Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2019, 09:14   #803
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację


***

To prawda. Orki miały naturalne predyspozycje to rozwiązań siłowych. Miały to we krwi, wyssały z mlekiem matki. Nazywajcie to jak chcecie, ale jeśli tylko gdziekolwiek, kiedykolwiek trzeba było komuś przywalić, albo coś rozwalić, zielony lud w zasadzie zawsze wiedział jak to zrobić (co najmniej na kilka sposobów). Warto było o tym pamiętać. Warto było pamiętać jednak o czymś jeszcze. Była to tylko jedna z zalet orków...

***

Samo wyjście z domostwa zajęło chwilę i nie było niczym nadzwyczajnym. Barbak w swoim życiu wychodził już z nie jednymi drzwiami i te tutaj... powiedzmy, że nie zostaną mu w pamięci na choćby kwadrans. Były, nie ma... tyle. Co dalej?

Dalej był las... No cóż... Barbak znał wielu, którzy na widok koniczyny prawie płakali, widząc maki oblizywali się, a na widok dębu wzdychali głęboko. Ork to szanował. Nie widział w tym ani krztyny sensu, ale nauczył się już szanować to, że nie wszyscy byli tacy sami. Vire zwykł wielokrotnie mawiać, że “... gdyby wszyscy byli tacy sami, to by na świecie było nudno”. Jak powszechnie było wiadomo, o świcie można było powiedzieć sporo, ale na pewno nie to, że był nudny. Zatem należało szanować tych, którzy choćby przedkładali miętę i melisę ponad dobry browar. Należało im oczywiście współczuć... jednak szanować.
- Czy tylko mi to śmierdzi Żywą Klątwą? Dirith wyrwał orka z chwili zadumy. Zielony rozejrzał się i wśród wielu kwiatków, robaczków, drzewek i gry leśnych świateł i cieni w końcu dostrzegł jeden z cieni, który mu nie pasował do reszty.

Stanął jak w ryty.

- Hm. A Może By tak po prostu sobie pójść?.... Wilczyca zdecydowała się na pokojowe rozwiązanie problemu.
- Nie mam absolutnie nic naprzeciwko... Zaczął Barbak.
- Zielony... Emanuel wdrapał się na pancerz.
- Co tam przyjacielu.
- To demon, albo w najlepszym razie jakieś inne piekliszcze.
- I?
- Należało by coś z nim zrobić.
- Bo?
- Od tego tu jesteśmy.
- A co on mi zrobił?
Ork niedbałym gestem wskazał w kierunku niewyraźnego kształtu.
- No jeszcze nic...
- To dlaczego mam coś robić jemu?
- Bo to wcielone zło!
- A ten tu jest inny?
Barbak wskazał drowa. - To nie pierwszy demon, półdemon czy ćwierć demon z którym nie będę walczył. Z kilkoma piłem, paru uważam za przyjaciół.
- Bo kilku z nich faktycznie jest w porządku...
- Sam widzisz.
- Ale ten nie wygląda na w porządku.
- A po czym w nosisz.
- Nos mi to podpowiada.
- Wywęszyłeś zuo w tym demonie?
- Nie umiem Ci tego wyjaśnić.
- Pozwolisz zatem, że nie zabije go, albo sam nie dam się zabić... bo Twój nos nam to podpowiada?
- Nie drwij.
- To co mam zrobić?
- No nie wiem, sprawdźmy czy to zły demon, czy dobry demon...
- Czy ty słyszysz sam siebie?
- Bujaj się.
- No dobra.
Ork westchnął. - Dajcie mi minutę. Rzucił w kierunku drowa i wilczycy. Po czym spokojnie podszedł ze dwa kroki do przodu unosząc jednocześnie delikatnie ręce na wysokość barków, żeby pokazać swemu potencjalnemu rozmówcy, że nie ma złych zamiarów.

- Qrcze, dawno nie używałem tego języka, ale sprubuję. Zielony odcharknął po czym był stwierdził. - Hał du ju du ju? Du ju hał hał?



 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline