Rozważania rozważaniami, ale to rzeczywiste działania stanowiły o powodzeniu jakiegoś planu. Nie było trudno przewrócić mur i popsuć drogę jeszcze bardziej, aby wóz musiał się zatrzymać, a ciągnące go orki zmuszone zostały do uprzątnięcia trasy przejazdu. Mirko pokręcił głową na pytanie Yetara.
- Kiedyś jeszcze zapuszczałem się tu i ówdzie, kiedy jeszcze w osadzie nie musiałem pracować. Nie na tyle, aby powiedzieć, że znam dobrze okolicę. Sądzę, że JEGO zamek znajduje się jeszcze ze dwie godziny drogi stąd. A co do ogrów, nigdy nie widziałem, żeby pracowały. Zawsze to orki lub gobliny ładują wszystko, rozładowują, naprawiają i takie inne. Za to lubią błyskotki, kilka razy się zdarzyło, że coś błysnęło i jakiś ogr za wszelką cenę chciał to dostać.
"Karawana" pojawiła się w zasięgu wzroku po jakimś czasie. Widoczna z w miarę dużego dystansu powoli wspinała się pod górę, orki z coraz większym mozołem ciągnęły wozy, a jeden z ogrów z upodobaniem smagał mniejsze istoty batem. Nie było czasu na lepsze przygotowanie blokady, nie było też czasu na odgruzowanie schodów w ruinach, a nikt z nich nie poszukał innego zejścia w dół. Czy jednak było potrzebne? W razie czego mogli przeczekać, chowając się po kątach.
Bo jeśli chcieli działać, to musieli podjąć konkretną decyzję.