Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2019, 09:07   #10
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=bV-hSgL1R74[/media]

Wszyscy

W kabinie “Blackcrowna” nagle zrobiło się zupełnie ciasno. Maris siedział nad datapadem przeglądając tylko sobie znane informację. Zapewne jakieś profesjonalne drobiazgi, którymi kochał zamęczać, a może odwrotnie- relaksować swoją głowę. Za to Aeryn spoglądała co chwilę na bok do kokpitu patrząc niepewnie na dwumetrowego żołnierza i sto razy mniejszą pilotkę, którzy wymieniali kilka zdań. Po chwili odezwał się głośnik, dało się słyszeć dźwięczny głosik jasnowłosej dziewczyny. Musiała być w podobnym wieku co Sky, co dodawało niewolnicy animuszu oraz zwiększało zapał, w tym nowym środowisku.

-Witam na pokładzie. Tu Wasza pilot, Lily Bluein. Cel, strefa wydobywcza “numer pięć’’. Tereny wrogiej Kompani Phoenix. Proszę przygotować się na manewry wymijające…- powiedziała cicho a potem zaświergotała zaraźliwym śmiechem, dając znać, że to zwiewny żart. Del Jerkov tylko wywrócił oczami, zatapiając się po chwili znów w lekturze danych.

Akell patrzył się na wyświetlacz pokazujący zewnątrz, czując coś dziwnego. Pot spływał mu po szyi. Czyżby doświadczał lęku w nowej sytuacji? Bliźniak był już gotów oponować, gdy Lily nagle powiedziała “patrz” serwując Rice’owi szeroki, szczery uśmiech. Wcisnęła jeden guzik i holo-wyświetlacz znikł, zastępując wizję rozsuwającym się powoli, prawdziwym widokiem. Przedni iluminator się otworzył, i przez chwilę starszy sierżant przyznał, że jest na co patrzeć. Wokół nich znajdowały się chmury, nasączane żółcią gwiazdy Kadras Alfa a pod nimi szybko przemijały wielkie skały, pustynia o barwie złoto-brązowej, rozmaite wniesienia i niziny, które pojawiały się tak szybko jak znikały. To ciche poruszenie nie umknęło uwadze, spostrzegawczej i bystrej Aeryn. Jakże chciała wstać, odejść od swojego pana i patrzeć na panoramę, dniami i godzinami. Lily widocznie to zauważyła, bo powiedziała zachęcająco:

-Chcesz popatrzeć? Dawaj śmiało, włączyłam już wspomaganie lotu, więc nie mam za wiele obowiązków. Widzisz, leniuch ze mnie. Dzisiejsza pobudka była ciężka… niemniej dostałam rekompensatę. Kocham latać!- prawie wykrzyczała pilotka.

Aeryn zaczęła się zastanawiać, czy przyjąć propozycję, jednak nogi same wstały, wręcz z automatyzmem z miejsca. Przez chwilę bała się o pistolet, który mógł nagle ją ujawnić jednak uspokoiła się, by jak nieco płochliwe, ale ciekawskie dziecko spojrzeć na niesamowity widok. Maris zupełnie ją zignorował, choć widziała na jego twarzy tajemniczy uśmiech. Czy tego chciał? Czy celowo dawał jej wolność?

***

-Za chwilę wylądujemy. Proszę zapiąć uprząż i szykować się do podejścia. Wektor lotu skorygowany, lądowisko zaznaczone. Za minutę poczujecie twardy ląd.

Na słowo “twardy ląd” Rice’owi zrobiło się chłodno w żołądku, mimo to szybko zwalczył to uczucie. Jako jedyny, oczywiście musiał nie mieścić się w pasach bezpieczeństwa (które uprzejmie zapiął Maris i niebiesko-włosa dziewczyna, która cicho, wstydliwie przedstawiła się jako “Aeryn”) więc złapał się podwieszonego uchwytu szykując się na najgorsze. Nagle szybko zmienił się środek ciężkości, niby ich wznosząc i ciągnąc go góry, kiedy silniki jonowe ustawiły się w pozycji pionowej. Trwało to kilka długich sekund, jednak zwieńczeniem tej niemiłej chwili stało się łagodne postawienie na płycie lądowiska.

-No i już. Jesteśmy. Proszę rozpiąć pasy i szykować się do wyjścia.

Del Jerkov pierwszy rozpiął uprząż i rozciągając plecy skierował się do otwartego już włazu. Po nich wyszła Sky, a na końcu uważając na głowę Akell. Zobaczyli, że znajdują się na położonym, górującym nad osadą lądowisku. W dole, w dolinie mieściły się toporne, biednie wyglądające domy i nieliczne sklepy. Nie było tu jakiejś wysokiej zabudowy, z wyjątkiem podniszczonego samotnie stojącego wieżowca, koło głównego placu osady. Maris wyjął cienkiego papierosa i zapalił go ozdobną, złotą zapalniczką.

-No więc jesteśmy. Aeryn, Panie Akell wsiądziemy do taksówki i udamy się na teren wykopalisk. To niecała godzina drogi stąd.

-Nie tak szybko Panie Del Jerkov- odezwała się, wyposażona ciągle w biały hełm Lily- Muszę z nimi porozmawiać, będzie potrzebny Pana podpis.

-Oczywiście. Przeklęta biurokracja.- westchnął Maris patrząc na ubranego w brąz i oranż celnika i maszerującą z nim dwójkę strażników z lekkimi pistoletami maszynowymi. Każdy z nich miał na sobie logo Kompani Phoenix. Feniks otulający skrzętnie ciemniejszy glob.

Akell napiął mięśnie, splótł palce na rękojeści blastera. Ten gest nieco spłoszył gospodarzy. Płonące ciemne oko i gigantyczna postać zawsze, prawie zawsze tak działały. Nawet jeśli nie oddano, by nawet jednego strzału, olbrzymie pięści z łatwością zmiażdżyły, by czaszki gospodarzy o czym byli święcie przekonani. Niemniej sam celnik, zdawał się być pyszałkiem.

-No proszę. Przybysze z terenów Dominium. Witam serdecznie w Strefie Numer Pięć. Proszę okazać dokumenty… och Lily, jak tam?- powiedział szczerząc się brodaty urzędnik. Sytuacja szybko się rozładowała.

-Dobrze Karlien. Bardzo dobrze. To Pan Maris Del Jerkov. Przylatujemy tu w drobnej sprawie.

-Rozumiem.- orzekł konfidencjonalnie Karlien kiwając głową i robiąc szybki wpis na datapadzie, kiedy pilot dołożyła do niego swoją kartę, a Maris złożył podpis.

-Witamy w wspaniałej okolicy.- powiedział mężczyzna.

***

Taksówkę, a w zasadzie przewoźnika znaleźli naprawdę szybko. Były to biedne okolicę, więc widok takiego towarzystwa kazał im wręcz skakać do gardeł przybyszów, błagalnie prosząc o kurs. Lily została na “Blackcrownie”, a reszta drużyny stała właśnie pod upadłym, jedynym wieżowcem. Było dość chłodno, a wiatr z północy wezbrał na sile. Na szczęście pojazd do, którego szybko weszli był szczelny pomimo swojego wieku. Rice nawet się w nim mieścił, bo taksówka była przerobionym vanem. Z głośników pojazdu zaczęły lecieć neo-buddyjskie mantry, na których w pełni skupił się kierowca pędząc przez nadwyrężone drogi, przystosowanymi do takiego terenu kołami. Po godzinie znaleźli się na rozdrożu. Maris rozkazał czekać kierowcy, a hojny napiwek podyktował mu lojalność.

-To już blisko. Dokładnie za tym wzgórzem.

Ruszyli wspinając się po kamiennej drobnej ścieżce, buty Aeryn sprawiały się idealnie. Nawet jej pan włożył trapery, które śmiesznie kontrastowały z garniturem khaki, który wczoraj kazał sobie nałożyć, kiedy byli jeszcze w posiadłości. Teraz Sky czuła rosnącą ekscytacje, otaczało ją tyle nowym rzeczy, iż miała wrażenie, że od tego rozboli ją głowa, która zresztą doznawała już lekkich zawrotów. Kiedy weszli na wzniesienie i minęli wielką skałę, znaleźli się przed wejściem do obszernej jaskini. Uderzał tu chłód, bowiem większość nieba kryły położone wyżej skały. Wokoło był rozłożony obóz. Kilka namiotów, prosta kuchenka gazowa i kilka dziwnym przyrządów, chyba archeologicznych jak można było wywnioskować. Akell widząc brak żywej duszy, złapał mocniej blaster, tylko w razie czego. Zaczął przeczesywać teren, za kiwnięciem głową Marisa. Po chwili z mroku niepewnie wyłoniła się chuda postać- student z nikłym, jeszcze młodzieńczym zarostem oraz burzą kręconych ciemnych włosów.

-Pan Del Jerkov.- szeptał niepewnie, wskazując na olbrzyma.- Może Pan kazać opuścić broń? To ja, Marcin Nabuchowsky. Czekaliśmy na Pana… mamy coś niezłego, zgodnie z tym co pisałem.

-Akell spuść broń. Idziemy.- powiedział władczym tonem Maris, przechodząc na prowadzenie grupy.

Żołnierz i niewolnica, zostali nieco z tyłu przepuszczając archeologa, z racji wiedzy zapewnianej mu przez znajomość okolic. W tym samym czasie stało się coś budzącego niepewność Rice’a. Wielokrotnie widział jak zachowują się uzbrojeni ludzie, którzy nie są dobrze wyszkoleni. A z pewnością można było powiedzieć to o Aeryn. Mimowolnie sprawdziła dłonią kieszeń w skórzanej kurtce, która nabrała przez sekundę kształtu standardowego pistoletu. Dziewczyna posiadała broń, a Akell miał pewność, iż jej Pan nie dał ją jej z własnej woli.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 19-03-2019 o 23:21.
Pinn jest offline