Kobayashi otaksował spojrzeniem Corday po czym podjął decyzję.
- Bywają tacy, ale pozostali, poddani pod wpływ korupcji lub Mrocznej Harmonii, sami rozwijają plugawą odmianę Sztuki nie potrzebując nauczyciela.
- Jej... - to zrobiło na niej największe wrażenie. - Teraz się już w ogóle nie dziwię, że Bractwo ma priorytet na swoich zdrajców - pokręciła głową w niedowierzaniu. - Szczerze przyznam, że nie spodziewałam się, że AŻ tyle się dowiem - dodała i sięgnęła po kubek z herbatą, bo zaschło jej całkiem w gardle. Zupełnie też straciła apetyt, więc była teraz sobie wdzięczna, że zastosowała się do mishimskiej "opieszałości" i wpierw zjadła. Kobayashi natomiast, niezrażony tematem, wykorzystał chwilę, aby również przepłukać gardło i nałożyć sobie jeszcze coś z pozostałych na stole potraw.
Milczenie przedłużało się, ale Irya zupełnie nie zwracała w tej chwili na to uwagi. W skupieniu starała się jakoś ułożyć sobie wstępnie uzyskaną wiedzę i zarazem określić co jeszcze chciałaby się dowiedzieć. Dopiła herbatę i odstawiła naczynie.
- W jaki sposób Heretykom udaje się pozostawać w ukryciu? Szczególnie tu na Lunie, która w praktyce cała należy do Bractwa. Oni udają zwykłych ludzi, wtapiają się w otoczenie? - zapytała w końcu.
- Może i Luna należy do Bractwa, ale stanowi ono tylko tutaj 9% populacji. Pani Capitol stanowi najliczniejszą grupę spośród korporacji, bo aż 21%. Freelancerzy to niecałe 33%, a prawie 15% to osoby niezatrudnione, żyjące z dnia na dzień. Jak sama pani widzi wcale im nie jest tak trudno. Heretyk ukierunkowany na odpowiedni cel potrafi nie zwracać na siebie uwagi.
- Racja, w takim tłumie łatwo zniknąć - zgodziła się z nim. - A jak to jest z Heretykami i organizacjami przestępczymi? Zwalczają się w walce o miejsce i wpływy czy wręcz przeciwnie, są skorzy do współpracy?
- Celem organizacji przestępczych jest zysk. Celem Heretyka natomiast jest generalnie zniszczenie ludzkości. Według mnie na wielu płaszczyznach mają wspólne cele, a na pozostałych kompletnie na siebie nie wpływają. Gdyby jednak te organizacje się trochę zastanowiły to myślę, że w pierwszej kolejności chciałyby heretyków wyeliminować - skomentował z lekkim rozbawieniem.
- To wychodzi na to, że Heretyków można napotkać przypadkiem albo gdy jakiś szpieg w ich szeregach da cynk - podsumowała Inspektor.
- Szpieg? - zapytał zdumiony Kobayashi. - W strukturach heretyków nie ma szpiegów. Warunkiem przyjęcia do komórki jest wstąpienie na pierwszy poziom wtajemniczenia czyli przyjęcia pierwszego daru. To oznacza otwarcie się na wpływ Mrocznej Harmonii i korupcję. Każdy człowiek wtedy przestaje być wiarygodny i musi zostać wyeliminowany.
Widać było, że jego wyjaśnienie nie do końca przekonuje Inspektor, ale przecież nie jej było oceniać co w temacie Heretyków było możliwe, a co nie. Znała jedynie ludzi i ich zapędy, szczególnie gdy byli mocno zmotywowani coś osiągnąć. Więc może i Bractwo faktycznie nie ma szpiegów, ale korporacje to już inaczej na to patrzą.
- Czy Heretycy z różnych komórek potrafią w jakiś sposób się rozpoznawać? Czy żyją w tak głębokiej konspiracji, że nieświadomie mogą się wzajemnie zwalczać? - spytała.
- Działania komórek są zsynchronizowane przez ich przywódców - wyjaśnił Kobayashi. - Zwykli członkowie nie wiedza jak rozpoznać innych i nie jest im dana taka możliwość. Jest to po prostu kwestią ich bezpieczeństwa.
- Logiczne - skomentowała Irya. Czuła się przytłoczona przez ogrom wiedzy jaki pozyskała. Coraz bardziej przekonywała się, że powinna wziąć sobie wolny dzień, a może nawet dwa.
- Na dziś to chyba mi wystarczy, bo obawiam się, że więcej nie spamiętam albo co gorsze pomiesza mi się coś - przyznała szczerze Corday. - Czy gdybym za jakiś czas miała nowe pytania, to zechciałby pan znów ze mną pomówić? - zapytała.
- Myślę, że nasz przyjaciel ucieszy się z możliwości zorganizowania kolejnego obiadu - odparł Kobayashi zerkając na gospodarza, a ten po chwili zaśmiał się jednocześnie podnosząc czarkę z herbatą i kiwając głową potakująco.
Odpowiedź bardzo ucieszyła Iryę, która miała obawy, że będzie to tylko jednorazowa okazja. To sprawiło, że nawet wrócił jej apetyt.
***
Spotkanie z Kobayashim zdecydowanie przerosło najśmielsze oczekiwania Corday. Do tego, jak zawsze u Nakano, posiłek był niesamowicie smaczny, więc gdy po rozmowie wrócił jej apetyt to jadła już z czystego łakomstwa, co znowu bardzo cieszyło gospodarza.
Prosto z posiadłości Nakano, Corday ruszyła do swojego mieszkania. Prowadziła powoli, bo z jednej strony była syta i rozleniwiona, a z drugiej miała rozkojarzone myśli próbą ogarnięcia wiedzy jaką zdobyła.
Dopiero będąc prawie u swojego celu, zaczęła zastanawiać się czy wystarczy jej alkoholu na to co dziś planowała. Nie była pewna zapasów jakie miała, więc profilaktycznie odwiedziła sklep, w którym zaopatrywała się od czasu przeprowadzki. A tam już była lubiana przez właściciela, bo spore sumy zostawiała przy każdej okazji.
***
"Steve" przywitał ją zwyczajowym poleceniem okazania karty wstępu i groźbą tego co się stanie jeśli tego nie zrobi. Irya musiała przyznać, że jak już się przyzwyczaiła do androida to przy jej ciągłej pracy z ludźmi wszelkiego pokroju, okazywało się, że ten cały "bezludzki" Cybertronik daje jej w końcu miejsce na złapanie oddechu.
Wchodząc do mieszkania uwiesiła płaszcz przy drzwiach i odruchowo upewniła się, że wszystkie zamki się zasunęły. Przeszła przez salon i postawiła zakupy na kuchennym blacie. Następnie skierowała się korytarzem w głąb mieszkania, gdzie były dwa pokoje gościnne i jej biuro. W gabinecie przeszukała szafki w poszukiwaniu odpowiednio grubego i pustego notesu, który od teraz miał jej posłużyć jako skarbiec wiedzy, która w sumie była zakazana. Zdecydowanie będzie go musiała trzymać w sejfie.