Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 20:57   #81
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 - 2037.II.26; cz; przedpołudnie

Czas: 2037.II.26; cz; przedpołudnie; g. 11:45
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Jefferson Barrack Park; Jefferson Barrack
Warunki: pomieszczenie, chłodno, zadymienie, wilgotno



Budynek Wschodni - piwnica



- Na razie czysto! - sądząc po zdenerwowaniu wyczuwalnym w głosie, nerwy Chinki wydawały się w strzępach ale jeszcze jakoś się trzymała. Dunkierka też nie meldowała o nowych kontaktach więc można było żywić nadzieję, że na zewnątrz nie szaleję inwazja niedobitków stworów z Inwazji. A w piwnicy w tym czasie walki weszły w decydującą fazę.

Faust widząc, że ckm w tych warunkach jest średnio użyteczny wymienił go na ciężki młot bojowy nim niczym gigantyczny berserker z dawnych legend, ruszył z nim na wroga wrzeszcząc dziko. Dla odmiany “Amadeo” postanowił się wycofać. Wrzasnął - Wracam! - odwrócił się i ruszył sprintem w stronę wejścia do windy. Dał przy tym popis wysokiego kunsztu wojskowego bo dwaj jego strzelcy: Junior i Strauss, prowadzili ogień osłaniający odwrót dowódcy strzelając prosto w jego stronę. Pod tym względem korytarz wydawał się być wąską klitką, znacznie ograniczającą pole jakiegokolwiek manewru. Udało im się dość szybko zlikwidować jednego z chrizalidów które próbowały rozsiekać ich dowódcę dzięki czemu ten miał względnie spokojne plecy podczas tego biegu.

W strzelbie bojowej Strauss’a po wystrzeleniu kilku strzałów skończyła się amunicja. Nie próbował przeładowywać tylko też wrzasnął - Wracam! - to zrobił. Ostatnia łuska ze strzelby wypadła akurat jak ich dwóch mijał Moritz więc teraz już biegli obaj podczas gdy łysy olbrzym z ciężkim młotem biegł w ich kierunku i dzieliło ich już tylko kilka ostatnich kroków. Tym sposobem w tym krytycznym momencie ostatnim xcomowcem jaki prowadził aktywną walkę z obcymi poczwarami został Junior ze swoim wyciszonym pm. Tymczasem poczwary były coraz bliżej. Jeden z zarażonych doczłapał się do zwiadowcy już prawie na wyciągnięcie swoich brudnych łap a z bocznego przejścia wypadły dwa świeże chryzalidy, ledwo kilka kroków od niego.

W międzyczasie Amadeo i Strauss dobiegli już prawie do windy za to Faust zajął miejsce Strauss’a obok Juniora. Byli może z kilkanaście metrów od otwartych drzwi windy. Zwiadowca prowadził ogień non stop, strzelając swoimi wyciszonymi tripletami w jedną z poczwar. Pociski szarpały poczwarę ale pm nie miał takiej siły uderzenia jak karabinek czy strzelba więc chociaż ołów rykoszetował i przebijał się w głąb trzewi maszkary to zbyt wolno aby ją to zastopowało z miejsca.

Poczwara którą ostrzelał i mocno zranił zwiadowca za cel wybrała jednak Fausta. Razem z kolejnym przerośniętym pajęczakiem zaatakowały młociarza z miejsca spychając go do obrony. Jeden z maszkaronów brutalnie sieknął numer 2 w zespole zbrojnych. Tak zjadliwie, że pancerz nie pomógł i szpony rozorały napierśnik David’a. Mężczyzna zawył ugodzony boleśnie ale mimo to wystał na posterunku. W tym samym czasie niezbyt dobrze wiodło się drużynowemu zwiadowcy. Opadli go dwaj zarażeni a kolejne dwa były ledwo ze dwa kroki dalej. Szczęściem Juniorowi udało się zdzielić swoim pm-em jednego z napastników przetrącając mu ramię i wywinąć z ataków drugiego. Niemniej realne było, że ci dwaj żołnierze najbardziej oddaleni od reszty swoich przy windzie zostaną otoczeni, przytłoczeni liczebną nawałą wroga, odcięci od reszty i zasieczeni przez stowry i ich dwunożne inkubatory.

Ale w sukurs już im szli koledzy. Strauss zatrzymał się tuż przed windą ale nie mógł ich wspomóc póki nie naładował swojej broni. - Maaag! - wrzasnął dając znać okolicy, że w tym momencie nie mogą liczyć na jego wsparcie. Prawie w tym samym momencie wyciszony pm szczęknął suchym dźwiękiem pustego magazynka. - Zjeżdżaj! - rozkazał mu mający o oczko wyższą rangę młociarz. Zanim podwładny mógł wykonać rozkaz musiał zasłonić się przed niezdarnymi ciosami zakażonych. Udało mu się jednego kopnąć tak, że tamten poleciał na ścianę a zanim się pozbierał kolba pm zmiażdżyła mu krtań. Drugi z zarażonych złapał go za ramię próbując go przewalić, unieruchomić czy cokolwiek innego. Zwiadowca jednak kopnął go w rzepkę i gdy ten ugiął się pod tym atakiem trzasnął go kolbą łamiąc przy tym jego szczękę. Zarażeni jednak nie reagowali jak normalni ludzie i te zranienia chociaż ich okaleczały to jednak pozornie zdawały się nie robić na nich żadnego wrażenia.

- Wracam! - krzyknął zwiadowcy gdy tylko zyskał okazję aby urwać się niezdarnemu przeciwnikowi. Z pustą bronią wdawanie się w walkę z przeważającym liczebnie przeciwnikiem nie wydawało się zbyt dobrym pomysłem. Poważnie ranny Amadeo wbiegł do windy ciężko windy i znalazł się obok Lawa. Z miejsca odwrócił się i już z trzewi windy wycelował w trzewia korytarza i z sekundę później otworzył ogień ze swojego karabinku. W tym samym czasie Strauss skończył ładować swoją broń więc obydwaj wznowili ogień prawie w tym samym momencie. Strzały prawie cudem zdawały się omijać biegnącego wprost pod ten ogień Juniora któremu udało się przebyć już z połowę drogi do trzewi windy. Ich ogień trafił i aż cofnął jedną z pająkowatych kreatur która już zmagała się z Faustem. Chociaż stworem zachwiało i aż go przygięło od garści ołowiu jaka przenicowała jego trzewia to jednak przetrwał ten ostrzał i wznowił atak na Davida. Ostatnim xcomowcem toczącym bezpośrednią walkę ze stworami był raniony na samym początku starcia Faust.

Zastępca dowódcy zbrojnych został sam otoczony sforą kilku przeciwników. Ale mimo mało fartownego początku starcia pokazał na co go stać. Jego młot jednym uderzeniem przetrącił wiotką szyję chryzalida którego wcześniej swoim pm-em zranił Junior. Kolejnego trafił chwilę potem z równie morderczym efektem. Jego młot w walce bezpośredniej był równie zabójczy jak karabinek szefa czy shotgun Straussa strzelający z bezpośredniej bliskości. Obuch broni zmiażdżył z głośnym chrzęstem jedną z kończyn stwora, przebił się przez jego skorupę jakby jej tam nie było i ugrzązł w jego trzewiach. Tą okazję wykorzystali zarażeni. Czwórka z nich opadła unieruchomionego wojownika i wydawało się, że nawet jego wielgachna sylwetka maleje i niknie w oczach tego zbiorowego ataku. Zwarta masa żywych przeciwników zachwiała potężnie zbudowanym xcomowcem. Ten zatoczył się i gdyby nie wpadł na ścianę to pewnie by się przewrócił. Na szczęście zdołał w ostatniej chwili wyrwać swój oręż.

A jednak nawet taki grupowy atak nie mógł powstrzymać Fausta. Wrzasnął i naparł rękojeścią swojego młota na jednego zarażonych. Uderzył nim jak szmacianą lalką gdy obrócił się dookoła własnej osi aż rękojeść młota z trzaskiem zmiażdżyła krtań i złamała kręgosłup zarażonemu nieszczęśnikowi. Gdy olbrzym go puścił ten usunął się po ścianie jak marionetka której odcięto nagle sznurki. Kolejnego zarażonego spotkał podobny los. Faust bez odwracania się uderzył trzonkiem swojej broni w czaszkę przeciwnika. Siła uderzenia była tak wielka, że trzonek przebił się przez trafioną głowę na wylot. Dave zaparł się o ciało butem wyszarpując swoją broń razem z mieszaniną ludzkich szczątków i opadającym na podłogę ciałem. Trzeci z zarażonych oberwał obuchem powracającego młota. Broń zmiażdżyła mu bok czaszki z obrzydliwym chlupotem i kolejny nieszczęśnik padł martwy na ziemię. W ciągu kilku, szybkich oddechów Faust zlikwidował przewagę liczebną otaczających go wrogów, masakrując ich. Został ostatni utrzymujący się na nogach chryzalidowy zombi i jedna z pająkowatych bestii. Ciężko ranna poczwara zginęła zaraz po kolejnym ciosie ciężkiego młota gdy Faust tylko odzyskał swobodę ruchów a ostatni zombi został rozstrzelany przez Amadeo i Straussa.

- Odwrót! Wszyscy do windy! - Moritz nie chciał ryzykować przedłużania starcia. Pierwszy do niej dotarł Junior który wpadł do niej tak samo jak przed chwilą zbrojnych przed chwilą. Minął Straussa który tak samo jak Amadeo w windzie, celował w trzewia korytarza. - Maag! - wydarł się brodaty zwiadowca wymieniając pusty na pełny mag w swoim pm-ie. Kolejnym był powracający młociarz. Gdy wbiegł do windy ta aż zaskrzypiała i zatrzęsła się pod jego ciężkim chodem. Oberwał poważnie tak samo jak Moritz ale mimo to rany zdawały się go nawet trochę nie spowalniać udowadniając jego niesamowitą witalność i odporność. Na końcu do windy wbiegł stojący tuż przy niej Strauss. Gdy minął drzwi Amadeo ponaglił Lawa gestem dłoni. - Zamykaj i w górę! Spadamy stąd! - dłoń informatyka wcisnęła przycisk i drzwi zaczęły się zamykać. Wydawało się, że strasznie wolno bo z piwnicy było już słychać echo zbliżających się jęków zarażonych, tupot ich butów i przyprawiający o dreszcze klekot odnóży chryzalidów i ich skrzeki.

Drzwi wreszcie zamknęły się a winda trzęsąc się i zgrzytając ruszyła ku górze. Trzęsąc się wróciła na poziom parteru. W międzyczasie na zabłoconej, zakrwawionej i zawalonej pustymi łuskami i magazynkami podłodze pojawiły się kolejne łuski i magazynki gdy czwórka żołnierzy skorzystała z okazji aby wymienić magazynki na pełne. Na więcej nie starczyło czasu gdy drzwi się otwarły.

- Law! Znalazłam plany budynku! Tam powinna być kotłownia! Butle z gazem czy coś takiego! Powinno być zamknięte więc może nikt tam się nie dostał! Jak się tam dostaniecie może uda się to wysadzić! Wysłałam ci schemat! - w słuchawkach znów odezwała się zdenerwowana Yoshiaki. Na naramiennym ekraniku informatyka rzeczywiście pojawił się sygnał o nadchodzącej wiadomości. Był zaznaczony zarys budynku i miejsce gdzie była owa kotłownia. Znajdowała się w pobliżu centrum budynku, gdzieś tam w pobliżu dziury gdzie zarwała się podłoga. - Kontakt. - rozległ się suchy głos Dunkierki. Oddech potem gdzieś od zewnątrz huknął pojedynczy wystrzał karabinu. Przeciwnik też przemieszczał swoje siły rozwścieczony wtargnięciem do swojego gniazda i uparcie ścigał wymykającą się zdobycz. Słyszeli to po skrzekach i klekotach jakie dochodziły już chyba również z poziomu parteru. Na zewnątrz rozległ się kolejny pojedynczy wystrzał. - Zdjęty. - w słuchawkach rozległ się suchy głos strzelca wyborowego umieszczonej na kratownicowej wieży.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline