Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2019, 10:19   #23
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Wojny w kuchni

Po cichu wkroczyła do jej bazy operacyjnej. Dopisała parę dodatkowych kartek na swojej ścianie spiskowej. Dziwne reakcje wiceburmistrz. Hasło wilki, potwory, zasady. Potem wyciągnęła torbę z pieniędzmi i odłożyła odliczone kwoty do kopert.
“AGD - dostawa”, “Remont i materiały” i “Reszta”. Sprawdziła na pustym magazynku i komorze czy Jane nie uszkodziła broni. Miała czas i sposobność. Nic mu nie było, załadowała go nabojami i zostawiła w pokoju za biblioteczką.
Koperty wyniosła i położyła na biurku w gabinecie.
- Uuuuffff… - Odetchnęła głęboko, czuła się rozchwiana przez wizytę u Jane. Nawet zaczęła kwestionować czy nie powinna spróbować kolejnego dnia rano. - Nie… jak wszyscy tu to konformiści… lepiej będzie w nocy. - powiedziała cicho do siebie nawet nie zwracając uwagi, że słowa nie były w jej głowie.
Usłyszała skrzypienie schodów, kroki w dół. Zapewne Henry schodził do kuchni, by potem udać się do Jane na obiad.
Właściwie sama też była głodna, zeszłą do swojej wielkiej kuchni i sięgnęła do szafy bo … pudełko makaronu z serem. Przeczytała instrukcję dwa razy. Wybrała garnek. Napełniła go woda, Wsypała makaron. Postawiła na gazie, dodała sól. Poczekała odpowiedni czas. Odlała nadmiar wody...co skończyło się że wylała cały makaron do zlewu u poparzyła się przekładając go z powrotem do garnka. Po schłodzeniu ręki spróbowała dokończyć posiłek wsypując do garnka z makaronem ser i mieszając. Tyle że część makaronu przylgnęła do rozgrzanego spodu naczynia kiedy ona schładza przy zlewie poparzone palce.
Z poczwórnej porcji makaronu ostała się jedna albo dwie małe.




Garnek trawił do zlewu zalany woda by spalone części posiłku były łatwiejsze do zeskrobania. Susan musiała znowu otworzyć drzwi i okna by wywiać swąd spalenizny. “A wydawało się proste.” Myślała powoli jedząc posiłek. Jadła powoli. Nie z powodu podrażnionej ręki ani przez utratę apetytu...przesoliła makaron i smak o ile na pewno oryginalny był...ciężki. Nadal zjadliwy ale ciężki. Na szczęście herbaty nie da się spalić.
Henry wkroczył do jej mieszkania, gdy jeszcze wcinała swój posiłek. Popatrzył na te porcje z politowaniem. Ale nie rzekł nic. Zamiast tego zaczął robić sobie herbatę.

Woods była wdzięczna za brak komentarza. Jej duma ucierpiała wystarczająco i nie musiała być dobijana przez komentarze. Kiedy skończyła strasznie chciało jej się pić i zanim postawiła swój kubek koło Henry’ego wypiła dwie duże szklanki wody z kranu. Czekając, aż woda się zagotuje zaczęła powoli zmywać. Nie garnek, ten wstyd zostawi sobie na ranek kolejnego dnia.
- Hej, zamknąłeś wczoraj drzwi frontowe wychodząc? - spytała powracając do nurtującej ją zagadki. Ciągle tajemniczo otwartych drzwi.
- Zamknąłem.- odparł mężczyzna przyglądając Susan. Po czym podszedł do niej, stanął tuż za nią. Jego ręce przejęły naczynia które zmywała. A ciało naparło na nią.
- Jesteś w tym beznadziejna.- mruknął otulając ją swoją postacią i zapachem. Typowo męską wonią maskowaną kiepską wodą kolońską.
Woods w pierwszej chwili zamarła, serce załomotało jej w piersi ze strachu, albo podniecenia. Albo ze strachu i podniecenia, nie była wstanie powiedzieć. Choć potem jednak przebiła się jedna myśl. “Skomentował!”
- Tak. Jestem. - Powiedziała z nieukrywaną złością. - Dlatego, jakbyś się nie domyślił, ćwicze. Żeby nie być!
Nie mogła za bardzo się ruszyć tak przyciśnięta, dlatego zamiast się odwrócić i kontynuować “tyradę” uniosła głowę do góry. - I zechciej zauważyć, że to co robisz jest mało profesjonalne a myślałam, że na tym ci zależy. -
- To żadne ćwiczenie… powtarzać te same błędy sądząc, że osiągnie się lepszy skutek. Patrz.- naparł na nią swoim ciałem zmuszając ją by się pochyliła i przyglądała jak metodycznie myje talerze. Skutkiem ubocznym tego, było lekkie wygięcie się jej ciała i ocieraniem wypiętą pupą o… wyraźną wypukłość mężczyzny.
- Ty zdajesz sobie sprawę, że akurat sprzątać umiem? - Powiedziała, ale skupiła się na wykonywanej przez niego czynności. Odwracało to uwagę od innych myśli.
- Zmywanie twoje jednak woła o pomstę do nieba.- odparł Henry starając się też skupić na zmywaniu, by odciągnąć uwagę od styku ich ciał.
- Ile razy przy tobie zmywałam żebyś doszedł do takich śmiałych wniosków? - Nuta złości nadal nie opuszczała jej głosu, choć nieco zelżała.
- Wystarczyło się raz przyjrzeć.- jemu odrobinę dłonie drżały, choć starał się nadrabiać obojętnym tonem głosu. I napierać mocno biodrami na jej ciało, choć i bez tego czuła napięcie materiału.
Przed jego twarzą rozpostarła się zaczerwieniona dłoń. - Jeśli wysuwasz wnioski po aktualnym zmywaniu. To cię uświadamiam, że się wcześniej poparzyłam. Co mogło wpłynąć na moje maestria w tej kwestii. - Woods starała się powstrzymać to co się działo. W jej ciele dwie siły zaczęły walczyć o absolutną dominację. Zdrowy rozsądek który mówił, że to kiepski pomysł i potrzeba zbliżenia której po ostatnich wydarzeniach i snach niewiele było potrzeba by się upomnieć o swoje.
- Wymówki…- szepnął chrapliwym tonem głosu mężczyzna ignorując jej wytłumaczenie.
“Dwa talerze i parę sztućców. Przecież nie będzie tego robił nie wiadomo ile.“ Pomyślała więcej nie walcząc. Tak naprawdę to było miłe. Zapach nie był kwiatowy i też nie intensyfikował się. Co znaczyło, a przynajmniej chciała w to wierzyć, że jej uczucia w danej chwili były prawdziwe a nie podyktowane jakąś sztuczką.
Wydawało się, że mężczyzna przedłużał to mycie talerzy… instynktownie napierając biodrami na jej biodra i cofając się. Jego oddech się pogłębił.
- Ładnie… pachniesz… wiesz?- wymruczał jej do ucha.
- Ech…- Zabrzmiała rozczarowana, smutna. - Jak zaczynałeś mówiłeś o czysto zawodowym podejściu…- Przypomniała mu, te rozczarowujące z jakiegoś powodu słowa.
-Mhmm…- odpowiedział, a potem poczuła jego usta na swojej szyi, całujące czule i delikatnie jej skórę. Leniwie i bez pośpiechu. Szlag trafił całe to “zawodowstwo”.
- Nie. - Powiedziała jękliwie .Chciała stanowczo, ale totalnie jej nie wyszło, zdradzieckie ciało zabrało jej głos.
- Co… nie?- zapytał mężczyzna, ale i też nie ułatwiał jej odpowiedzi ustami wodząc po płatku usznym bez pośpiechu i z delikatnością o jaką trudno było podejrzewać takiego szorstkiego w obejściu mężczyznę.
- Nie interesuje... mnie bycie małą ...przygodą podczas ...pracy. Więc nie…jest..eś ...współpracujesz z Yue… powiedziała też to ...robi...- Słowa coraz trudniej przychodziły. Owszem Susan nie chciała być jednorazową przygodą. Uważała, że przespanie się z człowiek który jej remontuje dom, był kiepskim pomysłem, który skomplikuje wszystko.
Do tego była jeszcze Jane…”Jane czy ona nasłała go na mnie? Jak wtedy w jej kuchni?”
- Yue? Kto to jest Yue?- zapytał mężczyzna całując powoli jej szyję, wodzą językiem po skórze. Dłonią sięgnął ku jej piersi i delikatnie objął jej krągłość przez bluzkę. Powoli ścisnął delikatnie masując.- Mam wrażenie… że jednak trochę… chcesz.
Tego było za wiele. “Dlaczego ludzie w tym mieście nie rozumieją słowa ‘nie’” Susan złapała za rączki odmaczającego się garnka i z całej siły zamachnęła się nim w tył. Woda chlusnęła na nich oboje.
Henry odskoczył od niej zaskoczony i uniósł ręce w geście poddania się. Przyglądał przez chwilę rozjuszonej Susan. Nawet lekko się uśmiechnął spoglądając w jej oczy.
- Masz w sobie ikrę.- westchnął i dodał.- Dobra. Będę grzeczny. Bardzo grzeczny. Idę na górę… skończyć twój pokój.
Garnek upadł na ziemię z łoskotem a Susan poczekała, trzęsąc się, aż Henry sobie pójdzie. Kiedy usłyszała go w sypialni popędziła do biura zamykając się na klucz. Jak przy Rose skryła się w schowku skulona. Choć tym razem nie z powodu odrazy czy złości. No może złości tak. Na siebie, że nie potrafi pozwolić sobie na jednorazowe zapomnienie. Bo w końcu o to mu pewnie chodziło, o jednorazową przygodę z nową mieszkanka miasta. Doprowadzało ją to do cichej złości na swoją niemoc, w podążaniem za pragnieniami. A ta chwilowo doprowadziła do tego, że Woods siedziała teraz w schowku. Mokra od wody z brudnego garnka kryjąc się, zamiast stawić temu czoła. Najwyraźniej było to bardziej przerażające niż nocna wyprawa do domu Clarence’a.
“I tak by nie został na noc…” - Myśl, jedyne pocieszenie.
Na razie też jedyne co jej pozostawało to rozważać. No może nie jedyne, były też myśli o utraconej szansie i wspominki jej snów. Nawet jeśli mężczyzna chciałby jej coś powiedzieć, to przecież tylko jedna osoba wiedziała o tej kryjówce. Jane. I chyba nikomu nie powiedziała. Na pewno nie Henry’emu.
 
Obca jest offline