- Nazywam się Tito. - stary gangster lekko skinął głową i spojrzał w ziejące pustką oczodoły. - Mam sprawę z gatunku tych, które lepiej załatwiać po zmroku. Oraz zepsuty zegarek. Możemy chwilę porozmawiać?
- Zepsuty zegarek - głos zza drzwi wyraźnie wykazał zainteresowanie. - To dobrześ trafił, Tito.
Szczęknęły zamki i drzwi otworzyły się ukazując Oszusta. Niski, z brzuszkiem, w stroju który przypominał szlafrok lub... szaty kultysty z jakiegoś balu przebierańców.
- Proszę. Mogę zerknąć na ten zegarek?
Tito z namaszczeniem odsunął mankiet koszuli, zwolnił zatrzask segmentowej bransolety i podał wysłużonego swatcha zegarmistrzowi, nie spuszczając z istoty zaintrygowanego wzroku.
Mężczyzna wziął zegarek. Obejrzał go uważnie mamrocząc coś pod nosem w nieznanym Tito języku.Potem podszedł z nim do biurka, które stało w najbardziej oddalonym od wejścia kącie warsztatu. Warsztatu, który był nieduży, ale klimatyczny. Wielkie zegary z kukiełkami, mniejsze zegary pozytywkowe, zegary ścienne, kuchenne, szachowe - wszelkie możliwe oprawy, konstrukcje, zabytkowe tarcze i te bardziej nowoczesne, ale pozbawione elektroniki rozwiązania. Chaos w którym jednak panował pewien porządek czy też raczej ustalony wzór.
- Ładny. Ma wartość sentymentalną, prawda?
I nie czekając na odpowiedź wyjął skądś mały nożyk i zaczął sprawdzać mechanizm.
- Nie chodzi tylko o to cudeńeczko, prawda. Ja się nim zajmę. Uratuję kawałek czasu, a ty możesz mówić. Będę słuchać.
Stary gangster wszedł do pracowni za jej właścicielem. Zegary, powoli przemieszczające się wskazówki sekundników, dźwięk ich mechanizmów poruszających się za tarczami... wszystko to w jakichś sposób działało na niego kojąco. Mimo że pracownia niewątpliwie była częścią tego nowego wariackiego, magicznego świata czuł się w niej bardziej na miejscu niż w świecie internetu i komórek. Czy w dobie ledowych ekraników noszonych w kieszeniach i połączonych z siecią ktoś w ogóle używał jeszcze klasycznych zegarków?
Tito stał jak urzeczony i wpatrywał się w pracujący za szybką mechanizm wielkiego szafowego zegara.
- Szukam kontaktu z pewną osobą. Lub jakichś wieści na jej temat. - Odezwał się wreszcie nie odrywając wzroku od pracujących zębatek. - Nazywają go El Sombre. Podobno był w tym miejscu.
- Tik, tak - Oszust przechylił głowę, podregulował coś w mechanizmie. - Był i nie był. Kto to może wiedzieć? Ty wiesz?
- Nie jestem pewien, choć to, że znasz jego imię, napawa pewną nadzieją. To w zasadzie nie jest istotne, bardziej interesuje mnie dokąd się stąd udał.
- Tam, gdzie rzuca go słońce. W końcu jest tylko cieniem. Prawda? Czyim cieniem? To istota pytania? Oj.
Przy ostatnim oj podłubał małym pokrętłem w bebechach zegarka.
- Ty również naprawiasz ... mechanizmy, prawda. Tylko te bardziej ... organiczne. Prawda?
- Tak. Naprawiam... ludzi. - Od tak dawna nie nie myślał o sobie jako o lekarzu. To była miła myśl. - To bardzo złożone, trudne do ogarnięcia rozumem mechanizmy. Kryją wiele zagadek. Umiem naprawić ich ciało... do pewnego stopnia. - To była dziwna rozmowa. Dziwna rozmowa z dziwnym rozmówcą. Czuł się jak postać z Alicji w Krainie Czarów. Co nie znaczyło, że odpowiedzi były pozbawione znaczenia. - Cień, jak mniemam, rzuca wąż utkany z dymu, cieniem jest człowiek imieniem Pizzarro. Albo istota która nim kiedyś była. Czy wiesz, gdzie mogę go znaleźć?
- To on odnajduje. Nigdy na odwrót. Jesteś młody. Jeszcze się nauczysz. Albo nie. Mniejsza o to. Ja naprawię twój zegarek, a ty naprawisz w zamian dla mnie inny mechanizm, ten bardziej organiczny. Zgadzasz się? Jeśli spiszesz się dobrze, może powiem ci coś więcej.
Oczy - powiększone do gigantycznych rozmiarów przez szkła powiększające, które Oszust nałożył na nos, na chwilę oderwały się od zegarka. Spojrzenie czarnych jak węgiel oczu wżarło się w Tito.
"Może powiem ci coś więcej" było dość labilną obietnicą, ale to już było coś, z czym stary gangster mógł pracować. Zegarmistrz miał rację: Tito był młody… w pewnym sensie. W tym nowym świecie znów był początkującym chłopcem na posyłki - robiącym swoją robotę, czasem dającym się wydymać, budującym sobie bazę kontaktów i reputację... czekającym na okazję poderżnięcia tego właściwego gardła i przejścia wyżej. Prawdziwa druga, kurwa, młodość.
- Tak. - powiedział po prostu podtrzymując spojrzenie Oszusta.
- To dobrze. Daj mi chwilę. Krótki moment dosłownie. I zaraz zaprowadzę cię do twojego zegara. Tego, który dla mnie naprawisz, jeśli zdołasz. A teraz sza! Cicho, bym słyszał ich śpiew. Śpiew czasu. Te piękne, tik-tak zbliżające nas wszystkich coraz bardziej do gwiazd.
Nie zajęło to długo. Zegarmistrz pracował. Tito milczał. Po pięciu minutach zegar był naprawiony. Oszust wręczył go Wężowi.
- Chodź - powiedział i dotknął ściany za swoimi plecami.
Mur zniknął ukazując nie dziurę lecz .... ścieżkę. Ścieżkę prowadzącą do spalonego, czarnego miasta - wyjście na ulicę rodem z postapokaliptycznej wizji szaleńca.
Oszust wszedł w dziurę, Tito usłyszał zgrzyt potłuczonych szyb pod butami starca.
Stanął po drugiej stronie, w owiewanej wiatrem i pyłem wizji miasta.
- Chodź. - Ponaglił.
- Czeka na nas. Bardziej na mnie, niż na ciebie, ale czeka.
Ok, to było coś nowego. Tito na sztywnych nogach podszedł bliżej, i przez długą chwilę po prostu gapił się na dziurę w ścianie oczyma dosłownie wychodzącymi z orbit. Przeżył w ciągu ostatniej doby wiele, ale to na co patrzył w tak oczywisty sposób przeczyło wszelkim zasadom znanej mu rzeczywistości, że samo patrzenie przyprawiało o szaleństwo.
Racjonalny lekarski umysł rozpaczliwie szukał logicznych wyjaśnień bezlitośnie punktując i odrzucając po kolei każde z nich. Najgorsze było to, że właśnie wiedza medyczna nie pozwoliła mu uwierzyć że to wszystko halucynacje wywołane narkotykami czy obłędem.
Ostatnia i najlepsza z rozpaczliwych skleconych na poczekaniu teorii - ta o wysokiej jakości ekranie z obrazem 3D wbudowanym w ścianę - runęła, gdy Tito podszedł i włożył rękę w otwór.
Po prostu się poddał i przyjął rzeczywistość do wiadomości. Taką jaką była.
Tito Alvarez - dawny meksykański gangster, a obecnie obdarzony supermocami młody coś-jak-wampir - odczuł pewną ulgę. Westchnął, wzruszył ramionami i wkroczył do postapokaliptycznej Narnii.