Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 12:09   #21
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Elizabeth, z posiłkiem, lub raczej substancją jedzeniopodobną, w dłoni podeszła do, zawodzącego niczym zawodowa płaczka, Gilesa.
- Kto znowu popsuł coś? - Zapytała żartem przyglądając się uszkodzeniom..
- Wilki pogryzły moją ślicznotkę. Załatałem jej ranę ile się dało, ale nie mogę dać gwarancji.- westchnął rozdzierającym tonem mężczyzna i spojrzał na Lili wodząc wzrokiem po jej pancerzu.- A jak wam poszło? I jak z czasem reakcji pancerza. Nie ma wyraźnych opóźnień? Prawa ręka chodzi dobrze?
- Wilki?- W głosie sierżant van Erp słychać było i zdziwienie i niedowierzanie. - Co to za wilki? - Zapytała retorycznie nachylając się by dokładniej przyjrzeć się śladom kłów. - Mój pancerz działa bez zarzutów. - Mówiła, a wolną ręką dotknęła nawet tych śladów.-[i] To co spotkaliśmy było chyba równie upiorne co to. Skrzydlaty stwór mieczem rozwalał nasz pojazd. Mieczem. -[i] Podkreśliła prostując się i przenosząc wzrok na twarz mechanika. - A co gorsza nie wydawał się nieczuły na nasz ostrzał. Wyobrażasz sobie?
- To… wiesz… to wszystko jest bardzo dziwne.- zamyślił się Giles.-Niemniej to kwestia rozmiaru. Taurusy mają kopa… potrafią robić dziury, duże dziury… ale wiesz. O ile nie trafisz załogi, to takie dziurawienie pancerza niewiele zrobi czołgowi. Może jeśli walnie odpowiednio w amunicję… więc jeśli coś jest wielkie jak czołg i żywe, to… pewnie też nie czuje tak mocno tych dziur, jak ty byś poczuła.- po tych rozważaniach dodał tylko skromnie.-Tak sądzę. Na szczęście te.. wilki.. czy cokolwiek to było, nie okazały się nieczułe na kule. JR. zrobiła z nich mielonkę. A Hamato krwawą miazgę z łba bestii, która go ugryzła.
- A one wcześnie przegryzły pancerz. - Powiedziała niezbyt wesoło. - Nasz stwór potrafił wyczarować sobie pomagierów, którym nawet granaty fosforowe nie były straszne.
- To kiepsko. Bo Krio są drogie i nie ma ich dużo w naszej bazie. - ocenił Russell.
A do tej dwójki przysiadła się Charlotte wtrącając.- A my widzieliśmy szczury kradnące elektronikę.
- Na co im elektronika?- Lili nie mogła powstrzymać się przed zadaniem głośno pytania, na które zapewne żadne z nich nie znało odpowiedzi. - Przecież to szczury.
- No właśnie. Macie jakieś pomysły?- zapytała Charlotte z nadzieją w głosie.
- Nie znam się na szczurach.- stwierdził z rozbrajającą szczerością Giles.-Gargulec ma jednak sporo części użytecznych, jeśli się chce zrobić systemy komunikacyjne, nawigacyjne, systemy automatycznego sterowania ogniem.
- Już, już- Lili starała się przystopować mechanika. - Zaraz nam wyjdzie, że będziemy walczyć z armią szczurów uzbrojonych w nasze własne bronie. To chyba trochę … no wiesz niedorzeczne.- Zaśmiała się, ale tak trochę nerwowo.
- Myślę, że to jakiś…- tu Charlotte ściszyła głos rozglądając sie nerwowo.-Jakiś kawałek większego planu, króla zombie… bo wiesz… takie rzeczy naprawdę się dzieją na Haiti. Za pomocą Woodoo.
- Ty też nie przesadzaj Charlotte. - Lili odpowiedziała spokojnie i bez żadnej złośliwości w głowie. - Jak na razie nie wiemy z czym mamy do czynienia i nie powinniśmy popadać w skrajności.
- Po prostu nie lubię zombie i horrorów o nich. Nie wiem… czemu ich tyle nakręcono. To przerażająca wizja.- pisnęła cicho Collier.
- Bardzo. Więc przestań o tym myśleć. - Poradziła jej van Erp. - Inaczej nie będziesz w stanie skupić się na zadaniu. A to źle dla twojej kariery.
- Tak jest, ma’am.- odparła z przekonaniem w głosie Charlotte.
- I tak trzymać! - Lili powiedziała z entuzjazmem i klepnęła ją w ramię, by jeszcze bardziej podkreśli aprobatę dla postawy szeregowej.
Collier pokraśniała z dumy, a Giles westchnął znacząco.
- A teraz coś zjedzcie, póki możecie. - Elizabeth wymownie pomachała obojgu przed oczami swoim posiłkiem.
- Aye aye - odparli razem, Charlotte z entuzjazmem, a Giles dość… stoicko.
- A tak swoją drogą, to mogliby lepsze jedzenie nam pakować.- Lili zaśmiała się, można by rzec, że gorzko przełykając kolejny kęs.
- Mogłabym ja zrobić parę kanapek. Dobra w tym jestem.- wyjaśniła z dumą Charlotte i uściśliła.-Umiem gotować.
- Z czego ty chcesz te kanapki dziewczyno robić? - Spytała Lili żartobliwym tonem. - Bo chyba nie z tego? - Uniosła lekko mu górze pojemnik że swoim posiłkiem.
- No… z tego to nie. Proteinowa papka udająca jedzenie nadaje się tylko do wepchnięcia do gardła. Zazdroszczę, Bearowi, JR i Dwightowi. Oni to łykają bez mrugnięcia okiem.- westchnęła Charlotte.-Myślałam o odrobinie warzyw i jakimś kawałku smażonego wolno bekonu między nimi. Takie nadzienie kanapki.
- To może my powininnyśmy zamknąć oczy i wtedy przełkniemy to bez mrugnięcia, co? - Na twarz Lili wypłynął kwaśny uśmiech.
- Może.- zgodziła się się Collier, a Giles mruknął.- Bywa gorsze żarcie, niż wojskowe racje. Spytajcie Beara.
- Więzienne? Czy szpitalne? - Elizabeth nie wydawało się zbyt przekonana do swoich własnych słów.
- Hmm… pewnie i jedne i drugie.- zgodził się z nią Russell kończąc pracę przy pancerzu.
- Ale nie chcę się o tym przekonać. - Lili dokończyła swoja porcję papki. - Więc miejmy nadzieję, że twoje usługi Russell nie będa nam więcej potrzebne.
- Oby. Nie lubię ich naprawiać.- stwierdził Russell.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline