Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2019, 20:08   #18
KlaneMir
 
KlaneMir's Avatar
 
Reputacja: 1 KlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputację
Tym razem nie jadł kebaba z lokalu którego zamknięto po tygodniu, jak odwiedził ich sanepid. Popicie go prytą dało iście przeczyszczający efekt. Cztery kilogramy w jeden dzień, niech te dietetyczki znajdą lepsza metodę odchudzania od tego!

Choć tym razem nie było takich przyjemności przed problemami ze zdrowiem. Jakby byłyby to same nudności, i proste omamy, to obarczył by ogromny stres z ostatniego czasu. Często mu się to zdarzało, jeszcze w czasach przed studiami. Lecz tym razem dodatkowymi objawami były ,,oby tylko” zaburzenia równowagi, oraz dziwne zaburzenia kolorów.
Ani jedno, ani drugie nigdy mu się nie zdarzyło. Prawdopodobnie są to symptomy jakieś choroby która rozwija się u ofiar Zagróskiego, lub sam efekt czy skutek uboczny substancji co wprowadził w ludzi Profesor. Jednak na razie Mitras nie ma zamiaru zgadywać mu co jest w bardziej logicznym sposobie myślenia ,,Czy moje symptomy pasują do jakieś choroby na którą mogła nawet chorować mała rodzina w Indiach?”, na razie trzeba zająć się objawami, i ustabilizowaniem się.

Pierwsza fala wymiotów uwolniła się na korytarzu, tym razem przydałyby się okna i porządna wentylacja… Dalszą drogą do łazienki postanowił udać się w niskiej pozycji obijając się o ścianę. Dobrze że był tak zajęty i nic nie jadł od ostatniego śniadania, czyli nie było za dużo czym wymiotować. Po kilku minutach, jak już żołądek był pusty. Ciągle trzymając się o coś, by nie uderzyć potylicą w porcelanę, i by śmierć nie była kandydatem do Darwina.
Umył ręce i twarz, czuć się źle byłoby w dobrym wypadku. Rzucił na wymiociny w korytarzu pościel, i zużył prawie cały odświeżacza powietrza o pięknym zapachu lasu. Jednak nie był to dobry pomysł… teraz zwierzęta mogły pomylić mieszkanie z lasem. Tak dużo tego udało się do mikroklimatu mieszkania.

W pokoju włączył wiatrak, i zebrał pościel wraz z skażeniem do pralki. Czasami czuł jakby zapomniał chodzić, nogi same się uginały, jednak pomoc otoczenia pomogła przy przemieszczaniu się. Było okropnie, postanowił zebrać jakieś leki na problemy z głową, i nudnościami. Głównie były to ziółka do ssania czy wypicia, przynajmniej smak ust poprawi trochę. Położył obok siebie smitka, wraz z magazynkiem, i rozłożył się w fotelu przed komputerem. Może jak będzie spokojnie sobie siedział, to błędnik się ustabilizuje. Czuł się osłabiony, ale nie było aż tak źle jak z samej pobudki. Może jest to cisza przed burzą, może się poprawiło.

Zaczął przeglądać internet, obraz dalej się zniekształcały, i ciężko było coś czytać. Jednak za którymś razem dało się rozszyfrować zdanie. Coraz więcej teorii pojawiało się w internecie na temat zamachu. Niektórzy naprawdę są kreatywnii, w wymyślaniu ich. Szkoda że żadna nie była bliska prawdy. Szukał w internecie jakieś ćwiczenia na zmysł równowagi, i poradnik jak przetrwać w miejskiej dżungli za 5 zł dziennie. Długi spacer na kilka dni by sprawdzić czy go nikt nie szuka trzeba będzie przenieść do momentu aż się zdrowie poprawi.

Na stronie o lokalnych informacjach, wyczytał coś o ,,gwałtownym pogorszeniu stanu zdrowia ocalałych z katastrofy na Placu Zwycięstwa” podali jeszcze adres placówki, znajdował się w dzielnicy przemysłowej. Nie spodziewał się że miasto które było stać na niepodległość, nie stać na porządne miejsce, nawet zwykła hala magazynowa byłaby lepsza. A nie stara fabryka wódki, pewnie jeszcze z dodatkiem pleśni i bezdomnych.
To jest na pewno pułapka, tak! Wszystko wydaje się zbyt słabo zorganizowane, lub za dobrze. Państwo, szpitale, ludzie, i co tam by dało się jeszcze przekupić lub przekonać. Nie da się oszukać jak inni, zbiorą wszystkich ocalałych w jednym miejscu na uboczu, i wtedy tajemniczy pożar budynku, czy coś jeszcze innego. Jeszcze ten podejrzany wypadek tira, i ludzie w strojach udających profesjonalistów. Jeszcze trochę i samolot zaczną uderzać w ziemię, i zamkną drogi lotnicze. A na koniec lądowe by odizolować wszystkich, czasami w sumie dobrze że Malji nie ma porządnego wojska, choć jeżeli władze nie są z Zagórskim to może być minus.

Po jakimś czasie postanowił wykorzystać to co się dowiedział o ćwiczeniu równowagi, miał nadzieje że zmuszenie błędnika do pracy coś pomoże, dobrze że akurat mógł w tle słuchać Youtuba. Oby coś to pomogło, i czas znowu uleczył ,,rany”. Oby u innych ocalałych nie było gorzej, i w sumie u Angii. Już mógł się o nią martwić skoro zna jej imię. Może napisze? W końcu podał jej kontakty, jednak do tego czasu trzeba coś zrobić ze sobą… chcąc wstać niechcący przechylił głowę za bardzo i upadł na podłogę, wydusił z siebie słowa, i zaczął się męczyć by przywrócić siebie do stanu co najmniej równemu chęci zjedzenia czegoś.

Jednak stan tylko się pogarszał, z stanu ,, Źle ale stabilnie” zmieniło się w ,,Zły chaotyczny”. Jak już nie miał co zwracać, to mógłby wyrzygał wnętrzności jakby było to możliwe. Skurcze były wystarczająco potężne by zgiąć go do pozycji embrionalnej. Nawet jakby ktoś napisał nie wie czy dałby radę odpisać. Szybko zrezygnował z ćwiczeń i jakiegokolwiek wysiłku. Resztkami sił sięgnął po wodę, do dziennego łóżka jak to nazywał kanapę, z wysiłkiem się do pełzał. Myszką bezprzewodową włączył sobie jakieś długie playlisty żeby się nie zanudził. Jak ruch ograniczył do minimum można było określić że da się wytrzymać, jedyny problem pojawiał się tylko jak się obracał na bok by się napić wody.

Godziny miał, Mitras leżał i nic nie robił, czasami mógł uznać to za niezły odpoczynek. Jednak w obecnych chwilach wolałby coś robić niż leżeć i oglądać filmiki sprzed kilku lat. Jak na razie nie jest to stan agonalny, ale też nie przyjemny. Oby Angii czy inni ocaleni nie mieli takich głupich pomysłów by ćwiczyć w takim stanie. W sumie kolejne ofiary mogły się pojawić, jak ktoś uderzył potylicą w umywalkę, tak jak wróżył sobie Mitras. Może inni lepiej zareagowali na to wszystko, każdy organizm jest inny… choć ciekawe czemu to coś co Profesor w nas umieścił, atakuje błędnik i wzrok. Tak jakby nie były efektywniejszych metod zabijania, lub roznoszenia choroby czy może broni. W sumie zabawa z umieszczaniem czegoś butelce, jest podobne do umieszczania wąglika w listach…

Zostało tylko czekanie aż się coś poprawi, wyciągnął rękę by złapać Xiaomi które było podłączone do gniazdka które znajdowało się tuż obok łóżka. I zaczął przeglądać sieć, może jest coś o tym pogorszeniu stanu ocalałych. Na zegarku w rogu była już 20:00… czas płynie zupełnie inaczej jak nie ma się okien. I nie widzi się świata. W sumie może już rozpoczęły się jakieś walki, kto wie… Tak coś za cicho jest w piwnicy, przynajmniej nie ma jeszcze artylerii i bombardowań. Nie miałby sił sprzątać odpadającego sufitu.

Rozmowa z Angii

Nie była w tym dobra, wiedziała doskonale. Ot takie, z niczego, odzywanie się do kogoś na portalu “Nasza Malja” nie było w jej stylu. Sytuacja jednak wydawała się wystarczająco niepokojąca by nieco zmienić swoje zwyczaje.
- Jak się czujesz? - wymęczyła najbanalniejsze pytanie z możliwych. Okienko rozmowy, w którym owe pytanie się pojawiło, miało przesłać je do Mitrasa.
- Angie. Ze szpitala - dodała jeszcze, po namyśle, czując się przy tym niczym idiotka, które to uczucie skutecznie stłumił ból, gdy nierozważnie wydała z siebie pełne irytacji warknięcie.

Mitras leżąc na łóżko i rozmyślając nad swoim stanem, oraz miasta, usłyszał charakterystyczne piknięcie na telefonie. Sięgnął po Xiaomi starając za bardzo się nie obracać. Sprawdził o co chodzi… o jednak Angii napisała, Mitras już myślał że za bardzo ją przestraszył, oraz pierwsze wrażenie nie było takie dobre. -Nawet dobrze, tylko zapomniałem chodzić, i mam lekkie zwidy. Choć to normalne. Jak tam u ciebie, oby lepiej.- odpisał Mitras, humor mu się lekko poprawił, lecz kilka razy mylił litery, czuł się jak dyslektyk, dobrze że jest autokorekta.

Odpowiedź nadeszła szybciej niż się spodziewała. Na dodatek wcale tak znowu źle nie brzmiało to, co napisał. Może tylko ona miała pecha?
- Paskudnie - odpisała, krzywiąc się. - Idziesz do tego centrum? - rzuciła pytaniem, po czym nabrała ochoty na walnięcie się w czoło. Przecież napisał, że ma problemy z chodzeniem, to jak niby miał gdziekolwiek iść. Może wcale nie było z nim tak dobrze, jak ona wywnioskowała po szybkim przebiegnięciu wzrokiem po słowach?
- Wybacz… Nie myślę… Wybierasz się? Potrzebujesz podrzutki? - kolejne słowa brzmiały już chyba lepiej. Odsunęła na chwilę telefon i oczyściła w chusteczkę to, co zdążyło się zebrać w gardle. Zakrwawioną wyrzuciła do czekającego właśnie na to, kosza.

-Nie jestem aż tak dużym samobójcom by tam iść, po zatem życiu mi nic nie zagraża. Prócz ludzie czekającym na nas w centrum by nas zabić!- wstukał szybko w telefon.
-A co ci jest? Duże masz problemy z chodzeniem? Po zatem wpierw myśl o sobie, czy sama nie potrzebujesz pomocy.- może napisał to w dość niemiłym stylu, wie że sam, ani nikt go nie zmusi by tam się udać. Ot zwykła paranoja.

Angie brwi uniosły się w górę. Ktoś tu chyba miał zły dzień albo coś go rozdrażniło. Takie przynajmniej miała wrażenie. Może miał coś przeciwko służbie zdrowia?
- Przesadzasz - odpowiedziała, nie chcąc posuwać się do drastyczniejszych relacji. Przecież nie zarzuca się komuś paranoi tylko dlatego, że nie lubi lekarzy z publicznych służb.
- Mną się zajmują - zapewniła, czując niepokojącą wdzięczność do ostatniej osoby na świecie, do której myślała że mogłaby ją czuć. - Nie mam problemów z chodzeniem, a przynajmniej jeszcze. Gardło mi wysiadło. Lekko mówiąc - przyznała, uznając że to “lekko” to i tak niedopowiedzenie było. - Nie mam zamiaru tam jechać. Za dużo ludzi. Znam inne miejsce.
Tu wstrzymała palce przed dalszym pisaniem. Może powinna na tym powinna zakończyć? To, co chciała napisać nie było w jej stylu i gdyby nie to, że czuła rosnący strach, a Mitras był jedyną osobą, którą znała i która była tak jak ona ofiarą profesora… No, prawie jedyną.
- Możesz się ze mną załapać, jak będziesz chciał - wydukała w końcu, z rozmysłem stawiając kolejne litery. W końcu wysłała i z niecierpliwością czekała na odpowiedź.

-Wybacz wolę zostać w domu, pamiętaj że jak coś się stanie to szybko coś zrób, uciekaj, pisz czy krzycz. Wole medytować i skupić się u siebie w piwnicy. Możesz podać adres gdzie się udajesz, raczej jak podasz tutaj to inni już będą wiedzieć wcześniej gdzie cię szukać.- już zmęczony pisał, choć poczuł lekką ulgę że nic nie jest Angii i może trafić pod dobre ręce.

- No nie wiem czy to mądre - odpowiedziała, szczerze dziwiąc się decyzji Mitrasa. Ona nie mogła się już doczekać znalezienia się pod specjalistyczną opieką. Symptomy wcale nie łagodniały, a wręcz czuła, że z każdą chwilą robią się gorsze.
- Zrobisz jak chcesz ale jak coś to daj znać. Twój telefon działa? - dopytała się, bo przecież mógł już go naprawić, albo tak jak ona, załatwić nowy sprzęt.

-Telefon nowy jest, choć ciągle brak karty. I spokojnie o mnie się nie martw, miałem gorsze problemy. Napisz jutro porównamy swoje stany. Jak coś jeszcze chcesz się zapytać to mów, ja chętnie poodpoczywam.- odpisał układając się wygodniej w łóżku

Angie w sumie się nie martwiła. Nie aż tak, bo w sumie z nią też nie było aż tak źle, chociaż bez wątpienia to co się działo niepokoiło ją i to mocno. Lubiła swoje życie, teraz nawet bardziej po tych całych wydarzeniach. Nie chciała ponownie stawać przed możliwością jego utraty. No ale cóż, może po prostu była przewrażliwiona.
- Na wszelki wypadek i tak dam ci mój numer - zdecydowała, wpisując szereg cyfr. - Nie wiem, mam złe przeczucia i tyle. - usprawiedliwiła się, ponownie oczyszczając gardło. Rzut oka na krwawą plamę na chusteczce w dość mocny sposób ugruntowił jej przewrażliwienie.
- Widziałeś informacje? Najwyraźniej nie tylko nam się oberwało. No bo to chyba przez to coś co wypiliśmy, prawda? Nie wiem co innego mogłoby powodować takie objawy - podzieliła się domysłami, chociaż tak po prawdzie, na wiadomości rzuciła tylko okiem, nie słuchając tego co mówiła prezenterka, a jedynie czytając napisy wyświetlane na dole ekranu. *

Chwile nie odpisywał, zastanawiał się czy ktoś inny z ocalałych ma tak optymistyczne podejście do słów Profesora. Czemu wygląda to tak jakby Mitras się poddał… choć w sumie sam nie rozumie co robić. Jeżeli przez to że chciał działać sam to coś mu się stanie? Jakby tak było to znaczy że nie robił czegoś zgodnego z swoją wolą. Co robić...
-To albo pech, choć raczej jedno i drugie. Trzeba uważać z tym co się dzieje ostatnio. Powiedz mi lepiej czy jestem paranoikiem? Nie ufam aktualnie większości osób, po tym co się stało ostatnio. Czy w sumie to głupie że ryzykuje zdrowie… nie wiem co robić…- drapał się lekko po czole, może rada kogoś innego mu pomoże w podjęciu właściwej ścieżki.

Angie wcale nie czuła się za dobrze w roli doradcy. Szczególnie w roli doradcy do spraw zdrowia.
- Nie wiem - odpisała. - Ja jednak wolałabym nie ryzykować życia. Po tym co się stało to szczególnie. Jakoś spodobało mi się to, że żyję. Tak wiesz, w wersji spojrzenia na ten fakt z innej perspektywy. No i… Może nie jestem najlepszą osobą do tego żeby doradzać ale wiesz, jak nie ufasz ludziom w tej całej masowej przychodni to… Ta klinika do której jadę nie jest zła. Chodzę tam odkąd tu mieszkam, a wcześniej chodziła moja babka i w sumie wszyscy których znam, a którzy są powiązani z moją rodziną, tam właśnie się leczą. No i to jest prywatne miejsce - dodała, na wypadek jakby wszystko co ma związek z publicznymi służbami, budziło jego niepokój. - Po prostu zastanów się. Po prostu mam złe przeczucia - dodała, zerkając kątem oka na biało-czerwoną zawartość kosza.

Mitras chwile się zastanawiał, coś wpisywał, lecz po chwili to usunął. -Możesz podjechać, może prywaciarze nie są kontrolowani. Adres za chwile ci podam. Przyjedź kiedy będziesz miała czas.- może jest to zły pomysł, choć złym jest także zostanie w tym miejscu. Trzeba czasami coś zrobić zgodnie z logiką.

Kontrolowane? Angie chwilę wpatrywała się w to co jej napisał. On chyba naprawdę miał problemy i to nie tylko z zaufaniem, chodzeniem i zwidami ale przede wszystkim z głową. No ale cóż, nie miała zamiaru go oceniać. W końcu dopiero co go poznała i nie licząc tych dziwactw wydawał się naprawdę w porządku. Poza tym jej życie i to co robiła także można było wrzucić między dziwactwa, zależało z kim się rozmawiało.
- Nie ma sprawy - zapewniła, wiedząc doskonale że nie będzie problemu z tym, żeby ktoś po niego pojechał. Ona sama raczej nie nadawała się chwilowo na takie wypady. No, chyba że się jej poprawi, na co jednak szanse widziała dość marne.
- I nie, nie wydaje mi się żeby lekarze z tej przychodni byli kontrolowani. No chyba że za kontrolę weźmie się to, że się im płaci za to by jak najskuteczniej wykonali swoją pracę. Ewentualnie strach jaki potrafi wzbudzić moja babcia - dodała, uśmiechając się przy ostatnim zdaniu.
- Nie powinno to zająć więcej niż godzinę - zapewniła, chociaż nie była pewna ile tak właściwie zajmie jej zorganizowanie transportu dla Mitrasa. Jej obecny stan nie był na tyle zły by była konieczność natychmiastowego wyjazdu. Babette postanowiła najpierw wszystko przygotować tak żeby w razie konieczności pozostania na noc, nic Angie nie brakowało. To, że korzystała przy tym z JEGO pomocy, nie było przez jej wnuczkę mile widziane ale pogodziła się już z tym faktem.
- Jakby ci się pogorszyło to daj znać. Ja muszę się jeszcze zebrać więc będę znikać - dopisała na koniec.

-Dziękuję… poczekam.- na twarzy pojawił się uśmiech. -Mam nadzieje że wszystko będzie w porządku.- Mitras dawno nikomu nie zaufał, czy to sprawa tego że wie coś o ludziach, czy to że się bał, tak jak kiedyś... jednak aktualnie najważniejsze jest przeżyć. I coś zrobić z nim ważnego.

Trochę czasu minie zanim tam się uda, do tego momentu raczej zostanie tylko lenienie się przy telefonie. Choć za jakiś czas może się to zmienić, na kilku stronach czy to z Memami, forum dla Foliarzy, czy YouTube. I to były tylko strony które postanowił obejrzeć przed udaniem się do kliniki, pewnie prócz nich jest dużo więcej informacji na innych stronach. Choć co to takiego że już stało się wiralem, czyżby jakiś inny zamach? Nie to tylko jeden z ocalałych wbił sobie gwóźdź w stopę, opowiedział ludziom co się zdarzyło wtedy na placu. Powiedział o broni biologicznej i wykonaniu nakłucia lędźwiowego by zbadać płyn cerebrospinalis. Mitras podrapał się po głowie, i po chwili zrobił sobie lekkiego plaskacza w czoło. Raczej to nie broń biologiczna, prędzej chemiczna, sam profesor powiedział że to substancja chemiczna.
-Ale ze mnie debil, o takiej rzeczy wtedy pomyślałem… dobrze żę nie jestem jedynym.-
Druga sprawa to że nakłucie jest bardzo inwazyjnym zabiegiem z sporą listą powikłań, i do tego dość bolesne. Żaden lekarz nie będzie robił czegoś takiego na życzenie, a tym bardziej tylu ludziom. Choć ciekawe jak mu to wszystko wyjdzie z tej całej akcji, oraz co stanie się z nim. Oby nie naraził życia swojego i bliskich, ale na razie zostaje czekanie na transport do kliniki.


 

Ostatnio edytowane przez KlaneMir : 23-03-2019 o 10:26.
KlaneMir jest offline