Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2019, 21:21   #154
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Wilgraines miał wątpliwości. Cała ta sytuacja jeszcze bardziej przygnębiła biologa. Nie mógł być niczego pewien. Nauka i wiedza były bezużyteczne. Towarzysz, z którym pokonywał przeciwności, mógł okazać się tworem strefy. Monstrum ukrytym tylko pod powłoką cielesną człowieka. Czyhającym na zainfekowanie całej grupy. Trzeba było jeszcze bardziej ograniczyć zaufanie, nawet do współtowarzyszy. Przeczuwał, że wzajemne grożenie sobie bronią, pozostawi ślady i może przyczynić się do przyszłych rozłamów w drużynie.

Zajął się rannym Azjatą i przestał rozmyślać nad sklonowanym kompanem. To było mu potrzebne. Skupienie na problemie, tamowanie krwawienia. Wykorzystywanie wiedzy zdobytej podczas studiów. Widok krwi uspokajał, przekonywał, że ma do czynienia z prawdziwym człowiekiem. Po chaotycznych chwilach, pełnych emocji, oskarżeń i niepewności przyniosło to wyraźną ulgę umysłowi. Po asyście i skończonym zabiegu, udał się na zasłużony spoczynek. Zmęczenie wędrówką przez most i tym, co widział sprawiło, że zasnął momentalnie.

Mervin ocknął się kiedy usłyszał poruszenie w obozowisku. Kadzidełka nasyciły je znajomym zapachem, poczuł się bezpieczniej i pewniej. Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, uspokajały nerwy. Ich skład był tajemnicą, możliwe że miały jakieś utajone właściwości uspokajające?
Krzątanina przypominała domową atmosferę. Nick przyniósł jedzenie, rozpalono skromne ognisko. Zaczęło to przypominać weekendowy biwak znajomych survivalowców. Wróciła przyjazna atmosfera, do czasu, aż pojawił się polski odmieniec... Nie był pokiereszowany, wyglądał zdrowo i normalnie. Wilgraines zbladł nieco i można było to dostrzec nawet w nikłym blasku ognia... Wyglądało na to, że wędrował ze stworem obcego pochodzenia imitującym Mariana. Na tyle dobrze, że doktor nie poznał się na tym. Gdyby spędzili więcej czasu w ruinach, kto wie co mogło się wydarzyć... Namacalnie poczuł zagrożenie i w duszy był wdzięczny Nickowi, że przyprowadził oryginał. Stalker był jednak kozakiem i miał nosa. Irytujący charakter był niską ceną, za wyjście cało ze strefowych opresji. Brytyjczyk uwierzył, że są w stanie dokonać niemożliwego. To znaczy wierzył od początku, lecz teraz wiara miała większe pokrycie w rzeczywistości. Posiłek smakował mu wyśmienicie. Zapomniał kiedy ostatnio jadł i pewnie pochłonąłby nawet wywar z onuc i sznurowadeł. Osiągnęli pewien etap, przekroczyli rzekę. Należało wyznaczyć sobie kolejne wyzwania: Kensington, Hammersmith, Brentford. Kilkanaście kilometrów według dawnej miary odległosci.
W obecnych warunkach ten dystans był zupełnie inny. Przy tym, co wyprawiała strefa zanosiło się na żmudną wyprawę w atmosferze gęstniejącej niczym mleczna mgła dawnego Londynu. Mina i styl wypowiedzi Polaka nie rokowały dobrze. Kajdanki wydawały się w tej chwili rozsądną opcją. Tylko kiedyś trzeba będzie mu je zdjąć...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 24-03-2019 o 21:45.
Deszatie jest offline