Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2019, 08:15   #29
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
We need Medic!!!

-Jak sytuacja?- zapytał Wolvie podchodząc do całej grupki otaczającej Ash i jej pacjentkę.
- JR. jest stabilna. Van Erp poszła szukać miejsca dogodnego na operację pani sierżant.- wyjaśnił Hamato.
- Meyes… jak sytuacja z góry?- Jonec zapytał ich zwiadowczynię.
-Dron nie dostrzegl żadnych ruchów między kontenerami, ale długo już latać nie będzie. Akumulator wkrótce się rozładuje. - zameldowała Louise i rozejrzała się.-Miejsce jak z horrorów o alienie. Wszędzie trupy żołnierzy. Ani jednych zwłok przeciwników.
- Collier i Kurushima. Zabezpieczcie trupa naszego lidera truposzy.- rzekł Jones.-Zabierzemy jego zwłoki ze sobą. I wszystko co ma też.
-Może lepiej go spalić. Skoro rozkazywał zombie, to może znów ożyć.- zaprotestowała nieśmiało Charlotte.
- Mamy dużo pytań i mało odpowiedzi. Nie możemy sobie pozwolić na taką stratę. Wykonać rozkaz.- rzekł porucznik.
-Tak jest!- odparli razem Azjata i blondynka po czym udali się wykonać polecenie. Bear kucnął przy JR mrucząc.-Zawsze nie mierzy sił na zamiary.
- I kto to mówi.- mruknął Jones ironicznie. a Louise szepnęła pocieszająco do Ash.
-Wychodziła z gorszych opałów. Nie martw się, z pewnością przeżyje.
Ash nie skomentowała słów hawkeye, zwłaszcza że sprawiły, że lekarka poczuła się jak histeryczka. Bo skoro Switch ją pociesza to znaczy, że musiała zrobić coś co dało im do zrozumienia, że Ash panikuje. Co w mniemaniu medyczki było okazem słabości której nie powinno okazywać się w takiej sytuacji. Skupiła się na monitorowaniu sierżant.
Pewnym pocieszeniem były słowa jakie usłyszała w komunikatorze. Dwight i Dominic już szli po nie.
- A ty zawsze marudzisz - Odezwała się nagle J.R. łypiąc okiem na Beara. Kobieta uniosła się na łokciu, po czym rozglądnęła po pobliskich osobach - Co jest? - Spytała nieco szczerząc zęby.
- Straciłaś przytomność i chcieliśmy cię zacząć kroić ale jak już jesteś przytomna to wygląda to lepiej. Pamiętasz co się stało przed tym jak zrobiło się ciemno? - AShley zaświeciła JR latarką w oczy i sprawdziła reakcje źrenicy, ale nie zauważyła żadnych odchyleń od normy.
- Po ostrzale z tego pieprzonego czołgu oberwałam w nogę... - Jean spojrzała na wspomnianą kończynę. Na całe szczęście - i ku jej uldze - noga była tam gdzie trzeba, choć zakrwawiona…
- Nie, no troszkę dłużej byłaś potem na chodzie więc możliwe że mózg ci grzmotnął o czaszkę i miałaś chwile zaćmienia. - Powiedziała lekarka przechylając jej głowę sprawdzając czy nie zawyje z bólu w pewnych ustawieniach. - Jeśli Wolvie da nam tutaj chwile postoju to bym ciebie i Beara trochę pozszywała. Jak nie dam wam tylko koktajle stabilizujące w zastrzykach,
- Zdecydowanie się tu zatrzymamy.-ocenił Wolvie i spytała swojego heavy’ego. -A jak ty się trzymasz?
- Na oparach… siły woli.- odparł Cook.-Ale poczekam.
Tymczasem Dwight z Guerrą się zjawili.
- Dobrze widzieć cię przytomną JR. - rzekł Dwight przyjaźnie.- Ale nadal mogę cię ponosić, jak nie czujesz się… znaczy jak pani sierżant nie czuje się na siłach.
- Obejdzie się, BFG. Noga trochę boli, łeb trochę boli, ale w sumie nie jest źle... - J.R. znowu spojrzała na zakrwawioną kończynę, po czym przeniosła wzrok na Ash - To co, portki w dół? - Uśmiechnęła się drwiąco.
- Tak.. pełny striptiz. Oboje.- zadecydował Jones zerkając to na JR. to na Beara.-Ale to na osobności przed panią doktor w tym kontenerze. Hansen zrobi wam pełny przegląd. Dwight, dopilnujesz by byli grzeczni.
Następnie ruszył przodem.
-Hamato, Pearson, Collier, Meyes za mną.
- Prowadź do tego co nam Van Erp wybrała - Dodała już Ashley do BFG.
- Będziesz zadowolona. Żadnych trupów, żadnej krwi, żadnych gryzoni chcących odgryźć ci twarz.- odparł Dwight i spojrzał zaniepokojony na Marge, wiedząc że powiedział za wiele.

***

W improwizowanym Lazarecie Ash najpierw zajęła się sierżant. Pomogła jej zdjąć zbroje i zaczeła opatrywać nogę wyjmując odłamki, dezynfekując rany i zszywając rozcięcia. Trochę roboty z tym było. - Prawie jak wyjmowanie śrutu z tyłka… - Skomentowała w połowie. - Chcesz więcej znieczulenia?
- Hm? Co? - Spytała J.R. gapiąc się do tej pory gdzieś w sufit, przenosząc wzrok na “Ash” - A nie, nie trzeba… zostaw dla bardziej jojczących - Uśmiechnęła się zadziornie.
- Masz racje Cook będzie przecież na podwójnych dawkach jechał. - przytaknęła lekarka wracając do usuwania odłamków z reszty nogi. Po nałożyła żel przyspieszający gojenie i przykleiła opatrunki. - Jeśli mogę zalecić żebyś poczekała z kwadrans zanim wskoczysz w mundurek. Jeśli nie to monitoruj tą nogę czy nie zaczyna ci drętwieć. - Hansen wspomniała ściągając rękawiczki i czekając aż McAlister zbierze się w swoim tempie.
Jean spojrzała na te “kilka plastrów i trochę pianki” na swojej nodze, po czym na lekarkę. Minimalnie uniosła jedną brewkę.
- Przyjęte do wiadomości i… zignorowane - Uśmiechnęła się przyjacielsko, po czym zaczęła ubierać spodnie - Na mnie się wszystko goi jak na kocie, ale spoko, dzięki - Klepnęła ją w ramię.
- Mam nadzieję, że podawanie tabletek nie jest takie skomplikowane, Kotku. - Powiedziała Ash uśmiechając się równie przyjacielsko i wystawiając dłoń z czerwoną tabletką.
- Po tej się zostawało w Matriksie, czy go opuszczało? - Roześmiała się J.R. biorąc pigułę i ją łykając.
- Po tej nie dostawało się zakażenia i nie trzeba amputować kończyn.- Odpowiedziała ze śmiechem Ashley. - Dobra. Cook! Szykuj się! - Rzuciła głośniej do drzwi za którymi stał drugi Heavy.
Po chwili JR wyszła, a Bear wszedł i po chwili opuścił pancerz terminusa. Jego ubranie było pokryte plamami krwi, a klatka piersiowa zarośnięta jak u niedźwiedzia.
- Widzę że ty przyjąłeś wszystko na przysłowiową klatę. - Skomentowała Hansen wskazując biurko na którym wcześniej siedziała sierżant. - Wolisz leżeć czy siedzieć?
- Leżeć…- odparł krótko Cook i zaczął dalej się rozbierać.[/i]
Ashley przez ten czas naszykowała nowe opatrunki czyste szczypce i jednorazowe szwy. - To chyba pierwszy raz od badań okresowych jak cię znowu goszczę u siebie na praktyce.
- Gatki zostawić? Bo jeśli z nimi, to tak… jeśli bez to… pierwszy raz. Chyba.- ocenił Anthony.
- Chyba odwrotnie, i jeśli tam nie jesteś ranny to możesz zostawić. - Pozwoliła wspaniałomyślnie Hansen.
- Ok.- stwierdził polubownie Cook leżąc grzecznie, by Ash mogła wyjąć liczne odłamki z jego klatki piersiowej. Po czym przymknął oczy i stracił przytomność.
- Anthony?- Zwróciła się do mężczyzny lekarka sprawdzając jego znaki witalne. Po stwierdzeniu że nic mu nie jest ale zasłabł jak JR, wcześniej Hansen czknęła z rozbawienia. - Heavy, niezniszczalni niczym czołgi. - Ironizowała zacząwszy wyciągając z niego odłamki po zaaplikowaniu znieczulenia. Zszywanie też jej poszło szybko mimo że było ich trochę więcej niż w McAlister. Mniej więcej kiedy kończyła go zszywać.
- No dzień dobry panu, jak się spało? - Spytała z profesjonalizmem w głosie choć jej mina mówiła jasno, że biedny Bear będzie miał to wypomniane nie raz.
- Bywało lepiej. Gorzej zresztą też.- stwierdził Bear się prostując i siadając. Podrapał po muskularnym włochatym torsie pytając.-Wszystko ze mną w porządku?
- No już ci usunęłam wszystkie ciała obce, jeszcze tylko ci opatrunki założę… Zabandażuje ci to. Jak ci cokolwiek przykleję to nam wyjdzie z tego punktowa depilacja później. - Zadecydowała Hansen
- Odrastają szybko. Na plecach też.- mruknął Cook i usiadł przyglądając się lekarce.-Ciężki dzień, co?
- Proszę cię dopiero troje z was naprawdę oberwało. Jak jeździłam na karetce o tej porze mieliśmy już z dziesięciu pacjentów. - Powiedziała i zaczęła bandażować tors mężczyzny. - I nie chodzi o odrastanie tylko o nie torturowanie cię odrywając ci dwudziestu mniejszych opatrunków jeden po drugim.
- Zapominasz o kilku-kilometrowych spacerkach w wyłączonej zbroi.- przypomniał jej Cook.-Ale to może… ja się starzeję.
- Nie wiem co chciałeś zasugerować ale jeden większy opatrunek z bandaża będzie mniej uwierający niż dwadzieścia małych Anthony. A jak nadal myślisz że tak będzie lepiej to jako lekarka mówi, że gówno wiesz i się nie mądrzyj.
-Nie. Rób co chcesz. Ty tu jesteś specjalistka.- rzekł pospiesznie mężczyzna.
- Cóż za wspaniałomyślność - Hansen kończyła i zaczepiła taśma koniec. - Proszę bardzo możesz się rozwalać na nowo. A tak na serio to, rób co do ciebie należy jak poczujesz się gorzej to daj mi znać.
- Sie robi.- odparł Bear salutując. I zaczął się ubierać mówiąc.- Ty też… daj znać jak będą kłopoty.
- Dam znać, Anthony. - Zapewniła go lekarka również wkładając zbroję.
- Nikogo nie ma przed kontenerem.- mruknął Bear, chwytając odruchowo za broń.
- Pewnie poszli zwiedzać, wywołaj ich przez radio. - Uspokoiła go lekarka.
-Ok..- stwierdził Bear i nawiązał kontakt z JR. I po krótkiej z nią rozmowie spytał Ash. -Idziemy?
- Wątpię byśmy znaleźli knajpę wystarczająco drogą, byś mógł mi odpowiednio podziękować za to co dla was robię...ale tak zobaczmy co znaleźli. - Rzuciła żartem Ashley i ruszyła obok Cooka.
- Z moim gustem… na pewno nie. Lubię tłusto.- wyjaśnił Anthony ruszając przodem.
- Ja surowo.. - dodała znowu się z nim zrównując.
- Mhmm… można i tak.- zgodził się z nią Anthony.-Jajka?
- Tatar i ryby ale do nich surowe jajko też się dodaje.
- Mhmm.. ja żółwie. Wężowe.- wyjaśnił Cook.
- Żółwie to nie przypadkiem są pod ochroną? - Zapytała z ciekawości Ash.
- Pewnie są. Ale w Amazonii nikt się nie czepiał. Miejscowi jedli.- odparł Bear.
- Nie no z miejscowymi to inaczej.
- Naśladować ich trzeba.- wyjaśnił Anthony.
- Tia wiem coś o tym, na jednym wyjeździe do Togo. Też nas naciskali żeby się bratać z miejscowymi. Tyle że nikt nie chciał wrócić z Zoo pasożytów w organizmie, więc raczej omawialiśmy ich posiłków.
- Zobaczymy jakie pasożyty, JR znalazła.- stwierdził Bear, choć lekarka instynktownie zwróciła większą uwagą na czerwone krzyże lazaretu położonego obok stołówki.
- Chodźmy najpierw tam chcę zobaczyć czy ich medyk zostawił coś przydatnego - nie czekając na Beara ruszyła przodem.
-Tak jest.- odparł Cook podążając za dziewczyną.
Stając przy drzwiach Hansen wyjęła swojego Vipera. - Dobra misiu, postarajmy się nie rozwalić wszystkiego w pierzynę jasne?- po potwierdzeniu otworzyła drzwi do lazaretu.
- Wygląda nieźle.- ocenił Cook wchodząc za nią. I mylił się… wyglądało lepiej niż nieźle. Gen Hammet załatwił sobie przenośny lazaret przeznaczany do operacji bojowych. Jeden z najlepszych dostępnych w US Army. Wchodząc do środka Ash starała się nie piszczeć z zachwytu. Tutaj można było samodzielnie operować na otwartym mózgu. Mieli skalpel molekularny!
- Myślisz, że możemy to zabrać ze sobą ? Wiesz jako zdobywcze fanty? - Hansen zaczęła przeglądać sprzęt i zapasy. A największą uwagę poświęciła ewentualnym danym zapisanym na komputerze. Niestety nie znała hasła miejscowego medyka, więc nie weszła do systemu.
- Szefu pewnie każe zgarnąć wszystko co nam się przyda w drodze powrotnej, ale na szaber nie masz co liczyć. Kwatermistrz w bazie każe nam się rozliczyć ze wszystkiego.- wyjaśnił brodacz siadając na jednym z łóżek.-Wygodne.
- Ja bym was mogła wskrzeszać tym sprzętem…- Hansen powiedziała trochę rozmarzona. - Hej, daj znać reszcie że jakby znaleźli szczątki kogoś, kto wygląda na personel medyczny to żeby przeszukali mu kieszenie lub zabrali dłoń. Chcę wejść do komputera ale nie mam hasła. - Wydała Anthony’emy jakieś przydatne instrukcje.
- Myślę, że lekarz mógł zginąć gdzieś przy lazarecie, więc zostań tutaj. A ja się rozejrzę.- stwierdził Anthony ruszając zadek i kierując się do wyjścia.
- Może być palec, ale musi być nietknięty w sensie że ma mieć linie papilarne. - Krzyknęła za nim częstując się zapasami medycznymi uzupełniając to co zużyła.
Bear wyszedł, a zajęta szabrownikami lekarka dopiero po chwili zorientowała się, że słyszy niepokojący chrobot z ciemnego kąta lazaretu. Wzięła więc na nowo Vipera i latarkę i ruszyła w tamtą stronę odbezpieczając broń.
W kącie krył się kolejny znaleziony w bazie gryzoń… czarny nieco duży i z wyrostkami. Szczur zasyczał gniewnie i rzucił się w kierunku lekarki, by w ostatnich chwili zmienić kierunek szarży i pognać do wyjścia.
- Ufff było blisko. - Powiedziała do siebie Ash i wróciła do swoich zajęć. W końcu wrócił Bear z kolekcją ludzkich palców, do wyboru dla lekarki. Prawdziwa zabawa mogła się zacząć. Ash sprawdzała palce w czytniku sprawdzając czy któryś pasował. I za trzecim razem trafiła. Weszła do sytemu.
- YaY! A teraz pokaż mi cudeńko, co moimi koledzy znaleźli…- Ash przypominała teraz Russella kiedy pracował nad zbroją.
Otworzyła katalog pod nazwą anomalie. I znalazła opisy miejscowej “fauny”. W katalogu były dwie pozycje: Szkielet I szczur.
- Co? Tylko tyle? - przejrzała dane o obu. O szkielecie wiele nie było informacji. Okazało się bowiem, że ożywiony szkielet jest.. zwyczajnym szkieletem. Nawet po badaniu kości pod mikroskopem molekularnym nic nie odkryto. Spektrograf dał natomiast ślad jakiegoś dziwnego widma. Niewiele to jednak dało samej Ash. Sekcja zwłok szczura pokazała natomiast przerost tkanki nerwowej zarówno w mózgu jak i wzdłuż rdzenia kręgowego. Oraz rakowate tkanki w ciele i na ciele, zniekształcenia kości. Coś co można by uznać za efekt radiacji, doświadczany przez kilka milionów lat i kilka miliardów pokoleń szczurów… ewolucja która przebiegła w zaskakująco szybki sposób.Lekarka szukała dalej w systemie, ale żadnych więcej ciekawych plików nie odkryła. Co nie było dziwne, wszak tę bazę założono ledwie kilka dni temu.Trochę rozczarowana Ash dodała się z poziomu administratora do systemu. Potem dokończyła pakowanie i odwróciła się do Beara.
- No dobra koniec zabaw na dzisiaj. Idziemy do reszty. - Powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.
- Wolvie szybki Update, szpital polowy w stanie idealnym, jak ktoś jeszcze potrzebuje szybkiego podreperowania to nie widzę przeszkód żeby zrobić to teraz. Przydatnych informacji niestety brak w bazie. Przenosimy się teraz do messy.- Podała info do wodza.
 
Obca jest offline