Czasami ucieczka była zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, niż walka. Szczególnie wówczas, gdy wrogów była kupa, a posiadana broń niezbyt nadawała się do walki z tak licznym wrogiem.
Dlatego też David wolał uciekać niż strzelać i nie bardzo rozumiał, z jakiego powodu Joe postanowił uruchomić swą osobistą artylerię, szczególnie że ścigające ich "stworki" nie były aż tak szybkie. No i okazało się, iż rację mieli ci, co wzięli nogi za pas, a nie Joe, który oberwał, a przez niego i Abi.
- To tylko rany - spytał, gdy wszyscy znaleźli się w bezpiecznym miejscu, a świece zostały zapalone - czy też zostaliście zarażeni jakimś świństwem? Robal jakiś? Jak wam można pomóc?
A potem problemy tej dwójki zeszły na drugi plan, bo okazało się, że zrobiło się za dużo Marianów.
Co prawda niektórzy mogliby uważać, że i jeden Zapała to za dużo, ale dwóch z pewnością nie powinno istnieć, przynajmniej w tym miejscu.
- Kładź się i ręce na kark - powiedział, celując ze swej broni to tego Mariana, który nie był w kajdankach. - Jeden ruch i pozbędziemy się połowy kłopotu.
Jeśli "ich" Marian posłucha, to miał zamiar go związać, jeśli nie - strzelać bez wahania. |