Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2019, 20:38   #26
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Evelyn i Woods

Po pospiesznej wspinaczce po schodach, Woods skierował się wprost do pokoju młodej. Przypuszczał, że dziewczyna śpi, będzie więc musiał ją obudzić. Stanąwszy przed drzwiami cicho w nie zastukał. Odpowiedziała mu cisza, więc po chwili zastukał głośniej, ale znów nie przyniosło to żadnego rezultatu. Nacisnął klamkę, sprawdzając czy drzwi nie są czasem otwarte. Były. Pchnął je i powoli wszedł do środka.

Przywitał go nieduży, ale przytulny pokój - w zasadzie bardzo podobny do tego, w którym i on spał. W półmroku panującym przez zasunięte zasłony ciężko było dostrzec różnice, ale z pewnością nie różnił się standardem.
Pościel na łóżku była zmiętolona, kołdra w połowie leżała na materacu, w połowie na podłodze. Nieopodal klęczała Evelyn, ubrana jedynie w beżową satynową halkę, której ramiączko zsunęło się z ramienia w połowie odsłaniając jedną pierś dziewczyny.

Evelyn klęczała, jednocześnie będąc nad czymś pochyloną, dłonią wodząc po podłodze. Nawet nie zwróciła uwagi na Woodsa, który wszedł do jej pokoju. Była jak w amoku.
Kiedy padło na nią światło z korytarza, dało się zauważyć, że klęczy nad niewielką kałużą krwi, której ślady również znajdowały się pod jej nosem, na brodzie i na dekolcie. Palcami prawej dłoni rysowała jakieś znaki na podłodze za pomocą własnej krwi.

Agent odruchowo sięgnął do kabury z pistoletem, ale szybko dotarło do niego, że to nie ma sensu. Podszedł szybko do klęczącej dziewczyny i przykucnął, próbując spojrzeć jej w oczy, ale te wbite były w podłogę, na której bez przerwy coś gryzmoliła palcem. Złapał ją za ramiona i energicznie potrząsnął.
- Evelyn! - krzyknął.

Dziewczyna podniosła na niego wzrok i przez chwilę patrzyła, jakby nie do końca wiedząc, co się wokół niej dzieje. Po chwili zmarszczyła lekko brwi i omiotła spojrzeniem pokój, zawieszając wzrok na plamie krwi i krwawych znakach.
- Panie Woods, nie powinno pana tu być - powiedziała z zakłopotaniem, ostrożnie wyswobadzając się z jego uchwytu. Dopiero wtedy zorientowała się, że jest w samej bieliźnie.
Poprawiła nerwowo ramiączko halki i sięgnęła po kołdrę, którą się zakryła.

- Och… - powiedziała jedynie, kiedy spojrzała na swoją dłoń całą ubabraną we krwi. Potem przeniosła wzrok na Woodsa. - Musiałam spaść z łóżka i rozbić sobie nos. Miałam… Coś, co mógłby pan nazwać koszmarem, choć nie był to wcale zwykły sen.

- Właśnie widzę - mężczyzna wskazał na znaki nakreślone na podłodze. Nie przejmując się zbytnio jej ubiorem, chwycił dziewczynę pod ramiona i pomógł stanąć na nogach. - Brałaś coś? Jakieś proszki? Może setka koniaku przed snem? - spytał surowym tonem.

Evelyn wstała z pomocą Woodsa, po czym usiadła na skraju łóżka.
- Nie… Nie! Co to w ogóle za pytania? - oburzyła się, jeszcze szczelniej opatulając się kołdrą. - To runy ochronne - dodała po chwili, już spokojniej, wskazując skinieniem głowy na znaki na podłodze. - Nauczyła mnie ich moja babcia. Nie wiem jednak czy warto to panu tłumaczyć, bo pewnie i tak pan to wyśmieje.
Evelyn wzruszyła ramionami.
- Co pan w ogóle robi w moim pokoju? Przespałam jakieś ważne zebranie? Wrócił pan Hawthorne?

George nie odpowiedział od razu. Wpatrywał się badawczo w twarz dziewczyny i myślał intensywnie nad tym co przed chwilą zobaczył. W końcu doszedł do wniosku, że jeśli ktoś wierzy w te bzdury z przywoływaniem duchów i proroczymi snami, faktycznie mógł się zachować tak jak Evelyn. Zresztą nigdy nie widział by próbowała jakichkolwiek używek, więc albo był wyjątkowo mało spostrzegawczy, albo zbyt szybko posądził o to ją.

- Zasługujesz na moje przeprosiny, wybacz - powiedział tonem, w którym próżno było szukać śladów żalu. - Nie odpowiadałaś na pukanie do drzwi, a te zostawiłaś otwarte. Musiałem sprawdzić. Na przyszłość zamykaj je na klucz - nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z okazji do pouczenia młodej. - Jak nos, cały? - wskazał na jej zakrwawioną twarz.

Evelyn przytaknęła, po czym uśmiechnęła się do Woodsa - co zapewne nie wyglądało tak ładnie, jak zazwyczaj, biorąc pod uwagę ślady niedawnego krwotoku. Czyżby właśnie okazało się, że starszy agent George Woods przejmował się jej zdrowiem? Czyżby był skłonny do uczuć?
Leigh wybuchła śmiechem, a zważając na to, że śmiała się z własnych myśli, była cała we własnej krwi - mogła jedynie utwierdzić Woodsa w tym, że jednak coś brała. Albo była obłąkana.

- Przepraszam - powiedziała po chwili, kiedy się uspokoiła. - Tak, wszystko w porządku. Dziękuję za troskę, panie Woods. Następnym razem zastosuję się do rady i zamknę drzwi.

- Zostawię cię teraz, doprowadź się do porządku - nakazał Woods. - Tweed jeszcze nie wrócił, a Adley wyszła - uparcie używał przybranych nazwisk agentów, dając do zrozumienia dziewczynie, że też tak powinna robić. Nie zwrócił jej wcześniej uwagi, gdy użyła nazwiska Hawthorne. - Ja również wychodzę, miałem zamiar wziąć cię ze sobą, ale biorąc pod uwagę twój stan…
- Oczywiście, że idę z panem! Spadłam jedynie z łóżka, a nie zostałam ciężko ranna w strzelaninie - żachnęła się, po czym wstała z łóżka i wciąż będąc owiniętą w kołdrę niczym grecka bogini, ruszyła w stronę łazienki. - Spotkajmy się w holu, panie Cromwell.

W pierwszej chwili Woods miał ochotę zaoponować, ale chęć do działania dziewczyny mu zaimponowała, podobnie jak to miało miejsce wcześniej w przypadku Faucher. Dlatego też powiedział tylko:
- Masz dziesięć minut - po czym skierował się do wyjścia.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 08-03-2019 o 13:01.
Pan Elf jest offline