Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2019, 21:37   #48
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Drugi etap pertraktacji okazał się bardziej wyrównany.. Przedstawiciele Rady dociekali, co konkretnie mogło im zaoferować miasto mrocznych elfów - rasy, która słynęła ze swych kapłanek, nie czarodziejów. Żadną przy tym tajemnicą nie było to, że halruaańczyków niewiele obchodził świat za otaczającymi ich krainę górami, jeśli nie mógł pochwalić się wyjątkową magią. Tanor'Thith zwlekała z udzieleniem odpowiedzi, w końcu uciekajac się do wykorzystania swojej służki.
- Iris, mogłabyś mi nalać wina? - spytała, wyciągając w jej kierunku dłoń z kielichem.
Dziewczyna natychmiast podniosła dzban i nachyliła się - za bardzo jak na potrzeby tej czynności - dzięki czemu piersi zawisły swobodnie pod materiałem. Jedna prawie wypadła na wierzch przez rozcięcie, sutek mignął przez chwilę. Skoro rada ją w to wpakowała, to niech sobie z tym radzi. Nalała wina drowce i ponownie się wyprostowała. Piersi trochę się przy tym przesunęły, ale nie poczyniła żadnych stań, aby je poprawić. Zresztą, miała na głowie co innego - delikatną, kobiecą dłoń, która wsunęła się pod jej suknię i zaczęła gładzić wewnętrzną część jej uda.
- Dziękuję - powiedziała jakby nigdy nic drowka.
- Wszystko dla mojej pani - szepnęła Lei w odpowiedzi, nie próbując nic robić z dotykającą jej dłonią, która pozwalała sobie na coraz więcej, sunąc szybko w górę i zaczynając ocierać się o wargi służki.
- Szanowni panowie patrzą na magię przez pryzmat Mystry - drowka podjęła przerwany wątek. - Ale przecież Splot nie różni się tak bardzo od pajęczyny…
Lei stanęła w lekkim rozkroku, praktycznie bezwstydnie. Jej noga dzięki tej pozycji ukazała się w całej okazałości, a dziewczyna cicho westchnęła. Mroczna elfka wykorzystała sytuację i bez ostrzeżenia wsunęła w szparkę panny Mongle dwa paluszki.
- Mamy zresztą innych bogów niż Lolth. W pajęczynie naszego panteonu kryją się tacy, którzy aktywnie, choć skrycie, patronują magii. Na przykład dzikiej.
Mężczyźni byli… rozproszeni. Szczególnie ten frywolnie ubrany nie przegapił tego, co działo się z blondwłosą służącą. Może dlatego uwaga o dzikiej magii, która od powrotu z Abeiru, innego planu, była źródłem mocy wielu magów, poruszyła ich bardziej niż powinna? Tak czy siak, w Lei poruszało się coś zupełnie innego. Zaczęła szybciej i trochę głośniej oddychać. Jej tunel wypełniony był gęstymi, lepkimi sokami, które palce wypychały na zewnątrz. Ciasna szparka zaciskała się na dwóch intruzach, a dziewczyna z trudem zachowywała wyprostowaną postawę. Mimo to bezwstydnie patrzyła to na radę, to na swoją panią.
Drowka pieściła swoją służkę powoli, chciała utrzymywać ją w stanie podniecenia, ale nie potrzebowała sceny wybuchowego spełnienia. I szło jej to bardzo sprawnie. Zatrzymywała się, by dać jej trochę ochłonąć, po czym wznawiała ruchy. Cały czas przy tym kontynuowała rozmowę, która znowu toczyła się po jej myśli. W efekcie, chyba ku zdumieniu samych magów, Halruaa zgodziło się na wymianę handlową i pierwszą, próbną karawanę z Podmroku. Rauvquiri opuściła salę bardzo zadowolona, a Lei bardzo podniecona.
- Wspaniale się spisałaś Iris - pochwaliła ją nawet mroczna elfka, gdy kolejny raz tego wieczora... a w praktyce już nocy, przemierzały korytarze posiadłości. - Możesz nawet prosić o nagrodę.
Podniecenie podnieceniem, ale bycie szpiegiem także miało w sobie pikantną nutkę. Rozbudzona ciekawość Lei oraz słabość rady magów sprawiła, że dziewczyna chciała dowiedzieć się więcej o tym, co tu się wydarzyło.
- Chciałabym jeszcze przez chwilę pozostać twoją służką, pani - wypowiedziała życzenie, mając nadzieję, że dzięki temu kobieta się z czymś nieopatrznie zdradzi przy okazji na przykład rozmowy z synem. Mała nadzieja, ale zawsze coś, a póki co bycie w jej służbie okazywało się samą przyjemnością.
- Ależ Iris, to żadne życzenie. Mam cię na całą noc - wyjaśniła. - I niech ci nawet przez głowę nie przejdzie, że ja będę spać - oblizała sugestywnie usta.
- W takim razie nie potrzeba mi niczego innego, pani - odparła posłusznie służka, mając nadzieję, że zaklęcia wytrzymają tyle czasu.
- Doskonale wytresowane zwierzątko - mruknęła z zadowoleniem kobieta.
Kiedy tylko ponownie weszły do pokoju gościnnego, Tanor'Thith zrzuciła z siebie ubranie, zostawiając je na podłodze… przynajmniej na chwilę. Kazała bowiem synowi odłożyć je równo na łóżko. Sama wolała zabawić się rozmową.
- Powiedz mi, Iris, czy faktycznie trenowali cię w roli służącej? Czy po prostu tak podobają ci się kobiety? - położyła dłoń na ramieniu Leileny, obchodząc ją powoli dookoła.
- Jestem po to, aby służyć, pani - odparła dyplomatycznie dziewczyna. - A kiedy coś robię, robię to z chęcią i całą sobą.
- To się dobrze składa, bo cała mi się podobasz - dłoń szybko zmieniła miejsce, chwytając Leilenę mocno za pupę. - Ale chyba będę musiała się tobą podzielić. Widzisz, mój syn będzie kontynuował nudne elementy pertraktacji. Taryfy, koszty i tak dalej. A teraz chyba myśli tylko o jednym - drowka przywarła do pleców dziewczyny i złapała zębami jej ucho.
- Jestem do waszej dyspozycji - szepnęła nieśmiało Leilena, wzdychając kiedy poczuła zęby mrocznej elfki. Lekko, ale wyczuwalnie zadrżała, starając się nie myśleć o tym, co miało się wydarzyć.
Drow starał się nie patrzeć w kierunku kobiet, ale daleki był od stoicyzmu. Nerwowo przenosił ciężar z nogi na nogę.
- Masz taki wyćwiczony języczek - szeptała dalej Rauv. - Zaprezentuj mu, jak z niego korzystasz - pchnęła dziewczynę w kierunku syna.
- Tak, pani - Lei skinęła głową i bez ociągania się ruszyła w kierunku drowa. Nie patrzyła mu w oczy, starając się być uległą każdym ruchem. Skoro traktował ją jak przedmiot, to chciała być dla niego przedmiotem. Klęknęła przed nim i od razu zajęła się odsupływaniem jego spodni. Co dziwne, wzdrygnął się przy tym, choć nie odgonił dziewczyny. Pozwolił jej obnażyć swoją całkiem już nabrzmiałą męskość. Nie była ani bardzo duża, ani mała. Taka w sam raz, można by powiedzieć, ale na jej korzyść przemawiało to jaka była w dotyku. Może było to rodzinne u Tanor'Thith, ale jego skóra była bardzo miękka, niemal aksamitna.
- Każesz mi spółkować z czymś z powierzchni? - prychnął lekceważąco mroczny elf nad głową Leileny, w tym swoim śpiewnym języku.
- Na spółkowanie z drowką nie licz. A ta kobieta jest bardzo utalentowana. Poza tym obrażasz mnie, jeśli myślisz że nie widziałam z jakim pożądaniem na nią patrzyłeś - wzięła ją w obronę dyplomatka.
Cóż, te spojrzenia akurat Lei musiała przegapić. A teraz dodatkowo ignorowała rozmowę, której przecież zupełnie nie rozumiała. Takie chciała, aby odnieśli wrażenie. Niezrażona otworzyła usta i przyjęła w nie żołądź twardego penisa. Język zatoczył na nim kółeczko, kiedy wsuwała go sobie coraz głębiej, delektując się jego aksamitnością. Nie używała do tego rąk, wyłącznie ust. Był już wilgotny od własnych płynów, a jego jądra mało nie pulsowały chcąc wyrzucić z siebie nasienie. Jego ciało nie było w stanie kłamać, choć wciąż z powodu jakiegoś głupiego uporu stał jak gwardzista na służbie.
- Możesz go dotykać gdzie chcesz - zachęciła dyplomatka. - A jeżeli dalej będzie się tak opierał, to po prostu odejdzie z niczym.
Leilena nie chciała go dotykać dłońmi, właśnie żeby przedłużyć tę “torturę” jaką zadawała ustami. Nasuwała się głęboko, aż do samego gardła, dawała mu poczuć jak tam jest. I cofała głowę, pracując niezbyt śpiesznie, ale systematycznie. Członek zaraz zaczął błyszczeć od ilości używanej przez nią śliny. Palcami jednej dłoni delikatnie ujęła jądra, masując bardzo delikatnie, koniuszkami paznokci, starając się je nieustannie stymulować. Okazało się, że to wystarczyło, by przelać czarę. Dziewczyna zdążyła poczuć jak drży zanim zanim doszedł w jej ustach, czy raczej dochodził. Nie był to krótki wybuch, raczej seria eksplozji, jakby zbierał w sobie nasienie od długiego czasu. Podejrzewała, że skoro matka tak kontrolowała całe jego życie, to seks nie był tu wyjątkiem. Może i uważał ją za jakiś odpad, ale długiego braku ulgi nie dało się ukryć. Lei zamarła, trzymając w ustach główkę czarnego członka i przyjmując z oddaniem nasienie do swojej buzi.
- Hahaha, tylko tyle wytrzymałeś? - Tanor'Thith ani trochę nie powstrzymywała się od śmiechu. - Kapłanki oćwiczyłyby cię batem. Powinieneś być wdzięczny tej niewolnicy.
Drow czuł jednak tylko wstyd i gniew. Brutalnie odepchnął od siebie Leilenę i podciągnął spodnie. Uniósł dłoń, jakby miał jeszcze uderzyć blondwłosą, ale jedynie wykonał jakiś skomplikowany gest palcami.
- Idź już. Masz wynegocjować korzystne warunki, ale jeśli będą się opierali, kontakt z powierzchnią jest ważniejszy niż zysk - nakazała mroczna matrona.
- Tak, matko - wycedził jedynie przez zęby i wyszedł na korytarz.

Leilenie oczywiście nie było go żal. Połknęła wszystko co jej dał, jak zawsze ciekawa smaku nasienia różnych ras i odwróciła się w stronę drowki, ciągle udając, że kompletnie nie wie, co do siebie mówią. Patrzyła na kobietę szeroko otwartymi, ufnymi i oddanymi oczami.
- Dlaczego wy nie trzymacie swoich samców tak krótko? - zagadnęła lekko dyplomatka, ani trochę nie wzruszona niezadowoleniem własnego syna. Zamiast się przejmować, nalewała sobie wina.
- Bo niektóre z nas lubią im ulegać - dziewczyna odpowiedziała po krótkim zastanowieniu. - Tak jest również ciekawiej. Wiele z nas lubi też inne sposoby dominacji, poprzez zakazane, dawkowane lekko owoce.
- Samców należy trzymać krótko - powtórzyła z przekonaniem Rauv. - Ale zainteresowałaś mnie zakazanymi owocami. Co masz na myśli?
- Chodzi o przedstawianie siebie, jako zakazanego owocu, którego nie mogą mieć - wyjaśniła swoją wizję tego porównania. - Ale i tak będą do niego dążyć i robić wszystko, aby go dostać.
- Tutaj się to nie sprawdzi. Ja mogę cię mieć jak tylko zechcę. Na przykład teraz zastanawiam się jak przetestować te wszystkie ochronne zaklęcia, które na sobie masz - oznajmiła, zdradzając swoją wiedzę o zabezpieczeniach Leileny.
Rudowłosa nie zdziwiła się, w końcu sama pani rektor mówiła, że to na pewno zostanie odkryte, dlatego wśród tego wszystkiego łatwiej ukryć co nieco.
- Ja jestem tylko służką, pani. Lubię dawać. Kocham ulegać. Ale wśród mojego ludu kobiety są bardzo różne - nie odrywała spojrzenia od drowki.
- Taka posłuszna… Ciekawe, czy da ci się to posłuszeństwo wybić z głowy? - zastanowiła się na głos Rauvquiri, przemierzając pomieszczenie nagle ożywionym krokiem i przeszukując swoje rzeczy. Po chwili z pełnym satysfakcji uśmiechem wyjęła bicz. - Niby byłaś grzeczna - stwierdziła odwracając się do dziewczyny - ale u nas to nie gwarantuje żadnej nagrody.

Lei mimowolnie zadrżała, widząc co bierze w dłonie kobieta. Czy wcześniej hamowała się ze względu na obecność syna? Pewnie nie. Prędzej ze względu na negocjacje same w sobie. Brutalna, egzotyczna kultura drowów. Oprócz delikatnego ukłucia strachu dziewczyna poczuła znacznie intensywniejszy dotyk podniecenia.
- Będę posłuszna aż do końca, pani… - szepnęła, trochę dramatycznie. Ale czyż tak efekt nie stawał się lepszy?
- To bardzo dobrze, bo Nefryt nie lubi nieposłuszeństwa - drowka zwinęła swą broń. W końcu gdyby okaleczyła swą służkę, negocjacje mogłyby się nie powieść. To jednak wcale nie uspokoiło Lei, bo zobaczyła dlaczego kobieta nadała swemu biczowi imię - kończył się zieloną głową węża! Ostatnia iskra nadziei, że to tylko ozdoba prysła, gdy wąż otworzył oczy i wysunął rozdwojony język. - Posłusznych nie gryzie, chyba że mu każę.
Dziewczyna patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami. Tak jak od początku, nie grała tu płaczki błagającej, aby jej nie robić krzywdy, a posłuszną, chętną służkę.
- Chciałabym sprawić swojej pani jak największą przyjemność. Zbijesz mnie, moja pani? Proszę. Chciałabym zobaczyć przyjemność w pani oczach, kiedy będę pejczowana…
Rauvquiri nie trzeba było prosić ponownie. Naga, władczo wyprostowana zaczęła leniwie kręcić swą bronią, obchodząc dziewczynę dookoła. Pierwsze uderzenie przyszło bez ostrzeżenia, lei poczuła jak zapiekł ją uderzony pośladek. Z piersi wyrwał się jej okrzyk zaskoczenia raczej, nie bólu. Jakimikolwiek zaklęciami wspomógł ją Theoduin, sprawiały się bardzo dobrze. Kolejny raz spadł na jej plecy i tym razem mogła poczuć suchą i chłodną, wężową skórę. Drowka kontynuowała swój obchód z nieprzyjemnym, sadystycznym uśmiechem. Pejcz świsnął głucho uderzając w poprzek pełnego biustu. Tym razem zabolało, choć pewnie znacznie słabiej niż mogło.
Lei nie chciałaby czuć tego z prawdziwą siłą. A jeszcze bardziej nie chciałaby mieć po tym stałych śladów. Krzyknęła, tym razem już w pełni wchodząc w rolę. Spodziewała się, że drowka tego oczekuje. Dziewczyna wsiąkała w tę grę, dawała przyjemność swoimi reakcjami. Czuła jak rośnie jej podniecenie.
Mroczna elfka wciąż chodziła wokół swej “ofiary”, kusząc ruchem bioder i unoszącym się w oddechu biustem. Nagle leniwym ruchem przerzuciła końcówkę swego bata przez ramię Lei i przywarła do jej pleców.
- Plotki o waszych magicznych talentach wytrzymują starcie z rzeczywistością - szepnęła, odsuwając blond pukle z ucha dziewczyny. - Ale tak przyjemnie przy tym krzyczysz, że Nefryt może cię nawet nagrodzić - zaśmiała się, a wąż jakby zareagował na słowa swej właścicielki. Zaczął pełznąć w kierunku pokaźnych piersi Lei, zupełnie sam, żywy i tak bardzo realny. Gładkie łuski zsunęły się po ramiączku sukni i głowa zaczęła wsuwać się w odsłonięty dekolt.
Podniecenie Lei rosło w błyskawicznym tempie, kiedy poczuła jednocześnie ciało mrocznej elfki oraz tego magicznego węża, sunącego po jej ciele. Jęknęła mimowolnie, śledząc wzrokiem główkę. Biodrami poruszyła samoistnie, delikatnie, stymulując nimi drowkę, o którą się ocierała. Gad wpełzał dalej i dalej, zaczynając owijać się wokół jednej z piersi. Na tym jednak nowe doznania się nie kończyły - wąż wysunął długi, rozdwojony język, którym badał dziewczęcą skórę.
Drowia matrona nie pozostawała przy tym wcale bierna.
- Czemu wypinasz tyłek na swoją panią? Mało ci klapsów? - warknęła, ale nawet nie siliła się na pozory gniewu. Niemniej uderzyła pupę Leileny całkiem mocno.
Dziewczyna jęknęła tak, że nie było najmniejszej wątpliwości, że był to odgłos czystej rozkoszy.
- Dominuj mnie, pani. Rozkazuj mi - szeptała, pozwalając na wszystko. I chcąc tego. Wąż na gołej skórze powodował dreszcze i gęsią skórkę. Sutki sterczały mocno, stwardniałe z emocji, a aureole wokół nich ściągnęły się mocno w podnieceniu.
- Rozbieraj się - rozkazała zatem, szarpiąc za bat. Nefryt zasyczał, ale posłusznie wyślizgnął się spod materiału wracając do swej pani. - Mam ochotę oćwiczyć twój tyłek.
Wystarczyło kilka ruchów, aby wykonana z delikatnego materiału suknia spłynęła po ciele dziewczyny i zatrzymała się dopiero na posadzce. Lei zrobiła krok do przodu i już była zupełnie naga i nieskrępowana.
Czarnoskóra elfka od niechcenia smagnęła ją batem, nawet nie bolało.
- Musisz się dla mnie wypiąć - nakazała. - I rozstawić nogi. Hmm… możesz oprzeć się o szezlong.
Lei spełniła to polecenie bez zawahania. Oparła się na wyprostowanych dłoniach i cofnęła swój tył, prezentując pełne pośladki i strumyk soków podniecenia płynący po udzie.
- Czy tak jest dobrze, pani?
- Idealnie - Tanor'Thith oblizała się lubieżnie. A potem wzięła zamach. Świst powietrza, klaśnięcie uderzenia, a potem nagły, piekący ból. Wężowe ciało było grube, przez co broń nie przecinałaby skóry nawet gdyby rudowłosa nie była chroniona przez zaklęcia, ale i tak nie zaliczało się do przyjemnych pieszczot. Drowka uderzyła jeszcze raz i jeszcze, to z lewej to z prawej, z sadystyczną satysfakcją. Leilenie przypominały się podobne sceny, w których główną rolę grał mistrz Theoduin. Rudowłosej jednak wcale nie musieliby płacić za poddawanie się temu. Z jej ust wydobywały się krzyki przy każdym uderzeniu bicza, krzyki gdzie mieszały się ból, przyjemność i pożądanie. Nigdy nie sądziła, nie przed spotkaniem Nesseliny w każdym razie, że uległość i ból mogą sprawić rozkosz. Pieczenie rozchodziło się po całym ciele, które drżało od wymierzanych przez drowkę razów.
Rauv zaprzestała swej tortury. Zamiast tego położyła chłodną dłoń na obolałym pośladku.
- Tak ładnie się zaczerwienił. Na tej twojej białej skórze widać wszystkie ślady - kobieta mówiła raczej do siebie, pochłonięta własnymi fantazjami i żądzą. Bez ostrzeżenia zsunęła dłoń na rowek między kuszącymi półkulami i wsunęła palec w anus Lei. - Zerżnę cię w ten tyłek, moje zwierzątko.
Dziewczyna westchnęła głośno, czując jak ciasna dziurka rozchyla się na tyle, aby mroczna elfka mogła ją wypróbować. Samoistnie zacisnęła się na tym intruzie z całej siły, jak tylko wszedł cały.
- Tak, pani. Chcę ci oddać swoją ciasną pupę, użyj jej dla swojej przyjemności! - deklarowała przesyconym podnieceniem, cichym głosem.
I używała z wielką ochotą! To nie był pierwszy ani drugi raz, gdy Lei przyjmowała kogoś w ten drugi otworek, ale to doświadczenie było inne. Drowka nie przejmowała się tym, czy jej służce się to podoba, czy jest rozciągnięta i czy sprawia jej to przyjemność. Istotne było tylko to, czy jej się to podoba. Wkrótce wepchnęła jeszcze drugi palec, dodatkowo przyspieszając tempo.
- Podoba ci się? Chcesz więcej? - Rauv zapytała ponaglająco. Reakcje dziewczyny podniecały ją nie mniej, niż własne działania.
- Tak… pani… moje ciało jest twoje… nie oszczędzaj mnie… - dyszała wypięta ciągle najmocniej jak umiała, przyjmując ją w ciasną pupkę przemienionego ciała. Brązowa dziurka wydawała się nie zmienić przy tej transformacji, bardzo mocno obejmowała palce dręczycielki, ze wszystkich sił starając się utrudnić jej poruszanie.
- To dostaniesz więcej - zapewniła mroczna elfka, ale zamiast wpychać kolejny palec, gwizdnęła. Chwilę potem, Leilena poczuła na stopie wężowe łuski. Nefryt zaczął owijać się wokół jej kostki, a następnie łydki. - Więcej niż się spodziewasz - mruknęła jeszcze zadowolona Tanor'Thith, nie przerywając swego natarcia.
- Przyjmę… wszystko… - zapewniła z głośnym jękiem, który wydobył się z jej ust kiedy poczuła dotyk węża na nodze. Sapała coraz głośniej, stymulowana inwazją na anus. A magiczny bicz piął się i piął, szybko mijając kolano a następnie owijając się ciasno wokół uda. Może to przez podniecenie, a może pakt podpisany z demonem, ale dotyk węża był przyjemny. Drobne łuski były gładkie i miękkie, gdy nie służyły do okładania ciała ofiary. Nefryt zasyczał wysuwając język i smakując soków spływających powoli po nodze rudowłosej. Był już bardzo blisko szparki. Chciała go. Chciała go w sobie. Ta myśl przyszła nagle i wywołała tak silną falę rozkoszy, że Lei przeżyła mały orgazm, stękając głośniej i mocząc się jeszcze obficiej.
- Niegrzeczne zwierzątko - zaśmiała się elfia matrona. - Tak polubiłaś Nefryta?
- Przepraszam, pani. Jest mi z panią tak dobrze… - szeptała przyspieszonym z podniecenia głosem Lei. - Tak trudno wytrzymać…
- Zadałam ci pytanie - Rauv warknęła i dała służce klapsa.
Dziewczyna syknęła, obity pośladek potraktowany w ten sposób wysłał kolejną piekącą falę bólu i rozkoszy.
- Tak pani, jest dla mnie taki dobry…
- Może być jeszcze lepszy. Czasem pozwalam mu się zabawić z moimi niewolnicami - zwolniła swe ruchy, zamiast wpychać się na siłę w tyłeczek kochanki zaczęła z wyczuciem go penetrować. - Jest długi i zwinny. Chciałabyś, żeby zabawił się też z tobą?
Propozycja była niebywale perwersyjna. Magiczny czy nie, to w końcu był wąż. Ale sukkub przecież mówił, że moc Leileny będzie rosła wraz z każdą popełnianą perwersją. Już teraz czuła, jak moc w niej narasta i szuka ujścia.
- Tak, pani… - wyjęczała błagalnie dziewczyna. - Pragnę poczuć jak mnie rozwiera… i wnika do środka…
Sama myśl niemal wywołała spełnienie. Rozluźniony juź anus coraz łatwiej brał w siebie palce.
Dyplomatka zagwizdała krótko i wąż z ochotą wykonał jej niewypowiedziany rozkaz. Wysunął rozwidlony język, podpełzając jeszcze wyżej i trącił nim łechtaczkę dziewczyny. Już to sprawiło, że Mongle przeszły dreszcze, lecz Nefryt nie miał zamiaru się ograniczać. Trójkątna główka przesunęła się po mokrych wargach, szukając chwilę wejścia do rozkosznego tunelu a potem zaczęła się w nie wwiercać, skręcając się przy tym to w lewo to prawo. Leilena była już tak wilgotna, że intruz bez trudu zdołał zagłębić się do środka. Widząc to, Rauvquiri wybuchła perlistym śmiechem. Dziewczyna jej nie słyszała. Jej uszy wypełnił szum, kiedy wężowa główka zanurzyła się w gorącej, spragnionej szparce. Jęknęła głośno, przymykając oczy i koncentrując się na tych niezwykłych doznaniach. Czuła jak samoistnie pulsuje na tym intruzie, jak mokry tunel staje się jeszcze ciaśniejszy, a doznania bardziej intensywne. Postawa drowki również ulegała zmianie. Jej oddech był przyspieszony, a jej zanurzone w kochance palce pieściły zamiast wulgarnie rżnąć. Leilena czuła, jakby elfka próbowała głaskać swój bicz przez cienką ściankę oddzielającą ją od głowy Nefryta. Przede wszystkim czuła jednak, jak gad kręci się w jej wnętrzu i smakuje je językiem!
O było przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Każdy ruch języka po wrażliwych ściankach wywoływał dreszcz i jęk. Kręciła biodrami, jakby jeszcze bardziej zachęcając do podrażniania, stymulowania, sięgania głębiej. I jedno i drugie wypełnienie zlały się razem w jedną niezwykłą rozkosz. Szybko pędziła ku następnym orgazmom, wulgarnie i bezwstydnie wypięta.
- To wspaniałe… być waszą zabawką… - stękała cicho, z trudem składając słowa.
- Oczywiście, że tak. To dlatego, że ja potrafię się tak dobrze bawić - Rauv coraz trudniej było utrzymywać postawę stoickiej i dominującej pani, kiedy widziała jak Lei wiła się z przyjemności. Wolną dłonią sięgnęła do własnej szparki chcąc choć trochę sobie ulżyć. - Dojdź… - wymruczała po chwili. - Dojdź a potem zajmij się mną.
To zapewne miało brzmieć jak rozkaz, ale ton był niemal błagalny. Lei go zresztą nie słyszała, wszystko co się liczyło to orgazm. Potężna przyjemność wybuchła gwałtownie w głębi jej ciała, które wydało z siebie wrzask. Z ogromnym trudem, samą siłą woli, dziewczyna utrzymała pozycję pionową, ale cała dygotała, szczególnie na nogach z trudem utrzymujących jej ciężar. Ta chwiejna równowaga nie potrwała długo, dyplomatka pchnęła ją bowiem na szezlong po czym jednym szarpnięciem wyrwała bicz z pulsującego od rozkoszy wnętrza. Nefryt, cały wilgotny, zasyczał zdenerwowany.
- Niedobra służąca. Prawie go utopiłaś... albo zmiażdżyłaś - zarzuty brzmiałyby może autentyczniej, gdyby elfka nie cisnęła niedbale broni na podłogę.
Obeszła leżącą na brzuchu Leilenę i stanęła przed jej twarzą.
- Przeprosisz mnie teraz za nieposłuszeństwo - poleciła, rozstawiając szeroko swe gładkie, strzeliste nogi.
Leilena błyskawicznie klęknęła, jakby rzeczywiście wystraszyła się mrocznej elfki. Przywarła ustami do miękkich, wilgotnych fałdek i zaczęła gorliwie lizać i trącać, w szczególności twardą łechtaczkę. Przyssała się naprawdę mocno, pracując językiem w szaleńczym tempie przerażonej ewentualną karą służki. Rauvquiri doszła zaskakująco szybko. Nie było to może oślepiający, wstrząsający orgazm, ale zadrżała rozkosznie jęcząc. Wplotła palce w blond pukle “Iris”. Nie mogąc już bardziej przyciągnąć kochanki do swego łona, ciągnęła za nie tylko po to by zadać trochę bólu.
- Tak… takie przeprosiny mogę uznać - ogłosiła dumnym tonem, gdy odzyskała nad sobą panowanie.
Lei nie przestała, tylko teraz robiła to wolniej, delikatniej. Czubek języka przesuwał się po całej cipce, zanurzając odrobinę w środku i kończąc ruch na łechtaczce, wokół której robił kółeczko. Pomrukiwała przy tym z wyraźnym zadowoleniem.
- Gdyby ci wasi samczy władcy zaoferowali cię jako część umowy handlowej, to chyba byłabym skuszona by pójść na jakieś ustępstwa - zaśmiała się drowka. Zaspokojona, znowu potrafiła zapanować nad sadystyczną częścią swojej natury. Odepchnęła delikatnie Leilenę i podeszła do jednego ze swych bagaży, z którego po chwili wyjęła pierścień z drogocennym kamieniem. Jakby nigdy nic rzuciła go dziewczynie.
- Potem jeszcze zapomnę cię wynagrodzić. A nikt mi nie zarzuci, że nie wynagradzam tych, którzy mi się przysłużyli.
- Możliwość bycia z tobą, pani, jest wystarczającą nagrodą - Lei zadeklarowała, choć pierścień złapała. - Pani nektar jest tak cudownie słodki.
- Nie krępuj się, możesz mnie komplementować dalej - matrona rozsiadła się leniwie na łóżku. - Masz jeszcze jakieś talenty? Możesz mnie zabawić inaczej niż swoim ciałem? - zapytała nieoczekiwanie.
- Bardzo podoba mi się kolor pani skóry i jej aksamitność - skorzystała więc z tej zachęty Lei. - Niestety nie mam talentów artystycznych, a nie wiem co moja pani lubi i pragnie robić - dziewczyna postawiła na szczerość. - Od nauki śpiewania zawsze wolałam przeżywać przygody, poznawać nowe osoby i miejsca.
- Nowe miejsca? - podchwyciła drowka. - Nie znam dobrze waszej krainy. Jest tu coś ciekawego pod tym paskudnym, oślepiającym słońcem?
- Nie zdążyłam jeszcze poznać tych najciekawszych, niebezpiecznych miejsc. Zwłaszcza tych pod ziemią. Ale wciąż jestem młoda - uśmiechnęła się słabo.
- Wątpię, byś przetrwała pod ziemią. Jesteś taka miękka, delikatna… - kobieta oblizała usta, ale opanowała się. - Nawet jeśli nie znasz takich miejsc, to przynajmniej o nich słyszałaś.
- Nasz kraj znany jest z magii, pełno tu tajemniczych miejsc - przyznała, sama była przecież ich bardzo ciekawa. - Choćby nasza stara stolica, zniszczona przez Plagę Czarów. Podobno zamieszkuje ją teraz olbrzymii ent.
- Olbrzymie co? - no tak, co drow mógł wiedzieć o drzewach.
- Ent. Takie… żywe drzewo? - spróbowała. - Niewiele o nim wiem, ale to podobno leśne stworzenia, magiczne. A ten jest wyjątkowo wielki. Oczywiście to tylko opowieści, pani - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Czyli to taki wasz przerośnięty grzyb? - dyplomatka zdecydowała, że rozumie o czym mowa. - My mykonidów po prostu palimy, kiedy plenią się za blisko naszego miasta - stwierdziła.
- Ale u was nie mogą urosnąć na pięćdziesiąt metrów w górę, prawda? - zapytała dość retorycznie Leilena.
- Prawda, nie mogą - ustąpiła. - Coś jeszcze? To nie była najdłuższa opowieść świata - zadowolona z siebie drowka najwyraźniej nabrały ochoty do rozmów… co stwarzało szansę dowiedzenia się czegoś o mrocznych elfach. Leilena opowiadała zatem o bagniskach Akhlaur, które powstały gdy przed wiekami pewien mag otworzył portal do Planu Wody, ale nie zdołał go już zamknąć bo porwały go potwory. Albo o innym bagnisku, Kilmaruu, które pełne było żywych trupów i tajemnic z dawnych czasów. Mogłaby co prawda wspomnieć o czymś mniej odpychającym, ale coś podpowiadało jej, by raczej nie wymieniać halruaańskich miast i wiosek.
Rauvquiri opowiadała znacznie mniej. Najwyraźniej T'lindhet, jej rodzinne miasto, zbudowane było na podziemnym płaskowyżu otoczonym wkoło przez rwącą rzekę pełną ślepych, drapieżnych ryb, gotowych rozszarpać wszystko co wyczują. Mimo tak nieprzyjemnych okoliczności przyrody drowy trudniły się handlem na jednym z brzegów rzeki naprzeciwko miasta. Duergarzy, svirfneblin czy ludzie - nie robiło to żadnej różnicy. Złoto było dla T'lindhetczyków uniwersalnym językiem.
W końcu jednak drowka zaspokoiła swą chęć konwersacji, za to znowu poczuła żądzę w swych lędźwiach. Drapieżna i bezpruderyjna, dotrzymała obietnicy, że "Iris" nie zmruży tej nocy oka. Każda przerwa, czy to związana z posiłkiem, czy konsultacjami jej syna w sprawie istotniejszych elementów umowy handlowej, nieodzwonie kończyła się kolejną łóżkową eskapadą. W efekcie, gdy nadszedł świt i Tanor'Thith zwolniła służkę z jej obowiązków, Lei była w pełni zaspokojona i zupełnie wyczerpana. Rozczochrana i rozchełstana, na chwiejnych nogach ledwie dotarła do powozu, który czekał na nią przed posiadłością. Drzwi otworzyła jej lady Aurora, ubiegając w tym stangreta.
- Wszystko w porządku? - zapytała troskliwie rektorka, pomijając powitania i grzeczności.
- Mhm - zdołała tylko wymruczeć Leilena, opadając na siedzenie ciężko. - Męcząco, ale nic poza tym. Zaklęcia sprawiły się bardzo dobrze.
- Nie omieszkam podziękować nauczycielom - zapewniła Aurora. - Możesz się zdrzemnąć - poduszki w powozie faktycznie zdawały się zachęcać, by ułożyć na nich głowę - ale i tak za kwadrans będziemy na miejscu.
- Dam radę - uśmiechnęła się słabo dziewczyna, przyglądając ciekawie pani rektor. Jak zawsze uwielbiała ją podziwiać, zakochana w tych sukienkach i ciele pod nimi słabo ukrytym. - Niestety nie udało mi się nic dowiedzieć. Jedno zdanie zaledwie: “bardziej od korzystnych warunków handlowych zależy nam na kontakcie z powierzchnią”, coś takiego.
- Kiedyś drowy pośrednio rządziły Dambrath, sąsiednią krainą - kobieta podzieliła się swą wiedzą. - Ponieważ sami nie mogą znieść słońca, w ich imieniu władzę trzymały półdrowy, dzieci niewolników i branek.
Lady przypatrywała się uważnie swojej uczennicy.
- Na pewno nic ci się nie stało? Nie skrzywdzili cię?
- Nie, czuć, że nie jest to miła rasa, ale jednocześnie chyba się podobałam tamtej kobiecie - uśmiechnęła się do Aurory. - Bez zaklęć pewnie byłabym jednak obolała.
- Jeszcze przed Plagą Czarów zdarzało się, że pół-elfie barbarzynki najeżdżały nasze wschodnie granice. Historia nie wspomina ich ciepło - stwierdziła cierpko rektorka. - Ale dobro magokracji jest najważniejsze.
- Barbarzynki? Mężczyźni nie? - zaciekawiła się Lei. - Te drowy mają swoją cywilizację, ale ich metody wydają się straszne. Zbyt wiele szczęścia i śmiechu tam pod ziemią nie mają.
- Panuje u nich matriarchat, mężczyźni to niewiele więcej niż niewolnicy. To przykra nauczka co się dzieje z tymi, którzy podążają za niewłaściwymi bogami - kobieta westchnęła ciężko.
- Z drugiej strony nasza rada powinna mieć więcej kobiet przy takich negocjacjach - zauważyła rudowłosa.
- Masz rację. Ale ponieważ mnie nie przyjęli, to nie miałam jak protestować - nie kryła nawet niezadowolenia.
- Niestety. Za to ode mnie nie mogli oderwać wzroku - zachichotała Leilena. - To chyba niezbyt dobrze o nich świadczy, że taka mała odciągaczka wzroku jak ja zamgliła jasność myślenia tak doświadczonym negocjatorom.
- Myślę, że ktoś taki jak ty zamgliłby oczy niejednemu. Niech się cieszą, że nie poszłaś tam w swej normalnej postaci, bo zapomnieliby języka w gębie - skomplementowała starsza z kobiet.
- Dobrze, że jestem zmęczona, bo bym się strasznie zarumieniła - wymruczała cicho Lei, i tak się czerwieniąc. Ale wcale nie spuszczając wzroku z pani rektor. - To dzięki pani sukni tak się na mnie patrzyli.
- Ja tam myślę, że patrzyli się tak, marząc o tym by zobaczyć co kryje się pod suknią - rzuciła lekkim tonem.
- Przez te rozcięcia było widać tak kusząco dużo, uwielbiam być tak ubrana! - mimo zmęczenia Lei była wyraźnie podekscytowana tym wszystkim, co się działo.
- Możesz sobie zachować tę suknię. Zasłużyłaś na dodatkową nagrodę.
Mięciutkie poduszki i miarowy tętent powozu wkrótce sprawiły, że dziewczyna nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. Obudziło ją delikatne potrząsanie za ramię.
- Masz dyspensę na dzisiejsze zajęcia - szepnęła rektorka. - Wyśpij się, zasłużyłaś.
Do pokojów pomógł jej już dotrzeć stangret.
 
Lady jest offline