Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2019, 20:28   #94
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Background music
Po dwóch telefonach i kilkuset metrach byli już na miejscu. Przez Skid Row przejechać okazji nie mieli, gdyż posesja “oryginałów” znajdowała się praktycznie rzut beretem od krawężnika, przy którym Jim zaparkował samochód. Kiedy murzyn garść minut później zatrzymał auto po raz drugi, mężczyzn powitał plac wielkości boiska do piłki nożnej ogrodzony ceglanym murem i bramą przywodzącą na myśl gotyckie powieści. Sam budynek, dwuskrzydłowy i wysoki na trzy piętra, także pokrywał się z tym stereotypem, przez co Benon niemalże oczekiwał, że drzwi otworzy im ktoś z rodziny Potwornickich. W całej konstrukcji było jednak coś... ugrzeczniającego. Jakaś delikatna, półprzezroczysta powłoka, która pokrywała budynek jak warstwa ochronna wygładzając jego wyjętą z horroru aparycję.
- Jesteśmy. Wiem, że z początku całość jest kapkę ponura, ale nie przejmuj się. To mija. Chcesz żebym wszedł tam z Tobą i przełamał lody?

- I żeby dzwonili po niańkę za każdym razem kiedy nie wrócę przed dziesiątą? Jestem już duży - sporo wysiłku zostało włożone w to żeby odmowa raczej sprawiała wrażenie nabuzowanej ego głupiej pewności siebie, niż chłodno kalkulowanym brakiem zaufania do rozmówcy.
- Chętnie dowiem się czegoś więcej o gospodarzu zanim tam wejdę, ale jeżeli nie będziemy się w stanie dogadać sami to i tak tu nie zagrzeję miejsca -
- Oj, będziecie, będziecie. Tak “ugodowej” osoby jak panna Higgensworth mógłbyś pół życia szukać. Ze świecą, a i tak byś nie znalazł. Znaczy, wiesz... nie powiem Ci “czym” ona dokładnie jest, bo z tego, co zdołałem wywnioskować, od ludzkiej normy parę błahostek ją dzieli. Ale, ale (!), nim na dobre staniesz się defensywny, miej świadomość, że nocowałem tu kilkanaście razy i nie licząc jednego małego faux pas, zawsze budziłem się z tą samą ilością kończyn oraz względnie nienaruszonym poczuciem własnego ja - jego wypowiedź miała komiczne zabarwienie i była ostrożna, ale mimo to dość informatywna.
- Oczywiście znając Ciebie, a znam cię już od dobrych kilku godzin, ten zestaw notek nie wystarczy. Toteż dawaj, miejmy to przesłuchanie za sobą - Jim usadowił się wygodniej na siedzeniu kierowcy, krzyżując ręce w geście chroniącym przed gradobiciem pytań.

- Względnie nienaruszone poczucie własnego ja to pozytyw, bo takie ma być czy negatyw, bo tylko raz zajrzałeś za firankę świata? - Bennon rozpłaszczył się w fotelu, pozornie nie przejmując się przytykiem
- Pozytyw właśnie dlatego, że zajrzałem za firankę świata, a całe doświadczenie miało więcej wspólnego z ekspansją świadomości niż z działaniami wschodnioeuropejskiego cenzora - kotołak wyszczerzył się do pasażera.
- Jedyny potencjalny minus, jaki przychodzi mi do głowy, to jej wszędobylska dzieciarnia. Toteż zamykaj drzwi na noc - dopowiedział ostrzegawczo, w sposób, który skojarzył się aniołowi z opowieściami snutymi przy biwakowych ogniskach. Żeby dopełnić obrazka, druh Jim potrzebował tylko latarki rzucającej ponury cień i wiatru wyjącego między gałęziami.
- Dzieciarnia...też poszerza postrzeganie świata. - latynos na chwilę odpłynął, a Celine z trudnem zmusiła ciało do nie zaśnięcia jeszcze przez jakiś czas. Te ludzkie słabości były...nieznane. Zmęczenie było czymś co teraz wydawało się być dokładnie tym co powinno być, a przecież nie pamiętała tej skazy w ludzkości. Ludzkość w ogóle miała nie mieć skaz.
- Jeszcze tylko jedna rzecz na dziś.
- Dobrze, Columbo. Strzelaj.
- Nie wiem czemu to robisz, ale cholernie doceniam wsparcie. Twoje i Ameth.
- Z Tobą wszystko musi mieć jakiś podtekst, nie? -
zapytał Jim, w sumie retorycznie.
- Nie przejmuj się i nie ma o czym mówić. Nasza mała gadka o sezonach sportowych była wystarczającą zapłatą. Jak mówiłem, nowi ludzie, nowe perspektywy. A teraz wypad, zanim zaczną mi łzawić oczy - uśmiechnął się i kiwnął głową w stronę drzwi pasażera.
- Wszystko ma podtekst. Każdy robi coś z jakiegoś powodu. I powtórzę: doceniam twoje - kliknięcie odblokowywanych drzwi wybrzmiało teatralnie. Wysiadając, Benon z lekkim zakłopotaniem zestawił swój wygląd - zdobyczny na strażnikach w więziennym kompleksie - z budynkiem przed sobą. Tuziny obejrzanych filmów jasno mówiły że w horrorze pierwszy ginie ten nie-biały bohater. Z drugiej jednak strony, Jim posiadał poziom melaniny przywodzący na myśl heban, a mimo licznych noclegów u pani Higgensworth nadal pozostawał wśród żywych.
Odruchowo przejrzał zrabowany mundur szukając jakichś naszywek które mogłyby popsuć pierwsze wrażenie. MS-13, podpisu klu-klux klanu, wielkiego napisu “eksterminacja istot nadprzyrodzonych”. Jedyne co znalazł, to kod kreskowy w miejscu nazwiska. Z niejakim zaskoczeniem wyciągłal dwie stówki które jakimś trafem zawędrowały do jego kieszeni i pytającym gestem pokazał je kierowcy. Ten, wycofując, uniósł ręce w geście udawanej niewiedzy - przez co prawie skończył tylnymi kołami w pobliskim rządzie krzaków ulokowanym zaraz po zewnętrznej stronie muru. Odzyskując panowanie nad samochodem, jeszcze raz podniósł rękę, tym razem na pożegnanie, po czym odjechał. Benon został sam na sam z szarym niebem, czarną bramą i budynkiem aspirującym do przejęcia adresu 1313 Mockingbird Lane.

Celine nie miała zamiaru wchodzić do jaskini smoka - czy czymkolwiek pani Higgensworth była - nieświadoma. To że Jim nie wiedział skąd pochodziła nie było zadowalającą odpowiedzią. Nijak. Ale ile mogło się zmienić na ziemi w tym czasie? Kto jeszcze mógł rozkraść dar który dali ludzkości?

Odpowiedź zaczęła się kształtować kiedy tylko przebiła wzrokiem Całun. Umysł Benona odkrywał przed Upadłą sekrety których nikt nie spodziewałby się po nielegalnym imigrancie - to co było po drugiej stronie mieszało się z pracami Tima Burtona, E. Gorey’a i Angusa Oblonga. Pająkowate drzewa, podłużne spirale, czarna, gęsta trawa, przemknął nawet przez pole widzenia jakiś koteł, który wyglądał jak przymusowy emigrant z Koraliny. Żadnych zbłąkanych dusz, bezmózgich dronów, etc. Z drugiej strony... nie było tam nic równie wrogiego niż technologiczne pajęczaki .

Wręcz przeciwnie - przyczajona w kieszeni kuleczka niebytu, zareagowała bardzo pozytywnie. Wierciła się z ekscytacją i najchętniej chciałaby prześlizgnąć się przez ogrodzenie i pobuszować w tych kuriozalnych rejonach.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 25-03-2019 o 21:30.
TomBurgle jest offline