Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2019, 13:11   #245
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
John przemyka od cienia do cienia. Mijając rozstrzelanych shokanów zauważył, że jeden jeszcze żył. Próbował wstać, ale po ranach było widać, że jego czas skończył się, tyle że on jeszcze tego nie zaakceptował. Ich spojrzenia się spotkały. Shokan skrzywił się i wycharczał:
- Zabij… je… wszystkie… plaga… - nie dokończył, padł na twarz i znieruchomiał na zawsze.

Szpieg ruszył dalej. Kendra z siostrami dotarła już do bramy do miasta. Tylko kilka strzałów. John, gdy tam dotarł zobaczył trzech martwych strażników. Wyjrzał ostrożnie za bramę. Dziewczyny biegły ulicą, fachowo osłaniając się nawzajem. Na końcu ulicy wznosiły się schody, na oko ze trzy piętra w górę. Na ich szczycie znajdował się wielki gmach. Na myśl przychodziło tylko jedno słowo: świątynia.
Fowler zagłębił się między drzewa. Przez chwilę się zastanawiał czy dobrze zrobił. Na miejscu katastrofy śmigłowca mógłby uzupełnić stracony ekwipunek. Przynajmniej częściowo, a jeśli apteczka była porządnie wyposażona to i całkowicie. Ale rozważania przerwało wrażenie czyjejś obecności. Fowler zamarł nasłuchując, ale jedynie wiatr i odgłosy dżungli dochodziły do jego uszu. Tylko instynkt podpowiada mu że nie był sam.
- Nie obawiaj się wędrowcze, przybywam w pokoju - powiedział ubrany na szaro zamaskowany osobnik.
https://i.pinimg.com/originals/d0/1b...fa2a7bf9cf.png
Fowler momentalnie rozpoznał Lin Kuei.
Raf także zagłębił się w dżunglę. Po kilkudziesięciu krokach spostrzegł, że ktoś go ściga. Szybka, lekkostopa osoba. Z boku też dostrzegł kogoś. Kogoś bardziej masywnego. Liany i gałęzie chłostały go po twarzy. Nagle poczuł jak noga mu więźnie mu pod jakimś korzeniem. Przetoczył się przez bark, świadom że zgubił but. Wstawał, gdy ktoś wjechał w niego i powalił scyzorykiem. Szczeknęła broń. Najpierw widział czerń lufy, ale po sekundzie oczy skupiły się na muszce i podążały nią dalej, wzdłuż pistoletu, na kobiecą dłoń, potem ramię. Które było przytwierdzone do barku. Na owych barkach kobieta nosiła głowę. I to że zdumiewająco znajomo wyglądająca twarzą. Sonya.
- Co jest grane? Przed czym tak uciekasz? - zapytała.
 
Mike jest offline