Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2019, 21:34   #35
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Zak pochylił się i oparł dłonie o kolana, zbyt zmęczony żeby od razu usiąść. Trzymał fason przez większośc podróży, nie będąc pierwszym lepszym cieciem, ale czas spędzony w niewoli i kończąca się woda powoli dawały mu się we znaki. Białowłosy pochylił głowę i skupił się na pocie, który spływał mu na czubek nosa i kapał z niego powoli, jakby chciał jeszcze bardziej podrażnić wysuszone gardło.

Oprócz odpoczynku i czegoś do picia, najbardziej brakowało mu też jeszcze jednej rzeczy... Czarnoksiężnik z rozrzewnieniem wspomniał swoją prywatną kolekcję, z którą rozstały go mroczne elfy. Były tam rarytasy, rzeczy na specjalne okazje, ale były tam też podstawowe odczynniki i związki magichemiczne, bez których coraz trudniej było mu funkcjonować. Napięty jak postronek, był kłębkiem nerwów, gotowym w każdej chwili wybuchnąć. Przymusowy odwyk miał całą gamę nieprzyjemnych efektów ubocznych, których pierwsze oznaki właśnie przyszło młodzieńcowi doświadczać. Między Asmodeuszem a prawdą, nie był pewien, czy miał teraz realne szanse przeżycia, pomiędzy trawiącym jego ciało głodem, a i tak niezbyt bezpiecznymi korytarzami Podmroku.

Bał się. Naprawdę skurwysyńsko się bał, ale nie mógł nawet na chwilę pokazać tego przed towarzyszącymi mu małpiszonami. Jeśli okaże słabość, te psie syny i sucze córy na pewno zostawią go tutaj, a Ilvara zrobi sobie sakiewkę z jego moszny.

Zak wyprostował się i rozejrzał dookoła, upewniając się, że nikt go nie obserwuje. Następnie zaś sięgnął w rozdarcie jego zmasakrowanej koszuli i poszperał weń chwilę. Z wyciągniętego zza pazuchy kawałka szmaty wysypał w zagłębienie pomiędzy podstawą kciuka a nadgarstkiem mały kopczyk fioletowego proszku z i uśmiechnął się pod nosem.

- Dobrze się bawisz? -

- Kurwa! - Zak aż podskoczył na dobiegający zza jego pleców dźwięk, rozsypując proszek an cztery wiatry i prawie upuszczając szmatę w którą zawinięta była reszta. Czarnoskiężnik obrócił się na pięcie i ujrzał pokraczną sylwetkę Balzacca, chuśtającego się na girlandzie mchobodobnej rośliny zwisającej ze sklepienia jaskini. - Czego chcesz!?

- Tylko sprawdzałem, czy czegoś nie potrzebujesz, szefie. Taki los sługi. - Diablik wyszczerzył się. Jego oczy błyszczały w panującym dookoła półmroku, odbijając blask fosforyzujących grzybów w upiorny sposób.

- Potrzebuję, żebyś się ode mnie natychmiast odczosnkował i pilnował własnego garbatego nosa. - Odszczeknął Zak, patrząc na rozsypaną u jego stóp cenną substancję.

- Aj, aj, kapitanie. - Imp zasalutował swojemu panu żądłem i zaczał powoli zsuwać się z girlandy, jak tancerka w waterdhaviańskim lupanarze. Zak przetarł oczy i rozmasował podstawę nosa pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym, jakby przez chwilę bił się z myślami.

- Czekaj. - Balzacc zatrzymał się i z ciekawością spojrzał na Zaka. Ten wyglądał, jakby właśnie połknął żabę. - Chciałem tylko powiedzieć... dzięki za pomoc. Wtedy, w bagnie. - Brwi diabła powędrowały w górę, zatrzymując się dopiero na jego rogach. - I wybacz, że próbowałem cię ustrzelić. - Czarnoksiężnik i chowaniec stali przez chwilę w ciszy przerywanej tylko łapczywym chłeptaniem Ronta. - To wszystko. - Dodał po chwili Zak, czując się niezręcznie. Imp znowu zaczął się zsuwać w dół, ale nagle znowu się zatrzymał.

- Przepraszam, że upierdoliłem cię w kark, szefie. - Westchnął, wzbijając wzrok w podłogę. - Nasze kontrakty dość jasno zabraniają takich rzeczy. Będę wdzięczny, jeśli nie zareportujesz tego na dół. -

- Zastanowię się. - Zak stłumił uśmiech.

- Celowałem w oko. Nastepnym razem nie spudłuję. - Zapewnił chochlik z błyskiem w oku.

- Nie zesraj się. - Odparł Zak, szczerze się szczerząc. - A teraz spierdalaj, zanim...

Ściana po drugiej stronie jaskini eksplodowała deszczem odłamków i chmurą pyłu. Zak poślizgnął się i upadł na zadek, a Balzacc momentalnie zniknął w obłoczku siwego dymu. Kilka kropel krwi Eldeth opryskało twarz gramolącego się na nogi czarnoksiężnika, a jakby na dalszą zachętę, pękający strop poczęstował grunt tuż obok niego głazem wielkości krasnoluda.

- Wiejemy! - Krzyknął Zak, i dał susa w ślad za Jimjarem.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 18-03-2019 o 21:36.
Krieger jest offline