Wątek: Id Inferno
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 20:39   #20
DrStrachul
 
DrStrachul's Avatar
 
Reputacja: 1 DrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputację
1.
Położyła dłoń na klamce. Zawahała się. Nasłuchiwała. Dom wypełniała obezwładniająca cisza. Przez ostatnie dni Jesica czuła się, jakby żyła pod wodą. Dźwięki były albo stłumione, albo dudniły ciężkim basem. Otaczała ją tajemnicza otulina, która nie tylko izolowała hałas z zewnątrz, ale także wygaszała szalejącą burzę emocji.

Drobinki czasu przesypywały się w klepsydrze wieczności. Sekunda po sekundzie. Oderwane fragmenty czasu, zlewające się w upływające nieubłaganie dni i noce.

Od ponad tygodnia przekraczanie progu sypialni stawało się istną torturą. Miejsce, które kojarzy się z odpoczynkiem, relaksem, czy seksem dla niej przeobraziło się w izbę cierpienia i samotności.
Była sama. Pierwszy raz w życiu była tak bardzo samotna.

Wielokrotnie przewracała się z boku na bok. Piekły ją oczy, jakby ktoś zasypał je piaskiem. Sufit przestał być dla niej terra incognita. Niczym samotny polarny wędrowiec, przemierzyła go wszerz i wzdłuż, powielokroć.
Gdy umęczone ciało w końcu poddawało się, przychodziły ciężkie i duszne sny.

Nieprzespany lęk, chociaż twardy sen.

2.
Over and over. Over and over again.
Encore, encore jeszcze raz.
Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!

We śnie przeżyte chwile bisowały swój tani dramat. Nie znużeni aktorzy ponownie wychodzili na scenę. Siedząc na widowni Jessica, oglądała samą siebie. Rozmowy, spotkania, te przypadkowe i te będące zwrotami akcji.

- Bardzo panią przepraszam, ale muszę zrezygnować z prowadzenia pani sprawy. Względy osobiste - wyjaśnił w iście zagadkowy sposób Archer - Mogę pani polecić kogoś innego, a najlepiej radzę zadzwonić na policję.
Jakie, kurwa, osobiste, kurwa, względy? Jakie względy poza tym, że osobiste? Zwodzisz mnie przez tydzień, a teraz wystawiasz? – wrzeszczała.

Over and over. Over and over again.
Encore, encore jeszcze raz.
Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!

- Co się dzieje dziecko? Mi możesz powiedzieć. - głos teściowej był ciepły, przyjazny.
Odpowiedzią była wymowna cisza.
- Pomogę ci. Nie bój się. Niezależnie, co się stało dzieciaki muszą wrócić do domu. Wiesz lepiej niż ja, jakie to ważne. Będę codziennie do dyspozycji. Pomogę ci. Nie bój.

Over and over. Over and over again.
Encore, encore jeszcze raz.
Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!

- Chcę wracać. Tu jest nudno.
- Mamo, gdzie jest tata?
- Mamo, tęsknię za tobą.
- Tata wyjechał a ja mam mnóstwo pracy. Jesteś już duży, rozumiesz takie rzeczy, prawda?

Liar! Killer! Demon!
Liar! Killer! Demon!
Liar! Killer! Demon!

- Kłamca! Oszust!. - prorocze słowa ośmiolatki dudniły nieustającym echem.

- Na dziewczynce robiono eksperymenty medyczne na mózgu. Pomyśl!


Pot. Cuchnący pot spływał jej po ciele. Prześcieradło i kołdra lepiły się, przywierały do niej, krępowały.
Dość!
Alicjo, obudź się!

3.
Dzień był wietrzny i zimny. W Restauracja “Pod niebieską ostrygą” siedziało tylko kilku gości. Drewniany taras wychodził na jezioro. Iście bajkowy krajobraz nie pomógł. Ludzie woleli ciepłe i ciche wnętrze. Jedynie samotny mężczyzna stał przy balustradzie i patrzył się w bezruchu w przestrzeń przed sobą. Frank zamówił piwo i czekał na swego gościa.

Przyszła spóźniona kilka minut. Wstał, gdy podeszła do stolika.
- Ellen Goodman - przedstawiła się wyciągając jednocześnie dłoń przed siebie. Miała mocny i pewny uścisk. Niezwykła rzadkość u kobiet. Odwzajemnił uścisk.
- Frank. - Obdarzył ją uśmiechem. - Na jakiś czas moje imię będzie musiało pani wystarczyć
Dziennikarka zmierzyła Franka od stóp do głów, po czym spojrzała mu w oczy.

- Usiądziemy? - Wskazał ręką krzesło. - Polecam grzańca. Strasznie wieje.
Kiwnęła głową i ruszyła w stronę stolika. Ellen Goodman zajęła miejsce i oparła się i wyciągnęła z torebki paczkę papierosów. Nie pytając Franka o zgodę, co przecież od wielu lat stało się już elementem podstawowego savoir-vivre’u, odpaliła papierosa przy pomocy złotej zapalniczki i zaciągnęła się mocno.
- Sprawdziłaś dokumenty, które wysłałem? Są prawdziwe? - spytał.
- To twój pierwszy raz, co kochasiu? - odparła zaczepnie - Zatem weź kajecik i zapisz sobie, że na początek wypadałoby się przedstawić. Nie mówię od razu, że prawdziwym nazwiskiem, ale łatwiej się w ten sposób nawiązuje kontakty towarzyskie. - dodała z ironicznym uśmieszkiem
Uśmiechnął się cierpko. Zmęczenie dawało się we znaki. Dość miał już tych podchodów i nieustającego stresu.
- Smith - odparł słabym głosem. - Frank Smith, jeśli tak wolisz. Nie chcę cię oszukiwać i jeśli dasz mi szansę i uwierzysz w to co chcę ci przekazać, zdradzę ci nie tylko moje prawdziwe nazwisko.
Szeroki uśmiech zagościł na ustach Ellen. Zaciągnęła się znowu papierosem i z widoczną lubością wypuściła dym z ust.
- Naprawdę jesteś taki naiwny, czy tylko takiego zgrywasz? Z resztą, nieważne - machnęła dłonią, jakby odganiała natrętna muchę - Lepiej mi powiedz, co to za sprawa? Jak na nią trafiłeś? I ile ci trzeba zapłacić? - po ostatnim pytaniu znowu drwiący uśmieszek pojawił się na jej ustach. Zaczynał on powoli irytować Franka.
Frank sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon, po czym rozbroił go wyciągając baterię
- Jestem trochę eeee… uczulony na podsłuchy i prosiłbym abyś rozbroiła swój telefon nim przejdziemy do szczegółów. Nie chcę od ciebie pieniędzy. Nie… nie robię tego za darmo. Mam nadzieję, że odpowiedni rozgłos zapewni bezpieczeństwo mojej rodzinie. - Oparł się wygodnie, spoglądając wyczekująco na Ellen. - Liczę też na to, że razem uda nam się dotrzeć do prawdy. Obawiam się, że bez twojej pomocy… - Przeciągnął palcem po szyi. - Telefon proszę.
Dziennikarka popatrzyła na Franka unosząc brwi wysoko.
- Serio? - spytała z ironią w głosie - Baterię mam wyjąć? Niby jak? - obróciła w dłoni swój telefon pokazując, że to fizycznie niemożliwe - Dziwny z ciebie gość. Naprawdę! W tym zawodzie spotyka się różnych świrków. Ty jednak jesteś na pewno w moim top5. A uwierz mi, widziałam już wiele. Nie chcesz pieniędzy i robisz to za darmo. W porządku. Nie rozumiem, ale szanuję. W dzisiejszych czasach, taki altruizm to rzadkość. Tylko skoro tak, to mów co tam masz, a nie się bawisz w podchody i marnujesz mój czas. I tak zanim cokolwiek napiszę, sprawdzę twoje info. Jeżeli chcesz rozgłosu dla twojej sprawy, to wyłóż karty na stół. Ocenię, czy warto się w to angażować. - zakończyła rozkładając dłonie, dając Frankowi znać, że teraz jego ruch.
- Nie zjednujesz sobie informatorów - skomentował zrezygnowany. - Myślę, że sprawdziłaś informacje, które ci podesłałem. Inaczej byś tutaj nie przyszła. - Upił łyk piwa. . - Ciągle jednak masz mnie za freaka szukającego taniej sensacji. Ok.
Wyciągnął teczkę Brada, z której wcześniej usunął papiery dotyczące Leibmanów i podsunął ją do Ellen.
- Mam nadzieję, że to cię przekona.
Ellen zaczęła przeglądać dokumenty. W jednej dłoni trzymała wypalonego do połowy papierosa, drugą przerzucała strony dokumentów. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. W końcu zamknęła teczkę i spojrzała w stronę Franka.
- Frank widzę, że się postarałeś. - słowa wyrażały uznanie, ale w tonie dziennikarki wyraźnie czuć było drwinę - MK-Ultra? Naprawdę myślisz, że to łyknę. Nie dość, że jesteś świrek, to jeszcze nie modny. Jakbyś mi przyniósł coś o kontroli umysłów przez sieć 5G, albo o grupie Bilderberg i ich satanistyczno-pedofilskich praktykach, to może bym się tym na chwilę zainteresowała. Może nawet dałabym ci namiar na Alexa Jonesa. Pewnie by się ucieszył. A tak… No cóż… Muszę tylko przyznać, że ładnie to wszystko sobie ułożyłeś. Niewyjaśnione zaginięcia i morderstwa, agenci i kontrola umysłów. Oryginalne to, to nie jest i nagrody Hugo za to byś nie zgarnął, ale doceniam ciężką pracę. Powodzenia w nagłaśnianiu sprawy.
Ellen przesunęła teczkę w stronę Franka i wstała od stolika, machając tylko na pożegnanie.
- W porządku - odparł również wstając. - Wygląda na to, że się pomyliłem co do pani. Będę czekać jeszcze dzisiaj na telefon gdyby zmieniła pani zdanie. Potem wyjeżdżam, zmieniam numer i… może pani przeglądać nekrologi.
Dziennikarka uśmiechnęła się tylko i ruszyła przed siebie.

4.
Porażka smakowała gorzko. Żółć wypełniała usta Franka i powoli przelewała się do serca. Setki myśli przelatywało mu przez głowę. Dowody miał mocne. Prawdziwe. Sprawa była rozwojowo, jak to mówią.
Dlaczego więc Ellen Goodman go wyśmiała? Czy spisek sięgał aż tak głęboko, że nawet niezależni i odważni dziennikarze, chowają głowy w piasek?

Został sam! Mary Quinton zniknęła. Nikt z Mosadu się nie odzywał. Brad okazał się… trupy się nie liczą.
Kto mógł mu jeszcze pomóc? Musiał działać, czas uciekał.

5.
- Mike? Chce się spotkać. W jakimś spokojnym miejscu. W szpitalu raczej nie. To może dotyczyć twojej córeczki.
- Dobrze, że dzwonisz - usłyszała rozdygotany głos doktora - Oni chcą przenieść Esther. Rozumiesz?
- Kto?
- Nie wiem. Rząd, FBI, czy jeszcze ktoś inny! Nie ważne. Przyszło zlecenie. Jutro przeniosą Esther do FHCC*. Musimy działać. Koniecznie musimy się spotkać. Dziś wieczorem. Spotkajmy się tam, gdzie ostatnio. Ok?
- Ok.

________
* The Captain James A. Lovell Federal Health Care Center - szpital Marynarki Wojennej w Chicago.
 

Ostatnio edytowane przez DrStrachul : 03-03-2019 o 20:54.
DrStrachul jest offline