęgniarki? Tam co byłam w poniedziałek? - masażystka dopytała się na wszelki wypadek a gdy uzyskała potwierdzające skinienie głowami też skinęła głową na zgodę.

- Ty już się nie bój, tak łatwo się nie wywiniesz - sierżant wymruczała dredziarze do ucha, kwitując całość gorącym, mokrym pocałunkiem. Następnie przeniosła się do Amelii, obejmując ją po siostrzanemu od tyłu i mocno przytulając.

- Będziesz miała kochana oko na te dwa zwyrodnialce? Tak? Super! Dobrze że mogę je zostawić w łapkach kogoś rozsądnego - zaśmiała się, całując czubek blond główki. Na koniec objęła ramieniem i przyciągnęła do siebie trochę masażystkę.

- Tak, do tej pielęgniarki co wtedy - pocałowała ją w szyję i parsknęła, szepcząc do ucha - Jutro po południu mamy tresurę i audiencję u samego króla. Ty oczywiście też jesteś zaproszona. Ostatnio nie zdążyłaś mnie zapiąć.
 
Driada jest offline