Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2019, 16:09   #101
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Jest tam - wskazał bronią drugą część pomieszczenia. Corday skupiając uwagę na rannym agencie dopiero teraz skierowała wzrok we wskazane miejsce.
Na podłodze leżały dwa ciała. Jednym z nich był mężczyzna podobnie ubrany do uciekiniera ze schodów, a drugi miał identyczną jak on twarz. Różnica polegała na tym, że ten tutaj miał na sobie “domowe” ciuchy, a na nogach same skarpetki. Obok nich leżała broń. Ten w kurtce miał dwie rany postrzałowe. Jedną w piersi a drugą w czole. Ten w skarpetkach oberwał w kark z bliskiej odległości.
- Ja pierdolę - syknęła Corday i podeszła do trupów. Szkoda że nie wiedziała to by odstrzeliła tamtego. Odkopnęła od nich broń. Przykucnęła przy ciałach jakby chciała ich przeszukać, ale sprawdzając im tętno, skupiła się na próbie wyczucia chłodu od ciał.
Bliższa inspekcja ujawniła słabo wyczuwalną aurę od osobnika w kurtce. Obaj jednak nie wykazywali żadnych symptomów życia.

- Kurwa - mruknęła pod nosem Irya. Zdała sobie sprawę, że to jego musiała wyczuwać gdy była piętro niżej. Wstała i po szybkim rozejrzeniu się, wzięła do ręki jakąś bluzkę. Idąc do agenta schyliła się, żeby przez rękaw własnej koszuli dotknąć pistoletu leżącego przy martwych, niby chcąc go odsunąć dalej, a po prawdzie chciała sprawdzić dotykiem czy jest ciepły, żeby sprawdzić czy w ogóle został użyty. Lufa była w temperaturze pokojowej co mogło zarówno znaczyć, że zdążyła ostygnąć lub, że broń była trzymana za spodniami.
Następnie podeszła do Johnsona, zwijając w rękach bluzkę.
- Nie zabieraj tamtej szmaty, po prostu dociśnij to do niej - powiedziała podając mu zawiniątko.

Jednak zanim Johnson zdążył wykonać polecenie w pomieszczeniu nagle zrobiło się bardzo tłoczno. Roberts stojący na czele grupy przez chwilę był lekko zdezorientowany obecnością Inspektor, ale po chwili zaczął wydawać instrukcje.
Pracownicy Capitolskiego biura koronera ruszyli w kierunku zwłok, a trzech przedstawicieli Bractwa zajęło się Johnsonem. Corday została grzecznie, ale stanowczo poproszona o odsunięcie się pod okno tak samo zresztą jak Roberts. Irya oparła się tyłkiem o parapet okna i skrzyżowała ręce przed sobą. Uważnie przyglądała się pracy osób, które kręciły się po mieszkaniu.
- Co pani tu robi? - zapytał Roverts po kilkunastu sekundach milczenia i nie odwracając głowy w jej kierunku.
Inspektor kątem oka spojrzała na agenta.
- Dostałam cynk, że robi się tłoczno u mojego świadka - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion. - Co tu się stało?
- Mitchell kazał nam obserwować kolesia. Jak pojawili się ci dwaj to poszliśmy ich sprawdzić. Tego kojarzę z naszego biura - wskazał głową trupa w kurtce. - Drugi nie wiem kim był, ale wyglądał na bliźniaka tego co leży obok. Na pewno go trafiłem, ale skurczybyk mimo wszystko zwiał. Ten tutaj zabił Bell’a. Johnson strzelił do niego, ale on to wystał. Dopiero kulka w łeb go położyła, ale zdążył oddać. Powinnaś mieć teraz cały obrazek - zakończył chyba bezwiednie przechodząc na formę bezpośrednią.

Irya pokiwała głową na jego słowa. Teraz zachowanie Johnsona było zrozumiałe, że nie chciał opuścić gardy
- Jak się nazywał? - skinęła głową na ciało tego, którego rozpoznał agent.
- Green - padło w odpowiedzi.
- Czyli jednak to u was był problem - stwierdziła blondynka obojętnym tonem, pod którym skryła swoje niezadowolenie. - Dobrze, że nie dałam wam pełnej listy świadków - dodała i lekko się uśmiechnęła. - Miałam już do czynienia z takim przeciwnikiem. Skuteczny jest tylko strzał w głowę i serce. Zasugeruj przełożonemu, żeby Cleaner obejrzał jego ciało.
Roberts dopiero teraz popatrzył na swoją rozmówczynię. Wyraz twarzy sugerował, że miał ochotę coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Potwierdziło to, że nie był tak głupi za jakiego go miała i umiał łączyć fakty.

Osoby w pomieszczeniu skończyły swoją pracę i właśnie je opuszczały, ale dodatkowo w posiadaniu dwóch pełnych worków na zwłoki oraz nosze.
- Jadę z Johnsonem do szpitala - poinformował agent, nie sprawdzając nawet czy Irya go słucha i ruszył w kierunku drzwi.
- A ja wracam do domu - mruknęła pod nosem Inspektor. Cieszyła się, że nikt się nią nie zainteresował, więc poczekała aż zostanie sama w mieszkaniu, żeby je pobieżnie przeszukać. A na to nie musiała długo czekać. Rozejrzała się po mieszkaniu. Sama do końca nie wiedziała czego szuka. Liczyła na swoją intuicję, która zwróci jej uwagę na jakiś niepasujący element. Coś co da jej jakiś punkt zaczepienia. Ze względu na fakt, że nie chciała zacierać śladów ani pozostawiać tam swoich, nie mogła tego zrobić tak dokładnie jak chciała. Niestety wszystko pasowało do zwykłego, szarego pracownika fizycznego, bez podejrzanych powiązań.

Nie pozostało więc nic innego jak się ewakuować. Corday wyszła i idąc przez klatkę schodową wyciągnęła telefon. Wybrała numer do Coopera.
- Jesteś cały? - zapytała gdy odebrał. Przez to całe zamieszanie, dopiero teraz doszło do niej, że naraziła podwładnego na niebezpieczeństwo, gdy pomyliła napastnika ze swoim świadkiem.
- W porządku pani Inspektor. To nie pierwszyzna - odpowiedział Cooper. Irya w jego głosie wyczuła lekkie zdenerwowanie i wymuszony żart.
- To dobrze - odpowiedziała już z ulgą w głosie. - Jeśli potrzebujesz odpocząć to zrób sobie jutro wolne.
- Nie trzeba - odparł tonem podziękowania. - Nic mi nie jest.
- Ok - Irya nie naciskała. - To do zobaczenia jutro w biurze.

Po wyjściu z budynku Inspektor zauważyła, że nie ma auta, którym przyjechali goście odpowiedzialni za śmierć świadka. Nie było też Coopera, ani auta jej znajomych wewnętrznych. Odruchowo rozejrzała się i w końcu szybkim krokiem ruszyła do swojego wozu.

Poczuła ulgę gdy wsiadła do własnego auta, blokując drzwi od środka. Komfort, bezpieczeństwo i wyciszenie jakie dawało, było warte pieniędzy jakie kosztowało. Nie zamierzała dłużej czekać i bez zbędnej zwłoki włączyła silnik. Od razu zjechała z parkingu włączając się do ruchu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline