Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2019, 15:03   #4
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=qajZUn1WWhE[/media]
Aeryn Sky


- Dzień dobry, panie Del Jerkov - odpowiedziała dziewczyna, łagodnym przyjemnym dla ucha tonem.- Poprosił Pan, bym się zjawiła. W czym mogę służyć?

Maris zachował beznamiętną twarz. Nie odwrócił się, patrzył na nią przez odbicie w potężnym naściennym lustrze. Jego jasno-niebieskie tęczówki badały jej bardzo kobiecą, smukłą talię; odrobinę włosów tam na dole (zgodnie z modą i upodobaniem Del Jerkov’a), oraz już niebieskie włosy, której kazał jej pofarbować. Dokładnie dwa tygodnie temu, kiedy był w “pogodnym” nastroju. Milczał, a Aeryn służalczo stała. Jak zawsze każde jego słowo, miało mieć doniosłość Greckiego Herosa, i znaczenie samego Arcyarchonta Dominium. W końcu się odwrócił. Zaskoczył bardzo dziewczynę, wręcz przez chwilę nie mogła uwierzyć co widzi. A widziała lekki, zupełnie nie cyniczny uśmiech i nieco łagodny błysk w oku.

-Załóż mi marynarkę, w kolorze moich spodni.

Aeryn nieco zbita z tropu podeszła do garderoby. Na drewnianym wieszaku wisiała idealnie wyprasowana, wykrochmalona marynarka w barwie ciemnego, piaskowego khaki. Czasem zastanawiała się kto to robi, bo nigdy nie prasowała jego odzienia. Pomyślała, że w podziemiach musi mieć jakieś androidy lub robi to ktoś z zewnątrz. Maris miał niesamowitą kolekcję ubrań, wykwintnego odzienia, co czasem skrycie doprowadzała ją do nikłej zazdrości.

Podeszła do rozluźnionego właściciela. Czuła się niepewnie. Czyż naprawdę się uśmiecha? Co do niego wstąpiło? Czy to test? Potem zrobi mi krzywdę? Rozmyślała gorączkowo dziewczyna, nie dając tego po sobie poznać. Najpierw założyła na chudy tors, bawełniany biały bezrękawnik. Potem marynarkę.

-Idealnie.- powiedział chłodno.

-Teraz prezent dla Ciebie.- odparł z taką szybkością i nonszalancją, że można było wziąć to za kpinę. Niemniej po paru sekundach, oszołomiona sytuacją Sky wróciła do rzeczywistości, kiedy tylko ją ponaglił. Pierwszy prezent, “prezent”!

-No śmiało… leży tam przy stoliku.- wskazał przechylając głowę Maris.

Aeryn omiotła ozdobny, niski stolik z lampą z pozłacanym abażurem. Na ziemi spoczywała torba. Torba z Di’Angelosa! Cholerny dom mody z Kopuły Paryskiej. Jako kobieta oczywiście, przecież też miała swoje zainteresowania. Sprowadzenie takich ciuchów musiało kosztować ogrom kredytów. Spojrzała jeszcze raz, potem kolejny. Podeszła delikatnie do torby z ubraniami. Schylając się, czuła żar na polikach piekący ją jak setka ugryzień od komarów. Włożyła rękę, i wyjęła pierwszą rzecz.

-Modny w tym sezonie, beż. Sto procent lnu.

Faktycznie luźna suknia na całe ciało była wręcz kremowo jasna, zdobiona lekkimi złotymi cekinami, o kroju luźnym, lecz podkreślającym jej szczupłą figurę. Był to jej rozmiar. Czuła w nim multi-kulturowość Terry, jak żadnego innego miejsca w galaktyce. Przysięgła, by iż nieco przypomina hinduskie sari, z drugiej strony suknia była urzekająco nowoczesna.

-To na dziś. Chciałem sprawić Ci prezent. Są jeszcze inne ubrania. Na…- Del Jerkov celowo zwolnił wypadające z jego ust słowa.- Do wyprawy. Jutro masz włożyć te bardziej praktyczne rzeczy. Zbadaj je.- powiedział już z minimalną nutą władczości i arogancji, do której była przyzwyczajona Aeryn.

Faktycznie pod suknią mieściły się inne ciuchy. Nie tak ekskluzywne, praktyczne, niemniej dobrze wykonane.

Był to top, na granicy różu i purpury. Dalej- skórzana kurtka; bardzo nowoczesna, z grubymi szyciami, odporna oraz rozciągliwe, wytrzymałe jeansy z mnóstwem kieszeni. Dalej Sky zobaczyła dwa pudełka. Jedno wyglądało na takie od butów, drugie musiało ukrywać jakieś dodatki. Nie wiedziała, czy ma prawo je otwierać, po chwili zrozumiała, iż może to zrobić. Poczuła dziwną lekkość w żołądku, lecz nie taką jaka katowała ją w jej “prywatnym gniazdku”.

Pierwsze pudełko faktycznie mieściło w sobie buty. Czarne wytrzymałe, skórzane trapery za kostkę o dużym, dostosowującym się do podłoża podbiciu. Sky naturalnie się uśmiechnęła, wśród pąsowych policzków. Zostało tylko to mniejsze. Młoda niewolnica wsunęła rękę, jak dziecko na Wigilię, do samego dna torby od Di’Angelosa. Otworzyła małe pudełeczko, i przełknęła ślinę. Było tam coś niezwykłego, nie z racji ceny czy jakości jak poprzednie podarunki. Były to rzeczy mające wielką, wspaniałą obietnicę. Mówiącą “jesteś normalna, wolna, porzuć strach, wypnij pierś… to nie sen”.

-To nadgarstkowy persokom i kompatybilne z nim okulary. Wyświetla holograficzny interfejs prosto z bransoletki. Możesz dopasować wyświetlane rzeczy przez menu, co zobaczysz potem na przeziernikowym ekranie okularów. Jakieś pytania?- powiedział nagle z znanym sobie chłodem, dystansem.- Jeśli nie wypocznij i przygotuj się na jutro. Opuszczamy posiadłość o godzinie piątej rano. Masz być w dobrej formie.

Aeryn chciała coś odpowiedzieć, jednak Marik poprawił kołnierz piaskowej marynarki, włożył nie wiadomo skąd, jak magik żółty kwiat do kieszeni na piersi i wyszedł trzymając dłonie splecione z tyłu. Sky stała pełna nieznanych emocji, stała i patrzyła w swoje odbicie w lustrze.



Rice Akell

Major Thompson na chwilę przerwał wlewanie w siebie brandy. W jego głowie zabrzmiała irytujące pewność- “jak zawsze idealny Per Rice”. Westchnął, poprawił okulary, przysunął do siebie datapad, o łagodnym wyświetlaczu mający udawać klasyczny papier. Przyłożył palec do powierzchni danych i bez wstydu, jakby widział po raz pierwszy te informacje wywiadowcze (dość prawdopodobnie mógł jeszcze ich nie czytać, znając jego brak profesjonalizmu) zaczął się w nie wgłębiać, czytać na głos.

-Maris Del Jerkov. Lat 120, 186 centymetrów wzrostu. Urodzony na Ziemi. Przedawniony wyrok sądowy w związku z podejrzeniami o uprowadzenie żony. Od 70 lat mieszka w okolicach naszego miasta. Żadnych innych partnerów, krewnych, samotnik wyprawiający od czasu do czasu bankiety, na których było kilku naszych informatorów. Dystyngowany, chłodny, bezwzględny, ale nie dający tego po sobie poznać…

Major schylił się jeszcze bardziej prawie muskając pulchnym nosem datapad.

-Majątek szacowany na około trzydzieści milionów UniKredytów. Nie wiadomo ile antyków ma ukrytych, więc ten typ może być jeszcze bogatszy. Mieszka sam, nie widziano nawet autoidów. Rezydencja mieści się poza kopułą, ale daleko od slumsów, około pięć minut drogi promem atmosferycznym. Co do celu misji. Wiemy niestety nie wiele.- Thompson złapał duży, orzeźwiający łyk bursztynowego trunku.- Akcja dzieje się na terenie Kompani Phoenix. Możliwe zagrożenia to partyzanci. Niemniej nie było żadnego wycieku, a wykopaliska w strefie Nr. 5 nie przykuły niczyjej uwagi. Jakieś studenciaki. To cholerny Kadras. Kto tu znajdzie prawdziwych archeologów.- skończył cynicznie.

-Będziesz tylko sam. Jak mówię, nie spodziewamy się kłopotów. Polecisz do jego rezydencji z Lily Bluelin, młodą narwana pilotką, weźmiesz gościa w eskortę, zabierzesz do wykopalisk, pocałujesz jego snobistyczny tyłek, potem odstawisz do willi. Nie powinno to zająć więcej niż góra dwa dni. Jerkov będzie sam, czyli z pilotką jest Was trójka. Prom to nowoczesny model “stealth” więc nie powinna trafić Was żadna artyleria partyzantów… których nie powinieneś się spodziewać. To proste zadanie, nie myśl, że marnujemy Twój potencjał. Widzisz, życie oficera polega czasem na irytujących kompromisach.

Thompson wstał, odłożył kwadratową szklankę i spojrzał przez szerokie okno w Głównej Cytadeli, wieży, która wystawało ponad poziom kopuły Solosgradu. Odprawa była skończona. Akell mógł jeśli chciał zabrać datapad i czym prędzej wyjść z gabinetu Majora. Jego ostatnie słowa mogły coś sugerować… bliźniak w głowie Akell’a zachichotał demonicznie, aż brązowa tęczówka Rice’a zamknęła się w bólu i bezsilnym gniewie.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 15-03-2019 o 09:19.
Pinn jest offline