Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2019, 16:55   #417
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Grzmot wysforował się na czoło pochodu. Był teraz obok Walkirii najlepiej uzbrojonym wojownikiem, a nie mógł pozwolić by ta narażała się na niebezpieczeństwo. Szli więc korytarzem ostrożnie, aż nie dotarli do kaplicy o wysokim sklepieniu. Barbarzyńca powolnym krokiem jako pierwszy zdecydował się wejść do pomieszczenia, bacznie przeczesując je wzrokiem. Jego uwadze nie uszły makabryczne zdobienia ścian. Przypominały mu inną świątynie tego rodzaju, którą spustoszył wraz z braćmi lata temu.

Była to świątynia od której wręcz wydobywał się smród zła. Ciemne plamy na ścianach przypominały plamy krwi. Palące się wewnątrz świecie cuchnęły ludzkim tłuszczem. Ściany i kolumny zdobiły wizerunki potworów i masakrowanych ciał. Z ołtarza ciągle kapała szkarłatna ciecz, wędrując wydrążonymi kanalikami do podstawy kamiennej płyty. Najazd barbarzyński zdobył miasto po trzech dniach oblężenia. Na ulicach dorzynano właśnie ostatnich obrońców i tych, którzy nie zdołali się ukryć. Grzmot razem ze swoją dziesiątką wparowali do świątyni, chcąc ją splądrować i zgarnąć jak najwięcej złota dla siebie. Nie zastali jednak złotych pucharów, tac czy kandelabrów. Tylko kamienne misy okrzepniętej krwi. Straż świątynna walczyła z fanatyzmem, dużo lepiej niż gwardziści na murach. Kapłani również walczyli. Umierali w potoku krwi z uśmiechem na ustach. Jeden z barbarzyńców znalazł ukrytą pomiędzy kamiennymi ławami Westalkę i zaciągnął ją do innego pomieszczenia, by odebrać należną zdobywcy nagrodę. Reszta z przerażeniem kroczyła przez świątynię. Nie było pomiędzy nimi przechwałek i radosnych okrzyków. Brzmiał tylko głos kapłanki, złorzeczącej i krzyczącej z daleka w innym języku, od którego włosy stawały dęba. Dlaczego nikt jej nie uciszył?
Grzmot spojrzał na olbrzymi posąg o głowie krokodyla i ciele mężczyzny osadzonego na odwłoku pająka. W swoich czterech rękach trzymał trzy misy i okrwawiony miecz. Był pewien, że z mis wydobywał się delikatny dym ale były zbyt wysoko, żeby mógł sprawdzić co to powoduje. Stali pod tym posągiem czując jak spoziera na nich pustymi oczodołami. Jego dziwna budowa sprawiała, że niezależnie od miejsca, zawsze patrzył prosto na ciebie. Dreszcz niepokoju przeszedł po ich karkach. Ci mężni wojownicy, którzy kilka chwil temu ze śmiechem zarzynali kapłanów, stali teraz niczym słupy soli, kurczowo zaciskając palce na rękojeściach. Potem zaś odwrócili się i bez słowa opuścili świątynie, wracając do plądrowania. Kobieta już nie krzyczała, ale mężczyzny który ją zabrał nigdy więcej nie odnaleźli.

Grzmot pamiętał uczucia jakie towarzyszyły mu w tamtym miejscu, ponieważ teraz nawiedzały go ponownie. Ten dziwny niepokój spowodowany nie fizycznym zagrożeniem, ale czarną magią niszczącą ludzkie dusze. Bron trzymał gotową do obrony, jakby sam posąg miał stanąć z nim do pojedynku. Uniósł głowę i spojrzał na kamienne oblicze. Splunął na podłogę. Nigdy nie rozumiał kultów wielbiących takie ohydztwa. Ymir był bogiem nieskazitelnej postawy i czystości ludzkiego ciała o mięśniach zdolnych do wyginania żelaznych prętów bez wysiłku i górującego nad nawet najwyższym z mężów. Barbarzyńcy z północy wielbili siłę i ciało. Innym mocom nie ufali.
- Nie zatrzymujmy się tutaj. To złe miejsce.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline