Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2019, 19:13   #26
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Uniwesytet Al Azhar, godzina 16:30

[MEDIA]https://www.catholicnewsagency.com/images/Al_Azhar_University_Egypt_Credit_Waj_Shutterstock_ CNA.jpg[/MEDIA]

Uniwersytet Al-Azhar, jedna z najstarszych uczelni na świecie, sięgająca rodowodem aż do X wieku po chrystusie imponował przepiękną, historyczną rzeźbą, idealnie wkomponowany w niewielki kampus, i jednocześnie świątynię, meczet Al-Azhar. Wierni i studenci muzułmańscy tłumnie zalegali na jednym z licznych placów posadowionych wokół przepięknych arkad, w cieniu zdobionych minaretów, słuchając zarówno słów modlitwy, jak i wykładów z wielu dziedzin nauki. Zadziwiające było, że w tak konserwatywnym kulturowo kraju istniało miejsce dla otwartych umysłów, gdzie mogły do woli ścierać się poglądy naukowe i od wieków trwały debaty filozoficzne i religijne. W Al-Azhar, zarówno słowo, jak i ludzka myśl była święta i choć władcy przez wieki robili co mogli, ten bastion nauki pozostawał nieugięty.
Annie i Andreasowi pozostawało jedynie znaleźć odpowiedniego specjalistę który być może pomógłby im rozwikłać ich problemy.
Lingwiści zajmowali lewe skrzydło budynku, centrum, najbliżej meczetu zajmował wydział Kultury Islamu i Literatury. Prawe skrzydło należało niepodzielnie do historyków, zarówno tych od historii współczesnej, jak i starożytnej. Dział Nauk i technologii znajdował się prawie na obrzeżach kampusu, niemalże w osobnym budynku. Mimo dokuczliwego o tej porze upału, kamienie posadzki i cieniste arkady przyjemnie chłodziły, a drzewa, licznie rozsadzone w okolicznych skwerkach i klombach ocieniały zgromadzonych na placach studentów i myślicieli. Wszystko to przedziwnie kontrastowało z pyłem i brudem ulicy, okalającej cały kampus.
Ann poczuła nieco ulgi. W czystych pomieszczeniach czuła się nieco… stabilniej. Z zainteresowaniem przyglądała się kolejnym drzwiom, nie była w stanie jednak rozpoznać tego co było na nich napisane.
- Czy… na drzwiach są nazwiska? - Zwróciła się szeptem do Andreasa. - Czy też może powinniśmy kogoś zapytać o drogę?
- Są
- wskazał na przedziwnie wyglądające arabskie pismo, pełnego kropek i misternych zawijasów - szukamy tego Jaharka? - upewnił się - to pewnie będzie historyk, albo jakaś inna fisza uczelni - dumał Andreas przeglądając tabliczki. Po pewnym czasie stanęli przed odpowiednim gabinetem a Andreas zapukał i na wezwanie otworzył drzwi.
Gabinet nie przypominał klasycznego gabinetu z biurkiem, a raczej rodzaj modlitewnej celi. Podłogę okryto kobiercami i poduszkami choć rozłożone dookoła drewnianej podkładki książki sugerowały, że gabinet zajmował ktoś, akurat pogrążony w lekturze.

[MEDIA]http://www.allamaiqbal.com/biography/illustrated_images/31europe.jpg[/MEDIA]

Śniada twarz obróciła się w stronę Anny i Andreasa a bystre, inteligentne czarne oczy spojrzały na wchodzących
- Dzień dobry. Czym mogę państwu pomóc? - zapytał grzecznie człowiek, stojący obok przecudnie zdobionego, zabytkowego okna, najpewniej podziwiając jeden ze skwerów kampusu.
- W muzeum powiedziano mi iż mógłby mi Pan zdradzić więcej na temat Atenizmu. - Lockhart odezwała się, choć nie była pewna czy to ona powinna mówić z profesorem. Cała ta maskarada działała jej już delikatnie na nerwy.
- Atenizmu? Zapraszam. Jestem tutaj niemalże ekspertem od tego przedziwnego okresu egipskiego. Jestem profesor Jahrak. Z kim mam przyjemność? - Anna mogła być nieco zdziwiona, bo profesor pytanie skierował bezpośrednio do niej, jakby konwenanse islamskiej kultury nie obowiązywały go, lub być może było to spowodowane atmosferą tego miejsca.
Kobieta nie była pewna co ma zrobić. Na ile miało sens ukrywanie czegoś przed tym człowiekiem? Czy istniała szansa, że współpracował z jej prześladowcami?
- Lily Baldwin. - Przedstawiła się nazwiskiem zaginionej służącej.
- Andreas. Proszę sobie nie przeszkadzać - kiwnął głową jej ochroniarz i spokojnie odsunął się na bok, pozwalając Annie na zadawanie pytań i słuchania opowieści profesora.
- Zainteresował mnie amulet, który zobaczyłam w muzeum. Amulet Akhenatena. - Ann zajęła miejsce w jednym z foteli. - Czy byłby mi Pan w stanie opowiedzieć coś więcej o tym obiekcie?
- Tak, to jego amulet. Co ciekawe, symbolem atenizmu jest raczej dysk, z promieniście odchodzącymi w dół, ku ziemi promieniami, a nie coś w rodzaju krzyża z dziwną inskrypcją na jednym ramieniu. Jego sarkofag można podziwiać w Muzeum, amulet to tylko ciekawostka. Mam pewną teorię, że amulet ten, formalnie przy nim znaleziony nie musi być jego własnością
- zagadnął ciekawie profesor.
- Nie udało się zidentyfikować czy sarkofag i amulet są z tej samej epoki? - Ann wydobyła spod obszernego stroju torbę i wyjęła z niej notatnik. Materiał zasłaniający twarz potwornie przeszkadzał w pisaniu jednak nie czuła się mną tyle pewnie z profesorem by odsłonić twarz. Cały czas zerkała czy mężczyzna nie ma tych samych oznak rozkładu co i dyrektor muzeum w Atenach.
Profesor twarz miał jednak całkiem zdrową, a oddech pachnący miętą, choć od jego garnituru wyczuwało się zapach cygar i zdaje się.. whisky.
- Amulet wydaje się starszy. O jakieś dwa wieki co najmniej - potwierdził spostrzeżenia Anny - to oczywiście znajduje się w sferze teorii spiskowych, ale uważa się, że herezja, bo taką niewątpliwie było przejście faraona na nową wiarę było spowodowane przez jakiś kult, lub być może zjawisko które mogło spowodować taką, a nie inną reakcję faraona. I pomimo, iż za jego czasów Egipt rozkwitał, to już w momencie, kiedy Akhenaten bardziej radykalnie podchodził do spraw wiary, religia umarła niemalże razem z nim, w wyniku zarazy. Wyglądało to niemal jak gniew pozostałych bogów, i pewnie religijni ludzie tak by to widzieli. Rozsądniejsi uważaliby, że faraon narobił sobie wrogów. Potężnych na tyle, by używać zarazy jako broni - podsumował profesor.
- A wiadomo jaka to była zaraza? - Ann wyraźnie zainteresował ten fakt. Bo co jeśli rzeczywiście jakiś kult zmienił podejście tamtego faraona… co jeśli to nadal jest ten sam kult? Jak dla niej objawy jakie miał dyrektor muzeum w Atenach wyglądały dokładnie jak jakaś zaraza.
- Podobno przekleństwo, zamieniające ludzi w żywe trupy. Brzmi niewiarygodnie, jak jakaś magia, prawda? Można znaleźć mnóstwo odniesień w literaturze do takich rzeczy, zresztą jak wiadomo, faraonowie po śmierci chcieli zmartwychwstać, choć najpewniej nie w taki sposób. Widzi pani, mumie istnieją. To wie każdy egipcjanin. A w bajki o chodzących mumiach wierzą głównie cudzoziemcy, a bajki dobrze się sprzedają - mrugnął.
Ann nie wytrzymała i parsknęła. Bajki… jak bardzo by chciała by to były bajki. Co miała do stracenia, ujawniając się temu mężczyźnie? Kolejny, który będzie ją gonił? Zaraz przyzwie innego ghula? Jeśli miał taki plan i tak nie miała szans… tak jak Jack.
- A co by Pan zrobił gdyby się okazało, że to nie bajki? - Wydobyła z torby szkic Gliera i pokazała go mężczyźnie. Ten na którym widniał ten sam znak co na amulecie tylko z dopisanymi hieroglifami. - Mój wujek badał kult, którego wyznawcy… chyba mają oznaki zarazy o jakiej Pan mówi. - Położyła szkic na biurku mężczyzny ciekawa jego opinii.
Profesor z niedowierzaniem podniósł brew, ale w miarę jak przeglądał notatki Gliera, mina wyraźnie mu rzędła - Silah Allahu… - mruczał co jakiś czas frasując się - Myślałem, że kult już dawno zginął. Zresztą nie kult. KULT, to należałoby podkreślić. Podobno na jego czele stał faraon. Ja zaś cały czas twierdzę, że być może głową kultu było coś innego. Wzmianki są w kilku dziełach, niektóre są dosyć egzotyczne. Pierwszym jest Księga Umarłych”. Kolejnymi pewne inskrypcje, zwane “Listami z Amarny”. W samej piramidzie w Amarnie najpewniej będą kolejne fragmenty tej przedziwnej układanki - stwierdził profesor, najwyraźniej zaintrygowany. Przez chwilę zaczął Annie przypominać starego wujka Gliera, albo Jacka, podekscytowanych jakimś tematem który mogliby zbadać. Lub profesora zabitego w Nowym Yorku.
Lockhart westchnęła ciężko i zdjęła tkaninę zasłaniającą jej twarz.
- Tak… prawdopodobnie jest tam więcej i chcę to sprawdzić, ale… lepiej by Pan o tym zapomniał. Mój wujek nie żyje, mój partner i służąca także. Zabito profesora, który chciał mi pomóc. - Ann już dużo swobodniej zapisała informacje od mężczyzny w swoim notatniku czasem tylko zerkając na Jahraka. - Nie wiem kto stoi na czele tej grupy, kultu… religii… Może i to faraon, może taka bestia, jak ta która zabiła mojego partnera.
- Pod koniec panowania faraona, kult był niewiele lepszy od bandy morderców i kanibali
- zauważył profesor - nie wiedziałem, że wciąż istnieją ludzie, których interesują takie rzeczy - pokręcił głową z wyraźnym niedowierzaniem - I mówi pani, że przez te informacje zginęło już kilka osób? - zapytał poważnie
- Kilka bliskich mi osób… nie wiem ilu zginęło w ogóle. - Ann westchnęła ciężko. - Nie chcę by ginęły kolejne. Jeśli wie Pan coś co mogłoby mi pomóc ich zatrzymać… będę wdzięczna. Ja już nie mam innej możliwości jak tylko z nimi walczyć.
- Wpierw trzeba potwierdzić kilka danych. Pozwoli pani za mną?
- Profesor uśmiechnął się ruszył w stronę korytarza - odwiedzimy mojego kolegę po fachu, profesora Emu. Zajmuje się historią współczesną i być może będzie mógł powiedzieć więcej o aktywności kultu, która jak sama pani wie, jest dosyć...specyficzna. A mój kolega kolekcjonuje wręcz z pasją artykuły prasowe, i statystyki które pozwolą potwierdzić nieco danych. Potem przejdziemy się do biblioteki - wyjaśnił pokrótce swój plan profesor.
- Profesorze… - Ann szybko zasłoniła usta i schowała swoje rzeczy do torebki. Obawiała się wyjścia z tego gabinetu.. przez chwilę była tu bezpieczna i nie wiedziała czy zaraz… znów ktoś nie naśle na niej jakiejś bestii w pozornie bezpiecznym miejscu. - Im mniej osób o tym wie… tym lepiej… to także może być ich wyznawca.
- Profesor Emu? Znam go od lat
- zaśmiał się donośnie Jahrak - proszę się nie martwić. Wiem, czego się pani obawia. I słusznie. Ale tropię tę organizację już od lat i tym razem mi się nie wymkną - zatarł ręce - idziemy, droga pani Baldwin, idziemy - zaprosił Andreasa i kobietę i sam szedł szybkim i zdecydowanym krokiem w stronę nieodległego gabinetu swojego kolegi. Profesor Emu okazał się przesympatycznie wyglądającym staruszkiem, o okrągłych, czarnych oczach, siwych, wręcz niemal białych włosach i noszącym tradycyjny, arabski strój. Pachniał zaś jakimiś przyprawami korzennymi i kawą, nie zgnilizną i niemal od razu po przedstawieniu sprawy przez swojego kolegę, poczęstował ich istną stertą rozmaitych gazet i wycinków prasowych. Po niemal godzinie przebijania się przez rozmaite artykuły, zauważalne stało się jedno. W Kairze najwyraźniej grasowała szajka, która upodobała sobie porywanie ludzi wprost z ulic, najczęściej nocą. Wzrosła też liczba aktów wandalizmu na pobliskich cmentarzach.
- Co ciekawe, ostatnio zginęła tu też cała ekspedycja brytyjczyków. Nieopodal Tel-el-Amarna. Podobno szukali ukrytego wejścia do piramidy. Ciał nie znaleziono. Osiem osób, zdaje się die kobiety też. Anglicy - pokręcił głową profesor Emu.
- Czy znane są nazwiska badaczy? - Ann po kilku minutach pozwoliła sobie na zdjęcie zasłony z twarzy by móc spokojnie przyglądać się wycinkom z gazet i notując uwagi mężczyzn w swoim notesie. Tak bardzo żałowała teraz, że nie zna arabskiego. - Szykują się na coś dużego…
Niestety wymienione nazwiska nie pokrywały się z nikim kogo Lockhart znała i nie pozostało jej nic innego jak przyjrzeć się zdjęciu.

[MEDIA]https://trowelblazers.com/wp-content/uploads/2014/04/Murray_Margaret_full-580x374.jpg[/MEDIA]

Czy spotka ich jako kultystów? Chodzące zwłoki? Czy też skończyli jak Jack, zjedzeni przez jakąś dziwną bestię? Głos profesora wyrwał ją z zamyślenia.

- Najpewniej - potwierdził Jahark - Dzięki profesorze. Jakby co, nie było nas tu dzisiaj - mrugnął okiem do profesora
- No jasne, wciąż piszę ten raport i wywaliłbym za drzwi nawet ciebie - zaśmiał się rubasznie Emu i pozwolił im spokojnie opuścić gabinet
- Biblioteka? - zaproponował profesor Jahrak.
Ann ponownie zasłoniła twarz i podążyła za profesorem we wskazanym kierunku.
- Co Pan miał na myśli mówiąc, że kult się Panu nie wymknie? - Odezwała się cicho idąc tuż obok mężczyzny.
- Wie pani. Badacz bada przekazy i dokumenty. Wpada pewna myśl, którą może zweryfikować. Dziś wpadła kolejna, która nazywa się Baldwin i potwierdza pewne przypuszczenia. Jak pani myśli, co powinienem zrobić - uśmiechnął się zagadkowo - czy odkrywcy piramid wahali się, otwierając grobowce, narażając się na klątwy, zarazy, pułapki i Allach wie co jeszcze? Nie - wzruszył ramionami - pisanie książek to nie jedyna droga badacza do sławy - wyjaśnił otwierając drzwi do przestronnej biblioteki, wypełnionej regałami i stolikami, przy których siedzieli studenci i badacze, pochyleni nad tekstem i od czasu do czasu notujący coś na porozkładanych dokoła kartkach. Anna zauważyła, że większość karnie skupiona była nad pracą, za wyjątkiem bibliotekarza, który zamiast siedzieć zwyczajowo za swoim biurkiem, przechadzał się z założonymi rękoma, pilnując ciszy niczym wartownik lub nadzorca, z marsową miną rzucając spojrzenia każdego, kto odważyłby się chociażby szeptać

Lockhart podążyła bez słowa za profesorem, zakładając, że poprowadzi ją do miejsca, w którym mogliby swobodnie porozmawiać.
Profesor wybrał oddalony od reszty stolik, podszedł do bibliotekarza, i szepnął mu coś na ucho. Tamten pokiwał głową i zaczął przesadzać kilku najbliższych studentów w taki sposób, aby nie próbowali przeszkadzać całej trójce w badaniach.
- Proszę zacząć z tamtej strony. Szukamy “Księgi Umarłych, i Listów...powinien być gdzieś egzemplarz” - powiedział do Anny i wskazał regał.
Lockhart przytaknęła i zaczęła pomału wędrować wzdłuż regału szukając podanego tytułu. Poczuła ulgę widząc znajome litery i sięgnęła po księgę. Więc… mieli tu także książki po angielsku. Powoli przesunęła palcami po okładce. Pozwoliła sobie na chwilę wytchnienia gdy jej dłoń wędrowała po wytłoczonych literach. Czy dobrze robiła, narażając profesora? Czy miała wybór. To był obcy kraj, obca kultura? Jakie miała szanse bez niego i bez Andreasa? Obejrzała się w kierunku mężczyzn, gotowa do nich wrócić, gdy dostrzegła na półce jeszcze inne dwa tytuły: Klątwa Egiptu, Alhazreda i Zagubiona Piramida. Wzięła także te książki chcąc je przejrzeć i niosąc trzy woluminy wróciła do swoich towarzyszy.

Profesor z uznaniem zobaczył, z jakimi znaleziskami wróciła Anna - Panno Baldwin, pani musi być niezwykle wykształconą osobą. Wyrazy szacunku - profesor nie mógł odmówić sobie lekkiej, szowinistycznej nuty, całkiem zrozumiałej biorąc pod uwagę ich kulturę - Coś o piramidzie, coś o klątwie...no i angielski przekład Księgi - sam położył kilka książek, głównie o hieroglifach, a jedną jak zauważyła Anna dokładnie tą samą. Księgę Umarłych, ale wydaną w arabskim języku
- Nie chciałam tego mówić przy profesorze Emu, ale…. chyba wiem co planuje kult. - Lockhart zajęła miejsce przy biurku i wydobyła swój notatnik. Po chwili wydobyła spomiędzy jego stron ostatni list Gliera i podała go Jahrakowi. - To ostatnia wiadomość od mojego wujka.
- Profesor Gliere to pani wujek?
- dziwił się Jahrak unosząc głowę znad listu - znam człowieka. Z Arkham. Porządny badacz. Rzetelny - pokiwał głową
Ann przytaknęła.
- Był bardzo dobrym człowiekiem. Dopadli go w więzieniu w Atenach. - Lockhart otworzyła jedną z książek. Uznając, że zacznie od zaproponowanej przez profesora “księgi umarłych”.
- Przykro mi. Ma pani rację. To był dobry człowiek - dodał smutno profesor i otworzył swoją wersję książki, szukając odniesień do kultu - Szukają urządzenia Karpathosa...zadziwiające - mruknął profesor - zaraz zaraz… - otworzył książkę na pewnej stronie - Nie jestem pewien, czy ten odnośnik tyczy się tego…” Przeklęty klucz do przeklętej skrzyni, Szczyt Koszmaru on otwiera” - zacytował profesor - widziała pani to urządzenie?
- Tak… jest w waszym muzeum, ale nikt ze zwykłych pracowników o tym nie wie.. nie wie też na ile tu zostaje. Podejrzewam, że niebawem zostanie wykradzione.
- Ann pokazała mężczyźnie swoje szkice odnośnie urządzenia. Nie była pewna czy przeczyta zapiski bo cały czas robiła notatki pisząc wspak, ale może widok symboli zdradzi mu więcej niż jej.
- Jeśli kult chce dokonać jakiegoś rytuału, najpewniej zrobią to w określonym czasie. Egipcjanie mieli kalendarz i znali się na astronomii. Niektóre wydarzenia były dokładnie zaplanowane. Proszę przejrzeć pozostałe dwie książki. Mam pewien pomysł… - profesor poszedł do kolejnego regału, zostawiając Annę nad książkami. Lockhart sięgnęła po “Zagubioną Piramidę” raz na jakiś czas zerkając w kierunku, w którym udał się profesor, a czasem rozglądając się za Andreasem. Siedział znudzony i Ann miała niemal wrażenie, że zaraz ziewnie. Widząc go obok czuła pewną ulgę, choć… jaka była szansa, że ktoś zaraz poderżnie mu gardło jak Jackowi? To zaczynała być paranoja. Ale Lockhart miała wrażenie, że słuszna. Zacisnęła dłonie na książce i spróbowała się skupić na lekturze.

Notka podsumowująca pobieżne przekartkowanie działa mogłaby być następująca:
“ Przeciwnie do wielu teorii spiskowych wielu badaczy, tak zwana Zaginiona Piramida Akhenatena to w istocie piramida Tell- el-Amarna. Zlokalizowana jest w miejscu dawnej siedziby faraona. Ukryta jest najpewniej pod postacią piramidy dla jego sług, najbliższych doradców i być może rodziny. Bardzo mgliste przekazy z “Listów” mogą świadczyć o obecności przedmiotów lub chociażby inskrypcji i dokumentów mogących odkryć przyczynę jego szaleństwa, choć bezpośredniej drogi do jego komnaty grobowej nie odnaleziono. Z tego też względu, teorii o zawartości jego piramidy nie sposób jest póki co potwierdzić”

Ann spisała te informacje, zerkając na notatki Gliera. Czy istniała szansa na to, że ona wiedziała jak wejść do tego grobowca? Czy chciała to robić? Sięgnęła po drugą książkę, rozglądając się za profesorem.
Stał pod jednym z regałów, zatopiony w lektorze wyglądającego dosyć dziwnie dzieła, o zdobionych mosiężnymi skuwkami rogach, niczym czarodziejskie księgi z opowiadań dla dzieci. Anna zamykając swoją książkę zerknęła jednak na przypis, robiąc to czysto machinalnie. “Tylko jedna droga jest słuszna. Tam, gdzie czai się zło, trzeba w górę iść, by w dół dojść”.
Z jakiegoś powodu spisała te słowa i zerknęła kto jest autorem książki, chcąc spisać te dane, gdyby znów jej potrzebowała.
Alhazred okazał się być prawdopodobnie szalonym naukowcem, który najwyraźiej poprowadził jakiś odłam kultu, którego nasienie kiełkowało przez całe stulecia, zagrzebane wśród pożółkłych manuskryptów i wśród niezrozumiałych symboli. Po lekturze tej książki, której niektóre rozdziały i podrozdziały wyglądały bardzo niepokojąco wychodziło, że kult ten działa i jest aktywny, ale liczne jego odłamy zamiast Atenowi, bóstwu czczonemu przez faraona oddają raczej cześć każdemu przywódcy kultu z osobna, podążając schematem, że przywództwo samo w sobie jest już boskością.
- Mysterium potwierdza przypuszczenia pani wujka - głos profesora, który położył księgę wyrwał Annę z lektury - Najwyraźniej nasi przodkowie też uważali, że wszelkie kataklizmy dotykające ludzkość i nawet mniejsze zmiany klimatyczne są...sterowane - podsumował lekturę swojej książki
- Co pan sądzi o sprawie tego urządzenia? - Ann podniosła wzrok znad lektury spoglądając na tego profesora. - Ja… mam pewną mapę nieba… nieco nietypową. Może mogłaby pomóc w ustaleniu daty… jeśli ktoś zna się na astronomii. - Zawahała się. - Ale nie chciałabym by to urządzenie wpadło w ich ręce.
- Skoro jest w muzeum, to albo nie wpadło w ich ręce, albo wpadło w ich ręce. Zależy, czy członkowie kultu są zaangażowani w muzeum. Jeśli kult jest potężny, najpewniej tak jest
- wzruszył ramionami - Była już pani w muzeum?
- Tak jak mówiłam to stamtąd skierowano mnie do Pana i tam widziałam urządzenie.
- Lockhart przekartkowała książkę “Klątwa Egiptu” chcąc chociaż zerknąć na ten wolumin.
- Nigdy go nie widziałem. Czyli podsumowując...profesor Gliere uznał, że to urządzenie jest potrzebne do rytuału. Próbował je ukraść a władze muzeum w Atenach przysłało obiekt niemal tuż po kradzieży do obcego muzeum...co już wydaje mi się nonsensem - profesor aż marszczył brew analizując informacje - potem my dowiadujemy się tu, na miejscu, że kult Atena działa i porywa ludzi, a dlatego urządzenia jest gotowe zabić.
- Dyrektor Ateńskiego muzeum jest ich kultystą… nosi znaki śmierci… w sensie wygląda jakby wstał z grobu.
- Ann wtrąciła się w wywód profesora. - Jak sam mi powiedział… wysłał urządzenie do swoich ludzi.
- Pani wujek zmarł w więzieniu. A pani partner i służąca? Jak zginęli?
- zainteresował się Jahrak - wiem ,że to trudne pytania, ale chcę mieć pełen obraz. Każdy szczegół może pomóc - wyjaśnił, patrząc na Andreasa jakby oczekując od niego wsparcia. Ten jednak chyba na moment przysnął, opuszczając głowę nisko na pierś

Lockhart delikatnie pogładziła ramie Greka, chcąc go obudzić i odwlekając nieco moment odpowiedzi. To już był trzeci raz gdy miała to opowiedzieć. Jeden z tysiąca powtórzeń w głowie, gdy starała się utrwalić każdy moment, wyciągnąć nauczkę ze swoich błędów. Gdy zaczęła opowiadać mówiła powoli. O tym jak dotarła do domu tamtego kultysty, bo teraz była niemal pewna, że to jeden z nich. O śmierci Jacka i o tym czego dowiedziała się od policji.
- Hmm...pani służąca może jeszcze żyć. Nie wiadomo co kult z nią zrobił, wiadomo tylko, że ją porwano. To, że jest pani obserwowana to jest rzecz pewna. Kult najpewniej pilnuje urządzenia nawet tutaj,skoro dyrektor muzeum w Atenach to kultysta i pozwolił na jego wywiezienie. Co pani zamierza? - poważnie zapytał profesor.
- Nie mogą dostać tego urządzenia w swoje ręce… - Ann zacisnęła dłonie na księdze. - Nie wiem ile mam czasu… nie mogę sobie pozwolić na czekanie.
- Ma pani rację. Wydaje się tu być kluczem. Do czego jednak, tego nie wiadomo. Widziałbym jeszcze jedno miejsce, aby to sprawdzić
- spojrzał się na obudzonego przez Annę Andreasa a potem zerknął na kobietę - Grobowiec Tell- el- Amarna
- Tak.. choć przyznam iż niepokoi mnie iż może być to dla ich kultu rodzaj świątyni… pomnika. Wolałabym by urządzenie było bezpiecznie ukryte nim zaryzykuję życiem, wchodząc tam.
- Ann niepewnie zerkała na profesora… wyglądało trochę… jakby chciał iść z nimi? - Wiem Pan, że to niebezpieczne? Mój partner.. od też szukał sławy przez podróże… przypłacił to życiem, a odpowiedniego rozgłosu.. nigdy za to nie otrzyma.
- Wiem. I dlatego chcę pójść. Tropię takie zagadki od kilkunastu lat
- uśmiechnął się - pomogę pani. Nawet, jeśli trzeba będzie ukraść to urządzenie, choć wolałbym jakąś bezpieczniejszą rolę, jako czujka albo kierowca, bo strzelam czy biję się raczej marnie. Wiara zabrania mi agresji - wyjaśnił przepraszająco - ale mam wiedzę, a jeśli jednak znajdziemy nieco czasu, cała ta biblioteka i zasoby kampusu są do mojej dyspozycji. - zapewnił.
- Ja… nie chcę by przeze mnie ginęła kolejna osoba. - Ann była naprawdę zrozpaczona. Obawiała się o Andreasa.. obawiała się o profesora. Tak wiele mu zagrażało za samą pomoc. - Proszę się nad tym zastanowić… dobrze? Ja jestem w położeniu, w którym potrzebuję pomocy, ale wolałabym by takie decyzje nie były podejmowane spontanicznie. Jeśli naprawde będzie pan chciał pomóc… zapraszam do hotelu. - Podała mężczyźnie nazwę i numer dzielonego z Andreasem apartamentu. - Wtedy powiem Panu więcej.
- Proszę tylko powiedzieć, o której mam na panią czekać przed hotelem. Wtedy powie mi pani o szczegółach co i konkretnie będziemy robić w kwestii urządzenia, kultu i dalszych planów. Proszę zabrać książki, może poza tą - wskazał Księgę Umarłych po arabsku - spróbuję jeszcze nieco postudiować. Wspomniała pani coś o astronomii? Mógłbym dostać tę mapę? Jestem w stanie dosyć dyskretnie skonsultować się z kimś na uczelni nie wzbudzając podejrzeń. No i jeśli ma pani jakiś rysunek urządzenia, ten sam człowiek mógłby mi coś w tej kwestii poradzić.
- Proszę wejść do hotelu i w razie czego mówić, że umówił się Pan na karty z Andreasem. To oficjalnie mój mąż.
- Ann wyjęła kartkę i zaczęła powoli przerysowywać szkic z notatnika, tym razem opatrując go uwagami zapisanymi w prosty sposób. - Nie wiem jaka pora jest dobra na spotkanie na drinka w tym kraju. U nas jest to zazwyczaj nie wcześniej niż o siódmej popołudniu. Ja bym proponowała raczej ósmą… musimy załatwić kilka spraw. - Lockhart podała mężczyźnie szkic i złożoną mapę z domu Gliera. MIała sporządzone z niej notatki, lekko pokreśloną kopię, zdobytą w antykwariacie… chyba mogła sobie pozwolić na jej stratę.
- Oczywiście. Roztropnie w naszym kraju. O porę proszę się nie martwić. Kair nigdy nie śpi, a ja lubię pracować do późna. Nikt nie zwróci na mnie uwagi - zapewnił biorąc dokumenty - oddam jak tylko się spotkamy.
- Naprawdę… proszę się nad tym na spokojnie zastanowić… i mieć oczy z tyłu głowy.
- Ann podniosła się od biurka i zaczęła zbierać księgi.
- Oczywiście panno Baldwin. Do zobaczenia i owocnej pracy - wstał, ukłonił się i poczekał spokojnie jak kobieta wyjdzie wraz z Andreasem. Ann podała Grekowi zdobyte książki i tuż przed opuszczeniem bibliotek obejrzała się jeszcze ran na profesora. Zobaczyła jak z powrotem usiadł przy stoliku, otworzył dokumenty i zaczął nad nimi pracować, metodycznie sprawdzając spostrzeżenia z książkami, które co jakiś czas brał z przepastnych regałów biblioteki.



Kair, Hotel Shepard`s, około godź 19:30


Ann podniosła głowę sponad przeglądanej księgi i spojrzała w kierunku drżącego na podstawce telefonu. Tak podobna sytuacja… a tyle się zmieniło. To nie był jej gabinet… jej dom… Arkham. Podniosła się powoli upewniając się, że ten ruch nie zniszczy ani starannie ułożonej fryzury, ani sukienki, którą założyła po powrocie i kąpieli. Podeszła do telefonu i przez chwilę wpatrywała się w słuchawkę. Kolejne kłopoty… telefon mógł zwiastować tylko to. Delikatnie pochwyciła przedmiot palcami przykładając go do ucha.
- Tak słucham.
Głos recepcjonistki rozbrzmiał w słuchawce. Jahrak jednak przyszedł… a ona była sama. Nie wiedziała czy wypada jej zaprosić mężczyznę do pokoju. Czy mieli na to czas… Nie wiadomo o której Andreas wróci… czy wróci. - Niech wejdzie.
Ann rozłączyła się i przygotowała broń czekając na profesora.
Profesor zapukał do jej pokoju kilka minut po odłożeniu przez nią słuchawki. Wszedł, niosąc pożyczoną mapę, zwiniętą w rulon i kolejne książki.
- Witam ponownie. Oddaję materiały. Ciekawa mapka - uśmiechnął się do kobiety, kładąc materiały na stoliku.
Lockhart przez chwilę przyglądała się mężczyźnie trzymając dłoń na broni. Czy na pewno była bezpieczna z tym człowiekiem? Z zaciekawieniem spojrzała na przyniesione przez niego książki.
- Zapraszam. - Puściła pistolet i wskazała profesorowi fotele.
- Mój kolega obejrzał mapę, i właściwie miał tylko dwie uwagi - profesor rozłożył mapę na stoliku - pewne konstelacje zostały jakby usunięte, a część znajduje się w niewłaściwym miejscu. No i są gwiazdy, których nie ma na żadnej mapie. Czyli albo ktoś zafałszował mapę, tylko po co, albo to jakaś inna wersja, nie wiadomo jakiego autora - podsumował profesor - i niestety nie jesteśmy w stanie określić z niej żadnej daty, bo niektórych ciał niebieskich na niej obecnych nie można zaobserwować - dodał smutno.
- Jeśli zaś chodzi o urządzenie, to tu jest ciekawsza sprawa. Mój kolega, patrząc na ten rysunek i zdjęcie twierdzi, że owszem, może to być rodzaj zegara, ale znalazłem jeszcze wzmiankę - profesor otworzył jedną z książek - że może to być klucz do otwarcia zamka. Podobno Egipcjanie specjalnie konstruowali zabezpieczenia w grobowcach, aby dało się je otwierać podobnymi do zegarów mechanizmami, które po prostu działały o odpowiedniej porze - profesor zamknął książkę i spojrzał na Annę - zegar tyka..i ciekawi mnie co otwiera - uśmiechnął się - mam też sporo informacji o tym kulcie - rozparł się nieco wygodniej na fotelu i zdjął okulary - gdzie pan Andreas?
- Udał się zdobyć elementy niezbędne do wydobycia urządzenia z muzeum. Jest pan pewny, że chce brać w tym udział?
- Ann wydobyła ze swojej torby zakupioną w antykwariacie mapę z zaznaczonymi gwiazdozbiorami.
- Oczywiście. Szczególnie, że poszczególne elementy tej przedziwnej układanki zaczynają do siebie pasować. Pani wujek był bliski odkrycia tego kultu, i być może umarł właśnie przez tą wiedzę. Ja już też ją posiadam, więc chyba nie ma już odwrotu - powiedział cicho
- Wobec tego jestem winna panu przeprosiny. Moje prawdziwe imię i nazwisko to Anna Lockhart. - Ann przysiadła się obok profesora ze swoimi notatkami. - Wolę go nie używać publicznie jakoś… obawiam się, że może być już zbyt rozpoznawalne.
- Czy przed przyjściem do mnie kontaktowała się pani z policją, lub kimkolwiek innym? Zauważyła pani jakichś podejrzanych ludzi?
- profesor popatrzył na nią poważnie
Ann pokręciła głową.
- Mam nadzieję, że myślą iż nadal jestem w Atenach. - Kobieta zawahała się. - Czemu Pan o to pyta?
- Chciałem tylko upewnić się, że o pani nie wiedzą. Jeśli nie wiedzą o pani, nie wiedzą póki co o mnie. Dopóki nie zaczniemy pytać nieodpowiednich osób
- westchnął profesor jakby uspokojony - Kult jest niebezpieczny i to również potwierdzają opracowania. Proszę zobaczyć - Profesor otworzył książkę napisaną w języku francuskim - Jej autor, pułkownik Dupoint pisał o przypadkach porywania ludzi. Wspomniał, że siedzibą kultu miałaby być piramida Tell -el - Amarna i w książce tej pisał o wzmocnieniu straży i patroli na ulicach. To jego osobiste wspomnienia - dodał odkładając książkę - mam wiele innych, bardziej niepokojących wzmianek o działalności kultu - profesor prezentował swoje zdobycze. Anna mogła odczytać okładki: Manuskrypt Panakotycki po łacinie, Kult Aten, cytowany właśnie przez profesora, Ghule w języku niemieckim, Klątwa faraona, Nowela i Historia Egiptu, obie ostatnie po angielsku
- Wskazano mi Pana w muzeum… i tak obawiam się, że może to oznaczać dla Pana zagrożenie.
- Lockhart przyjrzała się książkom. - Skoro tyle o tym napisano… czemu nikt się nimi nie zajął.
- Nie wszyscy mają dostęp do takiej wiedzy, albo nie wszyscy chcą znać szczegóły. Dla tego pułkownika to mógł być po prostu gang szaleńców, dla większości ludzi też
- wyjaśnił.
- Może… nie wiadomo też ile osób już przez to zginęło. - Ann westchnęła ciężko. - Zastanawiałam się, czy sposób w jaki zmieniono tą mapę nieba nie jest powiązany z czasem, w którym ma mieć całe zajście. - Lockhart pokazała nie przerobioną wersję mapy nieba profesorowi.
- Możliwe. Nie jesteśmy chyba w stanie tego ustalić - pokiwał głową profesor - trzeba byłoby znać teorię pani wujka, panno...Lockhart.
- Miałam nadzieję, że ją poznam gdy się spotkamy…. jednak dotarłam za późno.
- Ann westchnęła spoglądając na mapę nieba. - Dobrze… - Podniosła wzrok na mężczyznę, cały czas wahając się czy powinna ryzykować jego życiem. - Mamy plan ukraść urządzenie z Karpathos.
- Zamieniam się w słuch
- profesor odłożył chwilowo na bok swoje książki
- Urządzenie umieszczono na terenie nowej wystawy o egipcie… Odniosłam wrażenie, że urządzenie znajduje się pod kopułą pod napięciem. Wokół jest wielu strażników… - Ann cały czas nie była pewna tego planu, ale kto wie może profesor pomoże jej go doprecyzować. - Mam pomysł by odciągnąć ich uwagę niewielkim pożarem w muzeum… Zapłacić komuś za odcięcie zasilania. Andreas nabywa auto byśmy mogli sprawnie opuścić okolice muzeum.
- Czyli akcja w stylu amerykańskim?
- zaśmiał się - chyba nic lepszego nie uda się zrobić na szybko, zresztą nie jestem specjalnie mocny w takich eskapadach. Umiem prowadzić, więc mogę czekać w aucie. Albo wejść tam z panią, o ile powie mi pani w jakiej roli - profesor starał się być pomocny, na ile to było możliwe, ale widać było, że nie jest ani potężnie zbudowany, ani nie sprawiał wrażenia specjalnie wysportowanego, choć jak na starszego człowieka, trzymał się jeszcze całkiem nieźle.
- Mam nadzieję, że odbędzie się bez strzelania i nie dopełnimy formalności by w pełni nazwać to włamanie w stylu amerykańskim. - Ann westchnęła ciężko. - Pozostawiłabym Panu prowadzenie… Andreas będzie mnie ubezpieczał. Pod tym strojem - Wskazała w kierunku rozwieszonej czarnej sukni. - mogę ukryć chyba wszystko. Tylko… jestem ciekawa Pana opinii… jeśli to się uda… czy uważa Pan, że powinniśmy brać urządzenie z sobą do piramidy? Obawiam się, że kult może na to tylko czekać i rozważałam by nie ukryć tego przedmiotu… w jakimś bezpiecznym miejscu.
- Ma pani rację. To, że piramida była kiedyś siedzibą kultu, to i mi udało się ustalić. Choć z drugiej strony, następne pokolenia kultystów mogły nie wiedzieć, czym dokładnie może być piramida i jakie naprawdę miała znaczenie dla faraona, który zlecił jej konstrukcję. Ma pani na myśli jakieś konkretne miejsce ukrycia tego urządzenia? Zdaję się tu na panią, bo nie wiem do końca czym owo urządzenie jest, bo teorii jest co najmniej kilka. Klucz? Zegar? Czy tylko forma talizmanu do rytuału...Allah jeden wie.
- Czym jest tego też nie wiem…. i niestety nie znam Kairu.
- Ann wyciągnęła swój notes. - Wiem jakich mniej więcej jest gabarytów. Nie przychodzi Panu nic do głowy? Jakieś miejsce, w którym nikt nie zwróciłby uwagi na niewielką paczkę?
- Niewielką? Można w takim razie ukryć to wszędzie. Tylko jeśli kultyści nas dopadną, to mogą wydobyć od nas informacje o tej paczce. Chyba, aby zgubić ją gdzieś przypadkiem. Na przykład wrzucić do Nilu. Można oczywiście zamknąć ją w jakimś banku na przykład. Jest pani amerykanką, więc brytyjski bank mógłby załatwić pani solidną skrytkę
- profesor zaczynał się rozkręcać.
- Rozważałam wysłanie jej do Stanów… ale nie wiem czy nie będziemy tego urządzenia potrzebować. - Ann zarysowała mniej więcej w powietrzu zapamiętane gabarytu urządzenia z Karpathos. - Jest mniej więcej takie… może… skrytka rzeczywiście byłaby dobrym pomysłem. Może do Banku nie będą mieli tak łatwego dostępu.
- Kiedy zaczynamy?
- zapytał spokojnie profesor - i co ze sobą zabrać?
- Jutro wieczorem… przed zamknięciem muzeum. W pół do szóstej popołudniu
? - Ann była coraz mniej pewna tego planu. Tak bardzo nie chciała tego robić, ale czy miała wybór? - Proszę się przygotować na podróż… nie wiem czy będziemy mogli wrócić do Kairu.
- Wezmę broń i nieco ubrań, choć wolałbym jednak zostać w Egipcie. Wezmę też książki, te które znalazłem a które zawierają interesujące mnie fragmenty
- odparł profesor.
- Rozumiem. Raczej chodziło mi o nocleg gdzieś pod miastem by przeczekać szum, lub coś podobnego. - Ann przyjrzała się przyniesionym przez mężczyznę księgom. - Mówił Pan o jakichś bardziej niepokojących wzmiankach, dotyczących działalności kultu.
- A, właśnie…
- profesor otworzył nowelę - Popularne niestety, nienaukowe, ale dziwnie niepokojące. Nowela opowiada o bohaterze, ściganym przez sługi, ożywione oczywiście. Uciekając, broni się przed nimi dotykając amuletu, i powołując się na bóstwo które zwie “Starożytnym panem”. Amulet jest dziwnie podobny do amuletu faraona...przedziwna historia - stwierdził i odłożył książkę biorąc następną - Manuskrypty...tak, te opowiadają o rabusiach grobów, którzy napotkali w nekropoliach istoty suche, cytuję…”pozbawione krwii i same jej pragnące”, jedzące podobno mięso trupów i owych rabusiów. Ci zaś, odpędzali je ogniem i oskardami. Jest wzmianka, że rzeczy takie działy się w kilku nekropoliach w Egipcie, w tym tu, w Kairze. Interesujące - profesor otworzył Historię Egiptu- tu mamy zaś potwierdzenie, że na przedstawieniach faraonów z dziewiętnastej i dwudziestej dynastii, szczególnie mowa o przedstawieniach grobowych widać owe groteskowe, zasuszone i powykręcane istoty, w służbie owego Atena. Dokładny opis takiej istoty też jest...o, gdzieś tutaj - kolejna książka i kolejny szelest kartek - zasuszone, wskrzeszone zmarłych według rytuału opisanego w Księdze Umarłych ”,..istoty te są nagie, o pyskach psów, często zawinięte w balsamiczne tkaniny i skrapiane olejami by zapach śmierci zamaskować. Ima się je ogień, a zniszczyć je można wyciągając z ich ciał ziele, którymi je spreparowano..” - profesor zakończył cytat - znalazłem też niepokojące zamienniki imienia Aten, co potwierdzałoby herezję faraona, czy też może raczej kultu który założył. Mieli się pod koniec jego panowania oddawać bluźnierczym nawet jak na standardy egipskie orgiom. Jedzono ludzi, pito krew...w każdym razie Aten wspomniany jest czasem jako “Władca Mu”, czasem też jako Władający Głębiną, lub Ghatanotoa...dziwnie indiańskie. Miałby on szukać nowego królestwa - profesor zakończył długą wypowiedź, zamykając książkę.
- Według mnie taki ożywieniec zabił mojego partnera. - Lockhart przysiadła się na podramienniku fotela, na którym siedział profesor i przyglądała się cytowanym przez niego fragmentom. - Jestem ciekawa iloma takimi bestiami.. ich rodzajami.. mogą dysponować.
- Wolę nie myśleć. Ostatnio, zgodnie z informacjami profesora Emu zniknęło z ulic kilkadziesiąt osób. Jeśli każda komórka kultu jest w stanie tworzyć takich sługusów, możemy mieć do czynienia z istną armią zła
- powiedział strapionym głosem profesor - sama pani widzi, że bezpośrednia walka z kultem raczej odpada - podsumował
- Będziemy potrzebowali pochodni… i zapalniczek. - Ann już w głowie robiła listę zakupów, na kolejny dzień. - Chciałabym po zabraniu urządzenia i jego ukryciu od razu ruszyć do piramidy.
- Liny...sprzęt do wspinaczki..
- dodawał profesor - o, widzę, że mam przed sobą doświadczoną panią archeolog. Miło mi będzie pracować razem w polu - uśmiechnął się i podkręcił wąsa - zakupy można zrobić na targu Fuzira. Tam nie pytają nikogo po co i dla kogo. Na pewno pan Andreas jest w stanie pani w tym pomóc. Cóż, na mnie chyba pora - profesor zerknął na zabytkowy zegarek na łańcuszku - zasiedziałem się u damy, a żona czeka. Czy chciałaby pani zatrzymać książki? Zrobiłem zakładki, aby mogła pani popracować nad tekstem, jeśli pani chce - zaproponował profesor wstając i zbierając się do wyjścia
- Będę wdzięczna.. z przyjemnością się z nimi zapoznam. - Ann odprowadziła mężczyznę, zastanawiając się czemu chce ryzykować posiadając żonę. - Widzimy się jutro.
Profesor ukłonił się lekko i wyszedł. Było już dobrze po dwudziestej pierwszej, jak Anna mogła zorientować się ze zdobionej tarczy zegara wiszącego w pokoju.
Lockhart zaniepokoiła się, że minęło tyle czasu, a Andreas jeszcze nie wrócił. Lekko poddenerwowana usiadła w fotelu układając obok siebie broń i zabrała się za lekturę przyniesionych przez profesora książek.
 
Aiko jest offline