Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2019, 09:13   #49
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

- Wczoraj w nocy przyszedł do nas Szeryf, stwierdził że morderstwa tych kobiet grożą Maskaradzie i kazał nam się tym zająć, twierdząc że to “nasze podwórko”. - szybko streścił historię - Nazywam się Lev. - dodał jeszcze.
- Lex - dodał Holender - zwany “Złamikarkiem” - Skrzywił się lekko. - Próbowałem wytłumaczyć mu, że to problem ogólnomiejski, a nie naszej dzielni. Miał to oczywiście gdzieś, no to zaczęliśmy chcąc nie chcąc szperać i szukać zwyrola. Pierwsze co zrobiliśmy to obejrzenie miejsca zbrodni. - Lex zerknął na Cynthie oddając jej pałeczkę. Sprawiała wrażenie najlepiej wygadanej, no i najbliżej poznała się z Alice.
Cynthia siedziała na fotelu, cały czas wpatrując się w swoje ręce - teraz już proste, sprawne. Jedynie pomięty materiał marynarki był dowodem na to, co przed chwilą jej się przytrafiło.

Cynthia leczy jeden z dwóch punktów obrażeń, ruse check
Kostnica
Porażka, rany się podgajają ale głód się zwiększa o 1, teraz ma więc łącznie 2


Najwyraźniej pani Vardalos nie przywykła do obcowania z brutalną siłą fizyczną. Dopiero wyczekujące, wpatrujące się w nią spojrzenia, sprawiły, że Cynthia podniosła głowę i jak dziecko w przedszkolu wyrecytowała beznamiętnie:
- Nazywam się Cynthia Vardalos. Jestem asystentką Karla Amadeusa, geniusza designu wnętrz, w Belgradzie przebywam tymczasowo. - Alice zamyśliła się po czym pokiwała głową.
- Poznałam twojego Ojca w elizjum, to była ta noc po której je zamknięto.
- Z uwagi na pewne uwarunkowania pani Li zasugerowała mi zajęcie się sprawą omawianego morderstwa jako wsparcie dla tych tutaj... spokrewnionych. Obecnie badamy tropy, jakimi są zeznania współlokatorów. Jeden z nich nakierował nas na “dojo”, o którym wspominała pani protegowana. Wiedziałam, że ofiara jest powiązana z klanem Toreadorów, niestety nie byłam świadoma w jaki sposób, stąd moje fopaux na wejściu. Nie zmienia to jednak faktu, że może pani bardzo wspomóc nas w śledztwie, próbując ustalić z kim spotykała się ofiara poza pani szkołą, jakie były wasze relacje i co mogło ją pchnąć do dobrowolnego towarzyszenia spokrewnionemu, który dopuścił się tej straszliwej zbrodni. Choć brzmi to jak banał wyjęty z seriali detektywistycznych, każda informacja o tej dziewczynie może być dla nas na wagę złota, dlatego proszę, by pani nam o niej opowiedziała.
Lew pokiwał głową, starając się nie dać znać po sobie że dla niego to też były świeże informacje. Wbił wzrok w Lexa i kiwnął głową w kierunku wyjścia, gdy uznał że nowo poznana wampirzyca tego nie zobaczy. Problem z zamordowanymi był duży, ale wampir czuł że zaginięcie Adama było bardziej palące i chciał jak najszybciej się tym zająć.
O tym że cały czas miał ochotę poznać smak krwi odźwiernego nie wspominając. Każda sekunda przebywania tutaj coraz bardziej testowała jego wolę, a tylko instynkt samozachowawczy i fakt że wczoraj się nasycił trzymały Bestię w ryzach. Lepiej było jej nie sprawdzać dłużej niż koniecznie.
Reakcja na to Lexa była dziwna…
Holender od początku zdawał się również być zdecydowanie bardziej zorientowany na zniknięcie Adama niż ganianie po Belgradzie za zwyrodnialcem na życzenie szeryfa. Zrzucenie rozmowy z Alicją na Cynthię, brałby z pocałowaniem ręki, aby jak najszybciej ustalić co dalej w kwestii nosferata. Dlatego właśnie mogło zdumieć ledwo dostrzegalne zaprzeczenie zdawkowym ruchem głowy i lekkie kiwnięcie dłonią w geście: “później”. Zwykłe cyniczne zachowanie i poza wampira tu i teraz wydawały się być nienaturalne dla doskonale znającego go Lwa. Niczym maska kryjąca fakt, że coś wstrząsnęło Lexem tu i teraz. Wstrząsnęło na tyle, że może i Cynthia nawet mogła się domyślać iż coś tu jest nie tak. Lex wydawał się spokojny i wręcz zblazowany, ale pod tym był spięty i wyjątkowo skupiony na Alicji, aby nie uronić z jej odpowiedzi ani słowa.
Alice potarła czoło, jej ruchy były tak płynne, wydawało się, że jest jakąś filigranową paniusią a nie ogromną zbitą masą, żywych czy nie, ale jednak mięśni.
- Mówiłam Wojciechowi o tym klubie… Son’s of Bad… Sin is Bad, coś takiego. Jakieś młodziaki. Miał się tym zająć, obiecał mi. Moja mała dziewczynka spotykała się z jednym bickerem, na pewno członkiem gangu. Dziewczyny mają słabość do takich badboy’i - Alice zacisnęła dłoń tak mocno iż słychać było pykanie kostek - rozszarpałabym to towarzystwo własnymi rękami, gdyby to było takie proste. To niebezpieczne czasy. Wokół miasta krąży banda tej anarchistki Skadi, a na domiar złego na nasze szczury spadła plaga w postaci Wielkiej Białej Myszy, diabolistki gustującej w Nosferatu - wampirzyca aż się wzdrygła na myśl o tej obrzydliwości.
- Co do ofiary… - Lex zaczął nie oglądając się czy Lew i Cynthia chcą zabrać głos. Nie zmrużył nawet oczu na wzmiankę o Sin’d’Bad i bikerach. Chyba nie z tego powodu znać było napięcie w jego głosie. - Czy będąc bardziej zorientowana w belgradzkim ‘towarzystwie’, wiesz może o związkach wcześniejszych ofiar z Kainitami? - Alice pokręciła głową.
- Kroniki kryminalne choćby lokalne, nie są w moim kręgu zainteresowań. Moglibyście spytać Artura, on ma ku temu ciekawość.
Lew spojrzał na Toreadorkę i wtrącił się w rozmowę.
- Ta Biała Mysz… Kobieta, białe włosy, blada cera, tego wzrostu? - spytał pokazując ręką mniej więcej jakiego wzrostu była osoba którą spotkał w kanałach i uznał za “Króla Szczurów”. - Alice rozłożyła ręce.
- Nie mam turkusowego pojęcia i prawdę powiedziawszy nie chcę wiedzieć jak “to” może wyglądać. Sam fakt jednak iż gustuje w Szczurach, nasuwa podejrzenie iż zna te same sztuczki a jedną z nich jest jak wiadomo wyglądanie inaczej lub nie wyglądanie wcale.
Lew zacisnął i rozprostował pięści, coraz bardziej się denerwował.
- A czy widziała pani kiedyś Króla Szczurów? - dopytał.
- Artura? Tak… choć wymazałabym te wszystkie momenty z pamięci... gdybym tylko ufała Li aż na tyle…
- Oh kurwa. - wymsknęło się Gangrelowi, ale nie rozwinął tematu. Musiał się stąd wydostać razem z Lexem i to szybko.
Coś tu nie grało. Cynthia siedziała jak zwykle - czyli sztywno i nienagannie, ale nie znaczyło to, że jest ślepa. Przypuszczała, że jej towarzyszy może interesować bardziej los ich zaginionego kumpla niż misji, ale miała też wrażenie, że coś jej ucieka. Tylko co?
- Jak nazywała się twoja ghulica? Gdzie mieszkała? I czy wiesz coś więcej na temat tego gościa, z którym się umawiała? - pytała rzeczowo, a po chwili dodała również jeszcze jedno pytanie - Wciąż nie odpowiedziałaś kto mógłby chcieć wyprowadzić cię z równowagi zabójstwem dziewczyny? Skoro została zabita w tak mało znaczącej okolicy, może chodziło o to, by odwrócić twój wzrok od... czegoś? - zasugerowała bardziej po to, by zdjąć nieco ładunek agresji względem Sin’dBada, niż dlatego, że w to wierzyła.
Alice przeczesała włosy i popatrzyła w stronę zdjęcia dziewczyny.
- Bogdana… tak młoda, uzdolniona dziewczyna, mogłaby mieć szósty dan, po latach może nawet siódmy. Miała… białaczkę. Ja nie mogłam pozwolić na to by jej talent przepadł. Dlatego podawałam jej krew. Ona nie wiedziała, nie chciałam by była moim niewolnikiem. Nigdy więc formalnie się nie poznałyśmy. Jednak ja obserwowałam ją zaufanymi oczami. Była studentką, mieszkała razem z współlokatorką. Uniwersytetem opiekuje się Honorata, miałam “załatwione” by Bogdanie nic się tam nie stało. Okolica gdzie dziewczyny mieszkały nie była najlepsza, ale z racji iż współlokatorka należała do tego całego gangu bikerów, uznałam, że są tam na razie bezpieczne. Nie lubię przemocy, ale potrafię przegonić kilku gnojków jeśli muszę. Zresztą Artur zapewnił mnie, że jeden z jego szczurów, ma Zemun na oku.

- Wiem o spokrewnionym, a może nawet o więcej niż jednym, który stara się kontrolować lokalną scenę MMA. Ten jeden od jakiegoś czasu starał się namówić mnie do współpracy. Ostatnio nie skończyło się to dla niego najlepiej. Mam powody przypuszczać, że to Brujah… Skoro to Anarchista to na pewno pracuje dla Skadi. Powiadają, że Gangrelka urodziła się w średniowieczu i jej umysł pozostał w ciemnych wiekach.
Powiedziałam o tym Szeryfowi i o tym iż ci motocykliści z Zemun mogą być żołnierzami
Brujahów i Gangreli. Wojtek jak to Wojtek… powiedział, że się tym zajmie. Co by nie powiedzieć o Szeryfie, kiedy mówi, że czymś się zajmie, problem znika w przeciągu tygodnia, kiedy nic nie mówi… znika szybciej.

- Ten szczur to ostatni członek naszego… stowarzyszenia. A bikerzy jeśli mówimy o tej samej grupie pracują dla nas. Żaden z nich by czegoś takiego nie odjebał. - powiedział z całkowitą pewnością Lew. Co jak co, chłopcy bywali agresywni, ale każdy z nich miał dobre serce.

Cynthia otworzyła usta, a potem zamknęła. Spojrzała na Lva. Jego postępowanie było ryzykowne. Bardzo ryzykowne.
Alice zrobiła wielkie oczy na całą trójkę otwierając przy tym usta po czym fuknęła. Wampirzyca nie uniosła się w żaden, nienaturalny, nadprzyrodzony czy inny, “magiczny sposób. Po prostu naburmuszyła się jak kobieta.
- No tak, jasne! Te jego chore, wariackie pomysły! - fukała - A ja naiwna myślałam, że moja krzywda go obchodzi! - dalej fukała - mógł mi przynajmniej powiedzieć! - fukała wciąż. Alice przeczesała jeszcze włosy i pofukała sobie w ojczystym języku nim przeniosła ciężkie spojrzenie na gości. W pierwszej kolejności jej wzrok padł na Lwa.
- Cóż, psia szczerość, doceniam. - skwitowała wampirzyca i pozwoliła sobie nawet na zdawkowe kiwnięcie głową mężczyźnie. Następnie spojrzała na Cynthię.
- Na pewno wiesz w co się pakujesz dziewczyno? Czy twój Ojciec to popiera… - machnęła ręką - zapomnij, że pytałam. - to powiedziawszy zerknęła na Lexa.
- Ty… czy jesteś jednym z nas?
- Możliwe - Holender odpowiedział lekko wzruszając ramionami i akcentując tym, że nie zna odpowiedzi na pytanie. Wydawał się doskonale wiedzieć o co Alice pyta. - Nieszczególnie mnie to interesowało - skłamał gładko.
- Czyżby? - Alice uśmiechnęła się smutnie - słyszałam o pariasach, którzy kaleczyli własną twarz, żeby tylko należeć, choćby do Szczurów czy Wariatów. Jeśli nawet cię nie obchodzi kim jesteś, to znaczy, że musisz być w istocie bardzo młody. Ale to dobrze, bo może w takim razie nie jest dla ciebie za późno. Idź do Honoraty, Wiedźmy, jeśli krew która cię spokrewniła jest w tobie wystarczająco silna i nie minęło zbyt dużo czasu, może będzie mogła odpowiedzieć z którego klanu była ta kobieta… - Miast ciągnąć, Lex zmienił temat choć równie dobrze można byłoby nazwać to ucieczką:
- Mówisz, że nie poznałyście się formalnie, ale ten kolczyk wygląda jakby był od ciebie. Bogdana zaś uważała, że da jej on jakąś ochronę. Nie układają mi się te puzzle.
- Był ode mnie - zgodziła się Alice - zadbałam by go dostała i nosiła. To nie ona uważała jednak, że ją ochroni, ale ja. Każdy spokrewniony w mieście zna takie oznaczenia. Nie jestem znana z przemocy czy brutalności. - Lex na to skrzywił się masując kark. - Jednak posiadam tu pewien autorytet i tylko głupiec zaatakowałby kogoś kogo oznaczam osobiście. Tylko głupiec lub… ktoś, kto chce uderzyć bezpośrednio we mnie. To dlatego, gdy do mojego dojo weszli obcy… - wampirzyca popatrzyła po wszystkich - myślałam o najgorszym.
Gangrel nie skomentował tego że on takich oznaczeń nie znał. Może dawały ochronę, ale tylko przed starszymi, względnie bardziej obeznanymi spokrewnionymi. Technicznie on sam jeszcze nie był w Elizjum, ani nie prezentował się tutejszej Księżnej. Odgonił niepotrzebne myśli i skupił się na Alice.
- Może ten spokrewniony nie zna takich oznaczeń? O ile jest to jeden z nas, a nie zwykły świr.
Cynthia siedziała z dłońmi na podołku, przyglądając się ich wciąż nienaturalnej krzywiźnie. Milczała.
- Może nie znać, jak jest tu obcy - zgodził się z Lwem Lex, ale po tonie czuć było, że nie wierzy zbytnio w tę ewentualność. - Te informacje z pewnością nam pomogą. - Zrobił gest jakby miał zamiar wstać i przeniósł spojrzenie na Cynthię, a potem na Lwa. - Zbieramy się?
Wampirzyca jeszcze chwilę milczała, po czym podniosła się ze swojego miejsca, jakby chciała wyjść bez pożegnania.
- Ostatnia rzecz, adres tej dziewczyny. Przyda nam się.
Alice podała im z pamięci ulicę i numer mieszkania.
Lex zorientował się, że było to dosłownie kilka bloków od mieszkania Rity, u której już był.
Lew pamiętał tą okolicę z wczorajszej rozróby.
Cynthia miała wrażenie, że kojarzy nazwę ulicy. Zaraz! czy tam aby nie mieszka Doris?
Lew podniósł się i wyciągnął w kierunku kobiety dłoń.
- Dziękujemy za poświęcony nam czas. - Alice przyjęła dłoń, miała silny uścisk.
- Nie wpakujcie się w kłopoty… nie wpakujcie w kłopoty ani siebie ani nikogo innego.


***


Gdy wyszli na zewnątrz Lex spojrzał na oboje. Wciąż był poddenerwowany.
- Boję się czy ten zwyrol aby nie wiedział doskonale kogo szlachtuje - powiedział. - Trzeba prześwietlić inne ofiary, czy też nie były kimś bardzo ważnym dla innych z Rodziny.
- Trzeba też sprawdzić czy inne kobiety nie chorowały na białaczkę. To jest choroba krwi, nie? Może w takie preferuje. - dodał, po czym zwrócił się do Cynthi - Musimy z Lexem coś obgadać. W cztery oczy.
O dziwo, tym razem nie protestowała. Wydawało się nawet, że jej to na rękę. Wciąż była jakaś dziwna, jakby nieobecna myślami.
- Dobrze... - powiedziała łagodnie i ruszyła w przeciwną niż oni stronę.

Lew odczekał chwilę aż Cynthia się satysfakcjonująco oddaliła, a w pobliżu nie było żadnych niepożądanych uszu. W tym zwierzęcych.
- Król jest martwy. Chyba. - powiedział ledwo słyszalnie - Informacje o których wcześniej mówiłem przez telefon mogą być gówno warte, ale mogą też być prawdziwe. Zszedłbym do kanałów jeszcze raz, ale szczerze? Boję się wiedząc co teraz tam czeka. Mam jeszcze jeden trop, trzeba prześwietlić ruskich. Skoczę do Vaclava, popytam czy czegoś nie wie.
- Musimy ją zweryfikować i musimy dowiedzieć się czegoś w kwestii poprzednich mordów. - Lex był dziwnie zdeterminowany. - Poza tym trzeba ustalić co z nią. - Kiwnął głową w kierunku Cynthii. - Czy zapewniamy jej lokum, podobno ktos zeszłej nocy przyatakował jej leże. Albo dobrze gra, albo się boi.
- Może dostać kanapę w wspólnym pomieszczeniu. - uznał Lew - Mam wrażenie że nam źle nie życzy. Nie jest z nami szczera i oczywiście chce nas do czegoś wykorzystać, ale nie chce naszej zguby. Zresztą jeśli mam rację… Jeśli Inkwizycja tutaj węszy lepiej mieć jedną osobę więcej pod ręką.
- Okey, powiem jej to. I dziś połamię jednej osobie nogi. Jeden z naszych chłopaków ukrył, że spotykał się z ofiarą.
- Dobra. Jeśli się czegoś dowiem, dam znać. I daj Cieniowi chrupki, całą noc siedzi zamknięty. - rzucił Lev i zniknął w jednej z bocznych alejek.

Tymczasem Lex odwracając się w stronę, gdzie odeszła Cynthia, zorientował się że jej nie ma. Wyciągnął telefon.
- Pani Wolf - rzucił by wybrać numer głosowo.
Idąc niespiesznie w stronę gdzie mogła odejść, czekał na odebranie telefonu.

Nie musiał czekać aż odbierze, usłyszał pogłos jej dzwonka za rogiem. Cynthia stała na środku chodnika, na jednej z dłoni miała czarną, obcisłą rękawiczkę - jedno z tych “udogodnień” XXI wieku, które pozwala na klikanie w dotykowy ekran. Ze złością wampirzyca próbowała coś wyklikać na niewielkim monitorze i chyba nie bardzo jej to wychodziło.
- Potrzebuję... się napić... przez tą... dziwkę - warczała przez zęby. Brzmiało to jednak bardziej jak akt desperacji niż agresji. - Gdzie tu w okolicy jest jakiś pierdolony pub, gdzie znajdę jakieś zapite albo zaćpane mordy?!
To był chyba pierwszy raz, kiedy pani Vardalos przeklęła tak paskudnie.
- Znam jedną spelunę, ale tam nie będzie zbyt miło - Lex odpowiedział krzywiąc się lekko.
- Może być. Ja... - zawahała się - po prostu wolę, jak nie są świadomi.
- Ja też. I chętnie napiję się kilka łyków. - Kącik ust wampira podniósł się kilka milimetrów. To blisko, kwadrans drogi. Idziemy, czy wolisz taksówkę?
- Chodźmy, nie wiem czy bym zniosła zamknięcie w takiej małej puszce... jeśli jeszcze trafiłby się taksówkarz z czystą szyją - Cynthia pozwoliła sobie na delikatny uśmiech.

Lex skinął głową i zerknął na zegarek.
Wtedy nadeszło otrzeźwienie…
Była dopiero północ, a o tej porze szukać po pubach osób, które są na zejściu, w stanie jaki preferowała Cynthia, nie było wcale tak prosto. Było po prostu jeszcze wcześnie. Na takie polowanie najlepszy był czas późnej nocy, gdy niewiele zostało już do rana. W paru miejscach, tak jak w spelunce o której pomyślał, pewnie udało by się coś wyhaczyć już teraz, ale przy okazji trafić można było też na mordobicie.
- Mam pewien pomysł... - odezwał się spoglądając na wampirzycę - bezpieczniejszy niż szemrane speluny. Może wypali…
Wyjął telefon i wybrał numer Taj.
Cynthia spojrzała na niego z umiarkowanym zainteresowaniem.
- Potrafię sobie poradzić, ale... rób jak chcesz. Byle szybko.
W międzyczasie z telefonu Lexa wydobył się kobiecy głos:
- Lex? Co słychać?
- Hej Taj, Wybornie, jak zwykle. - Wampir uśmiechnął się do siebie. - Przepraszam za późną porę, ale mam pytanie… Nie pytam czy w akademiku dzieje się w tym momencie jakaś impreza. Pytam czy dasz radę nas w nią wkręcić jak sypniemy alkoholem. - wampirowi nie umknęły odgłosy tła które wskazywały na to, że coś jest na rzeczy nawet w bezpośredniej obecności Taj.
- Jakieś specjalne życzeniaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!??- Taj wydarła się do kogoś, prawdopodobnie całego tłumu w swym bezpośrednim sąsiedztwie. Nawet poprzez dudniącą muzykę Lex był w stanie wyłapać damskie i męskie “chichuszki” oraz nazwy wielu bardzo wódek, vermouthów i tych takich. Wyglądało na to, że Taj miała już pewne wyobrażenie kiedy numer Lexa wyświetlił się na jej telefonie. A może miała specjalny dzwonek? Jakie przypisała mu zdjęcie? Sugar Daddy?
- To kiedy wpadacie i ilu was będzie? Jesteście z laskami czy bal samców?
- Ja i znajoma. - Lex spojrzał na Cynthię. - Pewnie nie na długo. Chciałem pokazać jej jak się imprezuje w Belgradzie. Możemy być i za kwadrans.
W trakcie jego rozmowy wydawało się przez chwilę, że wampirzyca będzie oponować, jednak głód robił swoje. Zacisnęła wargi i skinęła tylko głową na znak zgody.
- Świetnie! Adres znasz, buziaki!!!

- O tej porze w pubach i klubach może być za wcześnie, by znaleźć “zapite lub zaćpane mordy” - Holender spojrzał na wampirzycę gdy się rozłączył. - Uber - wywołał aplikację głosowo i podał adres. Po czym kontynuował. - Ale jest jedno miejsce, gdzie myślę, że akurat z tym problemów nie będzie. Trzeba cię jednak do tego trochę przygotować. - Zmrużył oczy przyglądając się fryzurze wampirzycy. - Rozpuść włosy.

Brew Cynthi uniosła się w górę. Przez chwilę była to jedyna reakcja ze strony kobiety. Potem powoli sięgnęła dłońmi do przytrzymujących kok wsuwek i zaczęła je wyjmować.

- Podpitym można łatwo pomóc się całkiem zapić - powiedziała w trakcie tej czynności - ale niech będzie, chętnie poznam miejscowy... koloryt. Rozumiem też do czego zmierzasz. Pewnie... mam jeszcze zdjąć okulary.
Nie czekając na potwierdzenie, zdjęła okulary i palcami przeczesała luźno opadające na ramiona włosy.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/af/5b/66/af5b660e4ed7f080d9a445eb9850ee01.jpg[/MEDIA]

- Może być?
- Pięknie… - Lex kiwnął głową uśmiechając się lekko. - Chciałbym jeszcze tej nocy podziałać w ramach śledztwa i tam będzie szybciej niż spijanie. A tu nagle hokus pokus i pani belfer zmienia się w śliczną… Udawaj pijaną - dodał po chwili. - Gdyby nie dało się odmówić shota bardziej legitnie wygląda wtedy rzyg. - To z pewnością nie było pierwsze polowanie Lexa w akademiku. - I szybciej któryś zabierze cię do swojego pokoju, gdy uznają, że straciłem cię z oczu.
Choć wampirzyca bardzo się starała, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Może jeszcze mam się do ciebie kleić i chichotać? Wiesz, taka okazja może się nie powtórzyć.
- To byłoby ciekawe, ale ja mam tam do pogadania. Mam… - Pokręcił głową ni to wkurwiony ni zrezygnowany. - Ot korzystaj ze szwedzkiego stołu.
- Kolejna tajemnica. Wciąż mi nie ufasz. - bardziej stwierdziła niż zapytała Cynthia, kolejny raz przeczesując palcami włosy, jakby spodobała jej się ta czynność.
- W sprawach prywatnych ufam tylko sobie, Cynthia. Gdybym zaś nie ufał choć w małej części, bym Cię tam nie brał, tak?
- Chyba nie szastasz komplementami - skomentowała, a kąciki jej ust znów powędrowały nieznacznie ku górze.*
- Nie - przyznał. - To wiąże się ze sprawą. Chyba. Mam nadzieję, że nie. Jeżeli jednak powiem ci o co chodzi, a stanie się coś… złego, to mogę pomyśleć iż to Twoja robota. Chcesz brać takie ryzyko?
- Jeśli się nie stanie, to może dostanę kawałek kanapy do spania. Hej, warto zaryzykować. I wierz mi lub nie, ale to też przyda się tobie. Jeśli góra będzie chciała, by za was ręczyć... nie zrobię tego, czując, że wciąż coś przede mną ukrywaliście.

Holender milczał przez chwilę.
- Moja córka wybrała sobie, kurwa, studia w Belgradzie - odpowiedział z niechęcią. - Chciałbym załatwić przy okazji polowania, aby miała ‘monitoring’. Bo.. - coś niebezpiecznego błysnęło mu w oczach a kły wysunęły się lekko - bo po rozmowie z Alice przyszło mi na myśl, że ktoś może specjalnie tak bestialsko mordować osoby bliskie takim jak my. By ich wyprowadzić z równowagi, jak tą karate kid, i wzbudzić tu większy chaos.

Reakcja Cynthi na to wyznanie okazała się cokolwiek nerwowa, żeby nie powiedzieć podejrzana. Wampirzyca starym zwyczajem zaczęła zaczesywać włosy za uszy i błądzić gdzieś wzrokiem.
- A nie uważasz, że... w ten sposób, interesując się nią, to ty możesz sprowadzić na nią nieszczęście. I że właśnie lepiej... zostawić ją całkiem w spokoju, by nie było widać więzi...?
- Dlatego obserwację jej, chce zostawić komuś kto mieszka tam gdzie Annika wyląduje. Rozumiesz zatem, że klejenie się tym razem bym jednak odpuścił.
- Mhm... - odparła zdawkowo Cynthia.


 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 06-04-2019 o 10:02.
Mira jest offline