Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2019, 21:24   #75
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Pozostawiona samej sobie Nuka musiała skradać się bocznymi uliczkami. Akademia Turandaroka, jak jej wyjaśniono, znajdowała się przy głównym rynku, na którym ciągle koczowała przybrana rodzina dziewczyny. Zaklinaczka zasłoniła więc swoje charakterystyczne włosy, otuliła się płaszczem i przemknęła - ku swojemu szczęściu nie zauważona - pod same drzwi dużego, kamienno-drewnianego, dwupiętrowego budynku. Ze środka dobiegała tupanina i krzyki, a kiedy przeszła przez jak się okazało otwarte drzwi, tuż obok przebiegła dwójka goniących się, może dziesięcioletnich, dzieciaków. Jakiś mniejszy kiedy tylko ją zauważył zniknął w jednym z pokoi i niemal od razu w korytarzu pojawił się starszy mężczyzna ubrany w proste, ale dobrze skrojone i uszyte szaty. Potarł swoją długą brodę, poprawiając monokl na prawym oku.
- Witaj, dziecko. Szukasz schronienia? - zapytał miękkim głosem. W sumie przez to całe skradanie Nuka wyglądała trochę jak uciekinierka.

- Dzień dobry - przywitała się i jakby lekko dygnęła, czego zupełnie nie planowała. - Na imię mi Nuka - powiedziała ściągając z głowy obszerny kaptur. - Pan Ilsolari? - spytała mrużąc lekko oczy - przyszłam prosić o poradę.

Zmrużył oczy i poprawił monokl, przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Oczywiście, moje dziecko. Zapraszam - wskazał na przejście, z którego wyszedł. Kiedy Nuka podeszła, zobaczyła nieduży gabinet, pomniejszany jeszcze wizualnie przez duże regały w pełni zastawione księgami. Wiele z nich na pierwszy rzut oka wyglądało tak samo. Poza nimi stało tu biurko i kilka krzeseł. Ilsolari powoli podszedł do swojego fotela i opadł na niego, wskazując rudowłosej miejsce naprzeciwko. - Co cię sprowadza do Akademii?

Nie usiadła od razu. Przyglądała się półkom uginającym się pod ciężarem książek i zapisanej w nich wiedzy.
- Nigdy nie widziałam tylu ksiąg jednocześnie - powiedziała, gdy w końcu postanowiła usiąść. Przemknęło jej przez myśl, że tylu książek nie widziała pewnie w całym swoim życiu. - Ojciec Zantus powiedział, że być może będzie pan w stanie pomóc mi i moim towarzyszom. Odkryliśmy pod miastem podziemne korytarze i coś, jakby świątynie. W nich gobliny i inne plugastwa - opowiadała nie bez emocji. - Szczególnie dała nam się we znaki mała, skrzydlata postać, demon być może? - ton jej głosu balansował między stwierdzeniem a pytaniem. - Władała magią, znikała, przywoływała inne plugastwa, które nas atakowały. Dysponuje pan wiedzą na temat takich stworzeń?

Przysłuchiwał się uważnie, szczególnie kiedy wspomniała o świątyni. Oczy aż mu zabłysły, poprawił monokl i gładził brodę, kiwając do siebie głową.
- Pod Sandpoint? Niesamowite! To brzmi jak coś bardzo starego. Skąd jednak pomysł, że mam wiedzę o tego typu istotach? Skierowałbym was prędzej ku miejskiej bibliotece. Czytałem księgę czy dwie o różnych bytach, ale nie wiem czy mógłbym pomóc.
Nagle jakby coś przyszło mu do głowy, wyjął pergamin i położył go przed Nuką, podsuwając jej atrament i pióro.
- Czy mogłabyś naszkicować tę istotę?

- Pytam, bo powiedziano mi, że para się Pan sztuką magiczną a to stworzenie z pewnością do magicznych należało. W samych podziemiach też magia jest wyczuwalna - powiedziała chwytając za pióro i zabrała się za szkic. Artystka malarka była z niej żadna, ale jakby narysowała krowę i konia to nikt nie miałby problemu z odróżnieniem co jest co. Szkic znikającego fruwadła, któremu nie miała okazji przyjrzeć się zbyt dokładne bo albo znikało albo atakowało wykonała najlepiej jak potrafiła. - No mniej więcej tak to wyglądało - przesunęła pergamin w stronę mężczyzny. - I było takiej wielkości - rozsunęła dłonie na szerokość, w której zmieściłby się kot.

Roześmiał się szczerze na pierwsze stwierdzenie rudowłosej.
- Parać się sztuką magiczną nie oznacza od razu znać się na wynaturzeniach tego świata - sprostował. - Potrafię rzucić zaklęcie czy dwa, ale nie zgłębiałem nigdy wiedzy o potworach, a tymbardziej na mieszkańcach otchłani czy piekieł. To co namalowałaś rzeczywiście może i przypomina niewielkiego demona. Nigdy się z takimi nie spotkałem. Niestety znów muszę odesłać cię do Ciekawego Goblina.

- Do Ciekawego Goblina? - zmarszczyła brwi - Chyba nic pan wcześniej nie wspominał. - O czym są te książki? - skinęła głową w kierunku imponujących regałów.

- Wspomniałem o bibliotece. Tak się u nas nazywa księgarnia i biblioteka w jednym, Ciekawy Goblin - mężczyzna uśmiechnął się lekko, tłumacząc miękkim tonem. - To są pomoce naukowe dla dzieci uczęszczających do mojej akademii. Dlatego każdej posiadam po kilka kopii.

- Dobrze, czyli do Ciekawego Goblina - powtórzyła pod nosem. - Czego uczy pan w akademii? - spytała wstając.

- Wszystkiego, czego młodzi potrzebują do osiągnięcia w życiu sukcesu. Lub przynajmniej dostatniego życia - uśmiechał się cały czas, słysząc te pytania. Najwyraźniej lubił jak pytano o księgi i naukę. - Głównie podstawy. Czytanie, pisanie, rachunki. Obawiam się, że wyrosłaś już z wieku, który kwalifikowałby cię do nauki tego.

- Dziękuję za rozmowę - powiedziała i obdarzyła mężczyznę szczerym uśmiechem. Akademia i sama postać Ilsolariego napawały ją spokojem i poczuciem, że to dobre miejsce, w który chętnie by jeszcze został. - Czas na mnie, gdzie znajduje się księgarnia?

- Tuż obok, następny budynek na prawo od wyjścia - wyjaśnił mężczyzna. Nuka po drodze minęła jeszcze kilkoro dzieci, które rozbiegły się na wszystkie strony widząc jak wychodzi z gabinetu.

Do księgarni rzeczywiście trafić było banalnie łatwo. Przed wejściem do niedużego domu wisiał szyld z goblinem i książką - niewątpliwy sygnał, że to właśnie tu. Pogłębiło to wnętrze - suche, ciemne, z charakterystycznym zapachem, do którego nie wychowująca się przecież wśród ksiąg Nuka nie była przyzwyczajona. Regały przy ścianach od góry do dołu zastawione były księgami, zarówno w tym pomieszczeniu, do którego weszła tu z dworu, jak również następnym widzianym przez wąskie przejście. Z niego wynurzył się siwy właściciel tego przybytku, mrużąc oczy na widok elfki.
- Witam, witam - zaskrzeczał i odchrząknął. Mówił cicho, powoli. - Czego panienka szuka w skromnych progach Ciekawego Goblina? Czegoś o szydełkowaniu, haftowaniu może?

- Może innym razem - odpowiedziała. - Pan Insolari powiedział, że znajdę tu coś o demonach, konkretnie chodzi o możliwość ich unicestwienia - powiedziała bez ogródek. - Czy dysponuje pan też księgami dotyczącymi magii obronnej i leczącej? - pytała rozglądając się z zainteresowaniem po pomieszczeniu.

- Demonach! - jego głos stał się na moment wręcz piskliwy, kiedy wypowiadał te słowo. - Panienka nie wie, że księgi o demonach są zakazane i pilnie strzeżone?! - złapał się za serce, oddychając głęboko. - O teorii magii ochronnej kilka ksiąg by się znalazło - dodał po chwili. - Ale to bardzo szeroki temat. O leczącej niewiele mi wiadomo, chyba, że chodzi panience o moc zsyłaną przez bogów?

- Nie, nie wiem - odpowiedziała zmieszana lekko reakcją właściciela. - Ale to nie ma sensu, nie sądzi pan? - spojrzała na niego spod przymkniętych powiek. - Może i księgi o przyzywaniu demonów powinny być zakazane, ale o tym jak je pokonać? Jak już się taka kreatura pojawi to ma hulać po świecie, bo ksęgi o tym jak ją przegnać są strzeżone? No bezsens.

- Wtedy zwraca się do odpowiednich osób - wyjaśnił starzec, jakby to było najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Niewielu jest takich, co przeżyło zobaczywszy demona. Oczywiście są księgi opisujące je oględnie i nie w pełni dokładnie, przedstawiające część ich cech i tym podobne. Ale nie jest to bardzo dokładna wiedza, którą ja cenię.

- Odpowiednich osób? Czy w Sandpoint jest ktoś taki?

- Och nie, ale demonów też tu nie ma - zapewnił, całkowicie pewny tych słów.

- No to pana zaskoczę, i nie będzie to niestety pozytywne zaskoczenie. Strażnicy Sandpoint natknęli się na istotę, która może być demonem.

- Niemożliwe! - znowu wydawał się zainteresowany, nawet trochę przestraszony. - Gdzie? Czy nam zagraża? Wiesz coś więcej?

- No proszę - znów zmierzyła go spojrzeniem przymrużonych, jakby kocich oczu. - Przed chwilą wydawało się, że dałby pan sobie rękę obciąć, że demonów żadnych tu nie ma, a wystarczyło jedno moje słowo i to przekonanie zniknęło. Po reakcji wnioskuję, że kiedyś jakiś demon mógł się w mieście pojawić? Wie pan coś na ten temat?

- Oczywiście, że nie mógł! - pokręcił głową, machając ręką na jej słowa. - Wiele istot można tak nazwać, więc jak wiele plotek ta musi przesadzać. Plotki są złe, młoda panno, bo zaburzają prawdę. Należy je obalać i do tego właśnie potrzebują byś odpowiedziała na moje pytania.

- Proszę posłuchać - zaczęła i opowiedziała mu o tym, na co natrafili w tunelach pod miastem. Nie szczędziła przy tym dokładnego opisu przywoływanych przez domniemanego demona potworów.

- Doprawdy, niesamowita opowieść - przyznał, ale nie z jakąś wielką pewnością w głosie. Cóż, Nuka potrafiła być przekonująca, nawet hipnotyczna, nawet jak sama rzadko sięgała po te atuty. - Zaklęcia przywoływania, tak. Te dwa, tak. Ale to pierwsze stworzenie? Nie potrafię powiedzieć. Ten ów demon zaś, rzeczywiście może i ma cechy demona. Quasit, może? Pasuje mi do wielkości i skrzydeł. To pomniejsza istota, tylko skąd się tam mogła wziąć? - jak każdy wielbiciel wiedzy, ten także zaczął od razu się rozwodzić nad możliwościami. I pomimo tego całego zakazania ksiąg o demonach, zdecydowanie coś o nich wiedział.

- Wygląda na to, że dysponuje pan większą niż moja wiedzą na temat takich istot - stwierdziła - może go ktoś przywołał? Sam by się znikąd raczej nie pojawił? - rozważała na głos. - No i to, że jest już wiemy, pozostaje pytanie, jak się tego pozbyć? Są na to jakieś zaklęcia? Specjalna technika walki? Ma to jakieś słabe punkty?

- Nie jestem wojownikiem, młoda panno! - oburzył się księgarz. - Albo takim… no… poszukiwaczem wrażeń! Wiem tylko tyle, że ciężko je zranić, to jakby cecha wspólna demonów. Jeśli to demon. Są odporne na żywioły i na zwykłe ostrza. Musi być magiczne, albo no… ze specjalnego materiału. Albo nacechowane energią dobrych bóstw. Inaczej nawet jak wali się bardzo mocno, to prawie tego nie czują.

- Nie jestem żadną poszukiwaczką, a strażniczką tego miasta - powiedziała całkiem poważnie choć ją samą śmieszyły nieco te słowa. - Sporo pan wie o demonach więc jako porządny obywatel Sandpoint na pewno będzie pan chciał pomóc - jej głos był miły i jakby pokrzepiający. - Jaki to specjalny materiał? A co do energii bóstw to błogosławieństwo kapłanów pewnie nie wystarczy?

- Błogosławieństwo pewno nie, ale chyba potrafią się o coś takiego pomodlić. Nacechowanie broni energią dobra albo magią - podrapał się po głowie, niepewny tych słów. - A odnośnie materiału… - podszedł do jednej z półek, przez chwilę szukał odpowiedniej księgi, zdjął ją i zaczął kartkować. Wreszcie uniósł palec. - Ah tak, zimne żelazo, tak się nazywa. Niektóre i na nie są odporne, ale taki mały niekoniecznie.

- A skąd uzyskać taki materiał? - pytała wyraźnie zainteresowana słowami księgarza i samą księgą do której starała się zerknąć. - Czy można zwykłe żelazo przekuć w jakiś specjalny sposób?

- Dobry kowal jest w stanie coś w tym wykuć, nie znam dokładnie metody - wyjaśnił mężczyzna. - Nie da się już wykutej rzeczy przekuć na zimne żelazo. Tak mi się zdaje. Jestem pewien, że Savah ma coś wykonanego w ten sposób w swojej zbrojowni.

- Bardzo mi pan pomógł. Miastu z pewnością też - mówiąc to ścisnęła jego dłoń dwiema swoimi i potrząsnęła lekko. Uśmiechnęła się. - Chętnie porozmawiałabym jeszcze na temat zaklęć, o których wcześniej wspominałam, ale czas nagli. Odwiedzę pana innym razem. Dziękuję - powiedziała opuszczając księgarnię i ruszyła biegiem w umówione miejsce, by jak najszybciej opowiedzieć towarzyszom czego się dowiedziała. Była z siebie zadowolona.


 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline