Tajga zakończyła pieśń, która jednak nadal magicznie brzmiała w powietrzu i rozpoczęła nową. Dostojny dźwięk wznosił się, stopniowo wypełniając komnatę i dodając sił do walki, nie milknąc nawet gdy bardka zakończyła śpiewną inkantację.
- Morkul, masz! - zawołała do półorka. Magiczny łuk i magiczne strzały znalezione w chacie były tym czego teraz potrzebowali, a zielonoskóry umiał je obsłużyć.