Kryjówka dawała przynajmniej namiastkę bezpieczeństwa. Podobno niewiele było stworów zdolnych przeniknąć przez dym ze świec i krąg z dziwnego proszku. Koichi na miarę swoich możliwości pomógł przy stawianiu barier ochronnych. Kiedy były już gotowe, miał zamiar znaleźć opatrunki, skalpel i szczypce, jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Do kryjówki wrócił Nic, prowadząc niespodziewanego gościa. Mariana. Albo jego bliźniaczą kopię. Albo prawdziwego Mariana, co znaczy, że kopia jest z nimi. A w naprawdę pesymistycznym wariancie, obydwa Mariany były kopiami a prawdziwy utknął gdzieś na Tamizie.
Gdy stalker kazał skuć pierwszego Mariana i kilka osób wycelowało w niego broń, Japończyk wyjął tanto, gotów użyć ostrza w razie szarpaniny. W ciasnym pomieszczeniu walka nożem była śmiertelnie niebezpieczna. Bez słowa przesunął się tak, aby móc zaatakować Mariana wykonując jeden skok. Miał nadzieję, że to nie będzie konieczne.
W tej dziwnej sytuacji, Koichi zamierzał ostrożnie podchodzić do zdublowanego towarzysza, do czasu aż liczba Marianów znów zacznie się zgadzać.
Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 10-03-2019 o 08:03.
|