Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2019, 16:02   #30
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lili ruszyła na czele oddziału z Gilesem, Dwightem i Guerrą oraz Kitem. Ich celem był najbliższy kontener mieszkalny. Po drodze minęli poszarpane ciało żołnierza, na którym ktoś musiał testować piłę łańcuchową po pijaku.
Drzwi do kontenera były lekko uchylone, ale klamka pokrwawiona.
- Najpierw strzelać, a później zadawać pytania - powiedziała Lili przystając przed kontenerem i chwilę nasłuchując. Ze środka dochodziły piski i szuranie, co mogło wskazywać na cholerne gryzonie, o których wcześniej wspominała Ashley.
- Otwieramy, czy idziemy dalej? - szepnął Kit, chwytając za krawędź drzwi i zamieniając taurusa na pistolet.
- Proponuję dalej… nawet jak rozwalimy to co jest w środku, to warunki będą tam dalekie od higieny - wyraził swą opinię Handsome.
- Na trzy otwierasz- Lili spojrzała na Dominica. - A ty, Kit, ubezpieczaj. Jeden... - Sprawdziła broń. - Dwa...
Na trzy, gdy Guerra otworzył drzwi, Lili wpadła do środka oświetlając pomieszczenie.
I miała rację.. to były szczury. Kilka zwykłych gryzoni, jeden…




… olbrzymi szczur, wielkości średniego psa. I ten z piskiem rzucił się na Lili, która od razu władowała w stwora kilka kulek.
Kit, mający ubezpieczać panią sierżant, wkroczył do baraczku z pistoletem w dłoni, gotów do wpakowania kilku gramów metalu w przerośniętego gryzonia. I strzeliłby we wszystko co jej zagraża, gdyby nie fakt, że seria z onyxa pani sierżant rozerwała atakującego gryzonia na strzępy. Pozostałe zwykłe szczury rzuciły się do ucieczki. Ta nie udała się wszystkim sześciu osobnikom, których dosięgły kule Kita.
Po trafieniu przerośniętego szczura van Erp rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu.
Pomijając kolejnego trupa, którym owe gryzonie się pożywiały, było to standardowy kontener mieszkalny, jeden z wielu jakie Elizabeth widziała w swoim życiu.
- Te resztki szczurów niezbyt się spodobają Ash - powiedział Kit.
- Sprawdzamy po kolei każdy kontener - zadecydowała van Erp. - Aż znajdziemy coś odpowiedniego, albo dotrzemy do punktu medycznego. Na zmianę wchodzimy do środka. - Palcem pokazała jaka ma być ta kolejność. - Jakieś pytania? Nie? To ruszamy.
- Ash, co J.R?
- Stabilnie- usłyszała w odpowiedzi.
Kolejne dwa baraki, były puste… za to zakrwawione. Trupy leżały rozerwane, pocięte czymś. Kontenery były zakrwawione. Dopiero trzeci barak okazał się pusty i czysty.
- Ash... mamy czysty kontener - powiedział Kit.
- Dwight i Dominic, idziecie po nich. My tu czekamy. - Powiedziała Elizabeth, później odezwała się w komunikatorze. - Zaraz przybędzie transport, szykuj się Ashley.
BFG i Handsome ruszyli bez słowa w kierunku pozycji lekarki i rannej JR.
- Sprawdzimy kolejne kontenery zanim wrócą. - Mówiąc to Lili ruszyła do najbliższego metalowego schronienia rozstawionego przez nieżyjących podwładnych generała Hammeta.
Giles wzruszył ramionami i spojrzał na Kita. Trzymając w ręku swoją w śrutówkę podążył bez słowa za panią sierżant. Razem z Kitem, który uzupełnił naboje w magazynku.
Podobnie jak w przypadku sprawdzonych już obiektów chwilę nasłuchiwali i z zachowaniem wszystkich możliwych w takim miejscu środków ostrożności zaglądali do środka.
Kolejne przeszukiwane kontenery na szczęście okazywały się puste. Przy czwartym jednak znów było słychać piski.
- Ekipa deratyzacyjna by się przydała - stwierdził, mało odkrywczo, Kit.
- Jako pożywienie dla przerośniętych gryzoni?- Odpowiedziała mu Lili odliczając przy tym na palcach do trzech by kolejny “ochotnik” mógł wejść do środka.
- Te duże dla nas, te małe dla nich - odparł Kit, na "trzy" otwierając drzwi na oścież, z bronią gotową do strzału. Tym razem było z dwadzieścia małych gryzoni… szabrujących wspólnymi siłami pozostawionego laptopa w.
-Może lepiej ja? Moja broń lepiej się nada?- zaproponował Russell celując z śrutówki.
- Ależ bardzo cię proszę. - Lili parodiując dworski gest zrobiła miejsce Gilesowi.
- Zaczynają tworzyć wysoko rozwiniętą cywilizację - rzucił Kit, widząc, co się cieszy zainteresowaniem szczurków.
Russell nie skomentował tego od razu, tylko strzelił dwa razy. Duży rozrzut śrutu zmienił gryzonie w krwawą miazgę.
- Trupy były sterowane przez jednego typka. Możliwe że inny włada szczurami.- dodał na koniec.
- Władca szczurów, czy flecista... z... nie pamiętam jakiej bajki? - Kit spojrzał na Russela.
- Van Erp idziemy na waszą pozycję.- usłyszeli głos szefa. - Nie ruszajcie się stamtąd.
- Przyjęłam. Czekamy. - Lili odpowiedziała mu patrząc jednocześnie beznamiętnie na truchła gryzoni.
- Z dopadnięciem tego władcy musimy trochę poczekać. - Dodała już do swoich towarzyszy.
Minęło kilka minut nim szef zjawił się z obstawą.
- Dobra robota - rzekł na wstępie i sięgnął do schowka w karwaszu pancerza. Wyjął stamtąd trzy klucze elektroniczne o wysokim stopniu dostępu. Ale pewnie jednorazowe.
- Van Erp... weź Gilesa, dwóch meatboyów i udaj się w poszukiwaniu siłowni. Potrzebujemy odzyskać zasilanie w bazie. - Podał klucze Lili. - Oczywiście drzwi do kontenera z generatorami prądu będą zamknięte i będziesz musiała je wysadzić, ale jak to załatwicie, to wyruszycie na poszukiwanie kontenera nadzoru. Może uda się uaktywnić kamery i wieżyczki automatyczne. I uzyskać nagrania tego co się stało wcześniej. Wtedy klucze ci się przydadzą. Ja poszukam siedziby Hammeta.
- Robi się. - Van Erp wzięła klucze. - Kit, Dominic, idziemy. - Ruchem ręki “zaprosiła” wywołanych do udania się w kierunku centrum obozowiska.
Guerra skinął głową i ruszył za panią sierżant. Podobnie jak Giles. Kit również do nich dołączył. Zgodnie z rozkazem.
- Mam tylko nadzieję, że żaden magik nie poprzestawiał ustawień tych armatek - powiedział Kit, gdy zrobili kilka kroków.
- Prędzej te szczury je rozłożą na części pierwsze - zauważyła dość smętnie Lili.
- I tak nie będziemy przebywać tu dość długo, by miało to znaczenie - ocenił Guerra kierując się za panią sierżant podążającą ku centrum bazy.
- Mnie bardziej martwi, co one z tymi częściami chcą zrobić - dodał Giles.
- Zapewne konkurencję nam. - Z ust pani sierżant padł dość ponury żart.
- Technikę mamy dość dobrze rozwiniętą... ci... obcy... są lepsi sztukach magicznych - skomentował Kit.
 
Kerm jest offline