Doctor Hansen zmieniła miejsce, jakoś mając dosyć zachowania Kita. Naprawdę chłopak powinien w końcu znaleźć sobie jakąś stałą partnerkę, bo był nieznośny jak nie zaliczał przez dłuższy czas. A przynajmniej to była teoria Hansen.
-
Hej, pani sierżant, jak tam leci? - Powiedziała, dosiadając się koło JR.
-
Jak co miesiąc - Odpowiedziała Jean, nieco szczerząc przy tym ząbki, co w sumie wyszło dosyć… kiepsko, biorąc pod uwagę fakt, iż właśnie jadła swoją rację polową, a konkretniej… chyba zupę pomidorową.
-
Masz coś, ..wiesz. - Ashley zrobiła ruch palcami mówiąc delikatnie że pani sierżant ma coś między zębami. Choć oczywiście było to bardziej dla komicznego rozładowania sytuacji. Nikomu w takiej sytuacji tak naprawdę nie przeszkadzały brudne zęby.
-
A tak serio to co o tym wszystkim myślisz?
-
Yyy… ten… dzięki - J.R. przysłoniła dłonią usta, po czym przez kilka trwających wyjątkowo długo sekund mlaskała i syczała i cmokała, chyba starając się jakoś językiem wyciągnąć coś z uzębienia…
-
Myślę, że to wszystko to nieźle porąbana sprawa. Wszyscy widzieliśmy dziwaczne rzeczy, więc albo wszyscy jesteśmy na jakiś prochach, albo te całe potwory to prawdziwe... - Odpowiedziała po chwili.
-
Tiaaa, ja wciąż liczę na naukowe wytłumaczenie tego wszystkiego. - Przyznała Ash biorąc kęs swojej białej papki jedzeniowej. -
Boję się, że inaczej mamy przerąbane, - Dodała ciszej.
-
Nie rozumiem - Zdziwiła się sierżant -
Dlaczego mamy mieć przerąbane?
-
Słyszałaś sprawozdanie Lili. Mamy dużo, trudnych do ubicia przeciwników, niewiadomego pochodzenia. My spotkaliśmy lisy które wyglądały jak w stanie częściowego rozkładu, to jeszcze mogłabym jakoś wytłumaczyć ale jeśli mamy tutaj chodzące szkielety to sorry, ale z medycznego punktu widzenia nawet nie wiem w jaki sposób to ubić. - Ash była trochę zdziwiona i zagubiona. -
Poza liczeniem, że rozczłonkowanie pozbawi je funkcji motorycznych.
-
Może spędzili za mało czasu na strzelnicy? Albo nie nakarmili tych poczwar wystarczającą ilością ołowiu? Moja “Big Lucy” sprawiła się świetnie! - J.R. spojrzała na swoją wielką spluwę leżącą obok niej -
Nie pękaj Ash, wszystko idzie jakoś ubić - Mrugnęła do niej na końcu.
-
Twoja “Lucy” zawsze sprawia się świetnie. - Lekarka trąciłą heavy nogą. -
I nie pękam, po prostu staram się ocenić sytuację.
-
Nie bądź głupia… nie myśl tyle - J.R. wzruszyła ramionami, przyglądając się z lekkim uśmiechem twarzy Ashley -
Słyszałaś kiedyś ten tekst? - Cicho się zaśmiała.
-
Tak, na strzelnicy...i za każdym razem w głowie jak idę podrywać przystojniaków w barze. - Hansen odbiła żart w drugą stronę też cicho się śmiejąc.
-
Tylko “przystojniaków”? - Spytała Jean, mrużąc oczy.
-
Jean znasz mnie trochę. Wiesz doskonale, że dla mnie wszyscy ludzie są śliczni.- Powiedziała zaczepnie, ale właściwie mówiła prawdę. Dla Ashley wygląd potencjalnych partnerów zawsze stanowił element drugorzędny.
-
A właśnie, propo wszystkich… jak tam ninja, oglądałaś go? Biedaczek taaaaki ranny - J.R. z lekkim przekąsem wypowiedziała się odnośnie Hamato.
-
Symuluje, bo chcę uwagi. - Dołączyła do Jean z swoim małym żartem.
-
Tylko on? - J.R. zerknęła na siedzącą obok kobietę.
-
Pytasz kto jeszcze symuluje czy kto chce uwagi/ - Dopytała Ash zlizując resztki białej papki z foliowego opakowania.
- Ja niczego nie symuluję !- odezwał się nieco głośno i nie za bardzo stoicko “ninja”. -
Ty najlepiej powinnaś to wiedzieć Hansen.
-
Widzisz - Powiedziała ciszej do J.R. -
Głośno zaprzecza bo wie, że został przyłapany. Zachowanie typowego symulanta.
-
Stul dziubek kochanieńki - Jean zwróciła się do Hamato ze słodkim uśmieszkiem, po czym już sobie nim nie zawracając głowy, ponownie spojrzała na Ashley -
Symulanci działają ci na nerwy?
-
Nieeee, w końcu to naturalne. Zwłaszcza u dzieci, jak chcą się od czegoś wymigać, albo chcą uwagi. - Wyjaśniła Ashley, zwracając pełną uwagę na rozmówczynie.
-
Hmmm… a może… posymulujemy kiedyś obie? - Palnęła J.R. drapiąc się po nosie.
- Bez takich głupot drogie panie. Akurat to nie miejsce i czas na symulacje.- mruknął Hamato ponuro i spojrzał na JR dodając.-
A już ty sama powinnaś dawać młodej dobry przykład.
-
A teraz widząc, że jego taktyka nie działa, zaczyna głośniej dawać o sobie znać. Klasyczny przypadek. - Ashley wiedziała że podpada Azjacie, tym komentarzem wypowiedzianym w stylu lektorka filmów przyrodniczych, ale trudno się mówi.
Hamato zgromił obie kobiety wzrokiem, ale duma zatrzasnęła jego usta. J.R. skwitowała z kolei wszystko cichym śmiechem, zerkając jednocześnie na oddziałową lekarkę.
-
Coś nie tak?- Zapytała Ashley zauważając te zerknięcia.
-
Wszystko cacy - Uśmiechnęła się szczerze sierżant -
No chyba że u ciebie nie?
-
U mnie już lepiej. - Odwzajemniła uśmiech Jean.
-
To pylaj! - J.R. pacnęła dłonią Ash po kolanie… a w sumie owa dłoń, i to w rękawicy, ciężka była…
-
Masz ciężką rękę, aż strach ci podpadać w obawie przed klapsami.- skomentowała lekarka, ale nie podjęła żadnej innej akcji by zmienić położenie swojego kolana ani ciężkiej ręki pani sierżant… która na jej słowa wymownie odchrząknęła, a dłoń spoczęła na kolanku lekarki. Sama J.R. z kolei rozglądnęła się na boki.
-
Potrafię być i delikatna… - Szepnęła Jean, wzrokiem odszukując spojrzenie Ashley.
-
Właśnie się zorientowałam, że myśmy nigdy nie były na wspólnym piwie. Jak wrócimy zdecydowanie idziemy na piwo. - Potwierdziła Ash podtrzymując spojrzenie McAlister, no nie podejrzewała pani sierżant o zainteresowanie swoją skromną osobą, ale nie będzie płakać z powodu takiej pomyłki założeniowej.
-
Cieszy mnie, że masz już lepszy humorek - J.R. zabrała dłoń z kolana Ash i uśmiechnęła się szczerze -
A z tym piwem, nie ma sprawy, trzymam za słowo.
.