Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2019, 08:58   #7
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Rice Akell


Akell wcale nie marudził na tak wczesną pobudkę, ponieważ nie było w niej nic do czego był nieprzyzwyczajony. Wielokrotnie budził się o tej godzinie i jeśli miał tylko czas wolny od obowiązków, wyruszał na przebieżkę w żywym parku, rozkwitającym dzięki mikro-klimatowi kopuły Solusgradu.

Dziś jednak sprawa wyglądała inaczej. Zanim wstało cyfrowe słońce, Rice znajdował się już w Cytadeli, wystającej ponad kopułę. Przyglądał się odległej, wstającej się zza horyzontu gwieździe Kadrasa, kiedy jechał windą do hangarów położonych na szczycie iglicy. Przyłożył polizany palec bez rękawiczki do panelu dostępu windy, by z pędem znaleźć się na górnych poziomach. Był już uzbrojony. Jeszcze na dolnych poziomach iglicy, znalazł czas na odwiedziny w zbrojowni, biorąc kilka granatów i swój szybkostrzelny karabin energetyczny. Nic nie poprawiało mu tak humoru jak donośny, skrzekliwy trzask plazmy i rażąca nozdrza woń ozonu. Teraz przyglądał się różnym maszynom latającym. Nie czuł się tu pewnie. W obecnej porze nie było tu praktycznie nikogo. A nawet jeśli kogoś spotkał, witając się skinieniem głowy, byli to nie żołnierze a piloci lub technicy, którzy ospale przeprowadzali rutynowe kontrole.


W końcu lawirując między masą sprzętu i uśpionymi lataczami, zobaczył bardzo niską, młodą kobietę. Mógłby przysiąc, że to wręcz nastolatka, gdyby nie logiczne fakty, wiek dający uprawnienia pilota. Siedziała na skrzyni ze sprzętem, w pozycji pół-lotosu. Widząc Akella pomachała mu energicznie, stukając się w zużyty biały hełm pilota. Nieco dalej, za plecami Lily Bluein mieścił się obiecany prom. Wyglądał na zmodyfikowany model cywilny. Coś co pasowało do bogacza jakiego miał ochraniać. Rice podszedł bliżej, patrząc na pilotkę, zdecydowanym choć niekoniecznie groźnym wzrokiem. Zresztą żołnierz szybko zrozumiał, że groźna mina w zupełności nie sprawdzi się przy Lily.


-Proszę pokazać dokumenty…- z tyłu hełmu wyłaniał się blond kucyk, a wąskie pełne usta skrzywiły się sympatycznie w żartobliwy grymas- Zresztą… nie widziałam jeszcze takiego olbrzyma. To na pewno Ty. Starszy Sieżant Rice Akell, jak się widzi. Muszę przyznać iż, “Blackcrown” nie został stworzony dla tak potężnych… potężnych przystojniaków.

Akell nie wiedział co powiedzieć, więc nawykowo milczał.

-Niemniej muszę zeskanować Twoje ID, żeby uzyskać zgodę do wylotu- dotknęła wyjęty dokument drobnym skanerem, kiedy tylko olbrzym pokazał swoją kartę tożsamości- No, więc, tamta-ramcia lecimy na obrzeża miasta a potem prosto na tereny Kompani. Gotowy?

Pilotka nie czekała na odpowiedź. Weszła pierwsza do Blackcrown’a i totalnie zespolona z maszyną zaczęła wszelkie procedury startowe. Akella zaskoczyło wnętrze promu. Zupełnie nie wojskowe. Zamiast tego ozdobna sztuczna (a może prawdziwa?!) skóra w barwach pomarańczowo-białych i schłodzony szampan. Rice westchnął wyobrażając już sobie z zgrozą VIP’a którego miał chronić.


Aeryn Sky


Aeryn wstała w bardzo dobrym nastroju. Nie wydarzyła, się żadna z jej obaw. Jedyne co teraz ją trapiło, to fakt niepewności za spotykającą ją zmianę losu. Nie była przyzwyczajona do zadowolenia. Na każdym kroku, doświadczała nadużyć oraz cierpienia. Czy teraz mogło być inaczej?

Przyjrzała się swojemu ciału w lustrze. Było naprawdę zgrabne, niemniej pokryte delikatnie ukrytymi, choć trapiącymi śladami przemocy. Nie odczuła jednak tego wstydu, niechęci i żalu, kiedy oglądała siebie w delikatnej poświacie bursztynowego poranku. Tym razem nie założyła ozdobnej bielizny, tylko coś elastycznego, wręcz zdecydowanie sportowego. Sky spojrzała na beżową suknie, uśmiechając się pogodnie do swojego odbicia. Mimo wszystko po paru sekundach ubrała się w praktyczne odzienie również z wczorajszej niespodzianki. Winny top, wytrzymałe jeansy i oczywiście skórzaną kurtkę z mocno zarysowanym kołnierzem. Potem wystarczyło tylko włożyć na nadgarstek, przenośny komputer i okulary. Przyjrzała się sobie, a potem mimowolnie, tylko dla siebie (nie dla Marisa) weszła znów do łazienki robiąc sobie nie wyzywający, lecz wyraźny makijaż. Trochę ciemno-niebieskich cieni do powiek, i kredka wokół oczu. Aeryn przeczesała swoje błękitne włosy, mrugnęła do nowego odbicia, po czym zeszła na dół, prawie nucąc pod nosem.



Wszyscy


Blackcrown musiał zbierać się do lądowania. Silniki jonowe zaczęły ciszej buczeć, a siła ciężkości zmieniła swój ośrodek. Akell spojrzał do kabiny pilota chcąc zapytać się o obecną lokację, ale uznał to ostatecznie za niekonieczne. Lecieli góra pięć minut, więc zapewne wylądowali na posiadłości Del Jerkov’a. I tak faktycznie było. Drzwi na burcie otworzyły się a Lily odrzekła świergotliwie:

-Pierwszy przystanek za nami. Akell przywitaj tego dygnitarza i zabieramy stąd tyłek. Czy może tyłeczek… bo muszę przyznać, że same z Ciebie, dobrze widoczne mieśnie i grube kości- Akell tylko westchnął i schylając się jeszcze bardziej niż wydawało mu się to możliwe zszedł po małych, wysuwanych schodkach.

Pomarańczowe słońce uderzyło jak granat błyskowy w jego dwukolorowe oczy, a gdy osłaniając się ręką, zaczął rozpoznawać inne kolory i kształty zobaczył wielką, opartą jak mu się zdawało o staroświeckie style, posiadłość. Miała mnóstwo okien, była biała jak śnieg, a potężne kolumny otaczały wysunięty ganek. Wokół niego znajdowały się drobne zasadzone kwiaty, żywopłoty i inne ziemskie gatunki drzew. Akell na chwilę oniemiał widząc ogrom wydatków kryjący się za tą uroczą, zaskakującą florą. Samo sprowadzenie Terrańskich odmian musiało kosztować fortunę, a tutaj oprócz dobrego zadbania pojawiał się kolejny fakt- wszystkie kwiaty oraz drzewa musiały przejść modyfikacje genetyczne, tak by wytrzymać dość chłodny, nieprzyjazny klimat planety. Nie bez powodu zamożniejsi obywatele Dominium kryli się pod kopułą. A przecież teraz znajdowali się pod otwartym nieco żółtym niebem.

Kiedy żołnierz skończył podziwiać posiadłość, szybko skierował spojrzenie na dwójkę ludzi, wyraźnie na niego czekających. Akell pomyślał, że przecież w odprawie była mowa tylko o Marisie. Teraz widział również młodą, niebiesko-włosą dziewczynę. Szybko zrozumiał jej przeznaczenie, jednak chłodne, wręcz kamienne serce pozostało niewzruszone.

Del Jerkov podszedł dystyngowanym krokiem do Akella i nie podając ręki odrzekł chłodno, z wielkim dystansem.

-Rice Akell, jak mniemam. Zgodnie z moją prośbą Dominium przysłało mi prawdziwego profesjonalistę. Możemy już wsiadać?

Z głębi promu wydobył się stłumiony śmiech Lily, lecz na twarzy Marisa nie pokazały się żadne oznaki głębszych emocji. Tylko chłodne, wręcz gadzie jasno-niebieskie oczy wibrowały w niewypowiedzianych emocjach. Za to jego partnerka miała zlękniony, lecz przy tym zaskakująco żywy, pobudzony wzrok, choć widocznie się stresowała. Akell poczekał, aż dwójka znajdzie się w środku, po czym zapakował swoją olbrzymią sylwetkę do Blackcrowna.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 15-03-2019 o 09:34.
Pinn jest offline