Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2019, 23:29   #6
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 2 - 2519.VII.30; przedpołudnie

Miejsce: Ostland; Wolfenburg; karczma “Włóczykij”
Czas: 2519.VII.30 marktag(3/8); przedpołudnie
Warunki: gorąco; pogodnie; jasno



Wczesny poranek się kończył i zaczynał przechodzić w tą porę dnia pośrednią między rankiem a południem. Zgiełk i tłok dochodzący z zewnątrz zdawał się nasilać. Słychać było ludzkie pokrzykiwania, wrzaski, zachęty do kupna czy ponaglenia do zejścia z drogi. Parskanie koni, rżenie mułów, muczenie krów, beczenie owiec wszystko to mieszało się w jeden wielki tumult. Chociaż ściany “Włóczykija” nieco tłumiły te dźwięki to mieszały się z dźwiękami muzyki i gwarem rozmów, kłótni, brzękiem kufli, zapachem palonego zioła jakie czynili inni goście. Śniadanie zostało już zjedzone a naczynia sprzątnięte. Siedzieli teraz wygodnie w trzewiach alkowy nad czymś do zwilżenia gardła i omawiając plany na nadchodzące dni.

Barczysty krasnolud zaliczył przyjemny uśmiech od kelnerki która zbierała naczynia ze stołu. Była jedną z tych dziewczyn które swego czasu pomagały mu się zrelaksować po trudach podróży czy miejskich wycieczek. Czy miała słabość do niego czy do jego sakiewki to nie mógł tego rozpoznać ale i tak gdy jej płacił to była warta swojej ceny i było całkiem sympatycznie.

Niestety względem jego brata nie dowiedział się niczego rozsądnego. Przynajmniej nie gdy rozpytywał na własną rękę. Jedyny trop to to co naraił mu jego współtowarzysz górskiej wyprawy, Bernard. Czyli namiar na lecznicę w której spotkał i leczył innego khazada, Gorfika który mógł spotkać jego brata. Ale samemu nie udało mu się przez ostatnie dnie i tygodnie dowiedzieć czegoś więcej.

Samemu Bernardowi ostatnie tygodnie przyniosły nieco więcej szczęścia. Okazało się, że pewien wielmoża jaki niegdyś korzystał z jego usług, herr Paul von Hube był jednym ze sponsorów wyprawy w jakiej uczestniczył jeden z bliźniaków Schweiger. Co więcej szlachcic okazał mu życzliwość i posłuchanie. A nawet udzielił pewnej wskazówki. Miał bowiem posiadłość u stóp gór, malownicza okolica jak zapewniał, idealne miejsce by odpocząć od zgiełku wielkiego miasta. No i właśnie z tamtej okolicy zapamiętał pewne lokalne legendy. Otóż ów zaginiony od wieków zamek w górach raczej nie był położony nad żadną rzeką. A nawet jeśli tak było to pewnie już na tych wysokościach rzeka miałaby typowo górski, rwący nurt i liczne przeszkody przez co nie nadawałby się do żeglugi. Tak zresztą zaplanowano wyprawę z ratusza gdyż nikt nie łudził się, że uda się dopłynąć pod sam zamek. Ale oznaczało to, że niegdyś ów w końcu nie taki mały zameczek, tylko główna siedziba rodu von Falkenhorstów, musiał mieć jakieś drogi lądowe łączące go z resztą nizinnych krain. Z rozmowy ze szlachcicem wynikało, że właśnie w okolicy jego posiadłości, położonej w pobliżu rzeki Eiskalt, którą i tak zamierzali płynąć, była jakaś droga. I według miejscowej legendy ta droga prowadziła do jakiejś górskiej twierdzy. Chociaż czy to chodziło akurat o bastion, jakąś dawną kopalnię krasnoludów które ponoć niegdyś bytowały w tych górach, czy było to tylko tradycyjne bajania miejscowych to już tego herr Hube nie ręki nie dawał sobie uciąć. Do samej posiadłości można było dotrzeć rzeką ale też można było pojechać przez las. Rzeką powinno być jednak szybciej i sprawniej bo podróż przez trzewia prastarej puszczy to wiadomo… W każdym razie gdzieś w pobliżu Faber była jakaś droga która początkowo szła wzdłuż Eiskalt a potem podążała w góry ale co było na jej końcu tego możny nie wiedział.

Karlowi również niezbyt się powiodło z próbami dowiedzenia się czegoś o celu ich wyprawy. Albo mówiono mu to co już i tak wiedział albo słyszał rzeczy tak nieprawdopodobne, że nie szło w to uwierzyć. Tudzież ludzie mówili mu to co wydawało im się, że chce od nich usłyszeć. Po tygodniu więc nie miał żadnych informacji jakie wydawały się wartościowe i prawdopodobne. Ot, że góry to dzicz, straszne pustkowie, wszystko co złe to ucieka w góry, no trolle, smoki, orki panie kochany i inne złe rzeczy. Chociaż von Schaltzberg przypuszczał, że większość jego krajan odpowiedziałaby mu pewnie podobnie jeśli zapytałby o cokolwiek co było dalej niż dzień drogi od miejsca ich zamieszkania.

Dla odmiany jedyna kobieta przy ich stole miała chyba najwięcej szczęścia lub talentu w zdobywaniu potrzebnych informacji. Pijacka przygoda z rudą która obecnie całkiem zgrabnie brzdąkała na lutni bawiąc do tego gości przyjemnym śpiewem okazała się strzałem w ciemno ale i w dziesiątkę.




Laura była dłużej w mieście od niej chociaż też była przyjezdna. Dla minstrela, barda, pieśniarki i artystki czekała na koniec żniw z utęsknieniem bo przecież dla niej takie tłumy gości też oznaczały żniwa dla jej sakiewki. Laura właśnie wspomniała, że chyba kilka festagów temu mogła uprzyjemniać muzyką wieczór pewnemu jegomościowi. Był dość oschły ale płacił dobrze. Miała wrażenie, że się śpieszy. Rozmawiał przyciszonym głosem ze swoimi kompanami. Widać starał się aby go nie usłyszała ani ona ani nikt inny. Zapamiętała z jego otoczenia jednego ponurego krasnoluda i jednego zbrojnego z przepaską na oku. Widać było, że ten oschły jest szefem. Cała grupka wyglądała na tęgich zabijaków co to z niejednego pieca chleb jedli. Ale też wydawało się, że czas ich nagli. I załatwiali coś dla siebie ważnego. Zapamiętała ich bo ten oschły zamawiał ją ze trzy wieczory z rzędu i płacił bardzo dobrze chociaż na nią i jej muzykę prawie nie zwracał uwagi, nie większą niż na gadający mebel. Wychwyciła jednak, że mówił jak człek wykształcony chociaż ubiorem od reszty swojej grupki się nie wyróżniał. Potem już ich nie widziała. A to było jakieś trzy, może cztery festagi* temu. Ani Laura ani Gabrielle nie były pewne czy bard spotkała tego samego człowieka jakiego szukał Klaus a zapewne też i sama różnooka no ale z relacji Laury wynikało, że to mógł być on.

Klausowi też udało się dowiedzieć co nieco. Co prawda przy nie wydawało się aby zdobył jakieś przełomowe informacje ale wiadomo, kropla po kropli i krok po kroku…
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 23-03-2019 o 23:40. Powód: Format fotki.
Pipboy79 jest offline