Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2019, 23:51   #29
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Kenneth pomógł Simardowi postawić na nogi szamoczącego się podejrzanego. Gdy zdyszany i posapujący Arprin dobiegł do nich, mężczyzna był już skuty, choć wciąż szarpał się między przytrzymującymi go rękami dwóch policjantów, jednego Francuza i jednego Anglika. Walczył, wierzgał i wyrywał się nawet wtedy, gdy Francuzi, grożąc mu użyciem pałki, wcisnęli go wreszcie na tylną kanapę radiowozu, wciąż zaparkowanego przed kamienicą. Obaj usiedli z przodu, zostawiając Kenowi miejsce obok aresztanta. Teraz dopiero dało się zauważyć, jak zmieniło się zachowanie zatrzymanego. Wyraźnie odpuścił walkę, stał się osowiały i smutny, jakby zrezygnowany. To akurat Kena specjalnie nie zdziwiło, widywał wielu podejrzanych, którzy przed zapakowaniem ich do radiowozu odstawiali chojraków, by po znalezieniu się w klaustrofobicznie ciasnym wnętrzu policyjnego pojazdu zmięknąć i odpuścić. Zwykle w tym momencie docierało do delikwenta, że faktycznie policja ma go w garści i od tej pory to już nie od jego woli zależy, gdzie się znajdzie i co będzie się z nim działo. Zachowanie mężczyzny doskonale wpisywało się w ten schemat - jęki i błaganie o litość były nawet podobne do tego, co Ken słyszał od aresztowanych przez Scotland Yard na ulicach Londynu.

Znacznie ciekawiej zrobiło się na komendzie. Kenneth przewidująco poprosił o możliwość wzięcia udziału w przesłuchaniu, ale w charakterze milczącego obserwatora. Po pierwsze nie był na tyle sprawny językowo, aby wychwycić niuanse, jakie mogły mu umknąć podczas przesłuchania, po drugie wolał z zewnątrz przysłuchać się temu, co Francuz powie na pierwszym przesłuchaniu. W razie konieczności można było przesłuchać go ponownie i wziąć na tapetę wątki, które nadal wymagałyby doprecyzowania.

Wzięty w krzyżowy ogień pytań przez dwójkę francuskich policjantów Lacroix wreszcie wydukał z siebie chaotyczną historię. Kenneth, słuchając urywanych, nieskładnych strzępów relacji zatrzymanego, pilnie notował i starał się, by nic mu nie umknęło. Większość, a nawet chyba wszystkie rzeczy, wynotował sobie całkiem dobrze, podana przez Lacroixa chronologia również trzymała się mniej więcej kupy. Wynikało z niej, że "monsieur Lapointe", czyli zapewne kapitan Allier, zamówił kurs furgonetką Lacroixa z paryskiego dworca na Uniwersytet. Podróż przebiegała w miarę spokojnie, gdy na Rue des Pyramides zatrzymał ich policjant - właśnie Alexandre Grimard, jak Lacroix potwierdził z położonego przed nim zdjęcia. Pozostawało pytanie, w jaki sposób Lacroix rozpoznał policjanta mimo rzekomo panującej na ulicy ciemności.

Według relacji Lacroixa najpierw wywiązała się kłótnia z policjantem, w której uczestniczył i "Lapointe", i najprawdopodobniej Wainwright. Ten ostatni o mało nie został aresztowany - co zapewne uratowałoby mu życie. Jednak kłótnię przerwało pojawienie się znikąd grupy mężczyzn po cywilnemu, którzy otworzyli huraganowy ogień do wszystkich, nie wyłączając policjanta. Jak zeznawał Lacroix, Wainwright próbował ewakuować samochód, ale nie umiejąc opanować ciężkiej furgonetki wyrżnął w latarnię. Tłumaczyło to ślady zderzenia na miejscu akcji. Z kolei śmierć Grimarda wyglądała na typowe "zatarcie śladów" i pozbycie się niewygodnego, w dodatku umundurowanego świadka. Ken nie miał wątpliwości, że gdyby Lacroix dał się zauważyć napastnikom, mógł go spotkać podobny, smutny los. Dwa pojazdy opuszczające miejsce akcji - ostatni szczegół z zeznania Lacroixa - znów obudziły czujność Kena. Jednym z nich musiała być furgonetka, drugim była jakaś osobówka. Ken postanowił przekazać policji francuskiej, by wypytali szczegółowo Lacroixa o jej wygląd i znaki szczególne.

Kolejnym elementem, który Kenowi w tej sprawie nie pasował, było użycie przez jednego z napastników odznaki bądź legitymacji Deuxième Bureau. Lapointe, czyli Allier, też był z tej służby - gdyby DB było zainteresowane przejęciem przesyłki, to nie atakowałoby transportu obstawianego przez jednego ze swoich agentów. Albo więc Allier był podwójnym agentem, ktorego DB również chciało zlikwidować, albo jego misja była przykrywką dla czegoś innego. Tego Ken na razie nie wiedział.

Zrobiwszy notatki, funkcjonariusz Scotland Yardu poprosił o podwiezienie do hotelu "Ibis", gdzie zatrzymała się cała czwórka. Potrzebował przekazać informacje zdobyte w śledztwie... i dać organizmowi chwilę tak bardzo potrzebnego odpoczynku.


 
Loucipher jest offline