Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2019, 12:19   #28
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Przed nimi widać było lśniące kontenery, siatkę oraz automatyczne wieżyczki na rogach obozu wojskowego. Wieżyczki były nieczynne, podobnie jak światła obozu były wyłączone. Zły znak.
Brama była otwarta na oścież.
- Cholera… - podsumował swoje uczucia Guerra.
- Taaa... Wygląda jakby zaraza ich wytłukła - przyznał Kit. - Potrafili to rozstawić, a zabezpieczyć już nie umieli? Proponowałbym - spojrzał na JR - odnaleźć generała, a potem sprawdzić, czy uda się tu cokolwiek włączyć.
- Pewnie siadło zasilanie. Wieżyczki wyglądają na podpięte.- ocenił Giles. Do sierżant podszedł też Guerra i Pearson oraz Hamato.
Cook się zatrzymał gdzieś z tyłu uznając, że lepiej zaczekać w pobliżu rannych i udzielającej im pomocy lekarki. Ot, na wszelki wypadek.
Nagle milcząca dotąd JR po prostu runęła na glebę jak ścięte drzewo… tracąc przytomność od upływu krwi.
- Medyk! - krzyknął Kit. - Ash! Tutaj!
Giles który był najbliżej pani sierżant pospiesznie zdjął jej hełm i nachylił się by sprawdzić.
-Oddycha.- rzekł z ulgą.
- Giles, ja tu będę - powiedział Kit. - Możesz włączyć prąd w obozie? Chyba nam się przyda...
- Gdzieś tu miałem pilota do prądu. - sarknął gniewnie Russell. - Czy mogę? Nie wiem… cholera. Nie wiem, bo nie wiadomo czemu go nie ma.
- Nie możemy ruszać na oślep do obozu. To że pokonaliśmy wrogów tu, nie oznacza że dalej ich nie ma. A niektórzy są niewidoczni dla termowizji. No i same kontenery są izolowane termicznie, więc wrogowie mogą być w środku - stwierdził Hamato.


Na widok zbliżającej się Ash, Lili z Charlotte położyły rannego dowódcę na trawie. Van Erp uczyniła to z ulgą. Jej ciało również mocno oberwało i czuła ból przy każdym oddechu. Może nie tak mocno jak Jones, ale jednak.
- Powinniśmy spalić ich wszystkich, dla pewności.- warknęła równie gniewnie, co z nutką strachu Collier nie do końca panując nad swoimi emocjami. Najważniejsze jednak, że Ashley się do nich zbliżała.
- Niestety - przyznała jej rację Lili. - Ale to później.
Dobrze, że hełm osłaniał twarz van Erp, inaczej wszyscy zobaczyliby jak walczy sama z sobą by nie okazywać bólu.
- Powinno być dużo benzyny w bazie.- oceniła blondynka.
- Nie potrzebuję dużo benzyny. - Elizabeth nawet uśmiechnęła się wypowiadając te słowa. - Wystarczy odpowiednio zainicjować reakcję i … BUM! Spopielimy szczątki.
W tym czasie Hansen udało się dostać do porucznika. Oszczędzając mu głupich komentarzy przeszła od razu do badania i opatrywania Wolviego.
Zdjęła pancerz i odsłoniwszy pobliźniony tors nałożyła pianę łagodzącą oparzenia, następnie wstrzyknęła nanobiotyki mające wesprzeć proces leczenia. I od razu było widać poprawę. Oczywiście nie mogła tego powtórzyć jeszcze raz. Nie w ciągu następnych dwudziestu czterech godzin. Takie wyciskanie siódmych potów z regeneracyjnych możliwości komórek mogłoby doprowadzić do zapaści, jeśli pacjent poddawany był temu za często. Następnie zdjęła pancerz z nogi i opatrzyła ranę na udzie. Tu wystarczyła opaska uciskowa.
Do całej grupki podeszły już Louise z Marge, oraz Dwight który zapewne uznał, że lepiej będzie w pobliżu.
-Mogę go zanieść.- zaoferował się.
-Ani mi się waż - warknął Wolvie siadając.- Nie jestem jeszcze inwalidą, ani emerytem… nawet jeśli paru ważniaków w Kapitolu chętnie by mnie w tej roli widziało.
- Chyba już mu lepiej, prawda Ash? - spytała ironicznie Louise.
- Dobra, Asch, to teraz ja. - Powiedziała Elizabeth zdejmując powoli swoją zbroję by lekarka mogła obejrzeć poparzone miejsca. Dwight od razu odwrócił wzrok, Wolvie też jakoś zaczął przyglądać swoim rękawicom. Za to Louise, wpatrywała się w odsłaniany przez Lili biust jak kot na talerzyk z tłustą śmietanką.
- Jak wrócimy to będzie was czekało przymusowe EKG, poparzenia to jedno, ale to jednak porażenie prądem. - Powiedziała do naelektryzowanej dwójki lekarka zajmując się Panią sierżant.
- Jak wrócimy. - Van Erp przytaknęła lekarce uważnie śledząc jej poczynania. Ta zastosowała podobną metodę. Spray łagodzący ból od oparzeń, zastrzyk nano… bolało, a w dodatku całe ciało ogarniała chwilowa gorączka, gdy pobudzony organizm przyspieszył regenerację komórek. Serce waliło Lili mocniej. Dobry znak.
- Dobra dwoje z głowy teraz przydałoby się sprawdzić co z resztą. - Lekarka spakowała suplementy medyczne i rozejrzała się po tych co widziała że oberwali i kręcili się w okolicy.
- Żyją i gadają. Wytrzymają chyba do jutra. Choć obojgu heavym przydałby się przegląd medyczny - ocenił Wolvie mocując pancerz. - Oberwali z armaty czołgu.
- Tak. Właśnie o nich mówiłam. - Przytaknęła porucznikowi lekarka.
Lili poszła w ślady porucznika zakładając swój pancerz.
- Gotowe.- Powiedziała bardziej do siebie gdy już była znów w pełnym rynsztunku.
- Czemu nie zarządzasz tym tam zamieszaniem?- wskazał na chaos przy bramie Wolvie, a potem.. wraz ze wszystkimi powiedział. - Szlag.
Bo JR się przewróciła, tak bez wyraźnego powodu upadła na ziemię.
- McAlister! Mów do nas!- Odezwała się w komunikatorze Ash, niby byli blisko ale ta chciała wiedzieć czy druga sierżant jest przytomna. Nie czekała na odpowiedź tylko ruszyła w stronę kobiety. Za nią podążał pospiesznie Dwight, zapewne równie zaniepokojony sytuacją.
- Melduję posłusznie, że to zamieszanie samo sobą doskonale zarządza, dzięki czemu ja mogę poświęcić uwagę ważniejszym rzeczom.- Lili odpowiedziała Jonesowi.
- Miło mi, że zaliczasz mnie do ważniejszych rzeczy… ale chyba jestem za stary pryk dla ciebie - zażartował Jones wstając i dodał zerkając na pozostałe dziewczyny. - Myślę, że Meyes, Collier i panna Thompson mi wystarczą. Idź… wprawiaj się w zarządzanie kryzysem.
- Tak jest! - Elizabeth strzeliła obcasami i zasalutowała. A następnie odwróciła się na pięcie i biegiem ruszyła za Ash i Dwightem.

Hansen szybko dobiegła do zbiorowiska przy bramie i klęknęła koło sierżant. Szybka ocena sytuacji i lekarka zwróciła się do Kita. - Potrzebuje ją położyć w jakimś kontenerze mieszkalnym.
-Ja ją wezmę. Doniosę - zaoferował się BFG. A Guerra dorzucił - Pomogę w tym. We dwóch będzie łatwiej.
- Lepiej jak ja sam. Mniej wstrząsów - odparł olbrzym.
- Medyczny byłby najlepszy - rzucił Kit, równocześnie rozglądając się w poszukiwaniu kontenera, który powinien być widoczny z daleka. [/i]
Po chwili na miejscu pojawiła się sierżant van Erp.
- Co z nią? - Zapytała.
- Wypadałoby ją zacząć zszywać, tak pięć minut temu, jeśli się nie wybudzi to będzie bardzo źle. - skomentowała Ashley wstrzykując J.R. środek uspokajający by spowolnić trochę jej organizm i kupić sobie i Jej trochę czasu. -[/i] Medyczny byłby najlepszy, zazwyczaj stawiają je gdzieś w centrum. Mogę się zadowolić czymkolwiek ze światłem i stołem.[/i]
- Musisz to zrobić tu.- Lili spojrzała najpierw na nieprzytomną J.R. a później na Ashley. - Nie puszczę cię tam bez rozpoznania.- Wskazała na obóz Gwardii Narodowej.
- No to ja na ochotnika - powiedział Kit.
- Hatamoto i Ronald zostają z Ash, a my idziemy tam.
- Nie ma mowy nie będę jej zaszywać ran na otwartej przestrzeni w momencie, kiedy nie wiemy co zmienia żołnierzy w ożywione zwłoki. Daj mi najbliższy kontener jaki jest. - Powiedziała stanowczo lekarka.
- To pozwolisz jej się wykrwawić? - Lili zadała pytanie zupełnie ignorując żądanie lekarki. - Ruszać się panowie. - Machnęła ręką na pozostałych. - Im szybciej sprawdzimy teren, tym szybciej doktor Hansen będzie miała swój dach na głową.
Ashley ugryzła się w język zamiast wdawać się w Lili w słowne przepychanki. Czy odgryzanie się jej za durne pytania sugerujące, że pozwalania się komukolwiek wykrwawiać i nie wykonuje swojej pieprzonej roboty. Monitorowała stan J.R. jak będzie robiło się niebezpiecznie blisko stanu zagrożenia to zamierzała szyć ją na powietrzu.
Na razie z JR. nie było źle. Jej stan był stabilny.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 17-03-2019 o 21:20.
Efcia jest offline