Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2019, 15:53   #85
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 - 2037.III.01; nd; popołudnie

Czas: 2037.III.01; nd; popołudnie; g. 17:45
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - browar Lempa; HQ bazy X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, sucho, jasno



- Panie i panowie. Nie jest źle. Centrala nas pochwaliła. - szef bazy podsumował zbliżające się do końca zebranie. Trochę ponad pół tuzina mężczyzn i kobiet jacy stanowili sztab nowej bazy w St.Louis byli w znakomitym humorze. W tą niedzielę przypadała nie tylko standardowa narada podsumowująca miniony tydzień i planująca następny ale też był to przełom miesięcy. W tym wypadku podsumowanie lutego i planowanie działań na marzec. Trwało więc dłużej niż standardowe cotygodniowe zebranie. Ale mieli się czym pochwalić i w ich bazie-matce w Nowym Jorku doceniono ich wysiłki! Posypały się gratulacje, awanse i życzenia kontynuacji dobrej passy.

Obok Lawa siedział szef logistyków który był też szefem całego Działu adminów. On pierwszy złożył mu gratulacje awansu. Poszło błyskawicznie! Szef bazy docenił wysiłki Tao we wszechstronny wkład w rozwój nowej bazy i wysłał odpowiedni wniosek do Nowego Jorku. W ciągu paru dni podjęto decyzję i wyrażono zgodę. Teraz więc z okazji tej narady, niczym wielką niespodziankę, ogłoszono nowe promocje. I w ten sposób Law został mianowany szefem całego Działu Informacyjnego. Podobnie Lena dostała stanowisko szefa III-ki czyli naukowców a Frank stał się szefem całej produkcji. Oprócz nich była jeszcze szefowa Działu Wsparcia i oczywiście szef wywiadowców, Carter, który stał na czele Działu Obrony. Trzy nowe promocje zatwierdzone przez bazę bardzo podniosły na duchu i wprawiły xcomowców w dobry nastrój.

Oprócz tego dojechał też konwój z nowym modułem. Mogli znów więc rozbudować bazę o nowy klocek który da im nowe możliwości. Z tym jednak wiązał się pewien problem o którym wspomniał Frank. A mianowicie limit mocy generatorów. Ten moduł co właśnie przyjechał i kolejny jeszcze pójdą bez problemów. Ale na kolejne nie mieli już energii. Trzeba było więc zawczasu zorganizować nowy generator. Być może przyślą go z Nowego Jorku ale trzeba by zawczasu dać im znać, że w St.Louis go potrzebują. I nie wiadomo było czy i kiedy go przyślą. No albo zorganizować coś na miejscu. Można było też spróbować zoptymalizować obecne generatory ale do tego też potrzebne były części których w tej chwili nie mieli. Gdyby się udało zapewne każdy z trzech generatorów mógłby uciągnąć jeszcze jeden moduł.

Raporty medyczne też były dość optymistyczne. Z trójki rannych w ostatniej akcji oczyszczania dawnych koszar to Amadeo i Strauss powinni wrócić do pełni zdrowia w ciągu paru następnych dni a Faust pewnie w ciągu tygodnia. Chociaż chwilowo raczej byli wyłączeni z innych zadań niż powrotu do tego zdrowia. I akcja, chociaż okazała się wdepnięciem w gniazdo szerszeni to jednak bardzo podbudowała morale całej bazy. Było tak ciężko ale dali radę! Wszyscy co pojechali na akcję cieszyli się sympatią i wyrazami uznania w ich małej społeczności. Zwłaszcza ci którzy weszli do tego gniazda szerszeni i wyszli zwycięską ręką! Wszyscy xcomowcy z nowej bazy cieszyli się z tego sukcesu jakby w jakiejś mierze był to i ich sukces, sukces całej bazy.

Poza tym sukces wydał także całkiem wymierne owoce. Po pierwsze gniazdo chryzalidów zostało zlikwidowane. To czego może pominęła grupka pod wodzą Amadeo i Lawa to załatwił ADVENT. Krótko po tym jak odjechała furgonetka z xcomowcami na miejsce zleciały się policyjne drony. Zaraz potem zajechały pierwsze radiowozy. Ale widocznie gdy zorientowali się z czym mają do czynienia odcięto dawne koszary szczelnym kordonem a oddziały wypalaczy ADVENTu przystąpiły z typową dla siebie dokładnością wypalanie terenu. Obecnie teren nadal był obsadzony dronami i gęsto patrolowany przez siły rządowe. Zagrożenie ze strony chryzalidów dla zwykłych mieszkańców wydawało się więc zażegnane.

Kolejnym pozytywem było ugruntowanie relacji z miejscowym dobroczyńcą który jednocześnie wydawał się nieoficjalnym władcą tej zostawionej samej sobie okolicy. Akcja w koszarach chyba sprawiła, że Alvarez przekonał się do nich. Przynajmniej na tyle, że pozostały kanały kontaktowe w “The Hood”. Pofatygował się nawet zadzwonić tuż po akcji. Ledwo xcomowcy wrócili do bazy, gdy pod koszary zajeżdżały pierwsze radiowozy to zadzwonił. - No może i nie są z was miękkie pipki. - przyznał z przekąsem. Nie brzmiało to jak otwarty sojusz ale jednak Alvarez włączył xcomową kartę do talii rozgrywanej w mieście. Wszelkie incydenty z zaczepianiem furgonetek skończyły się jak nożem uciąć i gdy ktoś z xcomowców pojawił się w “The Hood” coś jak dotąd nie zarobił w nos za samo wejście więc jak na obcy element w tej ksenofobicznej dzielnicy wiodło im się całkiem przyzwoicie. Może nie byli witani na ulicach z otwartymi ramionami ale cień Alvareza wydawał się jak na razie powstrzymywać tubylców od agresywniejszych kroków względem nowych w dzielnicy.

Przy okazji rządowi zwolnili kordon wokół Dutchtown który utrzymywali od czasu niefortunnej akcji ludzi Franka. Teraz, na dniach, wreszcie większość wozów wróciła do innych zadań a nad Dutchtown krążyły jedynie drony co chociaż mogło być upierdliwe to jednak nie umywało się do wcześniejszego stanu zbliżonego do pernamentnej inwigilacji i oblężenia. Przez co presja na całkiem bliskie okolice browaru Lempa wyraźnie zelżała. Drony mogły być kłopotliwe i uprzykrzyć życie a nawet przypadkowo zarejestrować coś czego nie powinny no ale nie umywały się do regularnych patroli pieszych i zmotoryzowanych, przeszukań, legitymowania i sił gotowych do natychmiastowej interwencji. Przez ostatnie tygodnie aura biało - granatowych “pand” policji i czerwono - czarnych latadeł ADVENTu jakie krążyły nad Duchtown nieustannie drażniła oczy xcomowców bo nawet przypadkiem mogły odkryć coś czego nie powinny. Teraz na szczęście to zagrożenie znacznie zmalało.

Swój raport z sekcji przywiezionego z akcji chryzalida przyniosła i Lena. Była zachwycona! Wreszcie prawdziwy xenos do zbadania! Gdy Law z Juniorem wytargali zezwłok wielonoga z furgonetki brunetka tak się ucieszyła, że aż ich z tej radości obydwu ucałowała w policzki. No i teraz mogła zaprezentować wynik tych badań w czytelnym raporcie. Wynikało z niego, że chryzalidy są niewiele mniej żywotne jak przeciętny, dorosły człowiek. Ich pancerz nie może się równać z wojskowym pancerzem jakiego używali xcomowcy na akcji w koszarach ale ma szanse osłonić pajęczaka przed niektórymi atakami. Zbadany chryzalid nie miał żadnej broni zasięgowej więc był zmuszony do walki bezpośredniej. Niestety gdy już do niej doszło prawdopodobnie był bardzo sprawnym przeciwnikiem więc jeśli ktoś nie specjalizował się w walce bezpośredniej to lepiej by ich unikał. No i były szybkie i giętkie. Na dłuższym dystansie biegły jak ziemskie charty czy może nawet gepardy więc człowiek w takim wyścigu nie miał szans. No chyba, że miał jakąś kryjówkę tuż przed nosem zanim go xenos dopadnie. No i tak samo jak w czasach inwazji, chryzalidy implementowały swoje embriony schwytanym ofiarom. Każdy miał ich kilka w sobie więc bez przygotowania mógł zakazić nimi kilka ofiar na raz. Co się dalej działo no niestety biolab mógł tylko przypuszczać bo brakowało ich zarażonych ofiar do zbadania. Jeśli jednak plotki z czasów inwazji by się potwierdziły to zarodek rozwijał się w ciele ofiary w nieosiągalnym dla ziemskiej flory i fauny tempie. Jak przypuszczała Lena, mogłaby powiedzieć więcej ale no cóż jej chryzalid “skończył się”. Prawdopodobnie jednak można było użyć fragmentów ich ciał aby uzyskać odpowiednie komponenty do innych produktów.

No tak. Tak to wyglądało jeśli chodzi o podsumowanie ostatniego miesiąca. A co dalej? Stali u progu nowego miesiąca. Dalej mieli kilka tropów. Dzięki nawiązaniu kontaktów z Alvarezem pojawiła się możliwość korzystania z nieoficjalnego rynku zbytu na to czego nie można było zdobyć w oficjalnych sklepach. No i nie trzeba było płacić w kredytach. Swoją drogą właśnie kredytów mieli ze wszystkich zasobów najwięcej ponad 500. Informacji i barteru było tyle co kot napłakał, waluty prawie nie mieli w ogóle. Wszystkie te rodzaje zasobów dało się wymienić w “The Hood”. W klubie można było też wymieniać się barterowo. Wciąż mieli namiar na tajne laboratorium NAS o kryptonimie “Blue Lab” pod Denver sytuacja ich garażu nieco się poprawiła ale dalej wydawał się to dość daleki wypad. Ryzykować czy nie? Agent Carter sceptycznie podchodził do jakiejś grubszej akcji tak daleko na obcym terytorium. Z drugiej strony można było wysłać kogoś by się rozejrzał po okolicy jak to w ogóle wygląda. Tyle, że to by oznaczało brak wysłanej ekipy w bazie i na mieście trzeba by rozważyć kogo wysłać i kiedy. W tej sprawie akurat jak na razie presji czasu nie było więc mogli zająć się tym od ręki albo później. Nadal mogli spróbować zwerbować nowych informatorów. Xcomowców raczej niezbyt bo i tak baza osiągała swój limit pod względem swobody przestrzeni życiowej. No chyba, żeby ją powiększyć. No to można by pomyśleć o nowych członkach. Jeśli tak to pytanie czy znów czekać aż przyślą kogoś z Nowego Jorku czy spróbować zwerbować kogoś na miejscu. No właśnie. Luty wyszedł im całkiem nieźle ale co dalej robić w marcu począwszy od najbliższego tygodnia?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline