Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2019, 16:41   #148
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Dzięki Joe - Marian odetchnął, choć nie spuszczał Nicka z muszki. - Odłóżmy powoli broń i pogadajmy, ok? -

- Niezły pomysł Spluwacz. No to zaczynaj. Odłóż spluwę. - Nick cofnął się trochę tak, że blokował wyjście na korytarz. No i miał przed sobą większość pomieszczenia i ludzi jacy w nim byli. Sam wycelował w grupowego Mariana jak ten tylko nie posłuchał wezwania i dobył swojego gnata. Dał znać swojej partnerce. Ta widząc eskalację działań z bronią w roli głównej też wyjęła swój pistolet ale zgodnie z poleceniem Nortona wycelowała w skutego Mariana. Para stalkerów miała więc na celowniku parę Marianów. Tak teraz jak i od chwili gdy obydwaj zaczęli swoje przemowy i cyrki.

- Dick, na tyle na ile Cię lubię i nie chce eskalować sytuacji, to naprawdę nie jesteś najbystrzejszy. W pierwszej kolejności David, Sigrun i Joe. Później Ty i ja. Jedyną osobą z bronią zostaje Abi. Chyba wszyscy tutaj ufamy Abi, prawda?

Koichi ustawił się lewym półprofilem do Mariana, kryjąc za ciałem trzymane w prawej dłoni tanto. Wykorzystując sytuację, w której nikt do niego nie celował, przesunął się tak, aby stać z boku dzierżącego pistolet Polaka. Był gotów do ataku, kiedy tylko rozlegną się strzały. Albo gdy Marian wyceluje w niego.

- Spokojnie Koichi, nie eskalujmy sytuacji. Komuś mogą puścić nerwy i nie mówię o sobie, i zrobimy sobie kuku. - odezwał się Marian z bronią. Przez chwilę zastanawiał się, czy najlepszym rozwiązaniem nie będzie po prostu poddanie się, ale nie ufał ani Nickowi, ani Davidowi. Bardzo liczył na rozsądek Abi, ale coraz mniej szans widział na pozytywne rozwiązanie sprawy. - Abi? - spytał. - Proszę… - dodali obydwaj. Widać obaj Polacy woleli aby rozeszło się to bez rozlewu krwi… lub nie lubili jak się do nich mierzy z broni.

- Czemu strzelać sobie do dup, skoro Nick może wyjaśnić tu i teraz, o co chodzi? - zapytała Sigrun. - Hej, ja czuję się zajebiście, jak ktoś we mnie mierzy klamką. Może mi ktoś powie, skąd może się wziąć drugi Marian? - rzekła, patrząc w stronę Abi.

- Nie mam w cholerę pojęcia - wtrącił się wyraźnie zatroskany i skonfudowany Wilgraines. - Mimo fakultetów, niezłego wykształcenia i wiedzy, wiem tyle samo, co ty i reszta. W dodatku towarzyszyłem Marianowi od chwili pokonywania rzeki. Później razem przeszliśmy ten bajzel przy moście i ramię przy ramieniu przedzieraliśmy przez ruiny. Jak weterani z frontu. Powinienem za niego ręczyć... lecz to strefa, inny wymiar, mutacje i aberracje, pułapki czasu... nie potrafię nawet stwierdzić ile minęło od zawieruchy przy Westminister? Jeśli coś się z nim stało, to po tej akcji ze świetlistym rojem. Wtedy na krótki okres wedle naszego dawnego pojmowania czasu straciłem go z oczu. Pomyślałem nawet, że nie żyje... Ale ten facet to istna "horned soul". - Mervin, mówiąc to wycofał się kilka kroków dalej. Wiedział, że w przypadku kanonady nie zapewni mu to bezpieczeństwa, ale z pewnością był to odruch adaptacyjny i rozsądny…

- Co Abi, co Abi?! Ślepi jesteście?! Ktoś tu odstawia numer na xeroboy’a! I nawet nie wiadomo czy jest z nami oryginał! - stalkerka wyrzuciła z siebie ze złością wyraźnie zestresowana całą sytuacją gdy w parę chwil zalano ją powodzią pytań jakby miała być jakąś uniwersalną wyrocznią z odpowiedzią na każde pytania. A do tego Marian który przyszedł mniej więcej z resztą grupy mierzył z broni głównie do jej partnera a ten drugi też skakał i fikał wcale nie pomagając wyklarować sytuacji. - Nick. Wiesz co tu jest grane? Który jest który? - Abi gdy wyrzuciła z siebie złość nieco się uspokoiła. Znów skoncentrowała się głównie na celowaniu w skutego Mariana przyprowadzonego przez Nortona.

- Tak dokładnie to jeszcze nie. Ale nieco się domyślam. Tylko szlag mnie trafia na palantów którzy do mnie celują. I takich którzy są oporni na wiedzę, że gdybym chciał gnojka się pozbyć, a wierzecie mi na słowo, że akurat tych dwóch to nawet by mi powieka nie drgnęła, to jednego bym zostawił w kokonie i spopielił razem z tym altruistą a drugiego rozwalił jak tylko tu wszedłem. Bez robienia halo z rozkminą, że być może jeden to oryginał i być może będzie chciał się pozbyć tylko mnie a nie nas wszystkich. Dlatego Spluwacz na ten tychmiast schowaj tą debilną pukawkę i daj się związać albo wypad z baru. Obydwaj. I kto chce się dalej z nimi kumplować, śmiało! Podążajcie za Zapałą. - Norton wyglądał i mówił jakby był wkurzony. Zaczął z wolna, jakby jeszcze na głos myślał co tu jest grane ale szybko wyszła mu w końcu złość na Marianów razem i każdego z osobna. Więc zaczął mówić coraz szybciej i z większą złością. Na koniec nawet odsunął się od przejścia i zachęcająco machnął lufą pistoletu dając znać, że nikomu nie broni wyjścia na zewnątrz. Cofnął się od drzwi i stanął blisko Abi nawet w końcu przestał celować do kogokolwiek chociaż dalej trzymał pistolet w dłoni. Stalkerka popatrzyła na niego, na to wszystko ale, że nic więcej nie powiedział na wszelki wypadek dalej celowała w skutego Polaka.

Parę rozsądnych słów było w tym, co powiedział Nick. I dlatego David nie strzelił, by wyeliminować jednego, tego bardziej niebezpiecznego, Zapałę. Ale gdyby ten zaczął robić jakieś głupie ruchy... W każdym razie Australijczyk miał tamtego na muszce.

- No dobra - powiedziała Sigrun, unosząc wolno Glocka z kabury i celując nim w stronę Zapały. - Dość pierdolenia. Ja wierzę Abi i kapitanowi, bliźniaki przegrywają. Znasz zasady. Albo się poddajesz, albo wychodzisz ze schronu.

Wolała, żeby sprawa była rozwiązana pokojowo, ale wszystkiego można było się spodziewać, jak nagle spotykasz sobowtóra w Strefie.

- Joe, Marian to też mój kumpel, ino który, kurwa? - dodała do Xero.

- Daj spokój oszuście - odezwał się Marian będący na celowniku Abi -[/i] poddaj się albo wypierdalaj! Ile można? -[/i]
Chwile chyba zajęło zanim ogarnął co właściwie zostało powiedziane.

- Chwila. Jak to zabiłeś Michaela? - spytał zdziwiony odsuwając się na tyle na ile mógł od Nicka. - Co jest kurwa z tobą nie tak? Mając do wyboru jego i mnie? - ten w kajdankach był naprawdę zaskoczony.
Ten z pistoletem wyraźnie poirytowany przełknął ślinę ignorując swojego klona.

- Joe. Dzięki za wsparcie, ale odłóż broń. - Marian z bronią mógłby odetchnąć gdy jedna lufa opuściła się, ale chwile później druga podniosła. Niektórzy nie mają za grosz wiedzy o emocjach związanych z obsługą broni. Dobrze, że chociaż zrobiła to powoli.

- Będzie heca, jak się okaże że Dick jest ze klonem i was wszystkich wciągnie do Strefy zamiast was stąd wyciągnąć - powiedział. - Ale coś czuję, że mnie to nie będzie już dotyczyć. - zabezpieczył MAGa powoli kierując lufę w powietrze. - Joe, zaopiekujesz się nim - dodał tylko powoli schylając się i odkładając pistolet na ziemię, by potem kopnąć go w stronę wielkoluda.

Poczuł dziwne rozluźnienie gdy pozbył się broni, mimo że dalej był celem kilku klamek. Jego duma dokładnie zapamiętała kto do niego celował. Był pewien, że upomni się o siebie w swoim czasie… o ile tego dożyje.

- Zaraz to sprawdzimy Sigrun. Jak tylko będzie mniej żelastwa w łapach. Spokojnie, będziemy wpierw pytać, a nie wpierw strzelać, ok? - Joe odpowiadał Sigrun, ale patrzył przy tym na Davida.

- Może obaj są autentyczni? Co? Strefa jest popaprana, może po prostu podwoiła go i tyle? Teoria dobra jak każda inna. - Joe miał szczerą nadzieję, że albo jest jak mówi, albo łatwo się uda sprawdzić, kto jest kim. Zamierzał zadać kilka pytań obydwóm, na temat tego, o czym rozmawiali, lub nie, w kanałach.

Wolał wcale nie myśleć o tym, co znaczyłoby dla nich, gdyby się okazało, że klony są nie do odróżnienia, a do tego po czasie jeden by ich zaatakował. Jeśli strefa potrafi wyciąć im taki numer, to każdy, kto choć na chwilę się odłączy od grupy był podejrzany. A że w tej czy innej chwili każdy się odłączył... to wszyscy mogli być klonami.

Zaszurał metal sunącego po podłodze pistoletu.
- Jasne. - odparł Joe na prośbę Mariana, by zaopiekować się jego bronią. Nie pochylił się jednak, tylko przydepnął sunące żelastwo stopą.
Przez chwilę wahał się. Co u licha było tu grane? Nick otwarcie przyznawał się do zabicia jednego z nich? Od tak? Bez wyjaśnień?
Po chwili jednak lufy pistoletów lekko drgnęły i przesunęły się na sufit. Nadal nie ufał Davidowi.
- W porządku. Teraz ty David. - rzekł, czekając aż kolejna spluwa wypisze się z równania.

David zabezpieczył swój pistolet, a potem schował.
- O jednego jest za dużo... Pytanie tylko, czy któryś z nich jest prawdziwy, czy może obaj to wytwory Strefy - powiedział. - Ale skoro Nick ma pomysł, by to zweryfikować, to ja się nie będę wtrącać.

- Właśnie, mistrzu - Sigrun zwróciła się do stalkera - jak to niby weryfikujemy? Po czym niby można odróżnić Mariana od Mariana?

- Zaraz się przekonamy co komu wyjdzie. - stalker też schował broń widząc, że sytuacja względnie się unormowała. Podszedł do “grupowego” Mariana i związał mu nadgarstki jakąś linką. Po chwili obydwaj Polacy znaleźli się przy krótszej ścianie naprzeciw drzwi. Stalker cofnął się i przez chwilę przyglądał im się obu. Właściwie wydawali się identyczni. Tyle, że jeden miał skute nadgarstki a drugi związane. No i różnili się trochę obrażeniami jakie odnieśli w ostatnim etapie podróży do kryjówki gdy byli ze sobą rozdzieleni.

- I nie powiedziałem, że zabiłem altruistę. Powiedziałem, że go spopieliłem. - stalker spojrzał na Joe’go i wyjął z kieszeni swoje charakterystyczne wahadełko.

- Spopielić czyli zdezintegrować. Żeby nie zostać w strefie. Nosimy dezintegratory aby strefa nie mogła nas użyć, a nie mielibyśmy szans się z niej wydostać. Nick użył swojego aby strefa więcej nie użyła Michaela. Widocznie nie było dla niego ratunku bo by go wyciągnął jak tego tutaj. - Abi wyjaśniła co nieco z ich stalkerowego slangu i zwyczajów. Teraz gdy o tym mówiła Mervinowi rzeczywiście wydało się, że Nortonowi brakuje niewielkiego pojemniczka wielkości przeciętnej solniczki który wcześniej miał przy pasie. Z dwóch został mu jeden.

- Strefa, nawet w głębokiej strefie, nie może wszystkiego. Działa według swoich zasad i praw. Nawet strefa nie może sobie ot, tak, skopiować sobie coś czy kogoś. Trochę się trzeba postarać. Zwłaszcza jak kopia jest tak samo wkurzająca jak oryginał. - stalker zaczął wpatrywać się w wahadełko zawieszone na cienkim sznureczku. Tak cienkim, że na pierwszy, byle jaki rzut oka albo z daleka można by uznać, że kulka zrobiona z jakiegoś pogiętego zwoju drutu jest zawieszona w powietrzu. Stalker zaczął od siebie. Wahadełko, tak samo jak już kilka razy wcześniej, praktycznie nawet nie drgnęło. Podszedł do swojej partnerki i zaczął ją sprawdzać. W przeciwieństwie do wcześniejszych kontroli gdy na nią też drgająca wewnątrz druciku drobinka zakołysała się lekko. Norton zwęszył trop i obniżał kulkę aż doszła do brzucha stalkerki.

- Mówiłam ci. Spotkaliśmy zarodnie. Dorwały nas. Mnie i Joe’go. - sapnęła Abi patrząc niepewnie na partnera.

- Wymróź to! Na co czekasz?! I rozpalcie ogień, trzeba to spalić! - Nick warknął ze złością w głosie. Abi pokiwała głową i wróciła do skrzynek gdzie zostawiła plecak i zestaw którym do niedawna zajmowała się Amerykaninem. Jego właśnie zaczął sprawdzać kolejnego. Kulka wyraźnie zadrgała mocniej niż przy dwójce stalkerów. Zwłaszcza przy zranionym przez zarodnie barku trzeszczała niepokojąco.

Wahadełko zareagowało wyraźniej także na Azjatę. A dokładniej jego ranę brzucha i tkwiący tam kawałek nie wiadomo czego. Pozostała trójka, David, Sigrun i Mervin przeszli przez test tak samo jak wówczas gdy wychodzili ze schronu albo gdy stalker powitał cudownie odnalezionych Davida i Sigrun gdy prawie wbiegli na resztę grupy. Czyli wyraźniej niż na któregokolwiek ze stalkerów ale mniej niż na okruchy strefy jakie mieli w sobie poranieni.

Całkiem inaczej wyglądało to przy obydwu mężczyznach o niemal identycznym wyglądzie. Przy nich wahadełko terkotało drażniącym uszy dźwiękiem. Nawet dla laików z hibernatorów ten terkot był drażniący.
- Cholera, to obydwaj są kopiami?! - zawołała zaniepokojona stalkera siedząc na skrzyni po rozpięciu lub zdjęciu z siebie wierzchnich ubrań.

- Niekoniecznie. Obydwaj walą zarodnią. I na to pewnie reaguje wahadełko. Czy oryginał czy kopia będzie emanował tym syfem tak samo. Z oryginału powinno to w końcu odparować. - Norton cofnął się i mówił z tak samo zamyślonym głosem z jakim spojrzeniem przyglądał się obydwu skrępowanym Marianom.

- No to może poczekamy aż wywietrzeje i będziemy wiedzieć? - jego partnerka zaproponowała inne rozwiązanie. Nick jednak pokręcił wolno głową.

- Odpada. To jest zbyt dokładnie zrobione. Czyli nie utrzyma obcej dla siebie formy zbyt długo. Wróci do pierwotnej. Wtedy znów zacznie cząstkować i szukać nowych wzorów do pobrania. Czyli nas. I schemat się powtórzy. - Nick pokręcił głową szybciej i cofnął się a w końcu odwrócił od Marianów i podszedł do Abi. Nachylił się aby obejrzeć jej zraniony brzuch. Teraz był upstrzony jej własną krwią przykrytą czymś co wyglądało jak zmrożone mleko. A co było tym mrożącym czymś co wcześniej spryskała ranę Joe’mu.

- Ten co go przyprowadziłem był w kokonie. Altruista był głębiej. Zbyt zasymilizowany aby była dla niego nadzieja. Spopieliłem go. Spluwacz miał więcej szczęścia. - Nick gestem kazał położyć się dziewczynie na skrzyni. Sam wziął ten sam zestaw co ona i niego wyjął jakieś szczypce. Zaczął przyglądać się temu co miała w tej ranie badając palcami jej brzegi.

- Więc ten twój to prawdziwy? Wyjąłeś go z matrycy? - Abi zagryzła wargę wpatrując się w niski sufit nad sobą i starając się nie zerkać w stronę zranionego brzucha przy jakim zaczynał operować drugi stalker.

- Niekoniecznie. To mogła być gotowa kopia. Ot przyszłem za wcześnie, zanim ją matryca nie wypuściła w świat. - stalker zaczął operować w ranie szybko oddychającego brzucha Abi. Mówił wolno skupiając się na tym co robi.

- A jakby ich rozwalić obu? - zaproponowała z pewnym wahaniem stalkerka. Nick wsadził szczypce wgłąb rany i zaczął nimi manipulować. Dziewczyna mocniej złapała za krawędzie skrzynki i widocznie starała się nie jęczeć ani nie krzyczeć.

- Strefy nie da się zabić ogniem, stalą czy ołowiem. Nawet jak tak to się może wydawać na pierwszy rzut oka. Śmierć i rany tylko zdestabilizują wzorzec więc prędzej wróci do oryginału. Dlatego mówię, że jest zagrożeniem dla nas wszystkich. I nie dlatego, że nas pozarzyna czy zastrzeli we śnie, o nie, to byłby pikuś. Przemieni nas w swój wzorzec. Dlatego dla nas najlepiej pozbyć się ich. Nie sądzę by wzorzec był stabilniejszy niż cała świeczka. Jeśli po wypaleniu któryś z nich nadal będzie człowiekiem to znaczy, że mamy oryginał. - Nick widocznie w końcu się zdecydował co można w tej sytuacji spróbować zrobić. Akurat wyjmował coś wielkości palca dorosłego człowieka z rany. Trzymał to ostrożnie w szczypcach i przeniósł to do pustego zasobnika na amunicję. To coś było wielkości jakiejś sporej stonogi i przypominało trochę stonogę skrzyżowaną z rozwielitką czy innym wielonogiem. - Zabierzcie ich i zamknijcie. Oddzielnie, jeśli wam zależy na szansie na triumfalny powrót waszego rozkosznego kolegi. - spojrzał na pozostałych hibernatusów a potem szczypcami wskazał na obydwu Marianów i drzwi na korytarz.

- Czyli gdybyśmy obu zastrzelili, to ten prawdziwy byłby trupem, a tem fałszywy, kopia, zamieniłby się w... coś tam? - upewnił się David, ruszając w stronę wskazanych przez Nicka drzwi. - Panowie, zapraszam - powiedział, otwierając drzwi.

- A gdzie konkretnie? - zakpił ten w kajdankach. - Nawet nie wiesz gdzie jesteś. -

- Dobra, dobra, pomyślimy nad tym, jak ich zamkniemy - rzekła Sigrun. - Zanim jeden z nich zamieni się w coś złego i nas użre.

-Marian i Marian. Wyjdźcie proszę na korytarz. Pojedynczo. Bez żadnych podejrzanych ruchów. Rozdzielimy was i zobaczymy, który jest prawdziwy. - powiedział spokojnie Koichi. Japończyk miał zamiar eskortować ekscentryczny duet do pomieszczeń, które były obok garażu.

-Abi, mamy jakieś działające zamki? Kłódki? Mogę sprawdzić pokoje nieopodal, jak ktoś przypilnuje Marianów. Jeżeli dobrze rozumiem, nie powinni zbliżać się do nikogo. Także do siebie.

- Preferowałbym, żebyś najpierw upewnił się, czy mamy zamki, a potem wysyłał nas na zewnątrz - odezwał się ten bardziej ranny z Polaków - Ale co ja tam wiem o strategii, nie? - Ten w kajdankach uśmiechnął się potakując. - Nie chcę być zamknięty z tym - wskazał głową swoje odbicie.

- Nie będziecie - zapewnił go David. - Traficie do osobnych pomieszczeń. I zadbamy o to, żeby drzwi nie dało się otworzyć od środka.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline